Kokshal Too Expedition 2010 – wyprawa eksploracyjna do Kirgizji (29.07.-29.08.2010)

Spis treści

       kokshal-mini Kirgizja to kraina pełna niesamowitych kontrastów. Bezkresne, dzikie przestrzenie, nieokiełznana przyroda wciąż nieskażona cywilizacją, życzliwi ludzie, żyjący w zgodzie z naturą, oraz spektakularne pasma górskie, konkurujące ze sobą o pierwszeństwo w niebie - wszystko to sprawia, że każdy, kto choć raz odwiedził ten kraj, pragnie tu jeszcze kiedyś powrócić.



Widok_na_doline_Dzhirnagaktu1-1

Widok na dolinę Dzhirnagaktu. Zdjęcie zrobione z wierzchołka Piramida (4812 m)

        Można się silić nieudolnie, opisując uroki takich miejsc. Pewnych rzeczy nie da się tak zwyczajnie, prosto i precyzyjnie wyartykułować. Trzeba to zobaczyć, posmakować, przysiąść, 
i wreszcie dać się ponieść atmosferze tej krainy, bowiem, w takich miejscach rodzi się zaduma nad tym, co tak naprawdę ważne jest w życiu. Rzecz jasna, to kwestia wewnętrznej wrażliwości, wyczucia smaku i wyboru priorytetów. Wydaje się jednak, że Kirgizja, może być takim miejscem, w którym każdy z nas, bez względu na preferencje, jest wstanie znaleźć coś dla siebie. To miejsce, ten kraj nasycony jest atmosferą niepowtarzalności, piękna, i pierwotnej surowości, której tak brakuje naszej zachodniej cywilizacji. Może dlatego w takie miejsca pragniemy wyjeżdżać. Może po to, by chociaż przez chwile oderwać się od cywilizacyjnych problemów, i poczuć inny, prostszy świat, w którym rytm życia wyznacza jedynie wschód i zachód słońca widziany z wierzchołka. „I pragniemy powrotów, bo dla tych powrotów wyjeżdżamy. Wracamy do bliskich na ludzi wewnętrznie rozbudzeni. Poruszeni dogłębnie, dzielimy się tą radością. Przez krótką chwilę, w naszych żyłach tętni sens, i uświadamiamy sobie – ty i ja – każdy z osobna, że tyle nam ofiarowano, ile możemy zapamiętać”.

        Kokshal Too, bo o tym miejscu mowa, to pasmo górskie usytuowane na granicy kirgisko-chińskiej, pomiędzy jeziorem Issyk Kul na północy (jedno z największych jezior obszarów górskich świata), a pustynią Takla Makan w zachodnich Chinach. Pasmo to należy do wielkiego łańcucha górskiego Tien Shan, które wraz z Pamirem zajmuje przeszło 65% powierzchni Kirgistanu.

Mapa_kirgistan_wrysowana

 

Mapa Kirgistanu z zaznaczonym pasmem Kokshal Too

        Po stronie chińskiej, te potężne skalne ściany, dochodzące niemalże do wysokości 6000 m nazywane są „Wielkim Murem”. Po stronie kirgiskiej określane są często, jako „góry
na granicy z Chinami”. Sama nazwa „Kokshal Too” oznacza „Zakazane Góry”, i jest pochodzenia kazachskiego.

        W latach 50, podczas napięć politycznych (spory terytorialne) pomiędzy Związkiem Radzieckim a Chinami, w regionie tym stacjonowały wojska, a nieliczni mieszkańcy (pasterze prowadzący nomadzki styl życia) zajmujący kiedyś okoliczne doliny, zostali przymusowo przesiedleni w głąb kraju. Przez wiele lat, obszar ten, był całkowicie zamknięty dla podróżników i wspinaczy. Obecnie, teren graniczny zabezpieczają niewielkie posterunki wojskowe, które po okazaniu specjalnych pozwoleń, nie stwarzają problemów z wjazdem.

w_podrozy

W PODRÓŻY

        Do Biszkeku (stolica Kirgistanu) docieramy 30 lipca. W agencji Dostuck Trekking załatwiamy konieczne przed podróżą formalności (m.in. pozwolenie na wjazd w strefę przygraniczną). Kolejny dzień spędzamy na zakupach żywności i innych potrzebnych nam do życia gadżetów (m.in. namioty bazowe). Wreszcie, pierwszego sierpnia, głodni górskich przygód, wyruszamy w drogę. Podróż zajmuje nam dwa dni. Pierwszego dnia docieramy do Narynia, w którym spędzamy noc. Po noclegu w hotelu, przedzierając się przez trzy posterunki wojskowe, docieramy wreszcie w dzikie ostępy Kokshaal Too.

