Mont Blanc – notatki spod szczytu

Spis treści

W 2011 dzięki uprzejmości Jarosława Sobla zamieściłem na drytoolingu praktyczny poradnik na temat zdobywania Mont Blanc. Kilka osób pytało się mnie ostatnio w tym temacie, więc wrzucam ten tekst - stan na rok 2011. Miłej lektury i planowania :-). Polecam jeszcze tą krótką broszurę informacyjną firmy Petzl.

Poradnik ten zawiera informacje przydatne w czasie przygotowywania się do wyprawy na najwyższy szczyt Europy jakim jest Mont Blanc. Dziękujemy autorom za możliwość zamieszczenie tego poradnika na naszej stronie. Wersję pdf poradnika znajdziecie na stronie http://wisproject.wordpress.com/

Autor tego poradnika dołożył wszelkich starań by jego informacje były rzetelne i sprawdzone, nie może jednak wziąć odpowiedzialności za jakiekolwiek skutki wynikające z podanych w nim informacji.

na szczycie Mt. Blanc

Od Autora

Niniejsza relacja nie ma być tylko opisem wejścia na Mont Blanc. Takich streszczeń można znaleźć mnóstwo w Internecie. Natomiast mi zależało na tym, aby oprócz samego opisu przejścia przekazać dodatkowo wskazówki praktyczne (informacje o schroniskach, o cenach oraz o potrzebnym wyposażeniu). Podczas planowania wyprawy szukaliśmy z Gosią przydatnych informacji w Internecie oraz wśród znajomych. W sieci znaleźliśmy tysiące relacji, jednak zazwyczaj były to tylko uogólnione opisy samego przejścia, np. osoby piszą: „wyszliśmy z Les Houches do Tete Rousse” (z którego miejsca dokładnie w Les Houches? jaką trasą? itp.). Nie znaleźliśmy również dość istotnych informacji o cenach, m.in. jakie są opłaty za nocleg w schroniskach, ile kosztuje butelka wody oraz czy można płacić kartą płatniczą.

Stąd też, podczas schodzenia ze szczytu, zrodził się pomysł, aby przygotować taki oto poradnik dla osób chcących zdobyć najwyższy szczyt Europy (kwestię tego, czy Mont Blanc czy też Elbrus jest najwyższym szczytem naszego kontynentu pozostawmy geografom i zwolennikom Messnera). Co więcej, w jednym ze sklepów w Chamonix widziałem przewodnik, w którym na zdjęciach zaznaczone były kolorowymi liniami przejścia poszczególnych odcinków trasy. Zainspirowało mnie to do tego, aby podobne ilustracje umieścić w swojej relacji.

Życzę miłej lektury.

Jarosław Sobel

Dojazd

Nasza wyprawa odbyła się w czerwcu 2011r. Początkowo plan zakładał wyście w dniu 18 czerwca. Niestety prognoza pogody, która zapowiadała burze, powstrzymała nas przed wyjściem i zmusiła do przesunięcia terminu na 22 czerwca. Wybraliśmy drogę „klasyczną” (francuską) od strony Chamonix, a konkretnie z Les Houches. Wiele osób, które dopiero przymierzają się do wspinaczki dowiaduje się, że u stóp masywu leży znany kurort narciarski (Chamonix) stąd też skojarzenie, że trasa rozpoczyna się właśnie tutaj. Jest to jednak błędne założenie, gdyż droga „klasyczna” rozpoczyna się 7 km dalej na zachód czyli w Les Houches.

Całą trasę, której długość to blisko 1500 km udało nam się pokonać w 12 godzin. Wybraliśmy przejazd przez Niemcy oraz Szwajcarię głównie ze względu na koszty (winietki i opłaty za tunele).

