Co zrobiłeś ZIMĄ na Kazalnicy ?!

Co zrobiłeś ZIMĄ na Kazalnicy ?!

Często zauważam, że osoby początkujące (i nie tylko) mają problem z określeniem klasy czy stylu przejścia. Zachwycają się dobrze wypromowanym przejściem, które w rzeczywistości jest takie sobie. A problem tkwi w tym, że w dobie facebooka i innych mediów można pozornie wylansować się na nie wiadomo kogo, a sporo mniej zorientowanych w temacie osób nawet nie zauważy różnicy.

Pal licho, jeśli przyjdzie się brechtać z jakiegoś gościa, którego nigdy nie spotkamy, a który wirtualnie opowiada jakie to drogi zrobił w górach. Gorzej, jeśli trafimy na instruktora, który publicznie chełpi się swoim doświadczeniem wspinaczkowym, które... hmm, cóż... dupy nie urywa.Osobom początkującym może być trudno dobrze to ocenić. Mimo, że dobry instruktor niekoniecznie musi być świetnym wspinaczem, to jednak jakiś poziom musi reprezentować ;).

Znajdziecie jedno dobre kryterium wyznaczające klasę wspinacza. Chodzi o magiczne słowo WYKAZ, czyli listę dróg wspinaczkowych pokonanych przez daną osobę . Do poszczególnych przejść dodaje się krótkie informacje oznaczające wycenę i długość drogi, datę wspinaczki, partnera, itp.

Odkąd alpinizm nabrał wymiaru sportowego, ludzie zaczęli rozróżniać łatwiejsze i trudniejsze sposoby pokonywania dróg. Z czasem powstał zbiór zasad opisujących tzw. style, które są małym, ale istotnym elementem tego sportu. Wspinacze dla własnej satysfakcji zaczęli notować swoje osiągnięcia, wpisując je do swoich zeszytów przejść zwanych w Polsce „kapownikami”.

W naszym kraju wykazy przejść mają bogatą tradycję. Często były publikowane, co prawda zazwyczaj pośmiertnie :-). Największy „rozkwit“ przeżyły po II wojnie światowej, gdy nastała komuna. Pierwsze, co mi przychodzi do głowy, to wykazy przejść, które pozwalały zakwalifikować się na Alpiniadę, a później na ewentualne kursy instruktorskie.

Kiedy zaczęły się wyjazdy zagraniczne, to jednym z kryteriów naboru był właśnie wykaz przejść. Wiadomo, im mocniejszy zawodnik, tym milej widziany w ekipie, bo jego obecność zwiększała szansę na zdobycie szczytu.

To nie przypadek, że pewną żartobliwą weryfikacją przeprowadzaną w schronisku przez doświadczonych wspinaczy było pytanie: „Co zrobiłeś na Kazalnicy?“ (dla niewtajemniczonych – to najtrudniejsza ściana w polskich Tatrach Wysokich). Jeśli nawet odpytywany delikwent coś tam jednak urobił, od razu padało miażdżące: „Co zrobiłeś ZIMĄ na Kazalnicy?“ :-).

Wykaz był święty i bardzo niewiele osób z nim ściemniało. Środowisko było naprawdę małe, wszyscy się znali i jeśli złapano kogoś na kłamstwie, to następował natychmiastowy ostracyzm.

Stąd też - jak przystało wśród prawdziwych dżentelmenów - jeśli powiedziałeś, że drogę zrobiłeś, to wszyscy Ci wierzyli. Tak też jest do dziś, mimo że niestety praktyka pokazała, że nie wszyscy byli w stanie utrzymać takie standardy. Na szczęście jest to nadal bardzo niewielki procent wspinaczy i oby tak pozostało.

 Zjazdy z Torre Grande (Cinque Torri)

Zamykam wątek historyczny i wracam do meritum. W jakich sytuacjach może być przydatna umiejętność „odczytania“ wykazu przejść?

- nowy partner wspinaczkowy

Trochę słabo żądać od nowo poznanego wspinacza przesłania wykazu, ale pytanie „jakie drogi zrobił“ i późniejszy zwiad w internecie nie zaszkodzi ;). Pozwoli Ci to zorientować się na czym stoisz :). BTW, warto też zapytać czy ukończył jakieś kursy i sprawdzić go najpierw w łatwiejszym terenie;).

