Patenty na biwaki zimowe
Fot. Wojciech Ryczer

Patenty na biwaki zimowe

Dwa lata temu na Kadzielni Tomek Klimczak rzucił mi pomysł napisania artykułu o biwakowaniu w zimie w ścianie, a właściwie różnych patentach/patencikach, które pozwolą nam uprzyjemnić długie zimowe noce. Ewentualnie przeżyć :-). Jako, że sam mam niewielkie doświadczenie (2 noce) w tego typu akcjach to w grę wchodzi sprawdzony sposób sondy wśród bardziej doświadczonych łojantów. Mam nadzieję, że efekt będzie zadowalający i pomyślicie o nas ciepło robiąc przysiady lub brzuszki w śpiworach.

Temat zimowego biwaku spokojnie mógłby starczyć na długi elaborat i taki pewnie będzie ten artykuł. Żeby uniknąć dublowania treści to poniżej napiszę, jak mniej więcej wygląda taki zimowy biwak, a pozostałe osoby dopiszą swoje uwagi / patenty / nietypowe sytuacje / anegdotki. Diabeł tkwi w szczegółach, więc nie traktujcie tego jako poradnika od A do Z.

Mamy różne rodzaje zimowych biwaków w ścianie.

- Planowany z namiotem / jamą śnieżną;

- Planowany bez namiotu;

- Nieplanowany (kibel).

Oczywiście najbardziej komfortowy będzie ten pierwszy. Przy założeniu, że znajdziemy miejsce na jego rozbicie. Jeśli nie to jest to typowy biwak pod chmurką (jak jest noc bez opadów to spoko :-).

Druga strona medalu to kibel. Z takich ciekawostek literackich to gdzieś wyczytałem, że chyba rekordową liczbę nieplanowanych biwaków zimowych miał Andrzej Heinrich. Coś około 100-150 nocy, gdzie do zestawienia nie wliczały się noce ze sprzętem biwakowym :-). 

Poniżej kilka patentów oraz mała prezentacja sprzętu:

Planowany biwak

Mając go w planie sprawdźcie, czy na drodze są miejsca umożliwiające rozbicie namiotu, czy w grę wchodzi tylko biwak siedzący, itp.. Słyszałem o rosyjskim patencie na wzięcie ze sobą specjalnie przygotowanej maty i repsznura. Dzięki przywiązaniu maty i nasypaniu do niej śniegu można było poszerzyć znacznie półkę. Z tym, że jest to patent na długie, techniczne, drogi, gdzie po prostu trzeba mieć możliwość rozbicia namiotu (sen i regeneracja).

Dobrze wybierzcie miejsce, tak aby było osłonięte przed spadającymi kamieniami / lodem. Idealnie jeśli jest osłonięte od wiatru. Jeśli jednak nie jesteśmy pewni, czy nam na głowie coś nie wyląduje to śpimy w kasku.

Kluczową sprawą jest możliwość asekuracji. Zazwyczaj wygląda to tak, że cały sprzęt przypina się do ściany (zadbaj o porządek), a dla wspinaczy robi się poręczówkę. Do niej wpina się lonże (śpi się w uprzężach). Joe Simpson opisuje sytuacje, gdy podczas biwaku zimowego w Alpach urwała się pod nimi półka, a sami zawiśli w śpiworach na jednym haku…

Gdy miejsce rokuje to zakładamy asekurację i wykopujemy sobie półkę, zwracając uwagę, aby nie była pozioma, ale delikatnie podnosiła się w stronę przepaści (jeśli istnieje ryzyko, że się zsuniemy). Jeśli jest kamieniście to można ułożyć sobie odpowiednią półkę :).

Potem najlepiej jak najszybciej rozbić namiot i wbić się do śpiworów i zacząć przygotowywać napoje i posiłek.

Podczas kopania platforny można już gotować wodę w Jetboilu.

Każdą rzecz staramy się przypiąć do ściany, tak aby nam nic nie spadło.