Dojazd pod M. Blanc

Dojazd pod M. Blanc, okolice Chamonix

Chamonix

Punkty kontrolne – wysokość oraz koordynaty GPS

Nazwa Opis Wysokość Koordynaty GPS Mapa
Les Houches ([Le Zusz] *) Camping   N45° 53' 29" E6° 47' 19" A
Les Houches Dolna stacja kolejki linowej 996 m N45° 53' 23" E6° 47' 21" B
La Chalette ([La Szalet] *) Górna stacja kolejki liniowej 1801 m N45° 52' 25" E6° 46' 45" C
Col du Mt Lachat ([Kol di mą Lasza] *) Przedostatnia stacja kolejki szynowej 2077 m N45° 52' 04" E6° 47' 44" D
Gare du Nid d’Agile ([Żar di Nid dAżil] *) Ostatnia stacja kolejki' szynowej – niedaleko schroniska 2362 m N45° 51' 30" E6° 47' 54” E
Baraque Forestiere des Rognes ([Barak Forestier de Roń] *) Awaryjny schron (barak) – darmowe noclegi 2768 m N45° 51' 48" E6° 48' 03" 1
Refuge de Tete Rousse ([Refusz dy Tet Rus] *) Schronisko Tete Rousse 3167 m N45° 51' 18" E6° 49' 03" 2
Le Grd Couloir ([Ly grą kulłar] *) Kuluar spadających kamieni - N45° 51' 16" E6° 49' 26" K
Refuge de l’Aiguille du Gouter ([Refusz dy lAgil di Guty] *) Schronisko Gouter 3817 m N45° 51' 11" E6° 49' 48" 3
Aiguille du Gouter ([Agil di Guty] *) Szczyt 3863 m N45° 51' 02" E6° 49' 52” -
Dome du Gouter ([Dom di Guty] *) Szczyt 4304 m N45° 50' 34" E6° 50' 36" -
Refuge Bivouac Vallot ([Refusz Biwak Valot] *) Schron ratunkowy Vallot 4362 m N45° 50' 22" E6° 51' 07" 4
Mont Blanc „Dach Europy” 4810 m N45° 55' 00" E6° 55' 00" 5

* Fonetycznie

Mapka szczegółowa wejścia na M. Blanc

Fragment mapy Kompass nr 85 (skala 1 : 50 000)

M. Blanc dojście szczegółowe - mapka

Fragment mapy IGN 3531 ET (skala 1 : 25 000)

Dzień przed ... (24.06)

Swoją wyprawę rozpoczęliśmy i zakończyliśmy na polu namiotowym w Les Houches (popularnie zwanym „u Babci”). Na camping dotarliśmy 24 czerwca wieczorem, około godziny 21:00. Aby o tak później porze nie nękać już właścicielki „przybytku” zdecydowaliśmy, że kwestię zapłaty uregulujemy rano. Poza tym chcieliśmy się dowiedzieć, czy i gdzie można zostawić samochód. Podczas rozbijania namiotu okazało się, że zaraz obok nocuje grupka Polaków z Lubawki (Mont Blanc ExXxpedition, Team J.D.P). Po krótkiej rozmowie dowiedzieliśmy się, że w dniu następnym planują wspinaczkę na szczyt podobnie jak my (najpierw jednak chcą się zaaklimatyzować na Aiguille du Midi). Ze względu na to, że taką aklimatyzację mieliśmy już za sobą, ustaliliśmy, że spotkamy się w okolicach schroniska
Tete Rousse.

Camping Bellevue w Chamonix

Warto wiedzieć, że na campingu kabiny prysznicowe otwarte są do godziny 20:00, więc jeśli ktoś ma ochotę na prysznic musi to zrobić albo przed godziną 20:00 albo z samego rana. Poniższe zdjęcia przedstawiają opisywany Camping.

Relacja

Dzień pierwszy (25.06)

Wstaliśmy wczesnym rankiem (około godziny 6:30), zjedliśmy śniadanie, uregulowaliśmy rachunki i przystąpiliśmy do pakowania sprzętu. Nasz plan zakładał zabranie namiotu oraz śpiworów aby zaoszczędzić na spaniu w schroniskach. Oczywiście, trasę można pokonać różnymi sposobami: totalnie „na lekko” (jeśli zabierze się odpowiednio wyposażony portfel można nawet nie zabierać ze sobą jedzenia ani śpiwora) lub „oblężniczo”, tak jak w naszym przypadku, z całym sprzętem. Około godziny 10:00 po spakowaniu plecaków ruszyliśmy do znajdującej się niedaleko stacji kolejki Telepherique Bellevue (5-10 minut piechotą od campingu).

Położenie Campingu w Chamonix

Na rysunku powyżej na niebiesko zaznaczyłem położenie campingu a na czerwono stację kolejki oraz trasę dojścia do niej. Wszystko to znajduje się w dzielnicy Les Trabets w Les Houches.

Kolejka wywiozła nas na wysokość 1801 m, a stąd piechotą ruszyliśmy po torach w kierunku schroniska Nid d’Agile (2372 m). Można również uniknąć chodzenia  po torowisku i od stacji kolejki skierować się na „legalny szlak” prowadzący również do tego samego schroniska. Jedyną wadą takiego rozwiązania jest fakt, że  najpierw trzeba zejść dość mocno w dół, by później ponownie wdrapać się na wcześniejszą wysokość.