Słyszałem o ciekawym patencie na wyszukiwanie nowych partnerów na fejsie. Znajomy znajomego (tak, wiem, że brzmi jak legenda miejska...) na wszelkich grupach wspinaczkowych przy swoim ogłoszeniu pisze, że chce się wspinać na tradzie. Zazwyczaj pomaga to w odsianiu potencjalnych chętnych :-)

- instruktorzy

Jeśli jesteś osobą początkującą i szukasz instruktora, to warto znaleźć takiego, który ma spore doświadczenie wspinaczkowe. Niestety owo „spore doświadczenie wspinaczkowe“ nie jest wymierne i należy zastanowić się, czego oczekujemy.

Szukając instruktora na sekcję wspinaczkową, którego zadaniem ma być zrobienie z nas zwierzęcia pokonującego VI.5 onsajtem, to znajdźmy kogoś, kto specjalizuje się we wspinaniu sportowym i reprezentuje odpowiedni poziom (czyt. raczej minimum VI.6+ niż VI.3 RP).

Z drugiej strony, jeśli chcemy np. wspinać się w górach, to raczej wybierzmy kogoś, kto trochę tych górskich dróg załoił i wspina się na wysokim poziomie.

Osobną kwestią jest wybór instruktora na kurs wspinaczki skalnej (trad). Ten niech zdecydowanie ma bogate doświadczenie - zarówno w skałach, na wielowyciągówkach sportowych, górskich, itp.

- prasa codzienna

Przykładowo masz newsy o dwóch przejściach: 8b w Jaskini Mamutowej i 8b (450 m, 16 wyciągów). To drugie już na pierwszy rzut oka wygląda na poważniejsze. Przy ocenie górskich przejść znaczenie ma nie tylko cyfra, ale także zagrożenia obiektywne. Wydaje mi się, że warto wiedzieć, czy przy danym przejściu mamy się jarać jak czarownica na stosie, czy tylko wzruszyć ramionami.

Jak „czytać“ wykaz przejść?

Wspinacze właściwie na co dzień stykają się z nazwami dróg wspinaczkowych, ich wycenami, itd. Jednakże zorientowanie się we wszystkich niuansach oceniania przejść jest niezmiernie trudne i często jest tematem wielu ciekawych materiałów do czytania na forach wspinaczkowych. Może ten tekst uczyni życie początkującego wspinacza nieco łatwiejszym ;-).

Jeśli jesteś na etapie, kiedy nie rozróżniasz jeszcze stylów i wycen wspinaczkowych, to koniecznie przed dalszą lekturą zajrzyj tutaj:

Style wspinaczkowe

Skale wspinaczkowe

Rodzaje wspinaczki

Drogi sportowe

„W kapowniku wszystkie drogi wyglądają tak samo“. Cytat z Jacka Trzemżalskiego ma swój urok i dobre odniesienie do dróg sportowych. Zazwyczaj mamy tylko nazwę, styl przejścia i rejon. Aby czegoś więcej się dowiedzieć, trzeba zrobić mały rekonesans. Poniżej przykład, który możecie odnieść do właściwie każdej sportowej drogi:

„Droga (coś w Słonecznych), VI.2 OS / Słoneczne Skały” - czyli zawodnik zrobił drogę o trudności VI.2 w stylu OS. Całkiem nieźle. Do czego by się tu dopierdolić ;-)?

Słoneczne Skały nie słyną z hardej cyfry i można tam spotkać typowych „Łowców Szemranek“. Warto wiedzieć, kto był autorem drogi. Bywa tak, że linie niektórych ekiperów są znane z dość wymagającej cyfry. Inni słyną z pobłażliwości. Zdarzają się wręcz całe rejony o ciut niedoszacowanych albo właśnie litościwych wycenach. Jak chcecie życiówki, to zachęcam do odwiedzenia San Vito lo Capo.Wariantem dla biedniejszych są Słoneczne Skały lub Nielepice ;).

Jeśli jednak nie chcecie iść na kompromisy, polecam sektory / drogi starych mistrzów, gdzie nic nie jest za darmo. Jeśli skała ma status „lokalnej pakerni“, to wyceny raczej będą gwarantowane.

