Lawiny cz.3 - lawinowy ekwipunek

Dziś przeglądniemy arsenał sprzętów, które mogą nas wspomóc w momencie, gdy nasze obliczenia ryzyka, wybór trasy, odstępy odciążające, oraz inne sztuczki mające na celu uniknięcie lawiny zawiodą nas. Dziwnie zapewne będzie Wam się czytać o lawinach, zasypaniu, o śniegu, gdy za oknem szaro, nawet u niektórych już zielono, ale nie dajcie się zwieść, w Tatrach już zima, prognozy ze śniegiem już się pojawiły, więc ryzyko istnieje.

Sondowanie

Sondowanie. Fot. Jan Wierzejski

Pozostać na powierzchni

W całej naszej profilaktyce lawinowej najważniejszym jest nie dać się zasypać lawinie. Statystyki wypadków lawinowych z całego świata jednoznacznie wskazują, iż najczęściej dochodzi do zdarzenia ze skutkiem śmiertelnym gdy mamy do czynienia z elementem duszenia, czyli z zasypaniem całkowitym (głowa i tułów). Cały poprzedni dział opowiadał, jak wybrać trasę, jak ocenić zagrożenie, to wszystko miało doprowadzić właśnie do ostatecznego braku kontaktu z lawiną, jeśli jednak nasze wyczucie zawiedzie wtedy sięgamy po „gadżety”, tak niektórzy pogardliwie opisują sprzęt ratujący przecież życie.

Plecak ABS

Plecak ABS. Fot. Jan Wierzejski

Plecaki wypornościowe – tak można by nazwać coraz większą gamę plecaków, których zadaniem jest, poprzez zwiększenie naszej objętości bez zwiększania masy, zwiększyć naszą „pływalność”. Idea była badana już w ubiegłym wieku, a efekt powiększenia objętości uzyskuje się poprzez napełnianie gazem balonów, które podczas zwykłego użytkowania są poskładane i zamknięte w plecaku, dopiero po uruchomieniu procesu napełniania powietrze ze specjalnej butli, lub azot (zależy od producenta) wypycha balony na wierzch powiększając nas o wartości ponad 150 litrów. Średnio nasza objętość to około 100 litrów, a masa to 100 kg, taka sama objętość śniegu waży około 50 kg, czyli wartość naszej pływalności bez plecaka jest ujemna i wynosi ok. 50 kg. Po napełnieniu balonów nasza objętość, to ponad 270 litrów, przy tej samej wadze, a tyle śniegu waży około 130 kg, czyli w takim przypadku zyskujemy dodatnią pływalność o wartościach ponad 30 kg. Dodatkowo sprzyja nam jeszcze zjawisko segregowania cząsteczek o różnej wielkości, by jednak nastąpił ten zbawienny proces pchający nas na powierzchnię lawiny, musi występować ruch. Gdy lecimy z lawina, wszystko działa, gdy jednak lawina spada a nas z góry, będzie gorzej.

Posługiwanie się takim plecakiem też wymaga wprawy i wiedzy, w przeciwieństwie do zwykłych plecaków, które zrzucamy w przypadku lawiny, plecaki wypornościowe powinniśmy wręcz ciasno dopinać do nas. By uruchomić system na pewno będzie nam potrzebna ręka, zasadne wiec jest pozbycie się pętli od kijków, by lawina wraz z kijkiem nie unieruchomiła nam rąk.

