Wyprawa na Makalu - zespół wyrusza do góry

Dzisiaj, 20 maja br., zespół w składzie Kinga Baranowska i Rafał Fronia opuszcza Bazę i, korzystając z okna wiatrowego, przystępuje do akcji górskiej na Makalu. Celem na dziś jest dotarcie do Obozu II na wysokości 6600 m, a założeniem ogólnym wyjścia – zdobycie szczytu.

Nieustanny wiatr nad Makalu. Fot. Kinga Baranowska

Dziś startujemy do góry, do Obozu II na 6600 m, a potem coraz wyżej, już w stronę szczytu. Trzymajcie kciuki za nas i za dobrą pogodę :-) – napisała o 03:30 w nocy czasu polskiego w wiadomości tekstowej Kinga Baranowska – „Na 23 maja planujemy atak szczytowy. Ostatecznie zdecydowaliśmy się na zmianę ze względu na lepsze prognozy w tym dniu. Wczoraj byliśmy już sami w bazie, pozostałe osoby wyszły już w niedzielę bądź opuściły bazę. Będziemy starali się Was na bieżąco informować z kolejnych etapów, pozdrowienia!"

Zespół musiał podjąć trudną decyzję – w górnych partiach od kilku tygodni występują spore opady,
w związku z czym nie zapowiada się typowe okno pogodowe z pięknym słońcem i flautą. Są jednak szanse, że pomiędzy 22-24 maja wiatr utrzyma się na niskim poziomie ok. 30km/h. W bazie nie było możliwości połączenia sił z innym zespołem, gdyż do niedzieli były tam jedynie pojedyncze niezdecydowane osoby lub grupy wchodzące „na tlenie”, z czym łączy się zawsze inne tempo wejścia. Przez ostatni tydzień Kinga i Rafał regenerowali się w Bazie Głównej na 5600 m, czują się dobrze i są dobrej myśli.

W drodze do dwójki. Fot. Kinga Baranowska

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Wyprawa na Makalu – Obóz III (7450 m n.p.m.) i dalsze plany

Po dotarciu do Bazy Głównej pod Makalu (5600 m) zespół w składzie Kinga Baranowska i Rafał Fronia rozpoczął intensywne działanie w wyższych partiach góry. Do tej pory udało im się założyć Obozy I, II i III.

W Bazie Hillary'ego na 4800 m. Fot. arch. Kinga Baranowska

W Bazie pod Makalu miało miejsce oficjalne rozpoczęcie wyprawy, które zgodnie z tradycją odbywa się za pomocą puji, czyli buddyjskiego błogosławieństwa mającego zapewnić pomyślność i szczęście całemu zespołowi. Dzień po uroczystości, 25 kwietnia br., Kinga i Rafał wyruszyli do góry i po założeniu Obozu I na 6300 m, spędzili w nim noc w celu aklimatyzacji. Następnego dnia tymczasowo przenieśli obóz na 6600 m (Obóz II) i zeszli do Bazy. Na drodze do „dwójki” znajduje się bardzo dużo szczelin, a część stromych odcinków pozostaje mocno oblodzona. Kolejne wyjście miało miejsce zaraz na początku maja – w ramach niego, zespół założył Obóz II na 6700 m i pokonał drogę do przełęczy Makalu-La, gdzie zostawił depozyt. Po kilku dniach spędzonych w Bazie, 09 maja br., Kinga i Rafał odbyli ostatnie do tej pory wyjście, podczas którego w ciężkich warunkach pogodowych (porywisty wiatr i zamieć) założyli Obóz III (7450 m). Oboje spędzili w „trójce” pierwszą na tak dużej wysokości noc aklimatyzacyjną, po czym następnego dnia bezpiecznie zeszli do Bazy w celu regeneracji.