Trasa na Mont Blanc

Powyższe zdjęcie przedstawia trasę pomiędzy dolną stacją kolejki (30 min. od wyjścia) w kierunku schroniska. Jak widać trasa biegnie obok torów kolejki Tramway du Mont Blanc (TMB). W sezonie, kiedy pociąg jeździ regularnie, należy bardzo uważać (szczególnie, gdy miniemy już przedostatnią stację i szerokość torowiska bardzo się zmniejszy). Na górze zdjęcia zaznaczyłem czerwoną kropką położenie schroniska Gouter.

Po drodze zrobiliśmy krótki postój na przedostatniej stacji kolejki szynowej – lewe zdjęcie (Col du Mt Lachat – 2077 m). Natomiast do ostatniej stacji – Gare du Nid d’Agile (która w tym czasie była w remoncie i jest małą budką położoną niedaleko schroniska Refuge du Nid d'Aigle) – dotarliśmy około 12:30 – prawe zdjęcie. Ponieważ pora zrobiła się obiadowa wypadało coś zjeść. Wyjęliśmy więc nasze Mleczne Starty i przygotowaliśmy sobie posiłek.

Col du Mt. Lachat 

Gare du Nid D'agile

Po krótkim odpoczynku ruszyliśmy do schroniska Tete Rousse (3167 m) mijając na trasie znany wszystkim barak Forestiere (Baraque Forestiere des Rognes – 2768 m – godzina 15:00).

Ścieżka podejściowa na Mont Blanc

Ścieżka podejściowa na Mont Blanc

Jak się później dowiedzieliśmy, w baraku tym można spokojnie przenocować (jest tam pomieszczenie z łóżkiem piętrowym oraz poddasze, są dostępne koce i przeważnie jest czysto, choć zależy to od sezonu – podobno w roku poprzednim wewnątrz była bardzo duża liczba śmieci pozostawionych przez turystów, których oczywiście nikt nie sprzątał).

Barak Forestiere pod M. Blanc

Wnętrza baraku Forestiere pod Mt Blanc

Wnętrze baraku forestiere pod Mt Blanc

Zdjęcia powyżej przedstawiają budynek oraz jego wnętrze. Jak widać, w środku zbudowane jest prowizoryczne łóżko piętrowe oraz wyodrębnione jest miejsce na sprzęt.

Od baraku, krętą drogą, pomiędzy kamieniami dotarliśmy około godziny 19:00 do schroniska Tete Rousse.

Droga pod Mt Blanc

Powyższe zdjęcie zostało zrobione w połowie drogi, pomiędzy ostatnią stacją kolejki TMB a barakiem Foresteire. Czerwona kreska przedstawia trasę do baraku (czerwona kropka). Natomiast żółta linia to ścieżka od baraku do schroniska Tete Rousse. Dodatkowo, zieloną kropką zaznaczyłem lokalizację schroniska Gouter.

Trasa pod Tete Rousse

Kolejne zdjęcie powyżej prezentuje tę samą trasę z góry, ale już po jej przejściu. Było ono zrobione prawie pod schroniskiem Tete Rousse. Czerwona linia przedstawia przejście z baraku do schroniska, niebieska zaś zejście od baraku do stacji kolejki TMB (której już z tego miejsca widać nie było). Dodatkowo, żółtym kółkiem zaznaczyłem lokalizację górnej stacji wyciągu.

Po dotarciu do schroniska Tete Rousse szukaliśmy miejsca na rozbicie namiotów. Na pierwszy rzut oka nie mogliśmy go nigdzie zlokalizować. Z pomocą przyszła nam jedna z turystek, od której dowiedzieliśmy się, że „pole namiotowe” znajduje się około 50 m powyżej schroniska (tuż za niewielkim wzniesieniem). Lewe zdjęcie zrobione zostało około 100 m przed schroniskiem Tete Rousse (budynek jest akurat za plecami). Natomiast na prawym widzimy schronisko zbudowane na skałach (kwadratowa ramka) oraz „pole namiotowe” (owalna ramka).

Okolice Tete Rousse

Pole namiotowe w pobliżu Tete Rousse

Poniższe zdjęcia przedstawiają wygląd „pola namiotowego”. Jak widać ludzi i namiotów było dość dużo (my naliczyliśmy około 12 „domków”). Na drugim zdjęciu po prawej stronie ze skał wyłania się drewniana toaleta.