Buty i rękawice wkładamy zawsze do śpiwora, zwracając uwagę, aby te rzeczy były oczyszczone ze śniegu.

biwak-na-kaukazie.jpg

Pełen komfort. Fot. Paweł Pieńkowski

Planowany biwak bez namiotu

To już wyższa szkoła jazdy, ponieważ bez namiotu będzie zdecydowanie zimniej. Dodatkowo dochodzą takie czynniki atmosferyczne jak wiatr/śnieg/spadające pyłówki. Zazwyczaj też ta opcja stosowana jest, gdy na drodze prawdopodobnie nie znajdziemy wystarczających półek, aby rozbić namiot. Ta opcja wymaga lepszego sprzętu biwakowego. Zalecane jest wzięcie ze sobą płachty biwakowej . Swoją drogą wejście do niej to cały rytuał. Matę zawsze wkładamy do płachty. Jeśli prognoza nie przewiduje opadu, to można zastanowić się nad zostawieniem płachty biwakowej w domu.

Przygotowanie półki jest podobne jak w poprzednim punkcie, z tym, że może być ona mniejsza. Idealnie jeśli jesteśmy wstanie się położyć na plecach i wyprostować. Od biedy może być to siedzący biwak, nie wypoczniecie za bardzo, ale taki lajf ;-). Z drugiej strony Paweł Pieńkowski wspominał mi, że całkiem nieźle wypoczywa na biwakach na siedząco. Może więc kwestia doświadczenia lub po prostu jest ulepiony z lepszej gliny ;).

Jeśli w przyszłości planujecie takie biwaki, to warto kupić sobie większy (czyt. dłuższy) śpiwór, tak abyście mogli go założyć na siedząco.

Nieplanowany biwak

Tutaj nie mamy wiele do zrobienia. Znajdujemy sobie osłonięte miejsce od wiatru, zakładamy asekurację i dopasowujemy sobie nasze tymczasowe mieszkanie. Spędzimy tu pewnie kilka zimnych godzin, więc możemy pokombinować jak najlepiej sobie je dopasować.

Jeśli jest możliwość wykopania jamy śnieżnej to warto to rozważyć. Swego czasu na prelekcji Piotra Pustelnika słyszałem o dobrym czechosłowackim patencie na takie jamy śnieżne... Kopiemy ją do wschodu słońca ;-).

Nie możemy doprowadzić do wychłodzenia ciała, czy wręcz hipotermii. Wskazane jest ruszanie się, wykonywanie ćwiczeń fizycznych. Dla urozmaicenia możemy sobie gotować herbatę

Ważne jest nastawienie psychiczne, że się da spokojnie przeżyć. Zdarzały się przypadki, że na takich kiblach wspinaczom siadała psycha. Wtedy biwak był zdecydowanie cięższy lub wręcz ostatni….

biwak-filar-ganku.jpg

Zimowe biwaki leczą z homofobii... Fot. Maciej Chmielecki

Sprzęt biwakowy:

Odzież

Oprócz ciuchów, które mamy na wspinanie możemy zastanowić się nad wzięciem dodatkowych rzeczy takich jak dodatkowa para suchych skarpetek (dobrze jeśli są ciepłe) oraz ocieplanych spodni (np. primaloftu).

Na biwakach najlepiej spisują się buty górskie z wewnętrznym botkiem. Możemy go włożyć do śpiwora, a rano nie odmrozimy sobie palców wkładając stopę do zimnego buta (jak to jest w butach jednowarstwowych.

Przy butach warto wspomnieć o ciekawym patencie z reklamówkami. Mianowice zakładamy cienką skarpetkę, na nią reklamówkę (w miarę mocną, aby się nie rozerwała) i całość wkładamy do buta.

Reklamówka nie będzie przepuszczała pary wodnej, więc botek pozostanie suchy podczas całego dnia wspinania. Wieczorem zdejmujemy mokrą skarpetkę, wysuszamy stopę i zakładamy suche skarpetki.

Na wielodniowe wspinanie warto wziąć spodnie gore. Nie zaladzają się tak bardzo. W przeciwnym wypadku ten lód ląduje do naszego śpiwora i staje się wodą.

