Broad Peak - 01-02.02

Broad Peak relacja z 2.02.2011

Artur donosi:

"Co się dzieje w Bazie gdy Gąsienica śpi...
Ano właśnie, jak wygląda dzień w Bazie?
Najpierw jest przebudzenie, nie za wcześnie, budzimy się po 8. Wilgotna twarz, jak ktoś śpi w chustce naciągniętej na nos to ona jest mokra. A wszystko to co dosiągł nasz oddech - to szron. Mamy srebrny kołnierz śniegu wokół szyi, który osiadł na śpiworze. Wstajemy. Ubieranie to rekord świata, kilka sekund i mamy nałożone puchy, polary, czapki i rękawice. Jeszcze tylko trzeba wyłowić z czeluści śpiwora butlę (nazwijmy ją toaletową) camele i butelki grzejne, trzeba to wylać - bo zamarznie i pęknie, i do mesy. Mosin czeka z wodą do mycia, co chwila ją uzupełnia - inaczej lód do drinków w 15 minut. I już siedzimy w mesie. Tu ciepełko, grzejnik hula już od kilku godzin, na termometrze +5 stopni.
Śniadanie - wkraczają ciapaty, i jajka, ale nie zwykłe. To jajka a'la Al Kaida. Jajka granaty, które uległy wybuchowi podczas gotowania, rano były przecież lodowymi bryłami, a wrzucone do wrzątku - eksplodowały. Cóż, jesteśmy przyzwyczajeni.
Po śniadaniu - mycie zębów. Jeśli ktoś nie pomyślał o tym zaraz po obudzeniu - nici, pasta nie wyjdzie z tuby ani prośbą, ani groźbą, potrzebny wrzątek.
Pora na łączność, piszemy maile (zaraz zaraz, najpierw laptop pod polar albo nad piecyk, musi odmarznąć, inaczej nie da się go włączyć) więc piszemy, a potem wycieczka, na pocztę. Mamy tu urząd pocztowy Goldwin Austen, położony z kilometr od Bazy - tam jest zasięg, tam jest też namiot, karimata i palnik z butlą, po dojściu trzeba namiot rozgrzać, inaczej Began zamarznie zanim maile wyjdą. Po 2-3 godzinach wracają listonosze - możemy poczytać co tam w kraju i na świecie.
Brudasy do mycia - kąpiel. To jest jazda. Parę godzin wcześniej w namiocie kąpielowym pali się maszynka, grzeje się woda. Brudas wchodzi, staje na karimacie, bo na ziemi lód, bierze wodę i w kłębach pary musi się polewać, czas jest ważny, jak ma mydło w płynie to jeśli nie pomyślał wcześniej - guzik, potem szybkie wycieranko i koniec, ale uwaga, karimata jeździ po lodzie. Aby wody nie marnować - można zrobić pranko. Uprane skarpetki wywieszone gdziekolwiek - zamarzają od razu, proces suszenia trwa dłuuuugie dni.
Lunch - po jajkopodobnym śniadaniu - tuż po południu - lunch. Albo koza, albo jak, albo i jedno i drugie, ryż, albo makaron, należy pamiętać o keczupie, musztardzie i majonezie, one też zamarzły. Był dobry zwyczaj - pod stołem stał piecyk i wszystko odmarzało, ale raz stół się o mało nie zapalił, a piecyk się zepsuł - i o chęci posmarowania keczupem mięska trzeba pomyśleć wcześniej.
Rozrywka - tu wiecznym KO jest doktor, ma sporttester i założył każdemu zeszycik, i gania nas na badania. Jest w Bazie schodek na który musimy wchodzić na tempo które nam podyktuje, a On mierzy puls i jak to znosimy. Ma też wagę, która nie lubi zimna, ale jak ją rozgrzeje to musimy się rozbierać by doktor poznał zawartość naszych ciał, ile wody, ile tłuszczu itd, itp.
O 15:35 zachodzi słońce. i zamiast -15 robi się przeważnie -25. Wtedy wszyscy złażą się do mesy.Tu szachy, książki i kolacja, tutaj też jeden z ponad 300 filmów, które zabrał Jarek, codziennie jeden. Ale najpierw - elektrownia. Mamy Hondę, którą trzeba odpalić, ciągniemy więc za sznurek by ją powołać do życia, a olej w silniku, jak keczup - prawie zamarznięty, walki trwają, ale wreszcie mamy prąd.
Wieczór - spać idziemy różnie, ale przeważnie ok 22:00. Ważne by to zrobić szybko. Mosin przynosi nasze butle napełnione gorącą wodą, te lądują w śpiworach jako rozgrzewacze, ważne by śpiwora nie dotykać dłonią bez rękawic, można się odmrozić. Dopiero jak ulokujemy się wewnątrz można odetchnąć kiedy naszym ciepłem rozgrzeje się też i śpiwór. Chusta na nos - bo inaczej na wąsach sople niczym jaskiniowe stalaktyty, i spać. Butla toaletowa w pogotowiu, bo siusiu prawie pewne. To też jest sztuka jak to zrobić leżąc ciasno w dwóch śpiworach? ale jak wszyscy wiemy gąsienica to żarłoczne bydle - więc ruszamy:

