Wyprawa na Ziemię Torella

Zima w tym roku na Spitsbergenie była łagodna, fiordy nie zamarzły. Zaskoczyło to nieco uczestników polskiej wyprawy na Ziemię Torella, gdyż okazało się, że w tej sytuacji musi nastąpić korekta trasy - muszą ominąć 2 fiordy, przez co przyjdzie im przemierzyć więcej kilometrów.

alt

Początek wyprawy na Ziemię Torella( od lewej: Marcin Klisz, Szymon Jasieński, Michał Jasieński i Michał Jastrzębski), Fot. archiwum wyprawy.

Szymon i Michał Jasieńscy, Marcin Klisz i Michał Jastrzębski zorganizowali ekspedycję na Ziemię Torella, by uczcić 80. rocznicę pierwszej polskiej polarnej całorocznej wyprawy badawczej na Wyspę Niedźwiedzią, położoną w południowej części Archipelagu Svalbard. Wówczas trójka polskich naukowców polarników: Czesław Centkiewicz, Władysław Łysakowski i Stanisław Siedlecki prowadziła przez 13 miesięcy badania naukowe na tej wyspie.

15 marca uczestnicy "Torell Expedition" udali się drogą lotniczą na Spitsbergen Zachodni, do Longyearbyen. To niewielkie miasteczko, liczące ok. 2 tys. mieszkańców, jest dawną osadą górniczą, po której w sąsiedztwie pozostały jeszcze duże konstrukcje górnicze i towarowa kolejka linowa. Nazajutrz udali się z wizytą do gubernatora Svalbardu, w którego gestii jest wydawanie zezwoleń na wyprawy na terenie tego archipelagu. Wcześniej, jeszcze z kraju, wysłali szczegółową aplikację. Każda wyprawa musi być ubezpieczona na wypadek akcji ratowniczej i kosztów leczenia, musi też posiadać broń palną do odstraszania niedźwiedzi polarnych, urządzenia łącznościowe - radioboj, który po uruchomieniu automatycznie alarmuje służby ratownicze, i telefon satelitarny. Uczestnicy wyprawy posiadają też zwykłe GPS i szczegółową mapę topograficzną Spitsbergenu.

Otrzymali zgodę gubernatora, co ich bardzo ucieszyło. Następne 2 dni poświęcili na uzupełnienie zakupów, m.in. amunicji i paliwa do kuchenek, przygotowali też pulki do drogi. Lecąc samolotem do Longyearbyen zauważyli, że na wyspie nie ma dużo śniegu, z lodowców jest on zwiany a 2 duże zatoki Van Mijen i Van Kuelen, przez które miała przebiegać ich trasa w kierunku Ziemi Torella, nie są zamarznięte. W styczniu i lutym nie było większych mrozów i fiordy nie zamarzły. Przebieg planowanej trasy musiał zostać w tej sytuacji zmieniony - fiordy trzeba będzie obchodzić lądem. Uczestnicy wyprawy skonsultowali zmianę trasy z pracownikami Instytutu Geofizyki Polskiej Stacji Polarnej w Hornsundzie. Może jednak zabraknąć czasu, by dotrzeć do tej stacji tak jak planowano i powrócić do Longyearbyen, gdyż już na starcie odnotowano małe opóźnienie.

Z Longbearbyen wyruszuli 20 marca na pierwsze kilometry doliną Adventdalen. Odprowadziły ich uczestniczki "Spitsbergen-Polish Female Expedition: Agnieszka Siejka, Katarzyna Siekierzyńska i Ewa Grewling, które następnego dnia udały na swoją trasę - chcą wejść na najwyższy szczyt wyspy Newtontoppen (1717 m).

Ciągnąc za sobą pulki, przebyli pierwsze kilometry szeroką doliną polodowcową. Ich pierwszym etapem docelowym ma być Sveagruva, gdzie znajduje się czynna szwedzka kopalnia węgla. W pierwszym dniu wiosny pokonali 18 km, pogoda była dobra, a wieczorem mróz sięgał 11 stopni. Na biwaku doszedł ich zespół kobiecy, który nazajutrz udał się w kierunku północnym, do doliny Sassendalen. Uczestnicy "Torell Expedition" zrobili sobie dzień przerwy, gdyż Michał Jastrzębski nadwyrężył nogę w pachwinie. Nazajutrz wyruszyli w górę doliny Adventdalen i zatrzymali się na kolejny biwak po kilkunastu kilometrach marszu. Następnego dnia zamierzali podejść na niewysoką przełęcz między lodowcami i przedostać się do sąsiedniej doliny Lundstromdalen, by nią wędrować dalej na południe. Plan ten jednak okazał się nie do zrealizowania. Teren okazał się trudny - strome podejście w kopnym śniegu wymagało podciągania pulek na linie. W tej sytuacji zdecydowano się na przejście do doliny Reindalen. Kolejne dni mijają, trasa się wydłuża, a trudności rosną.  

Autor: Apoloniusz Rajwa

Źródło: 24tp.pl

Powiązane artykuły