Nanda Devi East (7434 m n.p.m.) - pierwszy himalajski sukces Polaków

Nanda Devi East to boczny wierzchołek Nanda Devi, który został zdobyty przez polską wyprawę w 1939 roku. Zapraszamy do lektury historii pierwszego zdobycia.

nanda devi east

Masyw Nanda Devi. Fot. ach. Jana Kazimierza Dorawskiego

Wysokość:  7434 m

Lokacja:  Indie Himalaje Garhwalu

Pierwsze wejście: 1939, 2 lipca - Jakub Bujak i Janusz Klarner

Historia zdobywania

Fragment "Polskich Himalajów" z opisem wyprawy (źródło: polskie himalaje fb)

"Polacy a Himalaje"

Fascynacja najwyższymi górami świata, wywołana brytyjskimi bojami o Everest, nie ominęła i Polski. Prekursorem polskiej wyprawy w Himalaje był warszawski alpinista Adam Karpiński. Będąc pod świeżym wrażeniem epopei Mallory'ego i Irvine'a, już w 1924 roku wystąpił z projektem zaatakowania Everestu. Był już przygotowany skład ekspedycji i nawet znaleziono fundatora. Pomysły Karpińskiego spotykały się początkowo z niezrozumieniem w kręgach taternickich, a nawet podkpiwano sobie z nich. Fanatyk gór - tak koledzy klubowi mówili o Adamie i w tym określeniu nie było ani odrobiny przesady.

Zresztą wkrótce stało się jasne, że dopóki Everest jest jeszcze nie zdobyty, Anglicy, od których w dużym stopniu zależało pozwolenie na wyprawę, nie dopuszczą, aby jakakolwiek inna nacja podejmowała próbę ataku. Wtedy Karpiński wyznacza polskiemu alpinizmowi nowy, równie ambitny cel: „Namawiam na K2: góra olbrzymia, obronna, więc tym większa chwała dla narodu, który na niej walczy. Nawet po osiągnięciu wierzchołka Everestu będzie pierwsze wejście na K2 zaliczone do wielkich czynów… Namawiam z całym rozmysłem. Wiem, że Polacy mogą robić wielkie rzeczy - tylko musi przed nimi stać wielki cel” - pisał zabierając głos w toczącej się w Klubie Wysokogórskim Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego dyskusji nad wyborem przyszłej ekspansji polskiego alpinizmu egzotycznego.

Wiosną 1936 roku powołany został Komitet Himalajski Klubu Wysokogórskiego, na czele z Adamem Karpińskim. W skład jego weszli jeszcze Stefan Bernadzikiewicz i Jakub Bujak, również wielcy entuzjaści wyprawy w Himalaje. Komitet opracował długofalowy program przygotowań do wyprawy na K2. Obejmował on:
1) treningowy wyjazd w Alpy;
2) trzyosobową wyprawę rekonesansową na lodowiec Baltoro w Karakorum;
3) sześcioosobową wyprawę treningową w Centralny Kaukaz;
4) cztero-lub sześcioosobową wyprawę w Himalaje Garhwalu. Dopiero potem miano wysłać właściwą wielką wyprawę na K2.

Rozpoczęto starania w brytyjskim Foreign Office, organizatorów spotykały jednak kolejne niepowodzenia. Jesienią 1937 roku nadeszła wiadomość, że spomiędzy kilku państw występujących z projektem ekspedycji w rejon lodowca Baltoro, pozwolenie otrzymał jedynie American Alpine Club. W 1938 roku załamał się amerykański atak na K2. Znów odżyły dawne nadzieje. Po poprzednich przykrych doświadczeniach, teraz plany były ostrożniejsze, przewidujące kilka alternatyw. Komitet Organizacyjny Polskiej Wyprawy w Himalaje otrzymał zadanie przygotowania ekspedycji w trzech wariantach: na K2 w Karakorum, albo w Himalaje Garhwalu oraz do Tybetu na Gurla Mandhata (7728 m), wreszcie - tylko w Himalaje Garhwalu. W końcu lutego 1939 roku nadeszła niecierpliwie oczekiwana odpowiedź z Londynu. Anglicy zgodzili się tylko na wariant trzeci - wyprawę do Garhwalu. Nieudzielenie pozwolenia na K2 motywowali wcześniejszą prośbą drugiej wyprawy amerykańskiej.

"Wyprawa na Nanda Devi East"

Dwuwierzchołkowy masyw Nanda Devi jest najwyższym wzniesieniem Himalajów Garhwalu, a jednocześnie całych Indii w jej obecnych granicach terytorialnych. Obydwa wierzchołki są właściwie samodzielnymi szczytami, połączonymi trzykilometrowej długości wyniosłą granią. Główny szczyt (7816 m) wznosi się we wnętrzu trudno dostępnego ogromnego kotła górskiego, zwanego Sanktuarium Nanda Devi, zamkniętego ze wszystkich stron ścianami o wysokości paru tysięcy metrów. Zdobycie go w 1936 roku przez wyprawę brytyjsko-amerykańską przyniosło rekord wysokości, poprawiony dopiero po 14 latach przez Francuzów na Annapurnie.

Wybór Polaków padł na dziewiczą Nanda Devi East (7434 m). Na kierownika wyprawy został powołany jej największy entuzjasta - Adam Karpiński (Akar), a w jej skład weszli ponadto Stefan Bernadzikiewicz (Siam) i Jakub Bujak (Kuba) - doświadczeni alpiniści i podróżnicy. Czwartym uczestnikiem został Janusz Klarner, młody i sprawny sportowiec, ale raczej narciarz i żeglarz niż taternik. Ta kandydatura wywołała początkowo sprzeciw gdyż Klarner uważany był za taternickiego nowicjusza. O jego udziale zadecydowały głównie względy finansowe. Klarner pochodził z zamożnej rodziny i wniósł sporą kwotę, umożliwiając w ten sposób w ogóle dojście wyprawy do skutku.

Skład wyprawy w 100% tworzyli ludzie o wykształceniu technicznym. Cały sprzęt wyprawy, z wyjątkiem butów zakupionych w Austrii, został zaprojektowany przez Karpińskiego. Rozterki organizatorów przy wyborze celu i opóźnienie w nadejściu pozwolenia sprawiły, że działalność wyprawy przypadła na okres monsunu, który, na szczęście, w Garhwalu ma przebieg dość łagodny. Z końcem kwietnia 1939 roku uczestnicy opuścili kraj, udając się morską drogą do Indii. Z Bombaju Polaków czekała 40-godzinna, wyczerpująca z powodu upału i dokuczliwego kurzu, podróż koleją do podnóża gór. Po dalszych 8 godzinach spędzonych w autobusie, wyprawa dotarła do stolicy dystryktu Almora, leżącej już w górach na wysokości 1800 m. Do szczupłego składu dołączyło tu 6 Szerpów z Dardżylingu oraz oficer łącznikowy mjr J. R. Foy, który łączył swoje normalne obowiązki ze sprawowaniem funkcji lekarza.

Czas 10-dniowej karawany był wytchnieniem od upałów i dawał możliwość treningu po długiej podróży. Trasa wiodła wygodnymi ścieżkami przez szereg dolin i grzbietów, to zniżając się do poziomu 1000 m, to znów wspinając się na wysokość ponad 3000 m. 25 maja założona została baza (4050 m) w dolinie Lawan, u podnóży wysokiej na 3000 m wschodniej ściany Nanda Devi East.

Już następnego dnia zaczęto akcję zakładania obozów i transportu ekwipunku i żywności. Na wysokości 4900 m stanął obóz I. Podczas gdy tragarze nosili do niego ładunki, Karpiński i Klarner weszli 28 maja na przełęcz Nanda Devi Khal (dawniej Longstaffs Pass, 5910 m), gdzie znaleźli dobre miejsce na obóz II.

