Wywiad z Pawłem Skawińskim na temat freeridu w Tatrach

Dr Inż. Paweł Skawiński wieloletni dyrektor, Tatrzańskiego Parku Narodowego, a także zapalony narciarz poza trasowy w wywiadzie, otrzymanym dzięki uprzejmości serwisu Powder.pl, określił jak się ma narciastwo w Tatrach. Opisał zasady poruszania się na nartach w tatrach i kierunki jakie TPN przyjął w związku z rozwojem narciarstwa poza trasowego w Polskich górach.

Paweł Skawiński w swoim biurze w Zakopanem

Paweł Skawiński. Fot. Jan Olszyński

Powder.pl: Z informacji naszej redakcji wynika, że Pan Dyrektor jest zapalonym narciarzem poza trasowym, stąd moje pytanie o preferencje, co Pana bardziej cieszy, zjazd czy podejście ?

P.S.: Ja to traktuję całościowo, bycie w górach, gdzie narty dają pewną lekkość, co prawda trochę ważą, jednak ruch posuwisty jest ruchem znakomitym, o czym łatwo się przekonać jak się zdejmie narty i zapadnie się po pas. Co do zjazdu to dziś kwintesencją narciarstwa jest właśnie zjazd, ale ja uważam, że tak naprawdę liczy się bycie w górach.
Jeżeli w podejściu nie przeszkadza nam zadyszka czy zmęczenie, a pozytywnie odbieramy pejzaż czy przyrodę, to zapominamy o zmęczeniu  i realizujemy cel bycia w górach. Warto zwrócić uwagę, że jak się zaczęło narciarstwo w Tatrach to była to właśnie Turystyka Narciarska. Kiedy Zaruski opisywał swoje wędrówki to pisał np: Weszliśmy na nartach na Giewont, dziś skiturowiec czy freerider napisałby zjechaliśmy z Giewontu, czyli że wtedy narty były bardziej środkiem transportu niż celem samym w sobie. Dziś przestawiliśmy myślenie o narciarstwie i wagę przykładamy bardziej do zjeżdżania niż do wychodzenia. Zawdzięczamy to między innymi technologii, kiedyś jazda wyglądała całkiem inaczej. Pamiętam swoje pierwsze zjazdy z Kasprowego w latach 60-tych, kiedy trasa była nie utrzymywana to w świeżym śniegu zjeżdżało się długim trawersem pod Beskid i dalej w odwrotnym kierunku, aż do dna kotła.

Powder.pl: Czy ma Pan zachowane w pamięci jakieś najlepsze Tatrzańskie zjazdy?

P.S.: Bardzo lubię zjazd ze Świstowego szczytu na Słowacji czyli Dolina Staroleśna, która jest taką cudowną krainą, gdzie mamy duże zróżnicowanie krajobrazu, przez piętro lasu poprzez piętro kosówki z bogatą rzeźbą dna doliny, która jest fajnym narciarskim wyzwaniem. No i sam szczyt, na który można wyjść. Oczywiście mowa tu o trasach dozwolonych. Jeśli chodzi o Tatry Polskie to moje najpiękniejsze chwile wspominam w Dolinie Pięciu Stawów, gdzie właściwie od 1965 roku chodziłem z nartami, wtedy sprawa była nie do końca uregulowana, czy można czy też nie.

Powder.pl : No właśnie, jakie w tym momencie są regulacje dotyczące narciarstwa w Tatrach, wyłączając narciarstwo zjazdowe w okolicach Kasprowego Wierchu?

P.S.: TPN zdefiniował wreszcie kwestie poruszania się po Tatrach na nartach turowych, bo ta kwestia była długo niedopowiedziana.

Powder.pl: Od jakiego czasu kwestia ta jest uregulowana?

P.S.: Od momentu kiedy ja już jestem Dyrektorem, zarządzenie to jest już bardzo precyzyjne. Już w 1986 roku wszedł w życie regionalny plan zagospodarowania przestrzennego TPN, który przewidywał trasy dla turystyki narciarskiej. W tym momencie skończyły się dylematy czy wolno czy nie wolno. W ostatnich latach narciarstwo turystycznie zaczęło się odradzać, bo był moment kiedy ono praktycznie całkowicie zanikło. Właściwie dopiero pod koniec lat 80-tych zaczęło się na nowo odkrywanie narciarstwa turystycznego. Jednak wtedy te tury nie były tak liczne.

