Opiekun krzyknął: Trzymajcie się kosówki. Policja bada okoliczności tragedii w Tatrach. Zobacz wydanie specjalne TP TV
Zakopiańscy policjanci badają okoliczności tragicznego wypadku w Tatrach. Przed godz. 14 w Dol. Pańszczycy lawina porwała troje ski-alpinistów z Krakowa i okolic. Kobieta mimo reanimacji zginęła na miejscu, dwie osoby (mężczyzna i kobieta) zmarły po przetransportowaniu do zakopiańskiego szpitala. Opiekun siedmioosobowej wyprawy, gdy zobaczył, że schodzi lawina miał krzyknąć: trzymajcie się kosówki!
Widok na Koszystą (po lewej), pod nią Dolina Pańszczycy Fot. Paweł Pełka
Spod centrali TOPR śmigłowiec zabrał kilkudziesięciu ratowników z psami lawinowymi. W akcji brali też udział ratownicy dyżurujący na Hali Gąsienicowej, Kasprowym Wierchu i w Dol. Pięciu Stawów Polskich.
Wiadomo, że lawina zeszła z Koszystej w stronę Dol. Pańszczycy w rejonie Doliny Gąsienicowej.
Na miejscu było siedem osób. Śnieg porwał troje turystów. Ratownicy odkopali je w ciągu półtorej godziny. Jedna nie przeżyła wypadku.
Dwie w krytycznym stanie trafiły do zakopiańskiego szpitala. Lekarze walczyli o ich życie. Niestety nie udało się ich uratować.
Jak powiedział naczelnik TOPR Jan Krzysztof, turyści nie mieli detektorów lawinowych. Pierwszego z nich udało się odkopać po 70 minutach od zejścia lawiny. Wszyscy znaleźli się ok. półtora metra pod śniegiem, w niewielkiej od siebie odległości.
- Na razie wiemy tyle, że w Tatry wybrała się siedmioosobowa grupa ski-alpinistów z Krakowa i okolic. Opiekunem grupy był 46-letni mężczyzna. Gdy zobaczył, że schodzi lawina krzyknął, aby pozostali trzymali się kosówki. Niestety nie przeżył lawiny, zginęła też jego żona, a także 56-letnia kobieta. Będziemy badać, jak doszło do tragedii, czy do wypadku doszło na szlaku i czy opiekun miał uprawnienia do prowadzenia takiej wycieczki - mówi podinspektor Kazimierz Pietruch, rzecznik prasowy zakopiańskiej policji.
Komentarze obsługiwane przez CComment