Relacja z II Manewrów Dryboonkrowych pamięci Joanny Wolf-Szczerby

 

Wszyscy znamy egzystencjalną zadumę pewnego trzeźwego kolejarza z centralnej Polski, który – zgodnie z opisem Andrzeja Wilczkowskiego – zabłądził był gdzieś na południowym krańcu Wyżyny Krakowsko-Częstochowskiej. Jak pamiętamy, widok pouczepianych na linach ludzi, poruszających się powoli ku górze i szybciej w dół zrobił na nim tak wielkie wrażenie, że krzyknął wstrząśnięty:

Jebana ludzka rasa! Za chuj bym tam nie wlazł”. (patrz A. Wilczkowski, „Miejsce przy stole”)

Nie wiem co działo się w tamtych czasach pod Krakowem. Gdyby jednak ów rozsądny kolejarz dalej błądząc znalazł się 1 grudnia 2012 roku przypadkiem w Janówku, musiałby radykalnie przewartościować swoją opinię. Kolejarz ten, nie wiedząc wcześniej o istnieniu czegoś podobnego, musiałby zakrzyknąć:

Jebana ludzka rasa! Ja też chcę tego spróbować”.

* * *

Drugie Manewry Dryboonkrowe za nami, choć jeszcze słychać echa i jeszcze emocje nie do końca opadły. Zaczęło się wcześnie rano. Już o piątej ekipa z KW Warszawa zbierała graty, znaczyła dojazd, zaczynała wieszać pierwsze ekspresy. Kiedy zobaczyłem na własne oczy agregat prądotwórczy z mocą 16 tysięcy watów wiedziałem, że będzie się działo. I działo się…

Włodar wraz z Olą w tym roku przygotowali niezwykłą niespodziankę. Tegoroczne statuetki były nie tylko piękne, ale w pewnym sensie bardzo autentyczne – kamienie, z których zostały wykonane pochodzą z prawdziwych rejonów wspinaczkowych, tym razem był to podkielecki piaskowiec oraz kalcyt ze Stokówki.

Statuetki Włodara i nagroda uznaniowa Juszy [fot. Bartosz Zarzecki]

Wiele ekip z różnych miejsc Polski można było spotkać na bunkrach od tygodni. Tego dnia zjechało do Janówka blisko 40 zawodników z 16 klubów z całego Kraju. Przed dziesiątą, po powitaniu uczestników przez Prezesa KWW Marcina Miotka oraz Bogusia Szczerbę, stanęliśmy razem do zdjęcia.

Boguś Szczerba, mąż Aśki zaprasza do walki [fot. Andrzej Makarczuk]

10:00 – za chwilę start… [fot. Michał Leśniewski, www.fotolesny.pl]

Punkt 10:00 – zaczęło się. Na siedmiu drogach eliminacyjnych o trudnościach od D4 do D6+/7 walczyło 32 mężczyzn oraz 6 kobiet. Walka była zacięta. Nie obyło się bez spektakularnych odpadnięć i drobnych kontuzji. Nasz klubowy Kolega Gelo (Grzegorz Mróz) został okrzyknięty królem lotów, gdyż podobno udało mu się osiągnąć max, odpadł bowiem prawie na każdej drodze po jednym, dozwolonym razie.

Eliminacje. Szanując klasykę, czwórkę zapina Makar [fot. Maciek Bryński]

Eliminacje. [fot. Michał Leśniewski, www.fotolesny.pl]

Nad betonowymi klasykami czuwały zjednoczone siły UKA z „Żulem” na czele. To dzięki niemu zawodnicy i publika nie zapomną, że historia podwarszawskich bunkrów zaczęła się od wspinania klasycznego.

Żulu przypomniał wszystkim, że bunkry to także klasyka [fot. Jacek Kierzkowski]

Do półfinału mężczyzn zakwalifikowało się ośmiu wojowników. Słynny Kielczanin, choć charakterem równy tytanom, musiał przegrać w obliczu prawdziwej siły i lekkości ruchów nieco starszych (sic!), bardziej doświadczonych kolegów.

Eliminacje. Wspina się słynny Kielczanin – Paweł Olendzki. [fot. Michał Leśniewski, www.fotolesny.pl]

Półfinał mężczyzn. Kajman na Równowadze (D8+/9) [fot. Marcin Nowogródzki]

Niestety także słynna „Tańcząca z wilkami” Agi po poważnej operacji barku, po raz kolejny musiała zadowolić się jedynie muśnięciem podium. Wszystkich załamanych klęską ratowaliśmy kiełbasianym restem i ciepłem ogniska. Między nami odnaleźć można było Janka Żurawskiego, który okazał się prawdziwym znawcą nie tylko Kazalnicy, ale także dobrego piwa. To dzięki niemu bez trudu poradziliśmy sobie z opróżnieniem beczułki piwa marki „Dryboonkrowe Jasne” po awarii nalewaka…

Dryboonkrowe Jasne”, wraz z autorem [fot. Maciek Bryński]

Ale do rzeczy... Finał kobiet zakończył się po spektakularnej walce 5 pięknych niewiast na finałowej drodze Sandonato (D6+).

