Wypadek na Cyklonie A

W sobotę 16 maja miałem wypadek na drodze Cyklon A VI.1+ w Garażu w Rzędkowicach. Wszystko skończyło się dla mnie dość łaskawie, chwalić się nie ma za bardzo czym. Parę wniosków się jednak nasuwa na temat bezpieczeństwa.

 odstrzelona tafla cyklon a

Za dużo ciasta... Fot. Anna Resiak

Poniżej szczegółowy opis wydarzeń.

Cyklon A to droga z która zawsze chciałem się zmierzyć. Wytyczona przez Marka Płonkę wygląda imponująco i oferuje - chyba - brutalną walkę w rysowych formacjach (komin, przerysa, zacięcia). Pewnie można to też technicznie zrobić :-).

Wbiłem się w drogę i trawersując kominem doszedłem do starej pętli. Wpiąłem się w nią, później założyłem heksa i wpiąłem do spita (prawdopodobnie osadzony przez taterników jaskiniowych). Nie chciałem się bawić w czysty tradycjonalizm i mnie pokarało. Po wyjściu nad spita byłem źle ustawiony i po dość krótkiej walce poleciałem bez większego stresu. Lot był trochę dłuższy niż się spodziewałem i nagle znalazłem się na ziemi, przygnieciony kamieniem.

tafla cyklon a

Feralny kawałek skały. Fot. goprjura.pl

Okazało się, że dynamiczne obciążenie spita, spowodowało urwanie się całej tafli wraz z punktem. Z relacji świadków wynika, że tafla (ok 1x0,5m?) zderzyła się ze mną w powietrzu (pewnie dostałem w plecy?) a później musiała się zsunąć (?) po linie na mnie. Spadłem na prawy bok  na piaszczyste podłoże. Wtedy nastąpiło prawdopodobnie złamanie 9 żeber. Luzu na linie - po wyrwaniu skały - było sporo, więc przyglebowałem. Z tego co mówiłem znajomym, to spit był na 10 metrach, ale patrząc na zdjęcie z blogu Flowera to wydaje mi się, że jest trochę niżej tak ok. 7-8 metrów (?).

 oderwane miejsce na cyklonie a

Fot. Anna Resiak

Ewidentnie był to mój błąd bo mogłem ostukać pięścią okolice trefnego spita, zważywszy, że pęknięcia było widać. Droga zapewniała świetną asekurację, więc mogłem olać go. Skończyło się na 9 złamanych żebrach, pękniętej wypustce w kręgu (bez większych problemów), obitych płucach i paru zadrapaniach na plecach. Jutro powinienem wyjść ze szpitala, 2 miesiące rehabilitacji... i trzeba będzie tam wrócić.

Dziękuje grupie jurajskiej GOPR za szybką pomoc oraz oczywiście wszystkim wspinaczom, którzy byli w pobliżu.

Wnioski:

- miejcie zapas na tradach

- z rozwagą podchodzić do starych punktów. Widzę, że Włodek Porębski zbadał skałe, wnioski umieścił na forum wspinanie.pl.

- trzeba doładować

- trady na Jurze Północnej mają większą powagę :-). Bo jeśli coś ci sie stanie to możesz wylądować w szpitalu w Zawierciu... Nie polecam tego rozwiązania. Jak się zapytają gdzie wieźć, to wybierzcie drugą opcję. Mi proponowali Sosnowiec, ale z tego co słyszałem, to tam też jest mordownia...

- w szpitalu dwa razy omal nie umarłem... z przejedzenia. Każdy odwiedzający coś przywiózł, a potem trzeba było to zjeść :)

Damian Granowski

Powiązane artykuły