        W czasie podróży borykamy się z poważną awarią samochodu. Podczas długich podjazdów, przegrzewająca się pompa paliwowa, odcina dopływ benzyny. Jako że 90% terenów Kirgistanu to góry, a średnia wysokość wynosi aż 2700 m, problem z ciągiem silnika okazuje się dość istotny. Szczęśliwie, Wiktor, nasz kierowca, który nie jednego Uaza zdarł na kirgiskich bezdrożach po sam dach, metodą półśrodków, tj. polewanie pompy paliwa wodą (dostęp do silnika z kabiny kierowcy), dowozi nas do celu podróży. Jeszcze tego samego dnia, na wysokości 3500 m, rozbijamy namioty i spędzamy noc w pięciogwiazdkowym hotelu „pod chmurką”, z widokiem na rozciągające się aż po horyzont pasmo Kokshal Too. Następnego dnia ruszamy z ciężką przeprawą, przez trzy rzeki spływające doliną Ak-su.

Przeprawa_przez_rzeke_-_KW

Przeprawa przez jedną z trzech rzek

DZIAŁALNOŚĆ GÓRSKA

        Za cel eksploracyjny wybraliśmy dolinę Dzhirnagaktu (od wschodu sąsiaduje ona z doliną lodowca Kyzyl Asker, a od zachodu z doliną Ak-Bai-Tal), która według naszych danych, nie była dotychczas odwiedzana. Z uwagi na znaczną ilość dziewiczych szczytów okalających tą dolinę, i sąsiedztwo wierzchołka Kyzyl-Asker (5842 m - kolos przyciągający uwagę wspinaczy), uznaliśmy, że ta niepozorna dolina będzie doskonałym celem wspinaczkowym. I nie myliliśmy się ani na jotę.

         Trzeciego sierpnia zakładamy obóz bazowy na wysokości 3800 m, i zaczynamy powoli przenosić ciężki sprzęt i żywność na lodowiec, do bazy wysuniętej (4271 m). Długość doliny Dzhirnagaktu, według naszych szacować, wynosiła około 12 km (dane z GPS), a na domiar złego, grząski brzeg i wysoki stan wody w rzekach sprawia, że Wiktor nie podejmuje się próby przekroczenia rzeki. Zostawia nas, tym samym, w odległości 8,5 km od wlotu do doliny. Z ciężkimi bagażami, przez kolejne pięć dni (20 km w linii prostej, i 700 metrów w pionie) wędrujemy w górę doliny.

Ujgurska_nocny_motyl_panorama

Obóz wysunięty na lodowcu (4271 m)

        Jeszcze w trakcie zakładania obozów okazuje się, że nasz telefon satelitarny nie funkcjonuje (w Biszkeku problem nie istniał). Mocno skonsternowani takim obrotem sprawy, pomni słów, że będziemy regularnie dawać rodzinom znać, że żyjemy, uświadamiamy sobie, że trzy tygodnie ciszy, to wystarczający czas na uruchomienie poważnej machiny ratunkowej. Tego bardzo nie chcieliśmy, dlatego po burzliwych dyskusjach decydujemy, że Kuba Wrona i Tomek Owerko wybiorą się na trzydniowy „spacer” do ostatniego posterunku wojskowego, i tamże, telefonicznie dadzą znać rodzinom o problemach z łącznością. W trakcie podróży, napotykają oni jednak grupę francuskich wspinaczy (działali w innej dolinie), którzy zobowiązują się przekazać tą wiadomość naszym rodzinom. W tym samym czasie, gdy Tomek i Kuba wędrują bezkresnymi przestrzeniami (ok. 40 km do cywilizacji), reszta członków wyprawy rozpoczyna właściwe działania górskie.



Nocny Motyl, Kruczy Szczyt, Skalny Koń

        9 sierpnia przeprowadzamy pierwszy „atak szczytowy”. Celem jest dziewiczy, aklimatyzacyjny wierzchołek o wysokości 5056 m, który jednogłośnie uznajemy za wizytówkę doliny. Do wspinaczki wybieramy wschodnią ścianę (śnieg i lód), która po kilku godzinach wyprowadza nas tuż pod grań. Szybko jednak okazuje się, że wspinaczka ściśle granią jest niemożliwa, bowiem sporej wielkości nawisy śnieżne, opadające na północną ścianę, stanowią zbyt duże zagrożenie. Po uzgodnieniu, rozpoczynamy kłopotliwy trawers zbocza (problemy techniczne). Po kilku godzinach wspinaczki docieramy do wyraźnej przełęczy. Stąd droga na wierzchołek jest już prosta (ok. 150 m na wierzchołek). Niestety, szybko do nas dociera smutna prawda. Wciąż rosnąca temperatura, zaczyna zamieniać zmrożony śnieg w niezwiązaną breję, która zwiększa ryzyko lawiny. Z trudem podejmujemy decyzję o odwrocie. Wycofujemy się południową ścianą, i gdy już jesteśmy na lodowcu, niespodziewanie, dopada nas zamieć śnieżna. To utwierdza nas w słuszności odwrotu, ale mimo wszystko, gorycz porażki sprawia, że w ciszy wracamy do obozu. Kilka dni później ponawiamy atak – już skuteczny. Wówczas na wierzchołku melduje się Mariusz Norwecki, Tomek Owerko, Piotr Picheta oraz Kuba Wrona. Góra, z uwagi na jej charakterystyczny kształt, oraz na towarzyszącą nam na lodowcu ćmę (sic!), otrzymuje nazwę Nocny Motyl.