Pole namiotowe Tete Rousse

toaleta na Tete Rousse

Mieliśmy szczęście, bo wolna była „platforma” po poprzednim namiocie, w której mogliśmy się usadowić. Po rozbiciu namiotu oraz zabezpieczeniu przed wiatrem (który akurat w ten dzień był bardzo mocny) przygotowaliśmy sobie jedzenie (liofilizaty). Jako ciekawostkę mogę powiedzieć, że toaleta, która znajduje się na tym prowizorycznym polu namiotowym służy nie tylko w jednym celu. W jej przedsionku można gotować wodę, gdyż pomieszczenie to jest dość dobrze osłonięte od wiatru (dzięki temu zaoszczędzamy zarówno czas jak i pieniądze – gaz). Po obiedzie oraz po krótkich oględzinach tego, co nas czeka dnia następnego, przygotowaliśmy sobie posłanie i poszliśmy spać. Była godzina 21:30.

Namiot pod mt Blanc

Widok na wielki Kuluar pod Mt. Blanc

Toaleta na Mt. Blanc

Powyższe zdjęcia przedstawiają (od lewej strony): nasz namiot oraz toaletę; inny namiot (ekspedycyjny) na tle sławetnego kuluaru; ponownie toaletę, ale tym razem z widokiem w przepaść. Należy dodać, że środkowe zdjęcie zrobione było około godziny 22:00 (czerwono-pomarańczowe skały rozświetlone zachodzącym słońcem robią ogromne wrażenie na widzach  tego przedstawienia).

Dzień drugi (26.06)

[przyp. dg (sugestie z FB czytelnieka Jakub Badelek - Bardzo fajny opis niestety niestety mocno nieaktualny o bardzo ważną informację n/t nowego schorniska Gouter - warunki się zmieniły i w schronisku oficjalnie można przebywać tylko i wyłącznie po zrobieniu rezerwacji (co się udaje jedynie z około miesięcznym wyprzedzeniem) - tamtejsza załoga jest niemiła i robi problemy jesli się takowej rezerwacji nie ma (oficjalnie odmawiają noclegu bez rezerwacji - nawet na podłodze), albo kasuje 80euro od osoby jak mają gorszy humor. Dodatkowo jest zakaz spania gdziekolwiek na dziko, za wyjątkiem pola namiotowego pod schroniskiem Tete Rousse, pod groźbą surowej kary wysokości paru tysięcy euro. Miłego wchodzenia na Blanca przez Gouter :-) ]

Budzik ustawiliśmy na godzinę 5:30, jednak wstaliśmy dopiero około godziny 6:00. Szybkie śniadanie, przepakowanie (gdyż dnia poprzedniego stwierdziliśmy, że owszem, wejdziemy, ale bez dodatkowego obciążenia, jakim był namiot i zapas jedzenia, które miało posłużyć na wypadek złej pogody) oraz zweryfikowanie trasy, którą pójdziemy. Pomocni okazali się być wspinacze, którzy wyszli wcześniej. Dzięki nim szybko zorientowaliśmy się, jak przebiega trasa.

Linia przejścia przez Wielki Kuluar pod Mt. Blanc

Na samej górze widoczne schronisko Gouter. Na czerwono trasa przejścia. Natomiast na niebiesko zaznaczyłem miejsce przekraczania kuluaru.  Przy czym klasyczna trasa (ubezpieczona liną poręczową) zaznaczona jest na zielono i chodzą nią głównie przewodnicy. Natomiast większość wspinaczy wybiera „nowe” przejście (kolor niebieski) - trochę trudniejsze, bo trasa nie jest płaska tylko pod górę (trudniej się „przebiega”), ale też nie trzeba się dodatkowo wspinać po kamieniach na końcu tego przejścia.

Przedstawiam ją na  zdjęciu powyżej.  Namiot zabezpieczyliśmy kamieniami oraz obsypaliśmy śniegiem. (który w ciągu dnia trochę stopniał natomiast wieczorem zamarzł co stanowiło dodatkowe ubezpieczenie) i wyruszyliśmy na trasę o godzinie 7:30.

Linia przejścia przez Wielki Kuluar Mt. Blanc

Niestety popełniliśmy błąd, nie sprawdziliśmy aktualnej prognozy pogody, ta w Tete Rousse była nieaktualna (z piątku, a była już niedziela). Dodatkowo, wcześniejsza prognoza, którą dostaliśmy z Polski (SMSem od znajomych) zapowiadała wichury i burze lada dzień, a żadne nowsze wieści do tej pory nie dotarły.
Jednak pomimo to, postanowiliśmy, że spróbujemy przynajmniej podejść do schroniska Gouter. Dojście do kuluaru zajęło nam około godziny (samo podejście
nie jest trudne, jednak miejscami śniegu było dużo i nie był on zbyt stabilny, co powodowało osuwanie się i utrudniało wspinanie). Po dojściu do kuluaru odczekaliśmy około 5 minut, aby skonfrontować to co widzieliśmy wcześniej na zdjęciach i filmikach na YouTube, z tym jak wyglądało to w rzeczywistości.