Maszynka

Przy wielodniowym wspinaniu musimy posiadać maszynkę do gotowania. Z mojego doświadczenia najlepiej spisują się maszynki "typu Jetboil". Sporo osób chwali sobie maszynki MSR. Dzięki opantetowanemu systemowi tracimy mniej ciepła niż na tradycyjnych maszynkach. Przekłada się to na mniejszą ilość gazu, którą musimy wziąć w ścianę.

Gaz

Na zimowe wspinanie warto rozważyć kupno specjalnych mieszanek przygotowanych na warunki zimowe. Im cieplejszy gaz tym lepiej się pali, więc warto trzymać go w nocy w śpiworze, a np. przed gotowanie włożyć na chwilę pod kurtkę.

Śpiwór

Puchowy, czy syntetyczny? Więcej o tym pisałem tutaj: Jaki śpiwór w góry?

Mata

Aktualnie na rynku znajdziecie spory wybór mat. Dwa główne podziały to
- zwykłe “karimaty”, czyli maty z tworzyw sztucznych. Lekkie, niezawodne, ale zajmują sporo miejsca.
- maty samopompujące. Zajmują relatywnie mało miejsca po spakowaniu, dobrze izolują, aczkolwiek są cięższe niż karimaty

Płachta biwakowa

Jeśli myślimy o wspinaniu w warunkach, gdzie rozbicie namiotu może nie być możliwe to dobrą opcją będzie płachta biwakowa. Na rynku są różne i szczerze mówiąc nie wiem, czym musi się dobra płachta wyróżniać :-).

Tomek Klimczak sugerował mi, że najlepsze płachty są z rękawkami, ponieważ podczas tych kilku godzin na gotowaniu musimy operować rękami, a jeśli śnieg napada nam do śpiwora to będzie słabo.

Paweł Pieńkowski zwraca uwagę, że płachta musi oddychać: "Jak masz słabą membranę albo brak, to rano w płachcie masz deszcz. A jak się zasuniesz się z twarzą, to już totalnie przemoczone wszystko. Ja mam Małachowski Ultralight. Lekka w cholerę, ale ogólnie bez szału. :("

biwaczek.jpg

Fot. Paweł Pieńkowski

Namiot

Najpopularniejszymi modelami do wspinania są dwuosobowe małe i lekkie namioty. Dobrze, aby pałąk można było ustawić od wewnątrz, a namiot posiadał mocną listwę, do której możemy się ”przyautować” na noc.

Z ciekawostek to taki lekki namiot produkuje polska firma Montano.

Jedzenie

Obszerny temat na inny artykuł. Coś o jedzeniu w górach napisałem tutaj: Jedzenie w górach.

Ogólnie ma być dużo jedzenia i nawadniania płynami ;). Na noc warto nagotować wszystkie buteleczki z wodą (np. 4x500ml z izotonikiem) i włożyć je do śpiwora, gdzie będą robić za termofor.

Tyle moich sugestii. Oddaję głos bardziej doświadczonym :-). Jeśli macie swoje własne patenty, którymi chcielibyście się podzielić to gorąco zachęcam do zrobienia tego poprzez system komentarzy.

Damian Granowski


17622974_10212561280376046_1492384497_o.jpg

Fragment książki Andiego Kirkpatricka "Zimne Wojny"

Wypowiedzi wspinaczy

Robert Nejman

1/ Biwak planowany (płachta/namiot) - bierzemy kuchenkę "typu Jetboil", niekoniecznie samego Jetboila, gdyż jest sporo podobnych, w tym niektóre dużo lepiej się sprawujące np. MSR Windburner, MSR Reactor.

Przy biwakach planowanych, istotnym tematem jest sikanie. Na ogół wieczorem opijamy się za cały dzień i jeszcze na zapas. Potem, w nocy, przynajmniej raz musimy sobie ulżyć. A wychodzenie z płachty/namiotu na mróz jest bardzo nieprzyjemne. Bardzo przydaje się umiejętność sikania w śpiworze. Do tego celu znakomicie nadają się np. butelki po Nestee (szerszy otwór) lub podobne. Najlepiej ok. litra pojemności (przy półlitrowej możemy się nieprzyjemnie zdziwić). Jeśli biwakujemy często to może warto kupić odpowiednią składaną butelkę. Ja używam butelki Stash firmy Hydrapak o pojemności 750 ml. Zawartości butelki najlepiej nie wylewać od razu tylko wykorzystać jako ciepły termofor.