Tymczasem nastąpiło osłabienie wyprawy: ciężko zachorował Bujak. Z objawami zatrucia pokarmowego i temperaturą ponad 39 stopni na szereg dni został wyłączony z akcji. Unieruchomiony był też jeden z Szerpów, który poważnie zakaził zwykłe otarcie stopy od buta. Na dodatek Bernadzikiewicz i Klarner cierpieli na silne bóle głowy a Karpiński miał dolegliwości żołądkowe. Mimo to już 31 maja akcja została wznowiona. Alpiniści pokonali i zaporęczowali trzy trudne turnie skalne wznoszące się nad przełęczą. Następnie sforsowali stromy uskok lodowy, by po przebyciu Śnieżnej Kopy i łatwiejszej lecz długiej partii grani, założyć obóz III (6250 m). Karpiński z Szerpą Dawą Tseringiem zrobili jeszcze wypad rekonesansowy do wysokości 6350 m. Trafili na olbrzymie nawisy śnieżne, grożące oberwaniem. Pogoda zaczęła się psuć, wreszcie nadszedł typowy monsunowy opad śniegu, trwający nieprzerwanie przez ponad dwie doby. Po ponad tygodniu stan zdrowia Bujaka poprawił się na tyle, że mógł wziąć udział w akcji górskiej. To znacznie poprawiło szanse wyprawy. Polacy mogli odtąd działać dwoma samodzielnymi zespołami i szybciej założyć górne obozy. Pogoda poprawiła się i 12 czerwca można było wyruszyć w górę.

Warunki na grani okazały się bardzo niekorzystne. Masy świeżego śniegu wymagały wyczerpującego torowania szlaku, na ostrzu grani wisiały wielkie groźne nawisy, gdy natomiast obniżali się na zbocze - ryzykowali wywołanie lawiny. Szczególnie ryzykowna była droga powyżej Śnieżnej Kopy. Masy świeżego śniegu zakrywały szczelinę, biegnącą tuż pod granią po stronie Sanktuarium. Wybór rodzaju ryzyka był trudny: albo wpadnięcie w szczelinę, albo lot z oberwanym nawisem… Tu właśnie 14 czerwca przeżył przygodę Janusz Klarner:

„Zbliżam się na dwa metry do krawędzi. Pomimo to zapadam się znowu. Klnę szczelinę. Lecz nie… lecę! Wpadam w kozły. Otaczają mnie wirujące zwały zlodzonego śniegu i nieprzenikniony tuman puchu. Przez głowę przebiegają myśli szybkie jak błyski. Muszę przeciwdziałać, lecz nie wiem, gdzie jest ziemia, gdzie niebo ani gdzie ściana, po której spadam. Wściekłe uczucie absolutnej bezradności. Nagle ostre, bolesne szarpnięcie w piersiach. Spokój. Zasłona śnieżna rozpływa się. Przez chwilę obserwuję lecące w dół bryły, za którymi gonią moje rękawice. Mija długie kilkadziesiąt sekund, a potem słyszę stłumiony łoskot, gdzieś spod progu lodowca leżącego dwa tysiące metrów pod mymi stopami - kurzy się tam niewielki tuman śnieżny, znaczący drogę niedoszłego przeznaczenia.

Wyrąbuję w ścianie stopnie. Staję. Luzuję zaciśniętą na piersiach linę. Nareszcie mogę swobodnie odetchnąć. Ze zdziwieniem i radością widzę, że nie straciłem czekana ani plecaka. Jedynie rękawice zatknięte za linę nie okazały przywiązania do mnie. Wiszę około dwunastu metrów poniżej grani. Ściana jest nieomal pionowa. Gdy tak deliberuję nad niewesołą robotą, jaka mnie czeka, lina wypręża się. Towarzysze powoli wyciągają mnie. Dojeżdżam w ten sposób pod grań. Lecz tu poważna przeszkoda. Pozostały szczątek nawisu tworzy potężną przewieszkę - jak gdyby dach, do którego dociśnięto mnie liną głęboko w śnieg werżniętą. - Poluzować - krzyczę. Opuszczają mnie cokolwiek. Zyskuję swobodę ruchów. Zaczynam ponad sobą przerąbywać szczątkowy nawis. Powstaje nowe poważne niebezpieczeństwo. Ciężkie bloki zlodowaciałego śniegu zaczynają się obrywać i zwalają mi się na głowę i ramiona. Grozę sytuacji odczuwam obecnie silniej niż w czasie upadku. Obawiam się, czy lina wytrzyma. Wreszcie, po wielu wysiłkach i rąbaniu czekanem przejście jest wolne. Wyciągają mnie. Gdy głowa moja wyjeżdża ponad grań, widzę trzy zwarte postacie w skupieniu ciągnące linę. Siam podniecony opowiada, że w momencie oberwania się nawisu Dawa, idący za mną, znalazł się na samej krawędzi obrywu. Przytomnie uskoczył w dół na stronę basenu, zapewniając sobie w ten sposób wytrzymanie szarpnięcia. Poklepuję przyjacielsko Dawę, wyrażając mu po polsku słowa uznania. Śmieje się radośnie całą gębą, odpowiadając coś w swoim narzeczu, co, jak rozumiem z jego miny, miało znaczyć: a to był dobry kawał.”

Mimo tej przygody i ciężkich warunków akcja posuwała się naprzód a nawet uległa przyśpieszeniu. 17 czerwca na wysokości 6250 m stanęły namioty obozu III. Już w dwa dni później czterej Polacy założyli na polu śnieżnym u stóp tzw. Wielkiego Uskoku obóz IV (6400 m). 20 czerwca Bernadzikiewicz i Bujak pokonali i ubezpieczyli dwie trzecie uskoku, w tym pionowy próg skalny. Osiągnięta wysokość - 6700 m - napawała optymizmem i dawała nadzieję na bliski już moment ostatecznego szturmu.

oboz pod nanda devi

Obóz IV (6400 m) i główny szczyt Nanda Devi. Fot. arch. Jana Kazimierza Dorawskiego

 Następnego dnia Bernadzikiewicz i Klarner z Szerpami Dawą Tseringiem i Indżungiem wyruszyli z obozu IV do ataku szczytowego. W świeżym śniegu, przy sporych trudnościach technicznych, pokonali resztę Wielkiego Uskoku, po czym ostrą granią z nawisami dotarli do wysokości 6950 m. W czasie przygotowań do rozbicia namiotów obozu V, pod Inżungiem urwał się olbrzymi nawis śnieżny. I znów szarpnięcie poszło na związanego z nim Dawę Tseringa. Ten klęcząc nad samym brzegiem obrywu czynił rozpaczliwe wysiłki, by utrzymać towarzysza, który wisiał 15 m niżej. Klamer rzucił się ku Tseringowi i gwałtownymi szarpnięciami pomógł mu utrzymać równowagę. Zszokowany Indżung nie potrafił pomóc towarzyszom, toteż wyciąganie go na grań trwało blisko pół godziny. Załamany psychicznie Indżung nie był zdolny do samodzielnego zejścia, wspinacze musieli odłożyć szturm i zająć się sprowadzeniem Szerpy na przełęcz.
Atak próbowali teraz podjąć Bujak i Karpiński. 23 czerwca śnieżyca przeszkodziła im nawet w dotarciu do miejsca planowanego obozu V. Karpiński, który od dawna już odczuwał dolegliwości przewodu pokarmowego, zrezygnował ostatecznie z wierzchołka i zszedł do bazy.

Pozostała trójka rozpoczęła od nowa upartą walkę z niepogodą i ciężkim śniegiem na grani. 30 czerwca wraz z Szerpami Dawą Tseringiem, Boktejem i Nyimą założyli oni obóz V. Stanął on zaledwie 50 m wyżej od miejsca wypadku Indżunga, na skalnej platformie na grani (7000 m). W obozie razem z alpinistami został Dawa Tsering, zaś pozostała dwójka Szerpów odeszła dół.

l lipca szalała nad Nanda Devi huraganowa wichura przy temperaturze -14°C. Zmusiła ona wszystkich do przeczekania w szarpanych wiatrem namiotach. 2 lipca o 5 rano wiał znów silny wiatr, ale niebo było bezchmurne. Było jeszcze zimniej niż poprzedniego dnia, wkrótce jednak słońce zalało grań i temperatura szybko się podniosła. To pomogło podjąć decyzję. Cała czwórka wyruszyła do ataku szczytowego. Prowadzili Bujak z Dawą Tseringiem, rąbiąc stopnie w zlodowaciałym śniegu. W pewnym momencie Bujak stracił czucie w stopach, musiał zdjąć buty i długo nacierać palce aż do przywrócenia normalnego krążenia krwi.

