Od Kasprowego do Przęłęczy Huciańskiej

34 szczyty, 4600 m deniwelacji, pokonał w czasie 13 godzin 50 minut Andrzej Mikler z Zakopanego. Ambitna skitura biegła główną granią Tatr Zachodnich, z wejściem na ich najwyższy szczyt - Bystrą (2250 m) miała łącznie 44 km długości.

Andrzej Mikler na Ciemniaku przed zjazdem na Tomanową Przełęcz. Fot. arch. Andrzej Mikler / 24tp.pl

Jak pisze Andrzej na stronie 24tp.pl: "Pomysł zrodził się, jak byłem na dyżurze ratowniczym na Kasprowym Wierchu i przy bardzo dobrej widzialności patrzyłem na Tatry Zachodnie - przypomina sobie Andrzej. - Pomyślałem wtedy, że byłaby to ambitna i logiczna tura. Pieszo latem i zimą grań tę w różnych warunkach przechodzono nieraz, ale na nartach, kiedy wszystkie szczyty pokryte są jeszcze śniegiem - czegoś takiego nie było. Cały czas czekałem na odpowiednie warunki. To pogoda nie dopisywała - albo były złe warunki śniegowe i zagrożenie lawinowe, albo po prostu nie miałem czasu, gdyż w ostatnich latach odbywałem praktykę przewodnicką w Alpach. Dopiero tej zimy znalazłem trochę czasowego luzu. Dużo chodziłem po górach, przygotowywałem się do Trofeo Mezzalama, maratonu wysokościowego w Alpach. Kondycja była dobra, forma też - wyczekiwałem tylko na warunki. W kwietniu spadło w Tatrach dużo śniegu, w połowie miesiąca Tatry były w zimowej szacie. 15 kwietnia byłem z żoną w Dzianiszu oglądać łany krokusów i stamtąd zlustrowałem słowackie Tatry Zachodnie. Stwierdziłem, że są całe zaśnieżone, a niektóre śnieżne stoki skrzyły się w promieniach słońca. Po południu zapadła decyzja - jutro wyruszam na grań".

Ze sobą zabrał: raki, harszle, dwie pary fok, 5 litrów napoju izotonicznego, kanapki, 3 banany i żel energetyczny.

16 kwietnia wyjechał pierwszą kolejką na Kasprowy Wierch. Było już po godz. 7, więc za późno, by cofnąć się na Liliowe i rozpocząć stamtąd turę. Andrzej tak tłumaczy swoją decyzję: "Wiedziałem, że jest już dość późno, by zaczynać grań od Liliowego. Obawiałem się, że może mi potem zabraknąć czasu na dokończenie grani w ciągu tego jednego dnia".

Warunki pogodowe i narciarskie miał idealne. O 21.20 był na Huciańskiej Przełęczy.

Andrzej jest od 6 lat zawodowym ratownikiem TOPR i przewodnikiem tatrzańskim, a w ubiegłym roku uzyskał certyfikat przewodnika międzynarodowego IVBV. Ma na swym koncie solowe wspinaczki, m.in. północno-wschodnim filarem Ganku, północnym filarem Mięguszowieckiego Szczytu Wielkiego. Przed 6 laty wygrał Międzynarodowe Zawody Ratowników Górskich w Dolinie Żarskiej i 3-krotnie wygrał zawody o memoriał Vlada Tatarki.

Trochę szkoda, że Zakopiańczyk nie sprężył się i nie zaczął od Liliowego. Moglibyśmy mówić wtedy o pierwszym przejściu głównej Granii Tatr Zachodnich na nartach. Grań czeka, a Andrzejowi gratulujemy ambitnej skitury.

Źródło: 24tp.pl (polecamy przeczytać pełną relację z przejścia)

Powiązane artykuły

Obryw na Kotle Kazalnicy

Obryw na Kotle Kazalnicy

Kurs — instruktor wspinaczki wysokogórskiej

Zmarł Zdzisław Dziędzielewicz-Kirkin