Kinga i Rafał czują się dobrze i dalsze działania uzależniają w dużej mierze od warunków pogodowych. Obecnie, sytuacja wygląda dosyć niesprzyjająco: według prognoz, w najbliższym tygodniu spodziewać się można bardzo mocnego wiatru (od 85/90 km/h do nawet 110/120 km/h w niektóre dni) i kolejnych intensywnych opadów śniegu, które notabene nie ustępują już od dwóch tygodni. Z tego względu zespół zamierza przeczekać najbliższe dni w Bazie i poświęcić ten czas na regenerację. O ile nie wydaje się możliwe, by opady śniegu ustały, o tyle prognozy długoterminowe pokazują kilkudniowe okno wiatrowe w okolicach 21-25 maja. W związku z intensywnym opadem, Kinga i Rafał rozważają opcję połączenia sił z inną wyprawą w celu kolejnego wyjścia do góry – w grę wchodzi bowiem niezwykle męczące torowanie. Wyjście to będzie zakładać albo atak szczytowy albo przeprowadzenie dodatkowej aklimatyzacji na 8000 m i zejście

Podczas kolacji w Mesie. Fot. arch. Kinga Baranowska

na dół. Obecnie, zespół przebywa w Bazie Głównej pod Makalu i analizując prognozy czeka na poprawę warunków oraz stara się opracować najlepszą strategię działania, która jest niezwykle ważna zwłaszcza
w przypadku wejść bez użycia dodatkowego tlenu z butli.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Wyprawa PZA na Dhaulagiri - Marcin i Jacek rezygnują z wyprawy

7 maja około godziny drugiej w nocy Darek i Tamara a następnie około 3 w nocy Piotr, Robert, Marcin, Jacek i Sonam wyszli do obozu pierwszego. Marcin i Jacek po około 4 godzinach dotarli do jedynki i postanowili kontynuować do dwójki. Pozostała część grupy została tego dnia w obozie pierwszym.

Początek poręczówek. Fot. Piotr Tomala

8 maja Jurek i Agna wyszli około 3 w nocy do obozu pierwszego i dotarli do niego po około 6 godzinach po około dwugodzinnej przerwie postanowili dojść do obozu drugiego jeszcze tego samego dnia. W tym czasie Piotrek, Robert Tamara Darek i Sonam byli już w drodze do obozu drugiego a Marcin i Jacek wyszli powyżej obozu drugiego. Około 10 rano godzinę po wyjściu Jacek i Marcin zawrócili z wysokości około 6700 m n.p.m. ze względu na pogorszenie stanu zdrowia Jacka i postanowili zejść od razu do bazy.

9 maja Tamara i Darek oraz Piotr, Robert i Sonam wyszli do góry - była to próba odnalezienia depozytu, oraz rekonesans do około 7000 m. Agna i Jurek zostali w c2. 10 Robert i Sonam zeszli do bazy a dwa zespoły: Tamara i Darek oraz Piotr Jurek i Agna wyszły z zamiarem założenia obozu trzeciego na wysokości zależnej od postępu prac przy poręczowaniu. Nieco po południu istotnie wzmógł się wiatr. W tym czasie Tamara i Darek postanowili rozbić namiot na na zastanej gotowej platformie na wysokości około 6900 – 7000 m n.p.m.

Ze względu na stale wzmagający się silny wiatr, znajdujący się nieco poniżej zespół Piotra, Jurka i Agny podjął burzliwą dyskusję dotyczącą dalszego planu działania. W zaistniałej sytuacji istniało duże prawdopodobieństwo, że rozbicie namiotu mogło się nie udać i groziło jego utratą lub uszkodzeniem. Decyzją kierownika było pozostawienie depozytu i powrót do obozu pierwszego. Agna zostawiwszy plecak na lekko wyszła na rekonesans do wysokości, gdzie kończyły się poręczówki - do wysokości 7200 m. Piotr, Jurek i Agna zeszli jeszcze tego samego dnia do bazy do której dotarli około 21:30 natomiast Tamara i Darek spędzili noc na wysokości około 7000 m n.p.m. i kolejnego dnia - 11 maja przed południem dotarli bezpiecznie do bazy.

Na dzień dzisiejszy prognozy zapowiadają trzy dni intensywnego opadu i kiepskiej pogody co uwięzi nas w bazie. Dalsze plany uzależnione będą od prognoz. Marcin Miotk i Jacek Żebracki ze względu na stan zdrowia Jacka zrezygnowali z dalszego udziału w wyprawie i dnia 10 maja opuścili bazę. Obecnie w bazie sypie grad.

Pozdrawiamy.

Wyprawa PZA na Dhaulagiri.