Bujak odzyskał ochotę do wspinaczki, jednak Bernadzikiewicz był w bardzo złej formie. O godzinie 11, u stóp Środkowego Uskoku (7200 m) był już tak wyczerpany, że postanowił zawrócić. Wraz z nim zszedł Dawa Tsering.

Bujak i Klamer pokonali Środkowy Uskok w trudnej wspinaczce po niekorzystnie uwarstwionych zaśnieżonych płytach skalnych. Dalsza część grani wymagała pracowitego rąbania i wybijania stopni w firnie o zmiennej konsystencji. Zaczął się wyścig z uciekającym szybko czasem. Późnym już popołudniem stanęli pod skałami uskoku szczytowego. Z dołu wyglądał on bardzo groźnie, teraz okazał się dosyć łatwy, ze względu na dobre uwarstwienie skał. Prowadzący Klamer po dwóch długościach liny niespodziewanie wynurzył się ze stromizn uskoku na olbrzymią śnieżną rówień. To był szczyt Nanda Devi East!

Obaj wspinacze brnęli teraz zataczając się w głębokim nierównym śniegu i walcząc z silnym wichrem. O godzinie 17 doszli do kulminacyjnego punktu. Przenikliwy wiatr skłonił ich do szybkiego odwrotu. Zrobili zdjęcia panoramy i przemarznięci ruszyli w dół. 20 m poniżej kopuły szczytowej, wśród wystających ze śniegu skałek zostawili metalową puszkę z notatką stwierdzającą wejście. Wkrótce zaskoczyła ich ciemność. Posrebrzoną światłem księżyca granią dwójka zdobywców dotarła o godzinie 21 do namiotów obozu V.

Tak został osiągnięty cel wyprawy i na długie lata największy sukces polskiego alpinizmu oraz polski rekord wysokości. Niestety radość z tego sukcesu szybko uległa przyćmieniu. W czasie próby zdobycia szczytu Tirsuli (7074 m), w nocy z 18 na 19 lipca, pod zwałami lawiny, która zasypała obóz III (6150 m), zginęli Bernadzikiewicz i Karpiński. Ciała ich nie zostały odnalezione.

Taki był - triumfalny i tragiczny - początek polskiego himalaizmu, o którego sukcesach głośno potem było w świecie. Drogo okupione zdobycie Nanda Devi Wschodniej - podówczas szóstego co do wysokości ze zdobytych szczytów - miało być początkiem serii wielkich wypraw. Tymczasem wojna zaprzepaściła na długo wszelkie szanse nowych zdobyczy, a powojenne pokolenia polskich alpinistów musiały od nowa zdobywać doświadczenia na drodze ku wysokim szczytom.

Drugiego przejścia polskiej drogi południową granią Nanda Devi East dokonał w 1951 roku nie kto inny jak późniejszy zdobywca Everestu Tenzing Norgay. Był on uczestnikiem francuskiej wyprawy zamierzającej dokonać trawersowania obydwu szczytów Nanda Devi. Dwójkę szturmową tworzyli świetni wspinacze skalni Roger Duplat i Gilbert Vignes. Weszli oni na główny wierzchołek Nanda Devi i rozpoczęli zuchwały kilkukilometrowy trawers urwistej grani w kierunku Nanda Devi East. Od kilku dni jednak Duplat i Vignes nie dawali znaku życia. Podejrzewano najgorsze. Zadaniem Tenzinga i jego towarzysza Luisa Dubosta było wyjście im naprzeciw poprzez wejście na wschodni wierzchołek.

Wspinaczkę tę wspominał Tenzing Norgay w swojej książce: „Po większej części szliśmy granią - przeciwległą do tej, którą trawersować mieli Duplat i Vignes. W miarę jak posuwaliśmy się naprzód, grań stawała się coraz to węższa i bardziej eksponowana, oblodzona lub też pokryta sypkim, niezwiązanym śniegiem. Nie byliśmy pierwsi na tej drodze. Dwanaście lat temu robili ją alpiniści polscy zdobywając szczyt. Kilkakrotnie napotkaliśmy pozostawione przez nich liny i haki tkwiące jeszcze w lodzie, jednak zbyt już stare i zniszczone, aby można im było zawierzyć. Musieliśmy więc iść własną drogą - poprzez ogromne uskoki i turnie, to znów wąską krawędzią nad 3 kilometrową przepaścią, a przez cały czas po stopniach tak niepewnych, iż w każdej chwili groziły obsunięciem.

Ostatnimi laty zapytywano mnie nieraz, która z moich dróg była najtrudniejsza i najbardziej niebezpieczna. Spodziewano się usłyszeć, że Everest. Ale to nie był Everest. To Nanda Devi East.”

"Klątwa bogini Nanda?"

Dramatyzm losów pozostałych przy życiu uczestników wyprawy sprawił, że zaczęto mówić o fatum prześladującym tych, którzy naruszyli spokój straszliwej bogini Kali. Bowiem Nanda to jedno z imion, a właściwie przydomek bogini śmierci i zniszczenia Kali, małżonki Śiwy.

Początkowo Bujak i Klarner wracają razem do kraju. W Bombaju dotarła do nich wiadomość o napiętej sytuacji w Polsce i przygotowaniach do wojny. 23 sierpnia odpłynęli z Bombaju statkiem „Victoria”, pozostawiając część ekwipunku wyprawy pod opieką polskiego konsulatu. Na Morzu Czerwonym doszła ich wieść o wybuchu wojny. 4 września zeszli na ląd w Port Saidzie, skąd przez Aleksandrię, Constanzę i Bukareszt dotarli 11 września do Lwowa.

Jakub Bujak ruszył ponownie przez Rumunię, a następnie przez Francję trafił do Anglii, gdzie wpierw był mechanikiem w zgrupowaniu lotniczym w Blackpool, a później jako ceniony specjalista od budowy samolotów został przeniesiony do brytyjskiego przemysłu lotniczego. Pracował początkowo w Laleham pod Londynem, następnie w oddziale doświadczalnym zakładów Rolls Royce'a w Derby. W czasie pobytu w Anglii nie zapominał o górach, został nawet członkiem Alpine Clubu. Jednak tutejsze górki nie dają zbyt wielu okazji do bardziej ambitnych dokonań. W pierwszych dniach lipca wyruszył na kolejną wycieczkę w góry Kornwalii.

Ostatni ślad po nim - to opuszczony namiot między osiedlem Zennor a brzegiem morskim, około 5 km na południowy zachód od St. Ives. Nigdy nie znaleziono ciała i władze w końcu przyjęły wersję, że utopił się 5 lipca podczas kąpieli morskiej (te góry były położone przy brzegu morza). Inni mówią, że Jakub Bujak, który pojechał na wycieczkę prawie w przeddzień powrotu do kraju, gdzie pozostała żona, Maria Łomnicka-Bujakowa, również taterniczka, po prostu wiedział zbyt wiele o tajemnicach brytyjskiego przemysłu lotniczego…

Jakub Klarner dotarł do Warszawy, działał w podziemiu, walczył w Powstaniu Warszawskim, w którym był ranny w ramię. Po wojnie mieszkał w Warszawie i jeździł po kraju z odczytami o wyprawie na Nanda Devi. Napisał również książkę o wyprawie. Zimą 1947 roku wspinał się w Tatrach w towarzystwie Bolesława Chwaścińskiego. 17 września 1949 roku wyszedł ze swego mieszkania w Warszawie i wszelki ślad po nim zaginął.

Krótko po upływie 10 lat od zdobycia szczytu żaden z uczestników wyprawy już nie żył. Wtedy zaczęła urastać legenda o zemście krwawej bogini Kali. Gdy niemal dokładnie w 18 lat po tragicznej lawinie na Tirsuli, 17 lipca 1957 roku w Tatrach zginął Marek Karpiński, syn Adama, niektórzy twierdzili, że to kolejna ofiary klątwy góry.

- - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - - -

--- Adam Karpiński (1897–1939) z zawodu był inżynierem mechanikiem i konstruktorem lotniczym. W czasie I wojny światowej służył w lotnictwie jako obserwator. Później ukończył studia na Politechnice Warszawskiej i stał się jednym z pionierów polskiego lotnictwa sportowego i szybownictwa (m. in. badał możliwości zakładania lotnisk szybowcowych pod Tatrami i w Beskidach). W 1930 roku brał udział w Międzynarodowym Rajdzie Lotniczym dookoła Europy. Taternictwo zaczął uprawiać w 1922 roku. Szczególnie upodobał sobie Tatry zimą. Najbardziej odpowiadały mu przejścia długie, wielodniowe, pionierskie w tych górach.

W zimie 1925 przeszedł samotnie grań Tatr Zachodnich od Bobrowca do Tomanowego Wierchu Polskiego, z czterema biwakami w namiocie. Były to pierwsze noclegi w Tatrach w zimie na tak dużej wysokości. W zimie 1928 wraz z Konstantym Narkiewiczem-Jodką przeszedł jednym ciągiem główna grań Tatr Wysokich od Przełęczy pod Kopą do Białej Ławki z 11 biwakami w namiocie.

W roku 1925 odbył szereg wypraw w Alpy, także w zimie, a w 1933–34 uczestniczył w I Polskiej Wyprawie w Andy, gdzie dokonał m. in. I wejścia na Mercedario (6720 m).

Karpiński był też zapalonym konstruktorem nowych modeli sprzętu alpinistycznego, m. in. świetnego namiotu wysokogórskiego Akar-Ramada, śpiwora oraz nieco mniej udanej konstrukcji - tzw. rako-butów.

Adam Karpiński ożenił się z lekarką, narciarką i taterniczką Wandą Czarnocką (1894–1971), która towarzyszyła mu w wielu zimowych wejściach tatrzańskich. Z tego związku urodziło się dwóch synów, Jacek i Marek. Obydwaj zostali bardzo wcześnie wprowadzeni przez rodziców w góry. Na przełomie lat 40. i 50. bracia ukończyli kurs taternicki i odbywali wspólnie swoje pierwsze samodzielne wspinaczki. Przy taternictwie dłużej pozostał tylko młodszy z nich - Marek, przechodząc w latach 1952–56 szereg poważnych i długich dróg tatrzańskich. Zginął 17 lipca 1957 roku wskutek obrażeń odniesionych w lawinie kamiennej pod Młynarzową Przełęczą.


--- Stefan Bernadzikiewicz (1907–1939) był inżynierem mechanikiem, asystentem na Politechnice Warszawskiej. Trzykrotnie brał udział w wyprawach na Spitsbergen, w tym dwukrotnie jako kierownik, uczestniczył także w wyprawie na Grenlandię i na Kaukaz, gdzie brał udział w trawersowaniu Burdżuli i wejściu na Szcharę.

Poważniejszą działalność tatrzańską rozpoczął w 1929 roku, a w następnych dwóch latach powtórzył liczne wielkie nadzwyczaj trudne tury tatrzańskie. M. in. jest współautorem nowej drogi na pn.-zach. ścianie Niżniej Wysokiej Gierlachowskiej. Intensywnie uprawiał też taternictwo zimowe. Brał udział w pierwszych wejściach zimowych na Żabi Szczyt Wyżni (1930), Pośrednią Śnieżną Turnię (1935) oraz przez Śnieżną Dolinę na Lodowy Szczyt (1935).

Brał żywy udział w pracy organizacyjnej polskiego taternictwa i polarystyki. Od 1930 r. był pierwszym przewodniczącym Koła Wysokogórskiego Oddziału Warszawskiego PTT, a po zjednoczeniu polskiego ruchu wysokogórskiego, w latach 1936–37 był prezesem Klubu Wysokogórskiego PTT. Był współzałożycielem i wiceprezesem (1936) Polskiego Koła Polarnego w Warszawie. Za zasługi w badaniu Spitsbergenu został udekorowany norweskim Krzyżem Kawalerskim św. Olafa I klasy.


--- Jakub Bujak (1905–1945) również z zawodu był inżynierem mechanikiem. W 1930 r. ukończył Politechnikę Lwowską i w tej samej uczelni w 1937 r. uzyskał tytuł doktora nauk technicznych. Był wybitnym specjalistą - konstruktorem silników spalinowych, współautorem (wraz z Adamem Wicińskim) metody doładowania silników spalinowych i jednym z konstruktorów silnika, który zamierzano wprowadzić w kolejnictwie. Bujak miał na swoim koncie wiele nowych, wspaniałych dróg w Tatrach i Alpach, wspinał się w górach Skandynawii i na Kaukazie.

W Tatrach działał głównie w zimie, dokonując m. in. pierwszych wejść zimowych: z Dzikiej Doliny na Durną Przełęcz (1934) i wprost z Suchej Doliny na Lodowy Szczyt (1939). W 1931 roku wszedł samotnie na nartach na dwa najwyższe szczyty Skandynawii: Galdhöppingen (2468 m) i Glittertind (2481 m).

Jakub Bujak odznaczał się wielką erudycją i świetnym teoretycznym przygotowaniem do każdej wyprawy. Mówiono o nim „chodząca encyklopedia”, gdy zaskakiwał kolegów znajomością gór Kaukazu, w których, podobnie jak oni, był po raz pierwszy.


--- Janusz Klarner (1910–1949?), także inżynier mechanik, młody i sprawny sportowiec, ale raczej narciarz i żeglarz niż taternik. Ta kandydatura wywołała początkowo sprzeciw gdyż Klarner uważany był za taternickiego nowicjusza. O jego udziale zadecydowały głównie względy finansowe. Klarner pochodził z zamożnej rodziny i wniósł sporą kwotę, umożliwiając w ten sposób w ogóle dojście wyprawy do skutku. Próbą dla Klarnera była zimowa wspinaczka z Doliny Suchej północno-zachodnią ścianą na Lodowy Szczyt, na którą zabrali go Bujak i Karpiński. Spisał się dobrze, wspinaczka trwała tylko jeden dzień. Karpiński zaufał mu i nie popełnił błędu. Na wyprawie Klarner okazał się nie tylko doskonałym towarzyszem, ale wykazał ogromną determinację i wolę zwycięstwa.

Janusz Kurczab

Napisz komentarz (1 Komentarz)

Annapurna IV (7525 m n.p.m.)

Annapurna IV  po raz pierwszy została zdobyta od północy 30 maja 1955 r. przez niemieckich wspinaczy. W tym roku polski zespół w składzie Janusz Gołąb, Michał Król i Marcin Tomaszewski będą starali się zdobyć jej dziewiczy południowo-zachodni filar (zdjęcie poniżej). Trzymam kciuki za wyprawę, a tymczasem zapraszam do przeczytania opisu pierwszego zdobycia.

annapurna 4

Annapurna IV

Wysokość:  (7525 m n.p.m.)

Lokacja:  Nepal

Pierwsze wejście: 1955, 30 maja - Heinz Steinmetz, Harald Biller i Jürgen Wellenkamp

Pierwsze wejście zimowe: ?

Opis

Historia zdobywania

Opis pochodzi ze strony FB Polish Annapurna IV Expedition 2015

Trochę historii… czyli jak to było za pierwszym razem.

W skład wyprawy wchodziło czterech członków: Heinz Steinmetz, Fritz Lobbichler, Harald Biller i Jürgen Wellenkamp. Kierownikiem wyprawy był Heinz Steinmetz. Wyruszyli z Monachium 28 marca 1955 r., po ponad trzech latach przygotowań. Bagaż ekspedycji ważył przeszło trzy tony!

26 kwietnia, po dopełnieniu formalności w Katmandu, rozpoczęli podejście pod Annapurnę wraz ze 126 tragarzami. Podczas pierwszych dni marszu przez zachodnie pogórze okazało się, że nie będzie problemów ze strony tragarzy (żądań większego wynagrodzenia, strajków), co było bardzo ważne ze względu na dużą liczbę tragarzy w stosunku do europejskiego składu ekspedycji, a także dlatego, że Szerpowie jeszcze nie dołączyli do wyprawy.