Zdarza się, że droga ma np. 20 metrów, z czego trudności są na pierwszych trzech. Taka linia jest (zazwyczaj) łatwiejsza do patentowania niż 30-metrowa trudna droga z kluczowym miejsce na samym końcu. Dodajmy do tego np. autora, który nie słynie z empatii do łatwej cyfry.

Z obiciem drogi też może być różnie. Przykładowo, pod Krakowem Przemek Rostek dość oszczędnie wkleja ringi. Różnica bywa odczuwalna.

Drogi Piotrka Korczaka, Waldemara Podhajnego czy Piotra Dawidowicza to „cyfra gwarantowana“,a do tego zazwyczaj są bardzo ładne.

No dobra, ale gdzie znaleźć tego typu informacje?

Najprościej na 8a.nu, gdzie sporo ludzi wpisuje swoje przejścia dróg sportowych. Często znajdziecie dopisek (lite/hard) i ew. uwagi.

Wklepujecie dany rejon w wyszukiwarce, a następnie znajdujecieinteresującą Was drogę. Po kliknięciu wyświetli się lista osób, które ją zrobiły.

Notabene jest to fajne narzędzie, aby obrać sobie ciekawe cele w rejonie, który planujemy odwiedzić. Ładne drogi ludzie często komplementują gwiazdkami (od 0 do 3). Patrzymy po prostu na listę i widzimy jak średnio ludzie oceniają.

[przyp dg. - poniżej trafna uwaga jednego z czytelników, która dodaje nieco wartości do artykułu (w przyszłości postaram się zaaktualizować artykuł o ten fragment:
"Fajny tekst, ale trochę zbyt dużo uproszczeń. Przynajmniej w kwestii wspinania sportowego - na Himalajach się nie znamy ;) Niejako "automatyczne" deklasowanie przejść na podstawie porównywania sportowych jednowyciągówek do dróg wielowyciągowych, dróg boulderowych, do bardziej wytrzymałościowych, dróg obitych przez pana X do dróg obitych przez Y, dróg opisywanych jako soft/hard na 8a.nu jest zupełnym nieporozumieniem... Dużo ważniejsze jest np zwrócenie uwagi na fakt, iż o klasie wspinacza/przejścia decyduje głównie styl, ilość dróg oraz szybkość z jaką pokonuje trudne drogi, czy robi to w trzeciej próbie, czy w trzecim sezonie prób, czy tych dróg zrobił 100 (nawet jeżeli połowa z nich ma soft w opise), czy jedną (ale przecież hard)... itd itp ;)"

Letnie wielowyciągówki

Tu sprawa się komplikuje, bo zmiennych jest o wiele więcej. Podzielimy dalsze rozważania na wielowyciągi sportowe i tradycyjne (na własnej asekuracji).

Sportowe

Wymyślony przykład – „Droga Nowaczyka 7b (350 metrów, 12 wyciągów, 6a oblig)”. Długa, trudna - ogólnie niezłe przejście.

Warto byłoby zorientować się, jakie wyceny mają poszczególne wyciągi (jeśli nie jest to od razu podane). Co innego, jeśli jest jeden wyciąg za 7b, a reszta to głównie 6a lub mniej, a co innego droga o wyrównanych trudnościach, gdzie wyciągów za 7b może być kilka, a pozostałe to same 7a, 7a+.

 

Oczywiście długość drogi ma znaczenie - tak do 300-400 metrów (wspinania, nie łażenia po trawach) to dla typowego zespołu zazwyczaj ładna wspinaczkowa wycieczka, zakończona piwem w schronisku / barze. Przy dłuższych drogach z wycieczki może się już zrobić solidna wyrypa, kiedy wstajemy w nocy, wracamy w nocy lub ewentualnie biwakujemy w ścianie (dochodzi ciężki plecak).

Zdarza się, że autorzy drogi dodają frazę „xx oblig“. Chodzi tu o trudności, które warto pokonywać onsajtem, aby przejście danej drogi było w miarę bezpieczne. Na takiej drodze występują dłuższe fragmenty w danych trudnościach, których nie można przehaczyć (lub jest to bardzo trudne).

Drogi wielowyciągowe też mogą być różnie obite. Zazwyczaj używa się tutaj skali zamkniętej od S1 do S6.