Poniżej krótkie oświadczenie Marcina Miotka, zamieszczone na profilu fb wyprawy:

"Witam .Dotarliźmy właśnie z Jackiem do Pokhary. Jacek czuje się znacznie lepiej. Ilość tlenu robi swoje. Aby wyjaśnić moje zakończenie wyprawy zadam pytanie: wspinasz się miesiąc z partnerem na wyprawie, partner słabnie, czuje że jest osłabiony i że musi kończyc wyprawę bo tylko zejście w dół może przywrócić mu siły. Co robisz? Mówisz mu: radź sobie sam? Czy chowasz ambicje szczytowe i pomagasz mu bezpiecznie zejsć do cywilizacji? Pytanie na miarę naszych czasów..."

Źródło: polskihimalaizmzimowy.pl

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Sekretne Szczyty: Kaszmir 2013

W drugiej połowie sierpnia 2013 wyrusza kobieca, międzynarodowa wyprawa mająca na celu dotarcie do rejonu lodowca Siaczen od strony indyjskiego regionu Dżammu i Kaszmir. Sześciotygodniowa ekspedycja planuje zdobyć dziewiczy i nienazwany szczyt w paśmie górskim Rimo o wysokości 6400 m n.p.m. Etos wyprawy skupia się na promowaniu “Parku Pokoju Siaczen” jako możliwego rozwiązania nie tylko dla trwającego już od kilku dziesięcioleci konfliktu w Kaszmirze, ale także jako sposób konserwacji ekosystemu lodowca Siaczen.

Fot. Małgorzata Skowrońska

70 kilometrowy lodowiec Siaczen jest uważany za drugi co do wielkości lodowiec świata znajdujący się poza strefa biegunową. Lodowiec ten jest także postrzegany jako najwyżej położony pole wojenne na świecie gdzie armia indyjska i pakistańska już od wielu dekad toczą ze sobą bitwy o ten rejon. Konflikt przyczynił się nie tylko do wysokiej liczby ofiar po obu stronach, ale także do degradacji ekosystemu lodowca. Pozostałości po amunicji, żywności i różnego rodzaju odpadki powodują zanieczyszczenie strumieni lodowca. Skażona woda, która jest jedynym źródłem wody pitnej dla ludność mieszkającej w niższych partiach gór, niesie ze sobą ryzyko różnego rodzaju chorób.

Idea trans granicznych „Parków Pokoju” została zapoczątkowana w 1923 roku poprzez utworzenie Międzynarodowego Parku Pokoju Waterton Glacier pomiędzy Kanadą i Stanami Zjednoczonymi. Od tego czasu powstało 169 parków, które mieszczą się w 113 krajach. Celem tego typu przedsięwzięć jest pokojowe rozwiązywanie konfliktów i odbudowa unikatowych ekosystemów, które zostały zaburzone przez działania wojenne. Tego rodzaju idea wydaje się idealnym rozwiązaniem dla ciągle niszczonego i degenerującego rejonu górskiego wokół lodowca Siachen. Idea Parku Pokoju Siachen jest podtrzymywana przez miłośników górskich zarówno z Indii jak i Pakistanu. W 2002 roku alpiniści z obu krajów wspólnie wspięli się na „Mnicha” w szwajcarskich Alpach, tym samym pokazując jedność i wsparcie dla utworzenia rezerwatu przyrody na terenie tego lodowca. Ekipa naszej wyprawy wspiera tę ideę i pragnie przyczynić się do jej promowania poprzez współpracę z Global Transboundary Conservation Network, która należy do International Union for Conservation of Nature, najstarszej i największej ogólnoświatowej organizacji skupiającej się na ochronie środowiska (http://www.tbpa.net).

Fot. Małgorzata Skowrońska

Wyprawa składa się z alpinistek pochodzących z Polski, Małgorzaty Skowrońskiej, która jest pomysłodawcą projektu i jego organizatorem, Sary Sheridan z Australii, która wraz z M. Skowrońską brała udział we zeszłorocznej wyprawie do Afganistanu i Mollie Hughes, jednej z najmłodszych brytyjskich alpinistek, która w 2012 r. zdobyła najwyższy szczyt swiata Mt. Everest. Wyprawa ta jest drugą z serii wypraw z cyklu Sekretne Szczyty (Secret Peaks), niezależnego przedsięwzięcia, którego celem jest zbadanie i poznanie najbardziej nieprzystępnych, górzystych regionów świata.

Cel każdej ekspedycji skupia się na podniesieniu świadomości zachodnich cywilizacji w tematyce problemów napotykanych w tych rejonach. Przede wszystkim mowa tu o wewnętrznych konfliktach, degradacji środowiska naturalnego, jak również sytuacji życiowej i materialnej lokalnych społeczności.