Droga z Katmandu do Monangbhot zajęła 18 z 20 przewidywanych dni i minęła bez niespodzianek. Także wąwóz Marsyangdi udało się pokonać bez zbędnej zwłoki, mimo iż cześć drogi przez wąwóz była w bardzo złym stanie. Przejściowe problemy z tragarzami spowodowane ich strachem przed tą drogą udało się rozwiązać z pomocą Szerpów, którzy w międzyczasie dołączyli do karawany.

Po udanym przejściu wąwozem od północnej strony wyprawa dotarła do malej doliny Sabzi Chu, biegnącej od górnego biegu Marsyangdi do stóp Annapurna IV, gdzie 13 maja założyli bazę.

Jeszcze tego samego dnia dokonali rekonesansu, który pozwolił im poznać ukształtowanie terenu, drogę i ogólne warunki. Pogoda była bardzo dobra a lodowiec w doskonałym stanie, więc podjęli decyzję o natychmiastowej próbie podejścia. Wrócili do bazy i przygotowali rzeczy na 3 tygodnie ataku, a następnie zaangażowali lokalną ludność do przetransportowania ładunku w górę powyżej moren. 15 maja 4 członków wyprawy, dwóch Szerpów i dwóch tragarzy wyruszyło w górę.
Niestety lokalni porterzy, głównie kobiety i młodzi chłopcy okazali się mało niezawodni i wyprawa musiała zrezygnować z ich usług powyżej linii drzew. Pokonanie drogi z ładunkiem do krawędzi lodu i miejsca obozu szturmowego zajęło dwa dni.

Od tego obozu z pomocą dwóch Szerpów zaczęli podążać drogą Tilmana - przez lodowe żebro na tzw. Dome – śnieżny szczytu głównego grzebienia masywu Annapurny.

Harold William "Bill" Tilman (1898 - 1977) był angielskim podróżnikiem, eksploratorem, wspinaczem i żeglarzem. W 1950 r. był kierownikiem brytyjskiej wyprawy w rejon Annapurny, gdzie bez powodzenia atakował Annapurnę IV.

Tilman wybrał tę drogę jako najbezpieczniejszy wariant z kilku możliwych tras do ataku na Annapurnę IV i II.

19 maja, po pokonaniu stromych wąwozów narażonych na śnieżne i lodowe lawiny, niemiecka ekspedycja dotarła do obozu I na wysokości 5441 m.
Dalsza droga była zablokowana przez lodowe bryły, które zatrzymały także wyprawę Tilmana. Jednak w 1955 r. wybrzuszenia stanowiły nieco mniejszą przeszkodę, chociaż i tak przedarcie się przez lód zajęło dużo czasu.

Zanim wyruszyli z obozu I do obozu II na wysokości 6096 m złożyli depozyt. 24 maja o zmroku dotarli do dwójki po wyczerpującym dniu w śnieżycy.
Kolejnym celem było pokonać Dome i znaleźć się na głównym grzbiecie.

25 maja rozbili pierwszy namiot w obozie III na wysokości 6462 m u podnóża grani szczytowej – ostatni obóz przed atakiem szczytowym planowanym na następny dzień. Plany zostały pokrzyżowane przez burzę, która zatrzymała członków ekspedycji na dwa dni i dwie noce w namiotach, co oczywiście uniemożliwiało odpoczynek i przyczyniło się to ich słabej formy. Fritz Lobbichler z powodu złego stanu postanowił zaczekać na powrót pozostałej trójki, która wyruszyła z obozu III 29 maja.

Nie zdawali sobie oni sprawy z ogromnej różnicy w wysokości między obozem III a szczytem, która implikowała wspinaczkę około 1067 m i powrót tego samego dnia. Ale za wszelką cenę chcieli uniknąć rozbijania jeszcze jednego obozu.

Atak szczytowy rozpoczęli 30 maja zaopatrzeni w sprzęt i jedzenie na 3 dni. Droga okazała się być zdecydowanie trudniejsza technicznie, niż się spodziewali. Rocky summit dojrzeli koło południa i na wysokości 7102 m zrobili godzinną przerwę oraz pozostawili cały sprzęt, który ze sobą nieśli.

Dotarcie na grzbiet zajęło całe popołudnie. Decyzja o wejściu na szczyt była przesądzona.

Około 17:30 osiągnęli cel - Heinz Steinmetz, Harald Biller i Jürgen Wellenkamp stanęli na szczycie Annapurny IV jako pierwsi jej zdobywcy w historii. Zawiesili na czekanie flagę Nepalu i Niemiec a także pozostawili małą figurkę Madonny.

annapurna 4 peak

Zapadał wieczór, kiedy rozpoczęli powrót. Pod osłoną nocy wyprawa dotarła do miejsca, gdzie uprzednio pozostawili sprzęt i jedzenie. Czekał ich biwak na wysokości 7102 m w dotkliwym mrozie, po wyczerpującym dniu, ale świadomość sukcesy pomogła przetrwać gehennę. Likwidacja obozów i zejście zajęło 3 dni.

Źródło:

https://www.himalayanclub.org/hj/20/7/the-german-nepal-expedition-1955/
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Annapurna_IV_1955.jpg
http://publications.americanalpineclub.org/articles/12195614005/Asia-Nepal-Annapurna-IV
http://www.markhorrell.com/blog/2015/tilmans-expedition-to-the-annapurnas/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bill_Tilman
http://www.metric-conversions.org/pl/dlugosc/stopy-do-metry.htm

Ważniejsze wejścia

Wpisz ważniejsze wejścia na szczyt

Drogi

Znasz drogi na tej górze? Podziel się nimi.

Ciekawostki

Jakieś ciekawostki odnośnie góry

Cytaty

Cytaty o górze

Zdjęcia

Masz zdjęcia? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Filmy

Masz filmy? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Kieżmarski Szczyt (2558 m n.p.m.) - 60 najpiękniejszych szczytów tatrzańskich

Kieżmarski Szczyt (Kežmarský štít) - nazwa tego wybitnego szczytu pochodzi od spiskiego miasta Kieżmak. Jest też jednym z najwyższych tatrzańskich szczytów. Najbardziej imponująca południowa ściana oferuje szereg ciekawych dróg wspinaczkowych. Szczyt jest dostępny dla turystów wyłącznie w towarzystwie przewodnika. W jego masywie znajduje się również Mały Kieżmarski  Szczyt, którego północna ściana jest jedną z najwyższych w Tatrach.

Kieżmarski Szczyt od południa. Fot. Mikołaj Pudo

Z taternickiego punktu widzenia najciekawsza jest południowa ściana o wysokości 550 metrów. Należy ona do piękniejszych letnich ścian tatrzańskich. Tutaj znajduje się - przez wielu - Wielkie Zacięcie VI+, uważane za najpiękniejszą szóstkę Tatr.

Widok na południową ścianę Kieżmarskiego Szczytu z Drogi Motyki na wschodniej ścianie Łomnicy. Fot. dg

Wysokość:  2558 m n.p.m.

Lokacja: Tatry słowackie

Pierwsze znane wejście: 1615, czerwiec - David Frölich ze szkolnymi kolegami i być może przewodnikiem.

Pierwsze wejście zimowe: 1906, 8 marca - Günter Oskar Dyhrenfurth, Alfred Martin.

WHP tom XXII

Opis

Kieżmarski Szczyt jest zwornikowym szczytem w grani Wyżniego Baraniego Zwornika w słowackich Tatrach Wysokich (pomiędzy Granią Wideł, a Małym Kieżmarskich Szczytem. Pomiędzy MKSz, a Kieżmarskim Szczytem znajduje się Wyżnia Kieżmarska Przełęcz (Vyšná Kežmarská štrbina). Pomiędzy Wschodnim Szczytem Wideł, a Kieżmarskim Szczytem znajduje się Kieżmarska Przełęcz (ok. 2463 m).

