fot. Tomek Gola/fikcja.pl
Gratulacje. Jesteś najlepszą w Polsce snowboardzistką, która od wyratrakowanego stoku woli jazdę poza trasami.
Dziękuję. Nie ulega wątpliwości, że wolę jazdę poza trasami od przygotowanych stoków. Jazda skrętem ciętym po niebieskiej trasie w Białce już dawno mi się znudziła. Czy jestem najlepsza w Polsce? Sędziowie zadecydowali, że spośród tych czterech kobiet, które wystartowały w Polish Freeride Open, ale myślę, że jest nas więcej.
Kiedy stwierdziłaś, że freeride to jest właśnie to co chcesz robić?
Moje pierwsze freerideowe przejazdy odbyły się dosyć dawno temu. Pamiętam jak jeszcze w LO wybrałam się ze znajomymi wiosną na Babią Górę, żeby zjechać po resztkach śniegu. Potem pierwsze wyjazdy na Chopok… myślę, że wtedy właśnie freeride mnie pochłonął. To było dla mnie zupełnie nowe uczucie, ekscytacja połączona z silną dawką adrenaliny. Kilka pojedynczych wyjazdów w sezonie, na które czekałam z niecierpliwością. Pakowaliśmy się w niebezpieczne miejsca z niewielkim przygotowaniem teoretycznym i praktycznie bez sprzętu. Bardzo cieszę się, że nic nikomu wtedy się nie stało.
Masz za sobą starty w różnych imprezach. Jednak nie da się ukryć, że przed Polish Freeride Open trochę się stresowałaś. Chodziło o trasę czy o samą rywalizację?
Nie będę ukrywać, że stresowałam się konkurencją. Nie przyjechałam do Heiligenblut po zwycięstwo, mimo, że wiem, że kilka osób pokładało we mnie nadzieje. Chciałam wziąć udział w tych pierwszych historycznych zawodach. Jednocześnie zdawałam sobie sprawę, że poprzeczkę postawiono mi wysoko i czułam presję. Tym bardziej cieszy, że udało mi się wygrać. Nie jestem zawodową snowboardzistką, a stojąc na podium koło Gosi Rosiak czułam się naprawdę zadowolona z siebie.
Poza tym dwa lata temu na Chopoku postanowiłam, że więcej nie będę startować w tego typu zawodach, głównie ze względu na chorą rywalizację i bardzo trudne warunki na trasie. Jednak, gdy dotarło do mnie info o Polish Freeride Open musiałam złamać postanowienie. Cieszę się, że w tym roku atmosfera na starcie była luźna i przyjemna, za co wszystkim dziewczynom bardzo dziękuję.
Mam nadzieję, że te zawody okażą się przełomowe i z powrotem wrócę do startów.
Chcesz jeszcze w tym roku zaliczyć jakąś imprezę freerideową czy już tylko wiosenny chill out w snowparku?
Nie planuję już żadnych konkretnych wyjazdów freerideowych w tym sezonie, chociaż nie ukrywam, że mam cichą nadzieję na różnego rodzaju spontaniczne akcje w Tatrach i nie tylko. Po wyjeździe do Heiligenblut bardzo mocno związałyśmy się z dziewczynami i razem planujemy trochę wypadów.
Studiujesz w Krakowie. Czy myślałaś o tym by po studiach wyjechać gdzieś gdzie będzie jeszcze bliżej w góry,w których jest śnieg?
Haha cały czas o tym myślę. Przez ostatnie dwa miesiące próbowałam zorganizować wyjazd na studia do Innsbrucka, ale wygląda na to, że ten plan jednak nie wypali. Zastanawiam się nad dziekanką i praktykami w którymś z alpejskich miasteczek.
Traktujesz zatem snowboard jako ważną część życia...
Snowboard na pewno jest jedną z moich wielkich pasji. W moim codziennym życiu jestem rozdarta pomiędzy ‘dresem a szpilkami’. Spędzam fantastyczne chwile w górach, po czym wracam do Krakowa, wbijam się w sukienkę, maluję paznokcie i idę na uczelnię. Myślę, że większość z nas tak ma. Pracujemy przed komputerami, z nadzieją, żeby jak najszybciej wyrwać się na śnieg. Nie traktuję snowboardu zawodowo i nigdy nie chciałabym, żeby tak było. Myślę, że sprawia mi tyle radości, ponieważ robię to tylko dla siebie. Cały czas kombinuję jak połączyć życie architekta z życiem snowboardzistki tak, aby jak najmniej poświęcać.
Sezon chyba w tym roku skończy się trochę szybciej. Jak spędzisz lato i czy będziesz jakoś specjalnie się szykowała do następnej zimy?
Mam pewien chytry plan na wakacje, który już częściowo zaczęłam wprowadzać w życie, ale na razie jest to jedna wielka niewiadoma i nie chcę zdradzać szczegółów. Na pewno będę przygotowywać się kondycyjnie, ale nie planowałam żadnych specjalnych treningów. Planujemy z dziewczynami więcej wypadów w góry, żeby oswajać się jak najbardziej z terenem i zdobywać doświadczenie na poczet przyszłych wyjazdów zimowych.
W czasie Polish Freeride Open trzeba było trochę się postarać by stanąć na szczycie. Wiadomo, że każdy wolałby helikopter, ale jednocześnie coraz więcej znanych snowboardzistów zaczyna korzystać z siły własnych mięśni by zdobyć swoją linię. Co myślisz o tym kierunku rozwoju sportu?
Może to zabrzmi podejrzanie, ale ja zawsze miałam największą zajawkę na linie ze szczytów zdobywanych własnymi siłami. Nie ukrywam, że samo podejście na start było dla mnie fantastyczną zabawą i bardzo cieszę się, że właśnie w ten sposób dostawaliśmy się na górę. Nie miałam okazji spróbować helliskiingu i zapewne wykorzystałabym okazję, gdyby takowa się pojawiła, ale w tym momencie zdecydowanie jestem nastawiona na podchodzenie i walkę ze szczytami o własnych siłach. Z niecierpliwością czekam na mój pierwszy splitboard, który z pomocą dobrych ludzi ma szansę dotrzeć do mnie w niedługim czasie.
Masz jakąś stałą ekipę, z którą najczęściej jeździsz?
Może to zabrzmi paradoksalnie, ale ‘całe życie z narciarzami’. Tak, to prawda, do tej pory jeździłam głównie w towarzystwie narciarzy i przypuszczam, że to się akurat nie zmieni. Szczególnie, że ten wyjazd naprawdę bardzo mocno nas związał.
Jak wygląda Twój idelany dzień na desce?
Mój idealny dzień na desce? Najważniejsze chyba jest to, że nie podchodzę do snowboardu treningowo. Jeżdżę dla zajawki, ponieważ kocham to, co robię. Na pewno nie lubię jeździć sama. Poza tym, nie mam wysokich wymagań - trochę śniegu, ciekawy teren, jak pojawia się słońce, to banan nie schodzi mi z buzi.
Komentarze obsługiwane przez CComment