Do samego spania, od dwóch sezonów używam Quilt'a 450 f-my Cumulus. W zestawie z puchową kurtką stanowiskową (którą i tak biorę na wspinanie zimowe) sprawuje się znakomicie. Z tym, że wg. mnie i zarówno Quilt/śpiwór jak i kurtka powinny być wypełnione puchem hydrofobowym. A szczególnie jeśli planujemy więcej niż jeden biwak. Nawet najlepszy namiot oszroni się od środka. Jeżeli jest bardzo zimno to można użyć cienkiego śpiwora + Quilt. Takie połączenie bardzo dobrze spisywało mi się przy kilkudniowych biwakach w Alpach. Wieczorem gdy było w miarę ciepło, zasypiałem w samym śpiworze, a gdy budziłem się z zimna, naciągałem na niego Quilta.

2/ Biwak nieplanowany. Tak się złożyło, że nigdy nie miałem. W takiej sytuacji zawsze ciągnąłem dalej po nocy i gdzieś na rano udawało się zawsze skończyć. Więc w tym temacie moje rozważania są teoretyczne.

Na drogi, na których liczę się z tym, że nie uda się wrócić wieczorem, zawsze zabieram dwie rzeczy: płachtę bothy bag (bardzo popularna w UK) np. taka  lub droższa (ale fajniejsza) oraz kuchenka typu Jetboil. Kuchenka z małym kartuszem jest lżejsza niż termos 1 l, a może nam dostarczyć znacznie większej ilości płynów (osobiście, nigdy nie biorę termosu tylko plastikową, zwijaną butelkę, którą owijam kurtką, skarpetami lub rękawicami). Poza tym, w awaryjnych warunkach, jeśli siedzimy w takiej płachcie, to po chwilowym choćby odpaleniu kuchenki, robi się bardzo ciepło. Ja używałem takiego zestawu tylko do odpoczynku połączonego z nawodnieniem się podczas nocnych zejść. Daje to duży komfort, więc pewnie noc też się da przetrwać w niezłej formie.

Pozdrawiam,

Robert Nejman

biwak-na-polnocnej-matterhornu.jpg

Biwak na północnej ścianie Matterhornu. Fot. arch. Paweł Pieńkowski

Paweł Pieńkowski

Kilka słów o poręczówkach

Ja staram się zrobić tak, aby lina poręczowa tworzyła koło. Tzn. zaczyna się w pierwszym przelocie, na każdym kolejnym przewiązana wyblinką (lub kluczką) i od ostatniego przelotu do pierwszego (albo nawet przez wszystkie po kolei w odwrotnym kierunku). Dzięki temu mam pewność, że w przypadku awarii jakiekolwiek punktu (nawet jakby został tylko jeden) to moja lonża nie wyjedzie z poręczówki, bo jest zamknięta w kole. Oczywiście, to, że karabinek lonży przejeżdża przez ekspres i hak, które wypadły, wydaje się mało możliwe - powinien się zablokować na czymś. Jedak taka poręczówka daje mi psychiczny komfort i spokojny sen.

Gotowanie w ścianie

Mój patent na ścianowy JetBoil na zdjęciu poniżej. Wystarczy do tego Castorama (cienka stalowa linka w plastikowym "oplocie", zaklepywane zaciski, obejma ślimakowa), młotek, obcinaczki i pół godziny. Prosty patent i sprawdzony. Można wpiąć w stanowisko albo powiesić w namiocie i zapomnieć o pilnowaniu JetBoila.

 jetboil-przerobka-w-akcji.jpg

Fot. Paweł Pieńkowski

jetboil-przerobka.jpg

Fot. Paweł Pieńkowski

Jednowarstwowe buty

Jeśli śpię bez namiotu i mam jednowarstwowe buty, to zawsze w nich śpię - tylko je rozsznurowuje. Jest cieplej w nocy w stopy i buty schną trochę. Jak używałem skorup, to spałem tylko w botkach, ofc. ;)