Kieżmarski Szczyt góruje nad dolinami:

- Miedzianą Kotliną – odnoga Doliny Dzikiej należącej do systemu Doliny Kieżmarskiej

- Świstówką Huncowską – górne piętro Doliny Huncowskiej

- Lejkowym Kotłem i Cmentarzyskiem, należącymi do Doliny Łomnickiej

Patrząc od południa z Doliny Łomnickiej widzimy 500 metrową ścianę południową i południowo-zachodnią. Z kolei 500 metrowa ściana północno-zachodnia spada do Miedzianej Kotliny. Najłatwiejsze drogi wejścia na wierzchołek prowadzą od Kieżmarskiej Przełęczy, Rakuskiej Przełęczy i Huncowskiej Przełęczy. Na północ od Kieżmarskiego Szczytu znajduje się Mały Kieżmarski Szczyt, uważany dawniej za niższy wierzchołek rozległego masywu Kieżmarskiego Szczytu. Z czasem uznano ich odrębność. Pomiędzy Kieżmarskimi Szczytami znajduje się Wyżnia Kieżmarska Przełęcz.

Historia zdobywania

Kieżmarski Szczyt ze względu na swoje położenie był jednym z pierwszych wysokich szczytów tatrzańskich, które odwiedzano. Całkiem możliwe, że pierwszego wejścia dokonali koziarze, polując na Kozice w XVII wieku lub nawet wcześniej. Pierwsze wzmianki o zdobyciu Kieżmarskiego Szczytu pochodzą z początków XVII wieku. W czerwcu 1615 r. na szczycie był David Frölich (uczeń liceum w Kieżmarku, późniejszy matematyk) ze szkolnymi kolegami i być może przewodnikiem. Ogólnie szczyt odwiedzali turyści i naukowcy. Następne znane wejście miało miejsce 1654 roku (Daniel Speer, znanego jako Simplicissimus, oraz czterech innych studentów i przewodnika Gärtnera). Prawdopodobnie wejść było więcej niż kilka. Na szczyt wchodzono od Rakuskiej Przełęczy (przez Świstówkę Huncowską i Huncowską Przełęcz), przez Świstówkę Huncowską przez Wyżnią Kieżmarską Przełęcz oraz od Rakuskiej Przełęczy przez Mały Kieżmarski Szczyt.

Kieżmarski Szczyt w późniejszych latach popadł nieco w zapomnienie. Dopiero w drugiej połowie XIX wieku coś się zmieniło, chociaż i tak większość ruchu koncentrowało się na modnej wówczas Łomnicy.

Zimą na szczyt weszli Günter Oskar Dyhrenfurth i Alfred Martin w 1906 roku.

Widok na Łomnicę, Grań Wideł i Kieżmarski Szczyt. Fot. Damian Granowski

Ważniejsze wejścia

1615, czerwiec. Pierwsze wejście - David Frölich ze szkolnymi kolegami i być może przewodnikiem.

1906, 8 marca. Pierwsze wejście zimowe - Günter Oskar Dyhrenfurth, Alfred Martin.

1912 - Pierwsze przejście prawego filara południowej ściany.
1930 - przejście przez Wincentego Birkenmajera i Dorawskiego południowej ściany (dolna część środkiem ściany, a później rampą).
1931 - Pokonanie lewego filara ściany. Mogilnicki i Zalewski

Drogi

Wejście na Kieżmarski Szczyt jest łatwe, lecz nie prowadzi tam żaden szlak turystyczny, więc możliwe jest wejście turystyczne tylko z przewodnikiem.

Kieżmarski Szczyt
 
Widok ze szczytu. Na południowej Kieżmara jeszcze było lato :-). Widok z powodu bliskiego sąsiedztwa Łomnicy i Durnego szczytu jest nieco ograniczony. Mamy za to ładny widok na Tatry Bielskie i otoczenie Doliny Kieżmarskiej. Dla uzupełniania widoku warto wejść jeszcze na Mały Kieżmarski Szczyt Szczyt (zobacz panoramę z Małego Kieżmarskiego Szczytu). Fot. Damian Granowski

Z Doliny Łomnickiej

Spod Łomnickiego Stawu idziemy starą ścieżką myśliwską do Lejkowego Kotła.

Orientacyjnie zaznaczony przebieg ścieżki do Lejkowego Kotła. Fot. Damian Granowski

Z Lejkowego Kotła ścieżką na północ do długiego żlebu spadającego z Huncowskiej Przełęczy.

Dół ww. żlebu. Fot. dg

Źlebem około 100 metrów do dużych bloków, gdzie odbijamy w lewo (skalna płyta) na grzędę po lewej stronie żlebu.

Podczas zejścia żlebem do Doliny Łomnickiej. Fot. dg

Grzędą do góry (wyraźna ścieżka). Później ponownie wchodzimy do żlebu. Nim do góry do Huncowskiej Przełęczy. Skąd kierujemy się w stronę Kieżmarskiego Szczytu. Trzymamy się prawej strony grani.

Zejście w kierunku Huncowskiej Przełęczy. Fot. Damian Granowski

Wychodzimy na Wyżnią Kieżmarską Przełęcz, skąd w lewo granią po skalnych blokach na wierzchołek (około 4 godziny). Zejście ok. 3 godz. Dla taterników zamieściłem opis zejścia ze szczytu, który znajdziecie w danej drodze wspinaczkowej. Chociażby tutaj: Zejście z Kieżmarskiego Szczytu.

Z Doliny Kieżmarskiej

Idziemy czerwonym szlakiem na Rakuskę Przełęcz, skąd w prawo trawersem do Doliny Huncowskiej. Idziemy jej dnem do podstawy żlebu spadającego z Huncowskiej Przełęczy. Nim na przełęcz, skąd droga jak w opisie "Z Doliny Łomnickiej.

Południowa ściana

W Dolinie Łomnickiej jest południowa ściana i południowo-zachodnia. Obie ściany ograniczone są Filarem Mogilnickiego (opadającym do górnych partii Cmentarzyska). Od ściany południowej Kieżmarskiej Czuby oddziela ją żleb Wyżniego Kieżmarskiego Przechodu.

Dojście spod Łomnickiego Stawu

Obchodzimy staw naokoło i tam gdzie wpada potok, przechodzimy przez mostek na wygodną ścieżkę. Ścieżką około 30-45 minut pod ścianę.

Orientacyjnie zaznaczony przebieg ścieżki pod południową ścianę Kieżmarskiego Szczytu. W sumie też do Lejkowego Kotła. Fot. Damian Granowski

Dojście z Doliny Kieżmarskiej

Najłatwiej przejść Tatrzańską Magistralą (szlak czerwony). Blisko schroniska Skalnate Pleso znajdziecie ścieżkę odbijającą w prawo. Czas podejścia około 2,5-3 godziny.

Filar Mogilnickiego III, 1931 H. Mogilnicki, A. Zalewski

Płyty Pochylego VIII-, 1967 M. Cerny, D. Jagersky, O. Pochyly, P. Pochyly, J. Unger-Zrust

Żółte Okapy VIII, 1975 J. Rybicka, J. Smid

Lewa depresja - Puškáš IV, 1949 A. Puskas, A. Szabo

Cesta do hor (VIII-) / 2003 M. Balaz, I. Mincik

Krawędź filara Birkenmajera (V, A2) 3h / 1974 L. Jon, S. Silhan

In memoriam Čondl-Rose VII, 1974 L. Jón - S. Šilhán

Obrovský kút (Wielkie Zacięcie) VI+, 1967 I. Dieska, M. Plzak, P. Pochyly, J. Unger-Zrust

Prawym kantem Wielkiego Zacięcia V+ A3, 1981 A. J. J. Križo

Vyhliadková cesta V+ A2 1971 Z. Drlík - V. Prokeš

Droga Birkenmajera i Zachód Birkenmajera IV, 1930 Wincenty Birkenmajer, J. K. Dorawski

Prawy Puškáš V, 1948 J. Petrlova, A. Puskas

Płyty Kriššaka VI, 1970 M.Krissak, G. Hak, M. Neuman, V. Petrik

Lipka - Święcicki V, 1976 P. Lipka, Wojciech Święcicki

Prawym filarem ściany V- (Filar Grosza) - 1912, A. Grosz, G. A. Hefty i I. Laufer

Martiš - Špánik VA0, 1975 J. Martis, J. Spanik

Blcha in memoriam V+, 1981 V. Brichta - A. Formánek

Total free jazz VIII, 1989 P. Ondrejovic, J. Vondercik

Tulák po hviezdach VIII-, 1991 P. Ondrejovič, J. Čech, E. Halásek

Fialov Kút VI-, I. Fiala i tow.