alt

2 luty - Robert i Krzysiek docierają do I, 3 luty do II, a 4 luty - zakładają Obóz III na 7200 m
4 luty - Rafał i Jarek wyruszają do II i następnego dnia do III,
4 luty - Artur, Piotr i Marcin wyruszają do I, a potem II, i III.
Po powrocie wszystkich do BC - następna relacja.

Ekipa spod Broad Peaka składa serdeczne gratulacje Denisowi, Simonowi i Core za wejście na Gashebruma II !!"

Relacja z dnia 1.02.2011 - Broad Peak

Dzień 1 lutego nie był łatwym dniem dla wyprawy. Opuściło bazę dwóch naszych kolegów. Jest nas teraz 7. Ciagle sporo, jednak odczuwamy, że mniej. W jadalni mniejszy ścisk - tak bardziej kameralnie się zrobiło. Cieszymy się, że Arek jest już bezpieczny, że Robert Kaźmierski mu towarzyszy - wiemy już, że brakować ich nam będzie w dalszym ciągu wyprawy.

Tymczasem wracamy do swoich spraw. W dniu dzisiejszym Robert Szymczak i Krzysiek Starek pakowali się do wyjścia w górę. Sprawdzali namiot i szykowali sprzęt. Ich cel to założenie obozu III. Tak. Dziś bowiem liny do obozu III zostały już doprowadzone. Pracę tę wykonali wspomagający nas Pakistańczycy. Ali i Raza pociągnęli liny od 6600, gdzie pracę zakończyli 30.01 Hajzer i Kaczkan, do 7150 w miejsce obozu III.

W kolejnych dniach po Robercie i Krzyśku w kierunku c III wyruszą kolejne zespoły. Planujemy też rekonesans w terenie powyżej obozu III, oznaczenie dalszej drogi podszczytowym śnieżnym plateau traserami i linami kierunkowymi. 7 lutego wszyscy powinniśmy być w komplecie bazie - wystarczająco zaaklimatyzowani by podjąć ataki szczytowe.

Tymczasem wiemy, że dziś w nocy szczyt Gasherbruma II zaatakują Denis Urubko i Simone Moro (nie wiemy czy w zespole jest też Kanadyjczyk Cory). Trzymamy za nich kciuki. Szczyt im się należy. To najlepszy team świata. Wspinają się już ponad miesiąc - wierzymy, że staną teraz na wierzchołku.

Źródło: polskihimalaizmzimowy.pl

Powiązane artykuły

Nanga Parbat Snowboard Expedition 2010

5 x 8000