Biwak bez namiotu

Może zimniej, ale mi zazwyczaj jest wystarczająco ciepło bez namiotu. W zimie używam śpiwora "kilówki" z 600 gram puchu. Chociaż używałem śpiwora z 450g puchu (redukcja wagi) i podobno było -10, a ja się wyspałem dobrze i przyjemnie. I dodam, że sypiam w pełnej odzieży - zakładam wszystko co mam. Uważam, że na jeden/dwa biwaki targanie namiotu to nonsens. I tak zazwyczaj nie ma go gdzie rozbić.

Karimata versus mata samopompująca

Jakbym na Filar Ganku wziął matę samopompującą to bym już nie miał maty. Plecy opierały mi się o skałę, w nocy się wiercisz, poprawiasz pozycję, etc. i rano moja karimata wyglądała jakbyś po niej jeździł papierem ściernym. Mata samopompująca by tego nie wytrzymała. Także preferują karimatę na biwak w ścianę. Ponadto mam taką przyciętą do 2/3, żeby było lżej.

Słowo na koniec

Dodałbym jeszcze, że powiedzenie "jak sobie pościelesz tak się wyśpisz" jest bardzo trafne w odniesieniu do zimowych biwaków. Dobra platforma to podstawa. Jak zrobisz byle jak, to będzie niewygodnie, śnieg będzie się sypał na karimatę. Warto poświęcić trochę czasu i się do tego przyłożyć.

Ponadto nawodnienie i jedzenie! Moim zdaniem bardzo ważne. Czasami widziałem ludzi na biwakach, jak tylko rozwiną śpiwór to znikają w środku i zasypiają. A ja uważam, że jak chcesz łoić następnego dnia na dobrym poziomie, to musisz pobawić się z tym cholernym jetboilem, wypić dużo i zjeść porządnie.

DSC08319_PieknePoranki.jpg

Podczas biwaku na nowej drodze Hard Camping, San Lian. Fot. Wojciech Ryczer

Wojciech Ryczer

Zimowe biwaki w ścianie w trzech punktach.

Temat zimowych, lub letnich wysokogórskich, biwaków jest dość szeroki. Każda sytuacja biwakowa jest inna, wydaje mi się jednak, że poniższe punkty są wspólne dla wielu okoliczności.

Przygotowania

Na wstępie warto przypomnieć sobie przysłowie z dzieciństwa: „Jak sobie pościelisz, tak się wyśpisz”. Przygotowania rozpoczynamy wiec już przed wspinaniem.

A konto nie przewidzianego biwaku (tzw. kibla – przypuszczalnie ma to związek z pozycją którą przyjmujemy podczas większości niewygodnych nieplanowanych noclegów) na długą drogę zawsze zabieramy:

1. dwa batoniki więcej.

2. dodatkową parę rękawiczek i parę suchych skarpet – każda z tych rzeczy nie zajmuje zbyt wiele miejsca a jednak…

3. folię NRC.

A konto planowanego biwaku dodatkowo zabieramy:

1. Smacznego liofa na wieczór, drugiego na rano. Izotonik w proszku z dodatkiem aminokwasów.

2. Wygodną dużą puchówkę oraz płachtę biwakową i małą matkę, taką która dobrze spełnia funkcję usztywnienia plecaka.
W przypadku dłuższych alpejskich wyryp warto zabrać cienki śpiwór (w końcu mamy puchówkę) oraz karimatę. Lżejszą alternatywą do karimaty jest cienka matka alu, sprawdza się świetnie również zimą, poleca ją weteran biwaków - Waldorf. Namiot wydaje mi się być zbytkiem luksusu w przypadku wyryp wymagających jednego noclegu. Owszem daje on nieporównywalnie większy komfort psychiczny, niestety, znalezienie wystarczającej ilości miejsca do rozbicia jest często niemożliwe.