Jašterica V+ 1992 J. Svrček - J. Hreus

Čertova svadba IX-, 1993 M. Heuger - O. Bajana

Południowo -zachodnia ściana

250 metrowa południowo-zachodnia ściana opada do Cmentarzyska. W ścianie wyodrębnia się trzy filary i dwa długie żleby.

Prawym żlebem pd.-zach. ściany Cmentarzyska V - 1921 - A. Grosz i A. Wawrek

Środkowym Filarem pd.-zach. ściany V+ A0 - 1963 - J. Andrasi, L. Petrik i M. Plzak

Lewym żlebem IV - 1920 - I. Keczely i A. Tay

maly kiezmarski kiezmarski szczyt widly

Mały Kieżmarski Szczyt, Kieżmarski Szczyt (pn.-zach. ściana) i Widły widoczne z Doliny Dzikiej. Fot. Damian Granowski

Północna-zachodnia ściana

Wysoka na ponad 500 metrów ponad Miedzianą Kotliną. W 1/3 przecina ją Miedziana Ławka. Z lewej strony ograniczonna jest żlebem spadającym z Wyżniej Kieżmarskiej Przełęczy. Z prawej strony pn.-zach. żleb Kieżmarskiej Przełęczy.

Droga Grosza (II m.IV+) 2h 30min (od Miedzianych Ławek) / 1927 E. Payer, Alfred Grosz, G. Lingsh, G. Seid

Środkową częścią pn.-zach. ściany III - 1949 - Jozef Dostal Eugen Nemes, Alexander Srnka, Ladislav Vitek i Pavel Vitek

Skrajem ściany (I) 3h 15min

Ciekawostki

Z Kieżmarskiego Szczytu na Łomnicę prowadzi jedna z najwspanialszych tatrzańskich granii: Grań Wideł.

Jakieś ciekawostki odnośnie góry

Cytaty

Cytaty o górze

Zdjęcia

alt

Kieżmarski Szczyt . Źródło: gekony.wordpress.com

Masz zdjęcia? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Filmy

Masz filmy? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy

W cyklu 60 najpiękniejszych tatrzańskich szczytów - na razie - ukazały się:

32. Wysoka

53. Łomnica

54. Kieżmarski Szczyt

59. Jagnięcy Szczyt

Zobacz galerię zdjęć najpiękniejszych tatrzańskich szczytów lub - dla porówniania - galerię najpiękniejszych szczytów świata.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Breithorn (4164 m n.p.m.) - prawdopodobnie najłatwiejszy czterotysięcznik alpejski

Breithorn - malowniczy szczyt położony w Alpach Pennińskich. Składa się z pięciu wierzchołków, z których najwyższy ma 4164 m. Ze względu na łatwy dostęp z Zermatt (kolejka na Kleine Matterhorn (ok. 3820), jest popularnym celem. Zdecydowanie dobra propozycja na pierwszy czterotysięcznik - w przeciwieństwie do takiego Mont Blanca ;). Stamtąd możemy uderzyć na inne szczyty o podobnej wysokości, więc można zrobić ich od razu kilka.

breithorn

Breithorn. Fot. Damian Granowski

Wysokość: 4164 m n.p.m.

Lokacja: Alpy Pennińskie (część Alpy Zachodnich) Leży na granicy Włoch i Szwajcarii

Pierwsze wejście: 1813, 13 VIII. Zespół: Henry Maynard, Joseph-Marie Couttet, Jean Gras, Jean-Baptiste Erin i Jean-Jacques Erin

Pierwsze wejście zimowe: 1888, 21 I. Zespół: A. Bürcher, J. Seiler i M. Stockalper

Opis

Malowniczy szczyt położony w Alpach Pennińskich. Aktualnie jest uważany za najłatwiejszy z alpejskich czterotysięczników, a to wszystko za sprawą wybudowania kolejki liniowej na Klein Matterhorn (3820 m n.p.m.). Szczyt można zdobyć z okolicznych schronisk: Rifugio Teodulo (3327 m), Rifugio Guide del Cervino (3480 m), Rifugio Guide Val d'Ayas (3420 m) oraz Rifugio Mezzalama (3036 m).

Widok z Zermatt na Matterhorn. Fot. Damian Granowski

Breithorn i Kleine Matterhorn. Fot. Damian Granowski

Breithorn posiada pięć wierzchołków:

  • zachodni (najwyższy) - 4164 m
  • centralny - 4159 m
  • wschodni Breithornzwilling - 4106 m
  • zachodni Breithornzwilling - 4139 m
  • Roccia Nera (Schwarzfluh) - 4075 m

Widok na wierzchołek Breithornu z okolic Kleine Matterhorn. Fot. Damian Granowski

Historia zdobywania

Breithorn został po raz pierwszy zdobyty od strony południowo-zachodniej w 1813 roku.  21 stycznia 1888 roku, tą samą drogą, na szczyt weszli; A. Bürcher, J. Seiler i M. Stockalper. 

Panorama na Matterhorn
 
Panorama na Matterhorn z podejścia na Kleine Matterhorn. Fot. Damian Granowski

Drogi:

  • 15 września 1869 roku - Triftjigrat. Zespół: R. Fowler, P. Knubel i G. Ruppen.
  • 27 lipca 1888 roku - droga północno-zachodnia i południowo-zachodnia. Zespół: G. Prothero and G. Taugwalder.
  • 3 września 1919 roku - Bethmann-Hollweg. Zespół: D. von Bethmann-Hollweg i O. Supersaxo.
  • 29 września 1979 roku - Bethermin-Gabarrou. Zespół: M. Bethermin i P. Gabarrou.

Wejście na Breithorn jest dość proste. Najłatwiej na szczyt jest wejść przy pomocy kolejki jadącec z Zermatt na Kleine Matterhorn. Kolejka dowiezie nas na 3820 metrów na Breithornpass.  Stamtąd musimy przekroczyć lodowiec, a następnie łagodnymi zboczem (aczkolwiek raki i czekan obowiązkowe w ekwipunku) podejść na wierzchołek Breithornu (4164 metry). Z kolejki to 2-4 godziny marszu. Wycena według skali alpejskiej to F (łatwo). Uważa się, że Breithorn to najłatwiejszy czterotysięcznik. Kilka fotek więcej z wejścia, znajdziecie na moim blogu winterclimb.com.

Panorama z Breithornu
 
Panorama z wierzchołka Breithornu. Fot. Damian Granowski
 
Panorama z Breithornu
 
Panorama z Breithornu. Fot. Damian Granowski

Nie należy zapominać, że 4 tysiące metry to już wysokość, na którą trzeba mieć aklimatyzację. Wyjazd kolejką na 3820 m, a następnie marsz bez aklimatyzacji może być niezłą mordęgą. Zaleca się wcześniejszą aklimatyzację. Dodatkowo z Kleine Matterhorn idziemy już po lodowcu (dość prostym), więc istnieje szansa, że można wpaść w szczelinę, więc umiejętność chodzenia po lodowcu będzie przydatna.

Podejście kopułą szczytową Breithornu. Fot. Damian Granowski

Dla osób których nie stać na kolejkę, lub chcą wejść bez "sztucznych ułatwień" to można wyjść z Zermatt (ok. 1600 m n.p.m.) i wzdłuż tras narciarskich podejść (idealnie na skiturach) do Kleine Matterhorn. Robi się z tego niezła wyrypa. 2,5 kilometra deniwelacji i sporo kilometrów.

Poniżej panorama z wierzchołka

Ogólnie chyba taniej wyjdzie od strony Włoskiej, jeśli korzystacie z kolejek. Warto na jednym wyjeździe połączyć wejście na Breithorn z wejściem na Castora i Polluxa.