Wybraliśmy „nową” trasę. Fakt, trudniej biegnie się pod górę niż po płaskim, ale tak jak już wcześniej pisałem, nie trzeba się od razu po przekroczeniu kuluaru  wspinać na skały. Przejście to zajęło nam może 2 minuty. Od tego momentu naszym celem stało się schronisko Gouter, widoczne już coraz wyraźniej.

Spękany lodowiec poniżej Goutera

Widok na schronisko Gouter pod Mt. Blanc

Powyżej, na zdjęciu po lewej stronie, widać spękany lodowiec, który opływa płaskowyż, na którym znajduje się schronisko Tete Rousse. Na zdjęciu po prawej widoczne w oddali schronisko Gouter z wyznaczoną do niego trasą. Jak widać jest to wspinaczka po kamieniach, w dodatku nieubezpieczona. Dopiero na ostatnim odcinku pod samym schroniskiem mamy fragment zabezpieczony linami poręczowymi (niebieska linia).

Około 200 m poniżej schroniska (godzina 11:00) pojawiły się wątpliwości dotyczące pogody, które po chwili sięgnęły zenitu. Spotęgował je fakt, że dwa dni wcześniej miał miejsce wypadek, w którym zginął Polak (z powodu silnych podmuchów wiatru i braku zabezpieczenia spadł spod schroniska Gouter). Po dłuższym zastanowieniu postanowiliśmy zawrócić do naszej „bazy”. O godzinie 14:00 dotarliśmy do namiotu. Przygotowaliśmy obiad i dyskutowaliśmy, czy podjęta decyzja była dobra. Właśnie wtedy dotarł do nas długo wyczekiwany SMS na temat pogody. Prognoza poprawiła się i pokazało się okno pogodowe, które miało trwać do wtorku po południu (później warunki miały się dość mocno pogorszyć). Dawało nam to w sumie dwa dnia na atak i ostatnią szansę na zdobycie góry w tym terminie. Co więcej, dotarli do nas nasi znajomi z campingu (którzy notabene nocowali w baraku Forestiere). W związku z tym, po dokończeniu obiadu (znów te smaczne liofilizaty) ruszyliśmy ponownie w górę. Szliśmy dokładnie taką samą trasą jak rano. Do schroniska dotarliśmy około godziny 19:00. Na zdjęciu poniżej widać trasę, którą przeszliśmy (jak zwykle zaznaczona na czerwono, kuluar – kolor niebieski). Widok z tarasu pod schroniskiem Gouter w dół na nasz namiot.

Samo schronisko to „blaszak”, w którym nie ma oświetlenia (w nocy trzeba się posługiwać latarkami), a spanie bez rezerwacji możliwe jest tylko w kuchni na podłodze (jeśli oczywiście w miarę szybko znajdziemy sobie dobrą miejscówkę).

Schronisko Gouter - Mt. Blanc Schronisko Gouter Mt Blanc

Schronisko Gouter Mt. Blanc

Trzy zdjęcia powyżej przedstawiają (od lewej): wejście do budynku, barierkę nad trasą, którą wchodziliśmy oraz widok jadalni.

Po opłaceniu noclegu oraz zakupieniu wody w butelce (nie mieliśmy już czasu na topienie śniegu) poszliśmy rozejrzeć się po okolicy (to znaczy ustalić, w którą stronę będziemy szli – w końcu wychodzimy w nocy). Dla zainteresowanych toaleta jest w osobnym budynku zaraz obok schroniska.

Gouter Przedsionek

Na zdjęciu widać przedsionek, w którym należy zostawić swój cały „ciężki” sprzęt (plecak, raki, czekan, kask oraz szpej)

Gdy już wszyscy zjedli kolację (nie można wcześniej zajmować miejsc w jadalni) poszliśmy znaleźć sobie dogodną „miejscówkę” na nocleg oraz przygotować sprzęt na wyjście.  Przed wejściem do schroniska buty należy wymienić na gumowe papcie w których chodzi się po całym obiekcie. Swoje buty najlepiej związać sznurówkami (żeby w nocy nie zabrać przypadkowo czyjegoś buta). Wszystko najlepiej przygotować wieczorem (o 2:00 w nocy panuje tutaj chaos, poza tym, po ciemku trudno się szuka swoich rzeczy i najlepiej wszystko mieć dobrze poukładane).