3. Jetboila i jedną małą butlę markowego gazu na jedną noc ze śniadaniem na dwie-trzy osoby. W przypadku trzech osób dobrze się sprawdzi Reactor MSR’a – gotuje szybciej od Jetboila. Nie zapominamy o zapalnice oraz krzesiwku.

013_019_MarcinKsiezak_biwakuje_na_Filarze_Walkera.jpg

Marcin Księżak podczas biwaku w Alpach. Fot. Wojciech Ryczer

Biwak

Podczas biwaku w każdej z planowanych lub nieplanowanych okoliczności w pierwszej kolejności staramy się zachować dobry humor. Najprawdopodobniej, wbrew obawom, będzie nam całkiem wygodnie.

1. Jeśli to możliwe robimy jeden wyciąg ekstra ponad miejscem biwaku - prowadzący zakłada stan i zjeżdża. Pozbywamy się w ten sposób liny oraz części szpeju z miejsca biwakowego i zakładamy poręcz, która umożliwi wygodną rozgrzewkę na pierwszym porannym wyciągu w kolejnym dniu. Klarujemy szpej na stanie, na przykład na poręczy, przygotowujemy również regulowane pętle do auta.

2. Gotujemy – pijemy i jemy do oporu – dostarczone ciepłe płyny i kalorie sprawią, że będzie nam cieplej i uda się nam szybciej zdrzemnąć, choćby na pół nocy. Dobry posiłek jest również podstawą regeneracji. Zwolennicy wspomagania farmakologicznego dorzucą do białkowego batonika pół pastylki ‘na sen’ od znajomego farmaceuty.

3. Mościmy się tak wygodnie, jak to możliwe. Instalujemy się w płachcie. W przypadku braku płachty pod folią NRC. W przypadku chłodu blokującego sen dobrym patentem jest wyjęcie rąk z rękawów kurtki i położenie ich na klatce piersiowej. Ewolucja ta jest przydatna w przypadku kibla, wymaga jednak trochę gimnastyki, ale w końcu czasu nie brakuje.

Pozostaje życzyć wielu niezapomnianych biwaków i pięknych rześkich poranków!

Wojtek

Józef Soszyński

Uwagi te dość obszernie opisują temat.

Można dodać, że wymiana skarpet na suche przed biwakiem jest bardzo wskazana oraz że "palniki zintegrowane" często się psują. Sam tego dwukrotnie doświadczyłem, dlatego na dużą, kilkudniową ścianę, gdzie awaria uniemożliwiłaby dalszą akcję biorę 2 palniki (naczynie wystarczy jedno). Jetboil jest lżejszy, ale MSR dużo szybszy. Maty dmuchane są zazwyczaj śliskie i wyjeżdżają spod tyłka a jak się przebiją to już pełna lipa. Nigdy nie używam. Zwykle polecam składane w kostkę, a nie zwijane. Cały ten sprzęt waży zazwyczaj tyle, że w ścianie o charakterze bigwallu, gdzie idziemy cały czas na sztywno, występuje dużo trudnych lub hakowych fragmentów warto wziąć pod uwagę możliwość jumarowania na drugiego z ciężkim plecakiem podwieszonym do uprzęży, a lekkim na plecach. Gdy teren staje się łatwiejszy, lekki plecak bierze prowadzący.

Statystycznie rzecz biorąc dość rzadko zdarza się w ścianie możliwość rozbicia namiotu - to absolutny szał pały. Jeżeli uda się znaleźć miejsce, w którym leżymy całym ciałem na półce, z luźną autoasekuracją i możemy się swobodnie przekręcać - można mówić o dużym szczęściu. Spośród 23 biwaków jakie spędziłem w ścianie zdarzyło się tak 5 razy. Cała reszta przypadków wiązała się z mniejszym lub większym dyskomfortem stałego obciążania stanowiska; od lekkiego napinania auto aż do wiszenia w uprzęży na stoku o nachyleniu 60 st. Ani razu nie rozbijałem namiotu.