Przeżyć pod śniegiem

Gdy jednak zasypie nas śnieg, nasze szanse na przeżycie wyznacza ilość powietrza, do której mamy dostęp. Może to być przestrzeń wolna od śniegu przed naszymi ustami, czy nosem, a dodatkowo możemy korzystać z powietrza, które znajduje się w śniegu (ponoć nawet do 50%). Zjawisko wymiany gazowej pomiędzy śniegiem, a naszymi drogami oddechowymi będzie zachodzić do momentu powstania lodu na granicy śniegu i powietrza. Za proces zaladzania się tej przestrzeni odpowiedzialny jest nasz ciepły, pełen wilgoci i dwutlenku węgla oddech. I znów testy na ochotnikach i pomysłowość doprowadziły do powstania sprzętu znanego pod nazwą Avalung, który przypomina fragment automatu oddechowego płetwonurka, a jego zadaniem jest separowanie wydechu i kierowanie go za nasze plecy, a pobieranie wdechu z przodu urządzenia. Urządzenie to, lekkie, nie kłopotliwe w użyciu, które wymaga na pewno utrzymania ustnika w zębach, nie ma tak bogatej statystyki wpływu na przeżycie, jak plecaki wypornościowe, ale na pewno pozwalają wydłużyć czas przeżycia pod lawiną, pozwalając w tym czasie na odnalezienie i odkopanie nas przez współtowarzyszy naszych górskich działań.

Szybko odnaleźć i odkopać

Analizy wielu wypadków lawinowych, dotyczących sytuacji z całkowitym zasypaniem pokazują, iż wśród tych, którzy bez urazów śmiertelnych przeżyli samo zejście lawiny, szanse na przeżycie w pierwszych 18 minutach są stosunkowo wysokie (statystyki mówią o ponad 90 %). Po tym czasie gwałtownie widać efekty duszenia i do 35 minuty od zejścia lawiny przeżywa zaledwie 34%zasypanych. Wnioski są proste, tylko szybkie odnalezienie i odkopanie pozwoli zwiększyć szanse na przeżycie.

Sondowanie

Poszukiwanie osoby NIE mającej detektora lawinowego. Fot. Jan Wierzejski

Można i właściwie nawet należy poszukiwać zasypanych wszelkimi sposobami, wzrokiem, słuchem, dotykiem (sondowanie), jednak bez dodatkowych urządzeń poszukiwania te będą trwały za długo. Już ponad trzydzieści lat liczy sobie historia detektorów lawinowych (LVS, ARVA, avalanche beacon). Są to urządzenia nadawczo-odbiorcze, pracujące na częstotliwości 457kHz (niezależnie od producenta), w które powinien być wyposażony każdy, kto decyduje się na działanie w zagrożeniu lawinowym. Detektor przed wejściem w teren powinien być zapięty pod wierzchnią warstwę odzieży i koniecznie załączony na nadawanie i sprawdzony. Gdy, pomimo naszych starań, dojdzie do zasypania, ci, co pozostali na powierzchni, po ocenieniu bezpieczeństwa przełączają swoje detektory na odbiór i wykorzystując ok. 50 metrowy zasięg urządzenia odnajdują miejsce nad zasypanym, tam, za pomocą sondy, nakłuwając śnieg prostopadle do jego powierzchni, odnajdują zasypanego i w odpowiedni sposób (kopiąc od dołu w kierunku sondy) odsłaniają przede wszystkim jego głowę. Sprzęt ten nazywamy lawinowym ABC i każdy z jego elementów spełnia ważna rolę. Oczywistym jest, że każdy z uczestników musi posiadać pełny komplet (nie wiemy kogo zasypie) i dodatkowo umiejętność posługiwania się nim (do nauczenia i trenowania na kursie lawinowym). Brak któregoś z elementów można nawet ocenić czasowo, co już eksperymentalnie robiono we Francji, na dużej grupie równo przeszkolonych ochotników, gdzie brak sondy wyceniono na stratę 10 minut, a brak łopatki, 30 minut. Braku detektora lawinowego nie obliczano, bo kto o zdrowych zmysłach pozbawiałby się takiego pomocnika.