Zdjęcia

  • Autor: Fot. Arch. Breithorn
  • Autor: Fot. Arch. Breithorn
  • Autor: Fot. Arch. Breithorn
  • Autor: Brak danych
  • Autor: Fot. Arch. Breithorn
  • Autor: Brak danych
  • Autor: Brak danych
  • Autor: Fot. Arch. Breithorn

Filmy

 

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Kończysta (2537 m n.p.m.)

Kończysta (słow. Končistá, niem. Kontschista, węg. Koncsiszta) – dwuwierzchołkowy szczyt (2537 m[1], według wcześniejszych pomiarów 2538 m) w południowej, bocznej grani Tatr Wysokich odchodzącej od Zmarzłego Szczytu. Należy ona do Wielkiej Korony Tatr. Znanza była z charakterystycznej skały Kowadło na wierzchołku. Parę lat temu piorun trafił w szczyt i zniszczył ją.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

60 najpiękniejszych szczytów Tatr - Jagnięcy Szczyt (2230 m n.p.m.)

Swego czasu pojawiła się ciekawa pozycja Janusza Kurczaba - 60 najpiękniejszych tatrzańskich szczytów. Jest to książka osiągalna jeszcze w antykwariatach (sporo na allegro). Wartościowa pozycja dla pasjonatów Tatr. Dużo z opisanych szczytów znajdziecie również na drytoolingu, lecz postaram się opisać je jeszcze lepiej pod kątem informacji praktycznych. Również warto by wzbogacić je materiałem fotograficznym, tak aby każdy turysta, czy taternik znalazł tam coś dla siebie :-).

Pierwszym szczytem prezentowanym z tej ksiażki będzie Jagnięcy Szczyt. Zapraszam do lektury! Trochę fotek z wybranych szczytów znajdziecie tutaj: "Najpiękniejsze tatrzańskie szczyty". Lista nie jest pełna, lecz z czasem będzie aktualizowana :-).

Jagnięcy Szczyt (Jahňací štít) jest położony w Tatrach Słowackich. Jest najbardziej na północ wysuniętym wierzchołkiem Tatr Wysokich. Posiada dwa wierzchołki (SW główny i NE). Panorama z wierzchołka jest uważana za jedną z najpiękniejszych w Tatrach. Szlak na Jagnięcy Szczyt jest dość łatwy i tylko w jednym miejscu są łańcuchy.

Na szczyt prowadzi szlak turystyczny, a z taternickiego punktu widzenia najbardziej atrakcyjna jest 170 metrowa południowa ściana.

Wysokość:  (2230 m n.p.m.)

Lokacja:  Tatry Słowackie

Pierwsze wejście (znane): 1783, 9 sierpnia - Robert Townson i przewodnik Hans Gross

Pierwsze wejście zimowe: 1911, 3 grudnia - Lajos Rokfalusy i Gyula Hefty

Trudność: Łatwo dostępny dla turystów (żółty szlak). W jednym miejscu łańcuchy

Opis

Jagnięcy Szczyt wznosi się od zachodu nad Bździochowym Koryciskiem (odnoga Dol. Kołowej), od północnego-wschodu Doliną Skoruszową. Od południowego wschodu nad Doliną Jagnięcą (odnoga Dol. Kieżmarskiej).
 
Widok na Dolinę Kieżmarską
 
Widok na Dolinę Kieżmarską. Fot. dg

Historia zdobywania

Pierwsze odnotowane wejście na Jagnięcy Szczyt dokonał Robert Townson i spiski przewodnik Hans Gross 9 wsierpnia 1793 roku. Zapewne Wcześniej na szczycie bywali pasterze, kłusownicy, a także górnicy, którzy w XVIII wieku na jego północno-zachodnim grzebieniu wydobywali miedź.

Jagnięcy Szczyt widoczny z Tatr Bielskich. Fot. Damian Granowski

Pierwsze zimowe wejście odnotowano 3 grudnia 1911 roku, dokonali go Lajos Rokfalusy i Gyula Hefty.

Szlak na Jagnięcy Szczyt wybudowano w latach 1910-1912.

Drogi

Najłatwiejszą drogą wejścia jest żółty szlak biegnący z Doliny Kieżmarskiej. Trasa na Jagnięcy Szczyt - od schroniska na szczyt jest około 2 godziny 40 minut marszu. Zejście zajmuje około 1 godziny 40 minut.

Ania Resiak niedalego wierzchołka Jagnięcego Szczytu
 
Ania Resiak na podejściu na Jagnięcy. Fot. dg

Ze schroniska idziemy wśród kosodrzewin. Pokonujemy próg Doliny Jagnięcej i dochodzimy do Czerwonego Stawu Kieżmarskiego (Cervene Pleso). Idziemy zboczami Jastrzębiej Turni na kolejny próg, skąd roztacza się widok na Modry Stawek (Belase pleso). Wychodzimy szlakiem - łańcuchy przez 50 metrów - na Kołowy Przechód (około 2118 m). Stamtąd podążamy szlakiem wzdłuż grani na szczyt.

Panorama z wierzchołka

Z Przełęczy pod Kopą (ok. 1:45 godziny)

Z przełęczy - łatwo - przez Pośrednią Przełęcz pod Kopą na grzbiet Koperszadzkiej Grani (nad kosówkami). Trawiastą granią na Koperszadzki Zwornik. Stamtąd granią przez siodełka na Biały Karbik. Tutaj grań staje się już skalna. Odbijamy w prawo wykopczykowaną percią przez kilka żeber i żlebów na Wyżni Jagnięcy Przechód (Jagnięca Grań). Stamtąd w lewo granią na wierzchołek.

Południowa ściana

Skrajnie prawym filarem pd. ściany

Rynną Haydego (środkową rynną) IV

Znasz drogi na tej górze? Podziel się nimi.

Ciekawostki

W Koperszadzkiej Grani jest wychodnia najstarszych w Tatrach skał osadowych, przez Edwarda Passendorfera opisanych jako zlepieniec koperszadzki.

Zejście z Kołowego Przechodu
 
Zejście z Kołowego Przechodu. Fot. dg

Nazwa szczytu pochodzi od dawnej ludowej nazwy pasterskiej "Jagnięce". Nazwa ta odnosiła siędo dolnej części Jagnięcej Grani, gdzie wypasano owce.

Jakieś ciekawostki odnośnie góry

Cytaty

Cytaty o górze

Zdjęcia

Panrama z Jagnięcego Szczytu jest imponująca. Widać Tatry od jednego końca do drugiego. Najbardziej widoczne jest zgrupowanie szczytów (poczynając od Kieżmarskiego, kończąc na Kołowym Szczycie) Tatr słowackich. Widzimy również Lodowy Szczyt. Z polskich Tatr widzimy właściwie większość szczytów. odległości ponad 60 km.

Odwracając się na północ mamy przepiękny widok na Tatry Bielskie.

Widok z Jagnięcego Szczytu na Tatry Wysokie
 
Panorama z Jagnięcego na Tatry Wysokie (po kliknięciu powiększenie). Fot. Damian Granowski
 
Widok z Jagnięcego Szczytu na Tatry Bielskie
 
Widok z Jagnięcego na Tatry Bielskie (po kliknięciu powiększenie). Fot. Damian Granowski

Galeria zdjęć

  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski
  • Autor: Damian Granowski

Filmy

Panorama z wierzchołka

Masz filmy? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

W cyklu 60 najpiękniejszych tatrzańskich szczytów - na razie - ukazały się:

32. Wysoka

53. Łomnica

54. Kieżmarski Szczyt

59. Jagnięcy Szczyt

Zobacz galerię zdjęć najpiękniejszych tatrzańskich szczytów lub - dla porówniania - galerię najpiękniejszych szczytów świata.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Film z pierwszego wejścia na K6 West

Rafał Sławiński i Ian Welsted jako pierwsi stanęli na wybitnym wierzchołku K6 West (7040 m).  Kanadyjczycy na przejście 2,5 kilometrowej ściany potrzebowali dwóch dni. 28 lipca o godz. 10, stanęli na wierzchołku, a do bazy dotarli 30 lipca. Zapraszamy do obejrzenia filmu z tej wyprawy.

Rafał podczas prowadzenia lodowego wyciągu. Fot. Ian Welsted

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.