Kupiliśmy jeszcze wody do termosów na rano (oraz do kubeczka na wieczorny kisiel). Zabraliśmy ze sobą do jadalni jeden termos, kaszki na śniadanie, rzeczy wierzchnie, śpiwór oraz czołówki i poszliśmy spać. Na początku było strasznie gorąco, ale w nocy zrobiło się dość zimno – dobrze, że mieliśmy śpiwór pod ręką bo mogliśmy się nim okryć.

Dzień trzeci (27.06)

Tej nocy sen był bardzo krótki. Położyliśmy się spać około godziny 22:00, budzik nastawiony mieliśmy na 1:15. Jednak samo podekscytowanie, zmęczenie oraz  warunki panujące na jadalni nie pozwalały nam zasnąć. Budzik zadzwonił o zaplanowanej godzinie, ale poleżeliśmy jeszcze 15 min zanim wstaliśmy. Poza tym około 1:30 obsługa schroniska zaczęła wszystkich budzić, bo o godzinie 2:00 było wydawanie śniadania dla osób, które je sobie wykupiły. Zebraliśmy więc nasze legowisko, ubraliśmy rzeczy wierzchnie, zjedliśmy śniadanie i przeszliśmy do przedsionka aby zabrać pozostałe rzeczy. Tak jak pisałem wcześniej, panował tam dość duży rozgardiasz ze względu na to, że część osób już wychodziła a inni dopiero co rozpoczynali pakowanie. Z naszymi znajomymi (którzy nocowali w namiocie) byliśmy umówieni około 2:30. Spakowaliśmy więc potrzebne rzeczy, schowaliśmy te, których nie zabieraliśmy ze sobą na górę i poszliśmy nad  schronisko, gdzie (podobnie jak pod Tete Rousse) zlokalizowane było „pole namiotowe”.

Pole namiotowe w pobliżu schroniska Gouter, pod Mt. Blanc

Dome du Gouter

Na zdjęciu po lewej stronie widać schronisko i toaletę oraz trasę przejścia,  która mija pole namiotowe (zaznaczone niebieską linią przerywaną). Na drugim zdjęciu (ta sama lokalizacja, tylko już w kierunku marszu) widać  pierwsze wzniesienie (zakręt ponad grupką wspinaczy), którym jest Aiguille du Gouter (3836 m). Trasa podąża dalej i dochodzi do kolejnego wzniesienia – Dome  du Gouter (4304 m) – z którego widoczny jest już schron Vallot oraz Mont Blanc.

Planowo mieliśmy ruszyć o 2:30 jednak naszym znajomym przygotowania trochę  się przeciągnęły, co w ogólnym rozrachunku opóźniło naszą wspinaczkę o 15 minut. Zaletą tego było to, że dużo ekip szło już przed nami, dzięki temu, ścieżka była dość dobrze wydeptana i widzieliśmy, gdzie mamy iść (w ciemności widać było światło ich czołówek). Noc była całkowicie bezchmurna. Zapowiadało to dobrą  pogodę. Efektem ubocznym tego faktu była dość niska temperatura (nie było jednak konieczności ubierania – przynajmniej na początku – dodatkowej warstwy odzieży). Około godziny 4:00 dotarliśmy na wzniesienie Dome du Gouter z którego widzieliśmy szczyt Mont Blanca. Powoli zaczęło się robić widno. Niestety,  otwarty teren nie chronił przed wiatrem i trochę nas przewiało (musieliśmy ubrać kurtki puchowe).

Widok na Mt. Blanc

Linia wejścia na Mt. Blanc

Powyżej, zdjęcie po lewej stronie zrobione zostało podczas ataku  o godzinie 4:03. Natomiast na zdjęciu po prawej (zrobione w drodze powrotnej mniej więcej w tym samym miejscu) zaznaczona została trasa do schronu Vallot  (czerwona linia) oraz trasa na szczyt (niebieska linia)

Do schronu Vallot dotarliśmy około 5:30. Zakładaliśmy tam postój 10 minutowy, jednak musieliśmy zostać trochę dłużej (około 45 min). Spowodowane było to  moimi problemami z krążeniem w palcach kończyn dolnych (prawdopodobnie ze względu na przemrożenie ich podczas trekkingu na Arktyce – wystarczy więc lekkie przewianie aby zaczęły dawać o sobie znać). Na szczęście, przy pomocy rozgrzewacza chemicznego oraz łapawic puchowych (tak tak, przydają się również na nogi) udało się je odpowiednio ogrzać. Po całej „akcji ratunkowej” zjedliśmy po batonie, wypiliśmy kubek gorącej herbaty i ruszyliśmy dalej.