W latach 90-tych TPN też zaczął używać sprzętu turowego jako sprzętu służbowego, co było dużą metamorfozą, bo do tej pory pracownik parku był kojarzony, że chodzi na butach, a w zimie ma problem. Kiedy znów pojawili się turyści narciarze, park się do tego dostosował. Myśmy na początku 2002 roku przygotowali takie rozporządzenie, które dopuszcza turystykę narciarską na letnich szlakach turystycznych, pod warunkiem, że turysta porusza się w nawiązaniu do szlaku. Wiadomo jednak, że idąc po śniegu nie do końca wiemy czy znajdujemy się nad szlakiem, więc tu nie chodzi o to, by iść dokładnie nad ścieżką, tylko żeby iść terenem, przez który ścieżka prowadzi, czyli że możemy iść do Doliny Pańszczycy i dalej na Krzyżne. Możemy zjechać do Doliny Pięciu Stawów, bo tam prowadzi szlak, ale nie możemy zjechać Doliną Waksmundzką, bo tam nie ma szlaku. Tych szlaków jest na tyle dużo, że na dobrą sprawę nie ma jakiegoś ograniczenia dla turystyki. Oczywiście ktoś może marzyć, żeby zjechać Doliną Waksmundzką, czy ze Skrajnej Przełęczy, ale tam nie ma szlaku, może zjechać ze Świnickiej Przełęczy, bo tam już jest szlak. Karb i Świnicka są dobrym przykładem rozumnego podejścia prawnego. Do tego podejścia oboma szlakami w zimie podchodzi się i zjeżdża nieco inaczej niż prowadzi szlak letni, bo tak jest  bezpieczniej. Wyszliśmy z założenia, że nie ma znaczenia czy turysta porusza się pieszo czy na nartach, ważne czy się trzyma szlaku.

Powder.pl: A jaka jest tolerancja zbaczania ze szlaku podczas zjazdu?

P.S.: W zjeździe należy nawiązywać do przebiegu szlaku, czyli jak jadę z Wołowca w kierunku Rakonia to powinienem jechać grzbietem. Nie powinienem zjeżdżać, którymś ze żlebów do Wyżniej Chochołowskiej, bo tam nie ma szlaku. Na Czerwonych Wierchach właściwie całe wyrównanie grzbietowe mieści się w tolerancji szlaku. Im bardziej forma trudna i ostra, tym bardziej narciarz się jej trzyma, natomiast im bardziej forma płaska, np. w Wyżniej Dolinie Chochołowskiej już nie do końca wiadomo jak ten szlak przebiega. W związku z tym, jest tolerancja 50 m w lewo, teren na prawo od szlaku nie jest problemem. Ważna jest moim zdaniem dla narciarza poza trasowego wiedza, po co ta regulacja. Mówimy o tym, żeby nie nękać kozicy, bo to jest główny gatunek, który może być przez całą zimę płoszony. Świstak śpi, niedźwiedź wyjdzie w marcu albo kwietniu.

Powder.pl: Apropos kozicy, czy nie uważa Pan, że to zwierzę jednak już przyzwyczaiło się do obecności narciarzy w Tatrach? Z relacji wielu narciarzy wynika, że kozice niewiele sobie robiły z obecności narciarzy w ich okolicy.

P.S.: Oczywiście kozice częściowo oswoiły się z obecnością turystów.Kierdel na Kasprowym Wierchu, który jak się kończy ruch narciarski, a nie wyjadą jeszcze ratraki, to one potrafią iść nawet po trasienarciarskiej. Są kierdle bardziej płochliwe i jeżelibyśmy próbowali zjechać do Doliny Jarząbczej, Wyżniej Chochołowskiej, czy przez Cielęce Tańce, czy też w rejonie Starorobociańskiego poza szlakiem, totam możemy trafić na kozice bardzo płochliwe.

Jednak naszą misją jest chronienie zwierząt wraz z ich behawiorem, czyli my chcemy mieć kozice dziką, a nie oswojoną, bo od tego mamy ogrody zoologiczne. Chcemy mieć zwierzęta dzikie w ich naturalnym środowisku, nie chcemy np. świstaka, który będzie żebrał o jedzenie, czy niedźwiedzia, który będzie przyjaźnie do nas machał łapą i jadł kanapki.

