Świetne polskie, alpejskie przejścia

Odpowiednio do świetnych warunków w Alpach, miały miejsce świetne przejścia. Niedawno nasi przeszli drogę Colton-MacIntyre, a tym razem mamy przyjemność poinformować o przejściu Filara Croza (warianty słoweńskie) na Grandes Jorasses i Boivin-Vallencant na Wielkim Filarze Narożnym na Mont Blanc.

Wielki Filar Narożny, Mont Blanc

W niedzielę 14 września 2014 (a właściwie w niedzielę i poniedziałek) Marcin Woźniak i Rafał Zając przeszli drogę Boivin-Vallencant z wariantem dolnym wprost.

Wyrysowana droga, z tym, że my przeszliśmy sam dół
bardziej na prawo, w linii spadku – tzw. Lower Variant. Fot.  www.alpine-guides-blog.com

W drogę ruszyliśmy z 3.300m, z biwaku w śniegu na stokach pod Col Moore, około 3 w nocy. Po przejściu przepaskudnego, otoczonego wielkimi serakami lodowca oraz strawersowaniu do drogi, po szybkim przejściu trudności, już o 13:40 byliśmy na 4.200m, na wierzchołku Filara Narożnego. I tym sposobem łatwiejsza część drogi (choć było to podobno alpejskie V.5), się skończyła. Potem były niekończące się trawersy, grańki, pola śnieżno-firmowe i tak aż do wierzchołka Mont Blanc. Niby prosto, a człowiek ledwo zipie... Wysokość i długość drogi nas na tyle pogięła, że wieczorem zmuszeni byliśmy zakiblować w śniegu 50m pod szczytem MB (przełączka miedzy MB de Courmayeur a szczytem głównym). Osiągnąwszy wcześnie rano wierzchołek Mont Blanc, postanowiliśmy zejść na kolejkę na Aiguille du Midi – posiadanie biletów powrotnych do czegoś wydawało się zobowiązywać. Po niekończących się godzinach marszu, po przejściu przez spiętrzenia Maudita i Tacula i wejściu resztką sił na Midi, zdążyliśmy na ostatnią kolejkę w dół. Wieczorem mogliśmy raczyć się na ławeczce w Szamoniowie piwem zwycięstwa.

Pola lodowe pod dojściem pod trudności na Filarze. Fot. Rafał Zając

Bez wątpienia była to moja najmocniejsza droga w życiu – ukończenie jej wymagało od mnie użycia wszystkich psychicznych i fizycznych umiejętności zdobytych w trakcie 11 lat wspinania. Co więcej - dzięki super warunowi - droga nie była jedynie walką, lecz czasem mogłem napawać się najpiękniejszymi widokami najpierw włoskiej, potem francuskiej strony MB. Bez dwóch zdań: najpiękniejsze dwa dni spędzone w górach. Z mojej podłej i cynicznej duszy, wschody i zachody słońca, wydobyły część ukrytą, a romantyczną. Część, która z uśmiechem rozglądała się na boki, podczas gdy z moich ust padały kolejne, pełne wysiłku okurwy i stęknięcia.
Drogę zrobiliśmy bez aklimatyzacji i zajęło to dokładnie 5 dób licząc z dojazdem na trasie Wrocław - Cham - Wrocław. Oznacza to, że wspin dokonany został w najbardziej pożądanym stylu LWA* (choć niestety nie w najczystszej postaci, a jedynie w wersji VLWA**).

Marcin Woźniak

*Long Weekend Alpinism (3-4 dni dla akcji dom - Cham - dom), posiadana aklimatyzacja obniża znacząco styl
** Very Long Weekend Alpinism (5 dni dom - Cham - dom), reszta j.w.

Filar Croza, Grandes Jorasses

Paweł Kopta, Adam Pieprzycki, Tomasz Reinfus i Robert Rokowski przeszli na Grandes Jorasses Filar Croza (warianty słoweńskie) w czasie 13 godzin (od schroniska Leschaux Refuge do Boccalatte poniżej 24h). Prawdopodobnie jest to najszybsze polskie przejście i jedno z najszybszych na ścianie.

Fot. Adam Pieprzycki

Zespół aklimatyzował się na Aiguille Midi. W drogę wbili się o piątej rano, lecz niestety poszli za bardzo w prawo i stracili godzinę na powrót. O 18tej byli już na wierzchołku.

Fot. Adam Pieprzycki

Źródło: KW Warszawa, KW Wrocław, fb

Powiązane artykuły