Schron Vallot pod Mt Blanc

Schron Vallot pod Mt. Blanc

Jak widać na załączonych zdjęciach powyżej, w schronie nie ma zbyt wiele miejsca, a przy 20 osobach robi się tłok

Trzeba uważać na sprzęt, żeby nikt nam rakami nie pociął  liny, bo wchodzi się do środka bez zdejmowania czegokolwiek (niektórzy nawet nie rozwiązują się z liny). W środku niestety nie ma zbyt dużego porządku,  pozostawione są srebrne koce a śmieci upchane są w kąt i przykryte folią. W schronie znajduje się jedna toaleta w której można się było załatwić, natomiast o  toalecie na zewnętrz nie będę nawet wspominał. Po ogrzaniu się i odpoczęciu ruszyliśmy dalej.

Widok na schron Vallot pod Mt. Blanc

Linia wejścia na wierzchołek Mt. Blanc

Na prawym zdjęciu (zrobionym pod Vallotem) zaznaczyłem trasę,  która pozostała do szczytu. Kolejny krótki postój mieliśmy około godziny 7:00 na wypłaszczeniu (widoczne na prawym zdjęciu powyżej – gdzieś w połowie trasy).

Zrobiliśmy kilka zdjęć, zjedliśmy kolejnego batona, wymieniliśmy kilka uwag ze znajomymi i ruszyliśmy dalej.

na szczycie Mt. Blanc

alt

alt

alt

alt

„Dach Europy” zdobyliśmy 27 czerwca 2011 roku o godzinie 8:40. Na niebie nie było ani jednej chmurki a słońce bardzo ładnie oświetlało wszystko w około. Na szczycie spotkaliśmy może 5 wspinaczy (tłoku nie było, raczej rotacja – co chwilę ktoś albo przychodził albo już zaczynał schodzić). Zrobiliśmy trochę zdjęć (zarówno sobie jak i produktom naszych sponsorów), kilka łyków szampana. Tak to prawda, bowiem jedna z polskich ekip, którą minęliśmy podczas wchodzenia powiedziała, że zostawiła butelkę z szampanem na szczycie i jeśli mamy ochotę możemy się napić – wiadomo, grzechem było nie skorzystać z propozycji. Resztą znakomitego trunku poczęstowaliśmy pozostałych wspinaczy, którzy akurat przyszli. Zaczekaliśmy na znajomych z Lubawki (którzy dotarli może po 20 minutach) i niestety, trzeba było się powoli zbierać w drogę powrotną.

Trzeba przyznać, że widoki zapierają dech w piersiach. Świadomość tego, że stoi się na najwyższym szczycie Europy i wszystko w około jest niższe daje ogromną satysfakcję. To, że dokonało się tego samodzielnie, bez niczyjej pomocy (chodzi mi oczywiście o te wszystkie grupki, który wynajmują przewodnika „wciagajacego” ich na sam szczyt) dodatkowo ją potęguje.

Droga powrotna do Vallota upłynęła dość szybko. Nie obyła się jednak bez „przeszkód”. Było to mijanie się z innymi wspinaczami idącymi w przeciwnym kierunku. O ile podczas naszego wejścia osób schodzących nie było jeszcze dużo, o tyle podczas naszego zejścia liczba ta zdecydowanie wzrosła. Szczególnie trzeba było uważać na grani pod samym szczytem, gdyż jest ona w tym miejscu najwęższa i łatwo o pomyłkę. Przy schronie (godzina 10:20) zrobiliśmy 15 minut przerwy – standardowo: toaleta, zdjęcia i jedzenie, po czym ruszyliśmy w dalszą drogę. Było upalnie. Do schroniska Gouter dotarliśmy w pełnym słońcu około godziny 12:30. Na miejscu odpoczęliśmy 2 godziny, zjedliśmy obiad, dopakowaliśmy resztę rzeczy, które czekały na nas w schronisku i przygotowaliśmy się do schodzenia. I tak zrobiła się godzina 15:00. Mieliśmy tylko dwie obawy: czy nie schodzimy zbyt późno (przejście przez kuluar) i czy ktoś jeszcze będzie o tej godzinie schodził.
Okazało się jednak, że nie byliśmy ostatnimi, którzy szli ta trasą (zarówno w górę jak i w dół).