Kozice w Tatrach

Fot. Jan Olszyński

Powder.pl: Czy to jest w ogóle możliwe na tak małym terenie, tak gęsto pociętym szlakami, gdzie kontakt jest właściwie nieunikniony?

P.S.: Dobrym przykładem, że są zwierzęta, które zachowują swoją dzikość jest obecność wilka i rysia. Są to dwa drapieżniki, które są ogromnie wrażliwe na obecność człowieka, więc dopóki utrzymamy reżim w parku narodowym, by turystyka trzymała się szlaków, to zawsze będą powstawały te oczka między siecią szlaków, gdzie jakiś spokój dla zwierząt będzie. Dobrym przykładem jest świstak w rejonie Kasprowego Wierchu, on nie reaguje na głośną wycieczkę idącą szlakiem w jego pobliżu, ale jeżeli ktoś zejdzie ze szlaku nawet 50 m i będzie szedł cicho, to świstaki robią ostrzegawcze świsty i chowają się do norek, czyli że zwierzęta przyzwyczaiły się do naszego zachowania, jeżeli jest typowe. Kozice np. przyzwyczaiły się do narciarzy zachowujących się typowo, ale jeżeli narciarz zobaczy kierdel i postanowi np.  zrobić im zdjęcie z bliska i spowoduje rozpierzchnięcie stada, to czyni im wielką szkodę, bo kozica uciekając w głębokim śniegu traci 60 razy więcej energii niż spokojnie migrując i tu jest taki apel do narciarzy, żebyśmy nie traktowali kozic jako fajnej przygody i nie podjeżdżali do nich.
 
Jeżeli widzimy kozice i one też nas widzą, bo się przyzwyczaiły, to nie zmniejszajmy tego dystansu. Nie uczmy kozic, żeby one zmniejszały tą tolerancję, bo wtedy stracimy ich dzikość i park będzie szukał rozwiązań jak ją przywrócić, wypychając narciarzy z rejonu, gdzie dochodzi do konfliktów.
Narciarstwo poza trasowe rozwija się tak dynamicznie, że zaczynamy się zastanawiać czy czasem myśmy nie otwarli za bardzo możliwości dla turystyki narciarskiej. Otwarte zostało 275 km szlaków. Jedna z wersji zarządzanie stanowiła, że narciarstwo poza trasowe można było uprawiać do 15 kwietnia. Po tej dacie mamy już wykopane świstaki na większości stanowisk, mamy kozice w zaawansowanej ciąży. Przepłoszenie kozicy w drugiej połowie kwietnia jest bardzo negatywnym czynem. W tym terminie obudził się już niedźwiedź i odbywają się tokowiska cietrzewi, więc jest to bardzo wrażliwy okres dla fauny.

Powder.pl: Z drugiej strony istnieje w tym czasie ruch pieszy.

P.S.: Dokładnie, poza tym, w tym kiedyś dyżurowałem na Kasprowym na początku maja i zobaczyłem sznur ludzi, który idzie na fokach na np. Zawrat czy na Czerwone Wierchy to pomyślałem, że nie możemy utrzymywać regulacji nie realnych, więc odstąpiliśmy od tych przepisów. W przeciwieństwie do Słowaków, którzy utrzymują takie regulacje. W Tatrach narciarstwo jest możliwe do momentu istnienia ciągłej pokrywy śnieżnej. Natomiast w tym okresie, skoro jednak tolerujemy narciarstwo w drugiej połowie kwietnia i na początku maja, to mamy wielki apel do narciarzy. W maju jadąc gdzieś tam w dzikim terenie poza trasą możecie trafić na kozicę, która kładzie młode. Jeżeli napotkamy taką kozicę, dajmy jej spokój. Przestraszenie takiej kozicy może spowodować jej śmierć.

Powder.pl: Czy można w takim razie wyznaczyć granicę między narciarstwem a dewastacją przyrody?