Drogi S1 ubezpieczone są bardzo dobrze (standard skałkowy). S2 to potencjalne loty 4-5 metrów, ale bezpieczne. S6 to loty do 20 metrów, których konsekwencje mogą być naprawdę poważne.

Dodatkowo, droga może charakteryzować się zawikłanym, trudnym podejściem i zejściem. Być może trzeba będzie maszerować pod nią kilka godzin (z ew. wejściem na lodowiec), a powrót sam w sobie może być przygodą. Na przeciwnym biegunie są drogi 5 minut od parkingu z wygodną ścieżką zejściową lub komfortową linią zjazdów.

Mimo tego, że droga jest obita sportowo, skała może być słabej jakości. Wspinanie w kruszyźnie jest zawsze bardziej wymagające.

Klimat jest kolejnym czynnikiem, który należy uwzględnić. Jeśli będzie zimno, to trzeba wziąć więcej ubrań, być może także prowiantu, a to wpływa na ciężar plecaka.

michal-gorecki-droga-puskasa-wolowa-turnia.jpg

Michał Górecki na kapitalnych flejkach na Drodze Puskasa na Wołowej Turnii

Tradycyjne

Przykładowo: „Warianty Małolata VI+ (ok. 400 metrów, 10 wyciągów)” - tatrzański klasyk.

Takie drogi wymagają zakładania własnej asekuracji, ale to nie znaczy, że każdy przelot musi być założony przez nas własnoręcznie. Zdarzają się haki, zatarte kostki czy friendy pozostawione przez poprzedników. W praktyce w popularnych rejonach (np. Tatry, Dolomity) takich „starych“ punktów jest dużo.

Ponadto, często w nieasekurowalnych miejscach założone są spity, w niektórych rejonach uczyniono z tego pewien standard. Np. sporo dróg w rejonie Chamonix jest częściowo ubezpieczonych spitami (np. na płytach), a tam, gdzie to tylko możliwe osadzasz friendy i kostki.

Bywają stanowiska ze stałych punktów, a czasem sam musisz je założyć. To też robi różnicę – chodzi o czas i ilość potrzebnego sprzętu.

Jakość asekuracji może być naprawdę różna. Od dróg z komfortową asekuracją, gdzie każdy punkt będzie pancerny, po kruche horrory, gdzie siada tylko psycha.

Są drogi tradycyjne nieuklasycznione, na których niektóre fragmenty wciąż pokonuje się techniką sztucznych ułatwień. Hakówka może być też wykorzystywana, gdy nie jesteśmy w stanie pokonać trudności wspinaczkowej (niemoc, pogoda, wilgoć, itp.). Trudności hakowe opisywane są w skali A (od 0 do 6), więcej o niej znajdziecie tutaj: Skala trudności hakówki.

W rejonach alpejskich, gdzie drogi startują z lodowca, musimy mieć sporo dodatkowego sprzętu i umiejętności. Chodzi głównie o pokonanie lodowca i szczeliny brzeżnej (co bywa mocno kłopotliwe).

Michał Dorocicz wspina się na pierwszym wyciągu Nemesis w Canadian Rockies

Mikst i lód

Wyższą szkołą jazdy jest wspinanie mikstowe i lodowe. Dochodzą nam dziabki i raki, a ciężar plecaka niemiłosiernie rośnie.

Lód

We wspinaniu lodowym sprawa rozróżnienia trudności jest „dość“ łatwa. Z pomocą przychodzi nam skala wspinaczki lodowej, która podzielona jest na trudności techniczne i „powagę“ drogi. Przykładowo: „Kuluar Kurtyki WI3/III”.

Wycena w lodzie bardzo zależy od warunków. Na początku zimy lód jest często cienki i występują problemy z osadzeniem asekuracji (zależy od rejonu). W trakcie sezonu zazwyczaj lód grubieje i asekuracja robi się lepsza.

Diametralną różnicę (szczególnie na trudnych lodospadach) powodują dziury po rakach i czekanach poprzedników. Czasem wystarczy wtedy zahaczać dziabki o lodowe „klamy“.

Drugi człon wyceny odpowiada za pozostałe czynniki: długość drogi, oddalenie rejonu, podejście / zejście, zagrożenia obiektywne (lawiny, wiszące seraki).

Mikst

To bardzo szerokie pojęcie, mogące odnosić się do wspinania w skale, lodzie, zamarzniętej trawie / mchu, śniegu. Wszystko na raz też może się zdarzyć :-).