Detektor lawinowy

Detektor Pulse Barryvox firmy Mammut. Fot. Jan Wierzejski

Pamiętajcie jednak, że komplet ten nie chroni przed lawiną, on jedynie wspomaga poszukiwania i wydobycie. Jego zakup to wydatek ponad 800 polskich złotych za detektor, sondę i łopatkę, ale można również bazować na wypożyczalniach, gdzie za dobę zapłacimy 30 PLN. Na pytanie, której firmy detektor zakupić, zawsze odpowiadam, posprawdzaj, wypróbuj, a który najlepszy, kwituję odpowiedzią, własny, ten z którym dużo potrenujesz. Nawet detektor starszego typu (analogowy) w rękach doświadczonej osoby będzie wydajniejszy, niż supermaszyna za 1500 PLN w rękach gamonia, co nawet instrukcji nie przeczytał, nie mówiąc o treningu. Natomiast rozwój współczesnych detektorów poszedł już tak daleko, że wspomagają one poszukiwanie w trudnych sytuacjach (zasypania blisko siebie, oraz głębokie), oraz pomagają w trudnych decyzjach, kogo najpierw odkopać, bo czasu może czasem wystarczyć dla jednego, wiec trzeba się skoncentrować na tym, o większych szansach na przeżycie (kryterium, to szanse, a nie nasze preferencje).

Jeszcze jedna szansa więcej

Takim sloganem reklamowym opisuje swój produkt firma RECCO. System po stronie osoby decydującej się wejść w zagrożenie lawinowe jest banalnie prosty, wystarczy mieć wszytą, lub wklejoną gdzieś płytkę RECCO (specjalna dioda) i już, bez zasilania, bez kłopotów, ale bez szans na odnalezienie kolegi, którego namierzą i odkopią ratownicy, którzy przybędą ze specjalnym „radarem” który wykrywa wspomniane płytki. Czas przybycia ratowników jest różny, i tak w rejonach skiresortów i przy schroniskach rzeczywiście ratownik może być przy wypadku w parę minut (czyli tylko tam system ma sens), ale by dotrzeć na lawinę w strefie wysokogórskiej, najkrótsze czasy osiągamy dzięki śmigłowcowi i jest to rzeczony czas 18 minut (w najlepszych konfiguracjach: blisko, dobra pogoda). Oczywiste więc jest, że system nie pozwala na tzw. pomoc koleżeńską, a tylko ta daje większe szanse na przeżycie. Pamiętać również musimy, decydując się na płytki RECCO, że częstotliwość używana do ich detekcji niestety jest mocno tłumiona przez wodę, a ta jest składnikiem nas samych, sensowne zatem jest, by mieć dwa ekrany RECCO, po dwóch stronach, np. na ręce i na nodze.

Kopanie

Najbardziej fizyczna część akcji. Fot. Jan Wierzejski

Część tę zakończę może ostrzeżeniem dla tych, którzy za bardzo ufają urządzeniom, prawu i innym, wchodząc np. pod pędzący samochód, bo przecież było zielone… Słuchajcie swojego instynktu samozachowawczego, skoro największe szanse przeżycia lawiny mamy z dala od niej, to poświęcajmy dużo uwagi na odpowiedni wybór trasy, a sprzęt lawinowy traktujmy jak pasy bezpieczeństwa w aucie, które mają zwiększyć nasze szanse podczas wypadku. Fakt, że posiadamy cały arsenał: plecak, avalung, sondę, łopatkę, niech nas nie zachęca do podejmowania większego ryzyka, lepiej czasem zawrócić, i dzięki temu mieć nadal szansę przyjść tam jeszcze raz…

Autor: Marcin Józefowicz, ratownik TOPR, szef szkoleń lawinowych w Dolinie Pięciu Stawów Polskich.

Inne artykuły z tej serii:

Lawiny cz. 1 - powstawanie, charakter

Lawiny cz. 2 - Planowanie trasy

Lawiny cz.3 - lawinowy ekwipunek

Lawiny cz. 4 - Partnerzy, a lawina

Zapraszamy na kursy lawinowe organizowane w Dolinie Pięciu Stawów

Powiązane artykuły