P.S.: To jest tak, im wyżej w górach, tym mniej regulacji prawnych, a więcej zdrowego rozsądku. Im znajdujemy się wyżej, tym powinniśmy się znajdować na wyższym poziomie odbioru gór. Mnie się wydaje, że skiturowcy to ludzie, którzy mają pozytywny stosunek do gór, bo to jest ich żywioł, więc i do tego komponentu jakim jest fauna. Po faunie się nie jeździ, nie jest nam ona niezbędna, ale jest ona dopełnieniem tych gór. Góry chcemy, żeby były pełne faunistów, a narciarzy na tyle, na
ile pasja każe im to robić, bo jeżeli traktują Tatry jako poziome boisko, to lepiej żeby je uprawiali daleko gdzie indziej. Skora mowa o tej granicy, to my mówimy zdecydowane nie dla narciarstwa boiskowego, bo to jest już druga strona tej granicy. Aprobując to co już istnieje, ale mówiąc stanowcze nie dla dalszego rozwoju, na zasadzie budowy nowych kolejek czy budowy nowych tras. Myśmy chcieli poszerzyć przestrzeń przykolejkową o trasy dla freeridu, nie utrzymywane przez ratraki, natomiast kompletne niezrozumienie tematu przez organizacje ekologiczne spowodowało, że myśmy się z tego wycofali. Oni uznali, że my tworzymy nowe trasy.

Paweł Skawiński objaśnia strefy dozwolone do narciarstwa w Tatrach

Fot. Jan Olszyński

Powder.pl: Czy ten pomysł został całkowicie zarzucony czy tylko odłożony do czasu spełnienia wszystkich formalności?

P.S.: Nie został zarzucony, bo my teraz ustawiamy tyczki zielono-czarne w rejonie Kasprowego szerzej niż jest teren deptany przez ratraki. Jest to teren przeznaczony dla tych, którzy nie chcą poruszać się po wyratrakowanej trasie. Cały konflikt w tamtym roku polegał na tym, że myśmy tą strefę dla freeriderów chcieli poszerzyć, aż do Pośredniego Goryczkowego. W tym roku sprawa nie została w ogóle podjęta ze względu na kiepskie warunki śniegowe. Park nie odżegnuje się całkowicie od tej idei, ale trzeba by znaleźć poparcie dla niej, nie wśród narciarzy, ale wśród organizacji ekologicznych, które na każde novum, na każdą modernizację, na każdą regulację inną niż dotychczasowa mówią nie.
Nie rozumiejąc o co chodzi, podejrzewając park, że działa przeciw ochronie przyrody. Ja, w jakiejś mierze się przyznaje, że spaliłem idee, bo nie umiałem jej dobrze sprzedać, ponieważ sprawa została odebrana przez opinię publiczną, jako rozbudowa infrastruktury  boiskowej, z czym w rzeczywistości nie miała wiele wspólnego. Więc jest teraz apel taki, by budować pomysł na narciarstwo  przykolejkowe w trochę szerszym polu niż do tej pory, żeby ten narciarz czy snowbordzista, który nie ma i nie będzie miał nigdy fok, żeby mógł pojechać po śniegu nie udeptanym.

Proszę zauważyć, że jak się jedzie na Kasprowy to widać jak duży odsetek ludzi ma narty inne niż dawniej. To już nie jest ta era, o której marzy „Ałuś”, że ktoś idzie na stok, żeby się ścigać na tyczkach. Ludzie teraz chcą czegoś innego od narciarstwa. Pewnej wolności, ludzie uciekają od ograniczeń trasy narciarskiej, sztucznego śniegu, ratrakowania i teraz chcą jeździć w miękkim śniegu. Dziś mamy deficyt świeżego śniegu, deficyt puchu. Na górę jadą ludzie nie w nartach wyczynowych, a z szerokimi nartami. Z tymi kaczymi dziobami podgiętymi z przodu i z tyłu, czyli ktoś, kto wiadomo, że nie będzie jechał po trasie tylko poza i to jest trend, który się z roku na rok nasila. My nigdy nie będziemy mieć Alp. Możemy zapomnieć, że staniemy się alpejską potęgą, możemy jedynie starać się znaleźć przestrzeń dla freeridu. Dla turystyki narciarskiej już ta przestrzeń jest. Jednak przestrzeń dla freeridu nie może wybiegać za daleko, tak, aby nie naruszała np. stanowisk cietrzewi w Dolinie Świńskiej.

Powder.pl: Jak się Pan odnosi do słowackiego modelu? Tam co prawda szlaki powyżej schronisk w zimie są zamknięte, ale istnieją skialp i freeride strefy. 