Pik_Krakow_Nocny_Motyl_z_flaga

Nocny Motyl (cel aklimatyzayjny)i Pik Kraków - zdjęcie zrobione z Zachodniej Grani Kruczego Szczytu

 

Guba_Galka_wspina_sie_na_motylu

Jakub Gałka podczas wspinaczki na Nocnym Motylu

 

Tuz_pod_nawisem_na_Nocnym_Motylu-1

Tomek Owerko na wierzcholku Nocnego Motyla (tuż poniżej linii obrywu nawisu śnieżnego)

        12 sierpnia, w zespole trójkowym, przeprowadzamy szturm na szczyt, który do złudzenia, przypomina tatrzańskiego Kościelca (5370 m). Celem naszym jest wyraźna grań, którą wiedzie, według naszej oceny, najprostsza linia wejścia. Szybko jednak okazuje się, że wspinaczka nie będzie prosta. Cienki lód, często ukryty pod grubą warstwą zmrożonego śniegu, sprawia nam wiele kłopotów z asekuracją (dużo kopania). Po jakimś czasie, lawirując pomiędzy północną a południową ścianą, docieramy do progu (skalny ząb), na którym napotykamy pierwsze mikstowe trudności. Po pokonaniu, jak się wydawało, kluczowego miejsca, natykamy się na kolejne wyraźne progi, które znacznie zwalniają postępy wspinaczki. Wreszcie, po kilkunastu godzinach wspinaczki, zaczynamy wspinać się skalno-lodową ścianą, która stanowi ostatnie, i zarazem najtrudniejsze, spiętrzenie kopuły szczytowej. Sześćdziesięciometrowy wyciąg pokonujemy w zapadających już ciemnościach. Koło godziny 23, świadomi, że jednak nie uda nam się dalej prowadzić bezpieczną wspinaczkę, postanawiamy się wycofać. Na domiar złego, po zjeździe do podnóża spiętrzenia, okazuje się, że nie jesteśmy wstanie odzyskać lin. Po bezowocnych próbach, postanawiamy ciąć tyle liny ile się da (ok. 30 m), i stromym kuluarem (ok. 300 m ) schodzimy na lodowiec. Kolejne 6 godzin to wyczerpujące poszukiwanie drogi, przez mocno pocięty szczelinami lodowiec. W tym czasie, Oktawian zalicza poważną wpadkę do szczeliny (znika nam z oczu). Szczęśliwie, wychodzi o własnych siłach. Kończy się tylko na strachu. W obozie meldujemy się po 27 godzinach akcji, i bardzo szybko zapadamy w długi, zimowy sen.

 

Kazalniczka_Kruczy_szczyt

 

 

Wspinaczka_na_Skalnego_konia_i_Kruczy_Szczyt

Podczas wspinaczki na Skalnego Konia (5186 m). W oddali Jakub i Oktawian kierują się na Kruczy Szczyt

 

Kruczy_Szczyt_Skalny_kon_z_Czterech_Basz

Skalny Koń i Kruczy Szczyt widziany z wierzchołka Pięć Baszt (4711 m)

 

        Kilka dni później ponawiamy atak na Pik 5370. Podzieleni na dwa zespoły dwójkowe, wspólnie osiągamy wysoko zawieszony lodowiec. Na plateau lodowca, ostatecznie, nasze drogi się rozchodzą. Ja i Mariusz Norwecki wspinamy się na sąsiedni szczyt o wysokości 5186, a Jakub Gałka z Oktawianem Cież atakują północną ścianę Pik 5370. Na wierzchołek wspinamy się bez większych problemów. Na grani odkrywamy jednak, ż to co uważaliśmy za szczyt, może nie być najwyższym punktem. Chcąc pozbyć się wszelkich wątpliwości, okrakiem przekraczamy „skalnego konia”. Z zadowoleniem potwierdzamy, że nasza decyzja była słuszna. Najwyższy punkt „skalnego konia” okazuje się właściwym wierzchołkiem dziewiczego Piku 5186. Na cześć techniki jakiej użyliśmy, i z uwagi na przyklejony do skały nawis w kształcie siodła, szczyt otrzymuje nazwę Skalny Koń.