O godzinie 18:00 doszliśmy do kuluaru i odczekaliśmy 10 minut aby się upewnić, że ilość spadających kamieni nie zwiększy się. Tym razem przechodziliśmy przez kuluar osobno. Najpierw szła Gosia (ja obserwowałem żleb) a po upewnieniu się, że jest po drugiej stronie, przeszedłem ja. To było dobre rozwiązanie, gdyż z racji pory dnia cały śnieg był dość mocno rozgrzany i niestabilny. Do namiotu dostaliśmy się pół godziny później. Pierwszą rzeczą było udanie się do schroniska. Kupiliśmy tam po małej puszeczce piwa (wiadomo, trunek ten w górach jest rewelacyjny zwłaszcza po wysiłku, głównie ze względu na swoją kaloryczność). Co więcej, okazało się, że kilka osób, które poznaliśmy w schronisku Gouter poprzedniej nocy, zeszło i zatrzymało się, podobnie jak my, na wysokości Tete Rousse. Mieliśmy więc okazję porozmawiać i wymienić opinie dotyczące wspinaczki. Po degustacji piwa wróciliśmy do namiotu, zrobiliśmy sobie szybką kolację, wypiliśmy coś regenerującego i poszliśmy spać. Nie wiadomo jak, a zrobiła się już godzina 20:30. Jeśli mam być szczery, to nawet nie pamiętam kiedy zasnąłem - to była dosłownie chwila.

Dzień czwarty (28.06)

Obudziliśmy się około godziny 7:30 (tak tak, 11 godzin spania). Pewnie nie dlatego, że byliśmy już wyspani ale dlatego, że w namiocie robiło się coraz cieplej. Okazało się, że pogoda w dalszym ciągu jest rewelacyjna – nieskazitelny błękit. Czuliśmy lekkie zmęczenie dnia poprzedniego, ale nie dawało się ono zbytnio we znaki. Przygotowaliśmy sobie śniadanie i trzeba było się powoli zbierać. Poza tym, czekaliśmy na naszych znajomych, którzy nocowali w namiocie pod schroniskiem Gouter i musieli do nas dotrzeć.

Osobiście cieszę się, że dnia poprzedniego wykrzesaliśmy z siebie jeszcze trochę energii i zeszliśmy na dół. Podczas składania namiotu okazało się, że jest on bardzo dobrze zakotwiony w śniegu (tak jak już wcześniej pisałem, śnieg w ciągu dnia się lekko stopił natomiast w nocy zamarzł tworząc trudną do usunięcia zmarzlinę). Wiadomo, można było użyć czekana, jednak przecież nie chodziło o to, żeby zniszczyć sobie namiot. Przed godziną 11:00 byliśmy już spakowani i gotowi do drogi. Nasi towarzysze dołączyli po kilkunastu minutach. Ostatnie spojrzenie na kuluar i ruszyliśmy w drogę.

Dojście do baraku Forestiere zajęło nam około 40 min. Po drodze mijaliśmy wspinaczy, którzy podobnie jak my wcześniej, chcieli zdobyć Mont Blanc. Nie wiem, czy wszystkim się udało, gdyż prognoza pogody na dzień następny była już fatalna (burze i bardzo silne wiatry) co na tej wysokości w górach powinno sugerować odwrót. Pod barakiem byliśmy około godziny 11:45. Zrobiliśmy kilka fotek, dojedliśmy resztki słodkości i ruszyliśmy dalej. Pomimo tego, że został nam już nie duży odcinek drogi do pokonania, śpieszyliśmy się, nie chcieliśmy się spóźnić na ostatni wagonik kolejki zjeżdżającej do Les Houches. Nasze obawy okazały się bezzasadne. Do stacji kolejki dotarliśmy przed godziną 14:00, a już o 15:00 stanęliśmy ponownie na campingu.

Nasi znajomi przybyli trochę później (udało im się również zdążyć na wagonik), gdyż zrobili sobie jeszcze przerwę na posiłek (mieli trochę większy odcinek do pokonania – szli przecież ze schroniska Gouter). Po obiedzie i kąpieli (która naprawdę była wspaniała po takiej przerwie) nadszedł czas na wymianę kontaktów oraz pamiątkowe fotografie.

alt

Na zdjęciu uwieczniliśmy naszą piątkę (która poznała się przypadkowo na campingu) - od lewej strony: Jarek, Gosia, Darek, Paweł i Janek. W tle widoczny masyw Agile de Gouter na szczycie którego chowa się, spowity chmurami, budynek schroniska.

Dopiero wtedy tak naprawdę uświadomiliśmy sobie na jakiej wysokości byliśmy i jaką trasę udało nam się przejść.

Zapraszamy do przeczytania poradnika na temat wyposażenia na następnej stronie:

Komentarze obsługiwane przez CComment

Powiązane artykuły

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.