Zestaw Trek 900 Snow Peak z tytanu - test

Trek 900 Titanium to mój pierwszy zestaw z tego stopu. Od dawna już marzyłam o menażkach z tytanu, gdyż zachwalano mi wcześniej trwałość i małą wagę takich przedmiotów.

Zdecydowałam się na mały garneczek o pojemności 900 ml wraz z pokrywką, która może także pełnić funkcję patelni - ma rozkładany blokowany uchwyt. Również menażka ma rączki, które raz rozłożone zostają w tej pozycji, nie musimy się więc martwić, że samoistnie się złożą.

Zależało mi na małym zestawie na plecakowe wypady, kiedy to ważna jest waga i objętość noszonych na plecach przedmiotów, a menażki używa się głównie do gotowania wody na herbatę lub do zalania liofilizowanego dania. Pod tym względem zestaw jest dopracowany znakomicie. Do środka menażki wchodzi mały kartusz. Gdy obrócimy go do góry nogami, dzięki zagłębieniu w jego dnie, mamy jeszcze miejsce na mały palnik (ja używam minimalistycznego Crux Optimusa), a nawet zapalniczkę. Całość przykrywamy patelko-pokrywką i zestaw jest gotowy do włożenia go do siateczkowatego pokrowca, który dostajemy w zestawie. Pokrowiec wygląda na wyjątkowo delikatny, ale jak na razie nie udało mi się na szczęście go uszkodzić, więc ufam, że przetrwa jeszcze wiele wyjazdów (nie jestem krawcową, ale wydaje mi się, że zeszyty materiał należałoby jakoś wykończyć na szwie – no cóż, na razie nic się nie pruje, zobaczymy jak będzie dalej).

 


Zestaw Trek 900 Snow Peak. Fot. www.waterfall.pl
 


Skompletowany zestaw do gotowania (menażka, kartusz, palnik, zapalniczka lub krzesiwo) wkładam do woreczka i... zawsze jest tak samo. Jeszcze nigdy nie udało mi się władować całości tak, by pokrywka nie odskoczyła. Nie jest to może duży problem, bo przecież można włożyć do siateczki najpierw garnek z zawartością, a potem już w worku nałożyć na niego pokrywkę, ale fakt jest faktem – nakrycie nie trzyma się zbyt stabilnie na menażce. Choć podczas gotowania jest lepiej. Umieszczamy przecież wtedy menażkę na stabilnie postawionym kartuszu z palnikiem i nakładany od góry pokrywkę – jeśli nie szturchamy lub nie przesuwamy takiego zestawu, to całość funkcjonuje prawidłowo, no chyba że... nalaliśmy za dużo wody, a ona zaczyna mocno bulgotać podczas gotowania – wtedy jest szansa, że pokrywka nam się zsunie. W środku widoczna jest podziałka, więc możemy wyczuć po kilku etapach eksperymentów, ile wody nalać, by wrzenie nie doprowadziło do destabilizacji konstrukcji :) Ja żeby temu zapobiec, przykrywam menażkę profilaktycznie patelką dnem na dół – przy okazji na górze możemy położyć coś, co chcemy ocieplić w trakcie gotowania, np. zmrożonego batona, chleb lub coś w tym rodzaju. Generalnie można się do takiego systemu przyzwyczaić i nie stanowi ta niedogodność takiej wady, która by decydowała o odradzaniu zakupu zestawu Snow Peak innym. Trzeba jednak mieć jej świadomość.

 


Gotowanie z odwrotnie nałożoną pokrywką. Fot. Ceneria.pl

Niektórzy ostrzegali mnie przed możliwością zarysowań na tytanowych przedmiotach. Szczerze mówiąc użytkuję te menażki dość jeszcze krótko, ale póki co żadnych rys nie dostrzegam. Bardziej mnie denerwują plamki, które powstają na ściankach. Nie są trwałe, bo wystarczy naczynia umyć, wytrzeć dobrze suchym ręcznikiem i wtedy problem znika. Oczywiście w warunkach biwakowych, gdzie mniej dba się o czystość i estetykę, musimy się po prostu do nich przyzwyczaić. Nie wiem, z czego wynika taka uroda tych naczyń, nie potrafię tego zjawiska wytłumaczyć, ale być może takie właściwości ma tytan.

Dalszą część testu znajdziecie tutaj.

Powiązane artykuły