Zasnąć w tych warunkach trudno, a jak się to już uda, od razu budzi nas wiercący się partner i mamy ochotę udusić go gołymi rękami, a jutro dokończyć ścianę solo. Każdy z partnerów powinien mieć osobne auto tak skonfigurowane, żeby podczas napinania nie ściągało ich nawzajem na siebie i dawało możliwie największą swobodę ruchu. Czasem wiąże się to ze zbudowaniem drugiego stanowiska co pozwala odsunąć się od siebie.

To wszystko w przypadku kiedy biwakujemy w ścianie z kolegą rzecz jasna ;). W przypadku kiedy wspinamy się z kobietą - wręcz przeciwnie - dążymy do sytuacji, w której ona oprze się na nas i z upływem czasu coraz mocniej przytuli. Znosimy wtedy cierpliwie ból wrzynającej się nasze uda i pas uprzęży i udając, że śpimy (bo w tych warunkach spanie jest niemożliwe), czekamy do rana. Od czasu do czasu napinamy mięsień zwany "cyckiem", na którym nasza partnerka złożyła właśnie swoją pachnącą główkę, aby dyskretnie przypomnieć jej, że nasze ciało to konglomerat stali, kevlaru i włókna węglowego. Z uwagi na słabe warunki lokalowe nie liczmy na zbyt wiele, ale raz przełamane lody łatwo przekuć w bliższą relację po zejściu do cywilizacji. Nie szczędzimy wtedy na dobry hotel i butelkę szampana, zwłaszcza jeżeli wróciliśmy jako herosi, a nie na pokładzie śmigłowca ratunkowego.

Opuszczamy sferę marzeń i przenosimy się w realia ściany zimą, dreszczy, mokrych skarpet i śmierdzącej bielizny. Auto powinno mieć możliwość łatwego wydłużania i skracania, w czym pomoże prusik zawiązany na linie głównej, do którego się wpinamy. Lina pozostaje przywiązana do uprzęży, ale jest na ostatnim odcinku luźna. Dobrym patentem jest otworek w śpiworze na wysokości łącznika uprzęży, przez który wpinamy się w tenże prusik. Dzięki temu układ asekuracyjny, nie koliduje ze śpiworem. Jeżeli mamy półkę tylko pod tyłek albo wcale i przewidujemy półwiszącą noc, postarajmy się osadzić oprócz głównego czy dwóch głównych stanowisk także kilka dodatkowych punktów a w nich pętle, którymi możemy podeprzeć różna części ciała, przede wszystkim nogi, ale także ręce albo głowę, żeby nam te nasze członki jak najmniej dyndały w powietrzu. Z doświadczenia wiem, że spanie w pozycji siedzącej jest bardzo niewygodne, trzeba zrobić wszystko, żeby móc się położyć. I nie dyndać.

Rano zebranie się z wygodnego biwaku zabiera sporo czasu, a z niewygodnego wieczność. Wszystko mówi nam, żeby choć chwilę posiedzieć w ciepłym śpiworze, zwłaszcza jeżeli jest jeszcze ciemno. Pozbieranie się przed świtem graniczy z cudem. Warto o tym pamiętać dzień wcześniej, tzn. prowadzić akcję jak najdłużej wieczorem czy nocą, aby móc rano pospać aż do jasnego.

Marcin Tomaszewski

1. Biwak bazowy w niskich temperaturach:

Dobrze sprawdza się używanie dwóch śpiworów ze sztucznym puchem. Zewnętrzny grubszy. Z doświadczenia  wiem, że puch naturalny/ impregnowany prędzej czy później się bryli. Przy dłuższej działalności w górach nie polecam. Istotna jest dobra izolacja od podłoża ponieważ nawet najlepszy śpiwór nie zda egzaminu gdy będziemy tracić ciepło od podłoża. Przy szczególnie niskich temperaturach warto wkładać do śpiwora pomiędzy stopy odpowiednią butelkę z wrzątkiem. Rano mamy od razu wodę do gotowania. Butelka do sikania z dużym ...wlotem też powinna być pod ręką :) 0,5 l .