Mariusz_na_wierzcholku_Skalnego_Konia

Mariusz Norwecki na wierzchołku Skalnego Konia (5186 m)

 

        W trakcie, gdy ja i Mariusz zaczynamy powoli schodzić, Oktawian z Jakubem kontynuują wspinaczkę. Wejście na wierzchołek Pik 5370 zajmuje im około 18 godzin. W trakcie wspinaczki, napotykają oni znaczne trudności lodowe, problemy z asekuracją i jedno miejsce mikstowe. Po osiągnięciu wierzchołka (ok. godz  21) wykonują serię piętnastu zjazdów z Abałakowa (stanowisko zjazdowe z ucha lodowego, przez które przeplata się linę pomocniczą „repsznur”.) Nad ranem osiągają podstawę ściany, i dwie godziny później, bezpiecznie, meldują się w obozie. Wierzchołek otrzymuje nazwę Kruczy Szczyt.

          Podczas całego pobytu w dolinie Dzhirnagaktu przeprowadziliśmy wiele udanych wspinaczek. Łącznie, weszliśmy na 12 wierzchołków (3 pięciotysięczniki, 4 wysokie i 5 niskich czterotysięczników). Cel główny, tj. Pik 5632 m niestety nie został zdobyty. Zagrożenia obiektywne (m.in. wiszące seraki), oraz kilka innych czynników, sprawiły, że niezaatakowaliśmy tego wierzchołka. Według naszych informacji, z tych dziesięciu szczytów, aż osiem (w tym wszystkie 5-tysięczniki) było dziewiczych, zatem wyprawę tą uznaliśmy za całkowicie udaną. W dolinie pozostały 4 niezdobyte góry, w tym dwie 5-tysięczne. W trakcie wyjazdu zebraliśmy bogaty materiał fotograficzny oraz filmowy, który postaramy się wkrótce zaprezentować.

Chcielibyśmy podziękować Fundacji im. Anny Pasek za pomoc w organizacji bezpiecznej wyprawy wyprawy, firmie Larix za wsparcie sprzętowe (Odlo, Uvex, Viking, Meindl) a także: Monkey’s Grip, Lyofood, Kasi Kowalskiej, Krakowskiemu Klubowi OYAMA, Eksplo oraz Centrum Kształcenia i Szkolenia.

Zapraszamy także na oficjalną stronę wyprawy: www.kokshal2010.pl.

Wszystkie_widoczne_szczyty_podpisane-1

Zdjęcie zrobione u wlotu do doliny Dzhirnagaktu


 

WARUNKI WSPINACZKOWE

        Podczas wszystkich wspinaczek towarzyszyła nam, niestety, wyjątkowo krucha skała metamorficzna (łupek). Asekuracja ze skały była w zasadzie niemożliwa. Również lód, w wielu przypadkach pozostawiał wiele do życzenia. Najczęściej był on na tyle cienki, że śruby lodowe udawało się wkręcić tylko do połowy.

        Pogoda w rejonie była bardzo niestabilna. Mimo, że przez większość czasu było słonecznie, gwałtowne zmiany warunków (śnieżyce, deszcze, burze,) nie były rzadkością. Tylko podczas jednej wspinaczki odnotowaliśmy aż pięć załamań pogody. W ciągu dnia, mimo dużej wysokości, bardzo często dominowała dodatnia temperatura, która uniemożliwiała bezpieczną wspinaczkę. Z kolei nocą, temperatura potrafiła spaść nawet do -20 stopni Celsjusza. Z tego względu, większość wspinaczek miała miejsce w nocy, a samo wejście na wierzchołek, średnio, dwie trzy godziny po wschodzie słońca.

       Lodowce okazały się wyjątkowo zdradliwe. Większość szczelin zakryta była słabymi mostami śnieżnymi, w które dość często wpadaliśmy. Najczęściej jednak nie miały one wielkiego rozwarcia.

Piotr Picheta

Uczestnicy wyprawy Kokshal Too Expedition 2010

12_Uczestnicy_wyprawy_Kokshal_Too_Expedition_2010

Sponsorzy i patroni

Partnerzy_-_zbiorczo_gotowe_jpg-3

Więcej informacji o wyprawie znajdziecie na stronie wyprawy. Oraz na naszej stronie.

 

Dodatkowo utworzyliśmy dla wszystkich wątek  o wyprawie Kokshal Too 2010 na forum. Możecie tu zadawać pytania do uczestników wyprawy (w miarę możliwości odpowiedzą na wasze pytania ;), dyskutować o wyprawie, wybadać informację o dziewiczych wierzchołkach które zostały tam do zrobienia ;)

Komentarze obsługiwane przez CComment

Powiązane artykuły

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.