Warto przeczytać:

Skale mikstowe

Skale lodowe

Stosunkowo jasna sprawa jest w drytoolingu. To wspinanie zimowe (w rakach i czekanach) w obitych ogródkach. Są ringi / spity i lot niesie małe ryzyko.

Zazwyczaj skała jest bardziej krucha niż we wspinaniu letnim. Na drogach mikstowych mogą zdarzyć się sople / kurtyny lodowe, których ukruszenie może mieć fatalne skutki dla wspinacza.

Wspinanie mikstowe niejedno ma imię i tak naprawdę prawdziwa przygoda zaczyna się, gdy spitów jest mniej albo wcale. W taternictwie zimowym w grę wchodzą wtedy czynniki podobne jak we wspinaczce tradycyjnej.

Weźcie też pod uwagę, że przybywa sprzętu (ubrania, buty, raki, czekany) i jest zimno, śnieżnie (czasem nawet za bardzo śnieżnie). Skutek jest taki, że zimą musimy mieć lepsze przygotowanie kondycyjne.

Aby móc mniej więcej określić klasę przejścia / drogi, musimy jako tako znać charakter drogi i mieć o niej podstawowe informacje. Przykładowo Sprężyna 7/7+ na Kotle Kazalnicy to droga o długości ok. 200 metrów, 8 wyciągów o w miarę dobrej asekuracji (sporo starego haczywa, gotowe stanowiska), po zrobieniu której wracamy na dół komfortowymi zjazdami. Podejście ze schroniska zajmuje niecałą godzinę.

Porównajmy to do Rumanowego Koryta (ok. M7) - podejście 4-5 godzin z parkingu, 800 metrów deniwelacji, a główne trudności znajdują się w kopule szczytowej. Haki pewnie sporadycznie, stanowiska zakładamy sami. Powrót jest dość nużący i schodzi się na drugą stronę Głównej Grani Tatr.

Na świecie znajduje się również sporo linii mikstowych o trudnościach lodowo-skalnych, gdzie w lodzie asekurujemy się ze śrub, a skała obita jest spitami. Przykładowo na Real Big Drip M7+ WI6+ w Canadian Rockies skała to wapień niedający możliwości naturalnej asekuracji. Tam są spity, ale po dojściu do lodu asekurujemy się ze śrub.

Zimą występuje zagrożenie lawinowe na podejściach i zejściach, a zdarza się, że sama droga wspinaczkowa może być w torze potencjalnych lawin.

Środkowe partie Slipstream w Canadian Rockies

Zimowy alpinizm techniczny

Jest to pokonywanie trudności wspinaczkowych zimą w terenie alpejskim. Po głębszym zastanowieniu spokojnie można podpiąć to pod taternictwo zimowe. W Tatrach jednak poruszamy się zazwyczaj do wysokości 2500 m n.p.m., w Alpach i wyższych górach z tego pułapu wspinanie może się dopiero zaczynać. Powyżej 3000 metrów ciało ludzkie zaczyna odczuwać skutki wysokości. Następuje osłabienie organizmu, zmniejsza się zdolność pochłaniania tlenu, itp. W skrajnych przypadkach pojawia się choroba wysokościowa.

Alpiniści muszą to wziąć pod uwagę i odpowiednio się zaaklimatyzować, co wymaga czasu (i kasy...).

Oczywiście do tego musimy doliczyć także wszystkie rzeczy, które wchodzą w grę przy wspinaniu mikstowym/lodowym.

Często pojawi się tekst, że przejście odbyło się w „stylu alpejskim“. Polega on na tym, że drogę przechodzimy w ciągu, niosąc ze sobą cały sprzęt wspinaczkowy i biwakowy oraz prowiant. Jest to pewnego rodzaju kwintesencja dojrzałego alpinizmu i takie przejścia są najbardziej cenione w środowisku.

Turystyka wysokogórska, alpinizm

Osobnymi prawami rządzi się chodzenie po górach, które co do zasady nie zawiera wspinania, a występują co najwyżej elementy wspinaczkowe (np. poręczówki, zjazdy).