P.S.: W Niżnych Tatrach jest o tyle prostsza sytuacja, że tam mają co prawda kozice, ale jest tam ona wprowadzona sztucznie. Jeśli chodzi o Słowację to jest to kraj, który w 60 % jest pokryty górami, a Polska ma 2 % gór, to jakby z tego już wynika inne podejście, bo jak się ma tyle gór to łatwiej jest ze względu na ochronę przyrody wprowadzać ograniczenia, niż jak tych gór jest  niewiele. U nas takie rozwiązanie jest trudne do wprowadzenia. Tam jest więcej swobody w Niżnych Tatrach, jednak z drugiej strony w Tatrach Wysokich i Zachodnich oni są bardziej rygorystyczni niż my. Tam wprowadzają rejony dostępne w zimie. Może jest to pewną wartością, że na Słowacji można inaczej, a u nas inaczej. Zamknięcie w zimie górnych partii Tatr ma na celu ochronę kozicy, a nie jak się powszechnie uważa bezpieczeństwo. Nie powinniśmy ogradzać gór ze względu na to, że są niebezpieczne, tak jak nie powinniśmy zagradzać dostępu do jezior mazurskich, bo ktoś się może tam utopić. W górach chodzi właściwie o dwie rzeczy, żeby nie dać się zabić i nie zabijać przyrody i tego powinniśmy uczyć. W Polsce odsetek terenu wysokogórskiego jest bardzo niewielki to tylko 0,03 %. My teraz toczymy bój o wybór wartości, czy większą wartością jest chronienie tego skrawka dla przyrody i wyrzucenie stąd ludzi. Czy też dedykowanie tej przestrzeni ludziom, bo to jest przepiękne miejsce, w którym można się realizować choćby na nartach. Czy też to co my proponujemy jako Park Narodowy. Chrońmy tą przestrzeń, ale pod pewnymi rygorami udostępnijmy ją dla wspinaczy, czy narciarzy i to jest właśnie kompromis. Jednak ten złoty środek dla każdego będzie gdzie indziej. Dla narciarza technokarty, takiego jak Ałuś, który chce budować tunele, to już nie jest kompromis. Dla kogoś np. z Pracowni na Rzecz Wszystkich Istot to
nasze rozwiązanie Tatrzańskie, też jest nie do przyjęcia, choć pomimo wielu zaproszeń oni nigdy nie przychodzą na żadne dyskusje…

Powder.pl: Ale najgłośniej krzyczą…

P.S.:Tak, więc my mamy jakby spektrum poglądów. A my jesteśmy w środku, choć nie dokładnie pośrodku, bo pewnie bliżej nam do obrońców przyrody niż do technokratów. Choć nie mówimy, że w Tatrach nie może być narciarzy. Niech będą, wracmy do Zaruskiego wracmy do Oppenhaima, wtedy gór były kompletnie puste.Teraz zaczynają się wypełniać, ja widzę jak szalenie popularne jest narciarstwo na fokach. Tym bardziej my musimy mówić o zasadach, bo jak się zacznie robić naprawdę masowe, to my będziemy zmuszeni do zastanowienia się, czy nie będzie trzeba zacząć wyłączać pewnych rejonów, np. Doliny Pańszczycy, bo będziemy musieli mieć pewien rejon
ciszy.

Powder.pl : Czy ostatnia akcja dotycząca pomiarów ruchu z użyciem GPS jest z tym związana?

P.S :My uczciwie chcemy badać jak ten ruch wygląda. Najpierw trzeba określić diagnozę, czyli jak ten ruch naprawdę wygląda w tej przestrzeni. Potem to upublicznić i rozpocząć dyskusję. My jako park nie działamy obok społeczeństwa. My jesteśmy w pewnym sensie „wynajęci” do ochrony tego miejsca i ja mam płatną pensję na zasadzie, że mam działać na rzecz wszystkich! A nie tylko na rzecz tych, co jeżdżą na nartach lub na nich nie jeżdżą. Powinniśmy działać dla tak ogólnie zdefiniowanego
dobra. Najpierw na zainteresowanym forum poprowadzimy dyskusję, potem podejmiemy decyzję. Ochrona przyrody to jest wybór wartości. Będziemy szukać takich rozwiązań, które są bezpieczne dla przyrody, jak i dające pewne szanse dla narciarzy tak, by mogli korzystać z tych przestrzeni.

Wywiad i zdjęcia: Jan Olszyński

Powder.pl - Polskie strony Freeridu

Powiązane artykuły

Wywiad z Ines Papert

Wywiad z Magdą Waluszek