2. lekki biwak przewidziany:

Niedługo pojawią się nowe modele tzw. nogi słonia dopinanej do kurtki puchowej.To jest dobra opcja w przypadku szybkich wspinaczek alpejskich. Płachta NRC lub gore-tex również bardzo się przydaje. Czasami stosowany jest jeden śpiwór na dwie osoby. Polecam jednak po jednym, ale za to lekkie z naturalnego puchu (0.6 kg). 

Bardzo praktyczne są skrócone o 1/3 karimaty harmonijkowe. Można je transportować wewnątrz plecaka jako osłona pleców. Jetboil, krzesiwo oraz liofilizaty. Znam opowieści o wspinaczach owijających się papierem toaletowym jednak nie polecam tej opcji, ponieważ może się przydać w bardziej krytycznej chwili.

W trakcie biwaku warto podłożyć pod plecy linę,plecak itp. Dobra izolacja od podłoża jest bardzo ważna. Czasem można nawet podłożyć pod lędźwie lub dolną część pleców zapasowe rękawiczki. Mokre skarpety suszymy pod pachami i koniecznie zmieniamy je przed biwakiem.

3. Biwak nieprzewidziany: 

Wybierając się w góry zawsze zabieramy ze sobą NRC i zapasową ciepłą odzież. Biwak nieprzewidziany nie tłumaczy braku podstawowego sprzętu bez którego nie powinno się wychodzić w góry. Nie pozostaje nam nic innego jak przeczekać taką noc i nie pozwolić się odmrozić.

Dbamy o partnera, utrzymujemy z nim kontakt i sprawdzamy czy wszystko z nim jest w porządku. Jeśli stracimy czucie w palcach u nóg masujemy do momentu aż wróci krążenie choćby miałoby to trwać do samego rana. Dreszcze z zimna są obroną organizmu przed zimnem. Ich celem jest rozgrzanie, warto z tego świadomie skorzystać ;).

W takich chwilach warto pomyśleć o czymś miłym, pozwoli to przetrwać do rana. Najważniejszym sprzętem w trakcie biwaku jest nasza psycha, warto nad nią popracować. Nikt nie mówił, że będzie miło i przyjemnie ;)

Marcin Wernik

Przede wszystkim powiedziałbym, że nieplanowany biwak to ostateczność, choć oczywiście czasami nie ma wyjścia. Kiedyś schodziłem po ciemku w deszczu z kilkoma osobami po raz pierwszy z Galerii Gankowej. Po osiągnięciu podstawy ściany trochę się pogubiliśmy na płytach. Nie było jakoś specjalnie trudno, ale ciemność i deszcz spowodowały, że część grupy zaczęła mocno obstawać przy biwakowaniu. Byłem stanowczo przeciwny, bo wcale nie było aż tak trudno i ryzykownie. Wywiązała się dyskusja, nakrzyczałem na swoich współtowarzyszy i na szczęście ruszyliśmy dalej. Dwie godziny później byliśmy w ciepłych śpiworach.

Z moich patentów poza tymi, które wymienił Damian powyżej, przede wszystkim zadbaj, żeby nic ci nie spadło. Znam historię kiedy jeden wspinacz obudził się rano bez śpiwora. Ja na biwakach zawsze przypinam śpiwór i płachtę biwakową, a także wszystkie inne rzeczy dodatkową lonżą. Choć zdarzyło mi się też zgubić rękawicę, dlatego też staram się być maksymalnie ostrożny. Przy biwakach bez śpiwora często zakładam na stopy grube puchowe łapawice, a buty chowam pod puchówkę, żeby nie zamarzły. Nie jest to wygodne, ale nogi mniej marzną w tych łapawicach. No i na koniec, czasem dobrym patentem jest po prostu przeczekać noc wykonując ćwiczenia, oczywiście będzie się zmęczonym, ale przynajmniej nie poodmrażanym. 


Tyle wypowiedzi kilku doświadczonych osób. Jeśli macie własne patenty to zapraszamy do podzielenia się nimi w komentarzach. Z mojej strony dziękuję wszystkim osobom, które postanowiły podzielić się swoimi doświadczeniami. Szczególne podziękowania dla Tomka Klimczaka za pomysł i pomoc przy artykule.

 

Powiązane artykuły