Finał kobiet, droga Sandonato (D6+) [fot. Marcin Nowgródzki]

Czy uwierzycie, że Monika Prokopiuk (II miesce) w tym właśnie dniu miała po raz pierwszy w życiu do stóp doczepione raki? I to nie jakieś tam „ala-sportivy” czy „precle”, ale porządne „hendmejdy” z włóknem węglowym czołowego rzemieślnika DT - „Szpeja” vel „Szarls”.

Rakobuty przyczepione do stóp Moniki - Sandonato (D6+) [fot. Maciek Bryński]

Na nic jednak Szpejowa robota. Drogę finałową jako jedyna poprowadziła Agata Żak (I miejsce) w iście łyżwiarsko -figurowym stylu.

Agata Żak na drodze finałowej Sandonato (D6+) [fot. Jacek Kierzkowski i Maciek Bryński]

 

Ogólna klasyfikacja kobiet zakończyła się następująco:

 

 

 

 

Podium kobiet [fot. Maciek Bryński]

Finał mężczyzn. Poza trzema starymi wyjadaczami do finału zakwalifikował się także jeden małolat – Leszek Iwan (KWW). Trzech dzielnych siłą i wiekiem zuchów i jeden młodzianek zmierzyli się na drodze, która wiąż czeka na poprowadzenie, o szacowanej trudności D10. Co będzie się działo?! Ale teraz na kilka minut zgasło światło. Tegoroczne Manewry były dedykowane pamięci naszej zmarłej zimą 2012 w lawinie Koleżance – Joannie Wolf Szczerbie. Przed finałem chcieliśmy „zaprosić Aśkę” do nas dzięki przygotowanemu przez Piotrka Juszkiewicza „Juszę” i Wojtka Nowickiego pokazu:

Po ekscytującym finale, ostateczna klasyfikacja mężczyzn przedstawia się jak niżej. Domyślamy się, że ów kolejarz z opowiadania Wilczkowskiego jest z pewnością gdzieś w tam właśnie:

 

Sesja zdjęciowa zwycięzców odbyła się planowo:

Podium męskie [fot. Maciek Bryński]

 

Zwycięzcy w objęciach [fot. Maciek Bryński]

 

Skład podium mężczyzn tegorocznej edycji Manewrów daje do myślenia. Jak się kilku młodszych Kolegów tydzień przed Manewrami dziwowało mocy Kajmana, słusznie spuentował to Makar - „to długa i ciężka praca, to samo nie przychodzi”. No „Dziadkowie” - daliście świetną lekcję młodzieży. Dziękujemy!

Dziadkowie” – siła spokoju i doświadczenie [fot. Marcin Nowogródzki]

Nie był to jednak koniec zmagań. Po części w charakterze sportowo-wspinaczkowej impreza przeniosła się do centrum Stolicy, do miejsca słynącego z dobrego piwa. Tam – jak przystało na dzielnych sportowców – odbyły się zwody siłowe, w których pogrzebana została legenda siły znanego centuriona KWW - „Starosty”. I ja też tam byłem, i razem z najlepszymi piwo piłem…

Janek Żurawski (obok Kajman) [fot. Andrzej Makarczuk]

Kończąc zacytuję jednego z tegorocznych zawodników, znanego Kielczanina, Pawła Olendzkiego: „Na razie krótko, bo jak ochłonę to pewnie szerzej się rozpiszę. Otóż były to najlepiej zorganizowane zawody, z jakimi miałem do czynienia.”

Tak. To wszystko działo się naprawdę. Nic jednak nie cieszy tak bardzo, jak (cytując Makara) „kiedy Jędrek wpełzł mi do łóżka ze słowami „Tato, chciałem Ci coś pokazać...”, jak to ma w zwyczaju”:

Tata na Manewrach” – rycina autorstwa małego Jędrka Makarczuka

Niebawem dostępny będzie reportaż z Manewrów przygotowanych przez Kolegów z Psycha.TV.

 

W organizacji tegorocznych Manewrów udział wzięli:

Przemek Bucharowski „Przemo”

Maciej Bryński „Maverick”

Jacek Kierzkowski „Kierzu”

Tomasz Klimczak „Klimas”

Piotr Juszkiewicz „Jusza”

Sebastian Miernik „Seba”

Radek Pokorski

Paweł Różański „Róża”

Michał Waś „Straiker”

Bartosz Zarzecki

Karol Bator „Szpeju” – jednak po czasie wycofał się z organizacji, bo złapał nerwa

Dziękujemy za pomoc wszystkim, których nie sposób wymienić, zwłaszcza za pomoc w sędziowaniu!

Dziękujemy także:

Partnerowi zawodów LOTTO
Sponsorom nagród Milo i Yeti
GR PCK Warszawa za zabezpieczenie medyczne Manewrów

Zobaczcie również galerię zdjęć Macieja Bryńskiego

  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl
  • Autor: Maciej Bryński / brynski.pl

Powiązane artykuły