Ekspert od Everestu, Kenton Cool, podjął się nie lada wyzwania: wejść na Manaslu i z niego zjechać.
Manaslu jest ósmą, co do wysokości górą świata mierząc dokładnie 8156 m.n.p.m. Jest to także trzeci ośmiotysięcznik w karierze Kentona, a jego partnera Andyego- pierwszy. Kenton został także pierwszym Brytyjczykiem, który zjechał z ośmiotysięcznika.
Kenton pisze z Nepalu:
„Uwielbiam pisać takie wiadomości. Ekspedycja została zwieńczona wspaniałym sukcesem, nie tylko dzięki zdobyciu szczytu przeze mnie i Andyego, ale także dzięki temu, że udało nam się z niego zjechać!
Atak szczytowy rozpoczęliśmy od prognozy pogody, która wskazywała, że wiatry na szczycie będą raczej niewielkie. Temperatury za to były niskie, a wiatr według prognoz Ralpha z Instytutu Meteorologicznego w Brnie, ustalał temperaturę odczuwalną ok. -40OC. Wspinaliśmy się spokojnie używając obozów, które rozstawiliśmy wcześniej. Pole śnieżne między C1 a C2 okazało się dłuższe i mozolniejsze niż nam się wcześniej zdawało. Andy ciągle musiał wnosić swoje narty do C2 i ten dodatkowy ciężar niemal go pokonał. Wyglądał na bardzo zmęczonego, gdy dotarł w końcu do obozu. Wspinaczka do C3 była szybka i dosyć łatwa. Wykorzystaliśmy czas by wypocząć i się nawodnić, wiedząc, że następne 48 godzin będzie decydujące dla całej ekspedycji.
Obóz 4 na wysokości 7400m dał nam nieźle w kość. Siedzieliśmy w swoich namiotach i trzymaliśmy ich materiał, by silne wiatry nie zwiały nas z góry. Duże plecaki i ciężar nart spowodowały, że śpiwory zostawiliśmy w C3, planując tylko kilkugodzinny pobyt w C4. Planowany czas wyjścia o drugiej w nocy nadszedł, ale z powodu mocnego wiatru wciąż opóźnialiśmy wymarsz, modląc się jedynie by nie poodmarzały nam stopy. W końcu, ok. 7.00 wiatr zelżał i rozpaliliśmy kuchenkę.
Wyszliśmy o 8.10 i wolno zaczęliśmy się wspinać na szczyt. Okazało się, że niesienie ciężkich plecaków i nart powyżej 8000m. jest szalenie wyczerpujące! Po sześciu godzinach ciężkiej wspinaczki znaleźliśmy się pod szczytem. Śnieg był zwiewny utrudniając każdy krok, i co gorsza, czyniąc zjazd niemal niemożliwym. W końcu o 14.30, 30 września, Andy i ja stanęliśmy na szczycie Manaslu, ósmej, co do wielkości góry świata. Zaporęczowałem ostatnie 30m podejścia i byliśmy tym samym, pierwszymi na szczycie w tym roku.
Na szczycie, przed zjazdem (fot. Dream Guides)
Po zdjęciach i gratulacjach przyszedł czas na zapięcie nart i zjechanie z tej góry. Początkowo zjazd okazał się niespodziewanie łatwy i udało się wykonać parę ładnych zakrętów. Później, w miarę posuwania się w dół, mocny wiatr utrudniał jazdę, a sprawne łączenie zakrętów stało się niemożliwe. Powoli i spokojnie dojechaliśmy do C4, gdzie z powodu późnej pory, musieliśmy zostać.
Kolejna zimna, wietrzna noc spędzona na rozgrzewaniu palców u nóg i trzymaniu namiotu. Poranek był spokojny i natychmiast zaczęliśmy zjazd do wyższych temperatur. Zjazd do C3 i C2 odbył się bez przygód. Zapakowaliśmy cały ekwipunek i obładowani dotarliśmy do obozu bazowego tuż przed zmrokiem. Pochłaniając pierwszy prawdziwy posiłek od niemal tygodnia zdaliśmy sobie sprawę, jak niesamowitą przygodę przeżyliśmy”.
Kenton Cool pod Manaslu (fot. Dream Guides)