Główną trudnością jest wtaszczenie czterech liter na szczyt. Poniżej kilka czynników, które mogą wpływać na to, jak trudno jest uczynić ten zaszczyt górze:

- Lokalizacja szczytu

Im bardziej niedostępny rejon, tym większe koszty dotarcia tam. Dwie przykładowe skrajności - wydatek rzędu kilkunastu tysięcy dolarów (np. Antarktyda) lub kilkanaście złotych (np. Palenica z Zakopanego)

Z miejsca, dokąd dociera transport, musimy podejść pod górę, aby ew. założyć Base Camp lub zamelinować się w schronisku. Bywa, że dojście do BC zajmuje dwa tygodnie trekkingu, a przy eksplorowaniu nowych terenów musimy się liczyć z tym, że sami wytyczamy szlak.

- Trudność wejścia

Niektóre szczyty są po prostu technicznie trudne do zdobycia. Czasem wejście najłatwiejszą drogą wymaga pokonania eksponowanych grani, które trzeba ubezpieczać liną lub miejscami stosować techniki wspinaczkowe.

- lato czy zima?

Zazwyczaj wejście na dany wierzchołek zimą jest trudniejsze (niższa temperatura, krótszy dzień, itp), chociaż paradoksalnie zdarza się, że bywa łatwiejsze, bo np. śnieg przykrywa kruche miejsca. Warto docenić wejścia w naprawdę niskich temperaturach (np. na Alasce, gdzie trzeba się liczyć z -40).

- wysokość n.p.m.

Cóż, „magia wysokości“ nie wzięła się znikąd. Generalnie im wyżej, tym więcej wysiłku wymaga wejście. Powyżej pewnej bariery (ok. 3000 m n.p.m.) organizm zaczyna odczuwać wysokość i nasza wydolność spada. Wymagana jest wtedy aklimatyzacja, bo inaczej grozi nam choroba wysokościowa (zwłaszcza powyżej 5000 m n.p.m.).

Góry wysokie

Wchodzenie na siedmio- i ośmiotysięczniki to jeszcze wyższa liga. Z wielu względów jest ono również mocno medialną dyscypliną w Polsce (i pewnie na świecie).

Góry wysokie wymagają kondycji, dobrej aklimatyzacji, obycia technicznego i last but not least... kasy. Ten ostatni aspekt może nam pomóc w „delikatnym“ oszukaniu systemu.

Mając wystarczająco zasobny portfel, jesteśmy w stanie pominąć kilka etapów górskiej edukacji i od razu porwać się na bardzo wysokie szczyty. Taka sytuacja ma miejsce chociażby na Mount Evereście, który jest sztandarowym przykładem tego procederu.

Najwyższy szczyt świata mają na koncie nie tylko osoby, dla których jest on zwieńczeniem górskiej kariery. Sporą część zdobywców stanowią klienci wypraw komercyjnych, którzy nie grzeszą wyszkoleniem ani doświadczeniem.

Na klasę wejścia ma wpływ oczywiście użycie tlenu z butli. Mówi się, że takie wspomaganie pozwala „obniżyć“ wysokość szczytu o 2000 metrów.

Korzystanie z pomocy szerpów to kolejna sprawa. Na wyprawach komercyjnych jest to niemal standard.

Płacimy również za pomoc przewodnika, który przeważnie zatroszczy się o logistykę i teoretycznie, w razie czego, pomoże. W praktyce bywa jednak różnie...

Ośmiotysięcznik ośmiotysięcznikowi nierówny. Są szczyty dość „niskie“, są i wyższe, o większych trudnościach technicznych. Na przykład takie Cho Oyu nie przedstawia wielkich trudności technicznych i pozostaje „tylko“ dreptanie na szczyt.

Z drugiej strony, wytyczenie nowej - wspinaczkowej - drogi na ośmiotysięczniku (lub nawet siedmiotysięczniku) w stylu alpejskim należy do najwyższej półki osiągnięć górskich i jako takie powinno być traktowana z należytym szacunkiem.

Podsumowując, cały ten przydługi tekst: istnieje wiele wskazówek pozwalających określić klasę przejścia. Mam nadzieję, że dzięki tej lekturze będziecie się nieco lepiej orientować w tym temacie.

Damian Granowski

Komentarze obsługiwane przez CComment

Powiązane artykuły

Górska deklaracja etyczna UIAA

Górska deklaracja etyczna UIAA

Atrakcje turystyczne na Podhalu

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.