Pomysł tego projektu zrodził się w 2011 roku podczas badawczej ekspedycji do północno-wschodniej części Afganistanu, tak zwanego Korytarza Wachańskiego. Miesięczna wędrówka nad jezioro Kole Chaqmaqtin w kotlinie Małego Pamiru (Little Pamir) a nastepnie poprzez góry Kohe Wakhan w kotlinie z jeziorem Zor Kol nazywanej Wielkim Pamirem (Great Pamir), z pomocą dwóch nieocenionych przewodników pozwoliła nam zrozumieć jak wiele maja do zaoferowania potencjalnemu podróżnikowi takie przepiękne i dziewicze tereny górskie.

Zainspirowani pierwszą wyprawą postanowiliśmy wrócić do Afganistanu w 2012r. tym razem nasz wyjazd miał nieco inny charakter. Postanowiliśmy wspiąć się na dziewiczy, niezdobyty do tej pory przez obcokrajowców szczyt. Wyprawa odbyła sie na przełomie lipca i sierpnia. Ekspedycja zakończyła się sukcesem i zdobyciem szczytu Kohe Elgha Eli IV o wysokości 5725m w górach Kohe Ak Su . Ta wyprawa miała również na celu promowanie pozytywnego wizerunku Afganistanu jako kraju pięknego i bogatego kulturowo o unikalnym środowisku naturalnym.

Ekipa wyprawy w dalszym ciagu poszukuje wsparcia finansowego. Zainteresowanych współpracą zapraszamy do kontaktu poprzez stronę internetową www.secretpeaks.com

Jesteśmy także obecni na Facebooku.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Wyprawa PZA na Dhaulagiri - wyjście Agnieszki i Jurka

3 maja w nocy Agnieszka Bielecka i Jerzy Natkański wyszli z bazy wraz z trójką Hiszpanów. Po około ośmiu godzinach torowania wszyscy dotarli do jedynki, gdzie znajdowali się wspinacze z ekipy indyjskiej.

Kolejnego dnia polski zespół wyruszył do dwójki. W planie było odnalezienie pozostawionego na wysokości 6600 m n.p.m. depozytu i wyniesienie namiotu, gazu, kuchenki oraz jedzenia na wysokość do tzw. wysokiej dwójki, jednakże po torowaniu w dość głębokim śniegu, Jurek i Agna postanowili znieść niezbędny depozyt na 6400 do tak zwanej niskiej dwójki, założonej przez Hiszpanów na 6400 m n.p.m. w bezpiecznym i osłoniętym miejscu.

Agnieszka z łopatą i misją odnalezienia obozu II. Fot. Jerzy Natkański

Około 14:00 4 maja Polski zespół dotarł na wysokość 6600 w miejsce gdzie zostawiony został depozyt, w warunkach słabej widoczności oraz głębokim i niestabilnym śniegu na grani, nie udało się odnaleźć depozytu. W czasie wspinaczki na grani zespół zobaczył specyficzne zjawisko atmosferyczne nazywane „widmem Brockenu”. Agna i Jurek zeszli do „hiszpańskiej” dwójki, gdzie dzięki uprzejmości Hindusów (pożyczyli nam namiot) i Hiszpanów (pożyczyli nam gaz, kuchenkę oraz trochę jedzenia) udało im się bezpiecznie spędzić noc.

5 maja, ze względu na silne podmuchy wiatru na grani zespół hiszpański zrezygnował z wyjścia na poręczowanie do trójki, zespół indyjski zszedł na dół. Agna i Jurek wyszli raz jeszcze na 6600 w nadziei na odnalezienie pozostawionego depozytu w warunkach lepszej widoczności. Niestety po depozycie nie pozostał najmniejszy ślad.

W zaistniałych warunkach oraz ze względu na pogarszającą się pogodę (wzmagał się wiatr i pogarszała widoczność) zespół pozbawiony namiotów, gazu i jedzenia zszedł do jedynki (do której ze względu na słabą widoczność udało nam się trafić dzięki GPS), pozostawiając niewielki depozyt w namiocie Hiszpanów w niskiej dwójce. Jeszcze tego samego dnia w warunkach bardzo słabej widoczności Agna i Jurek zeszli do bazy.

W nocy z 6 na 7 maja planowanie jest wyjście pozostałych członków zespołu z zamiarem odbudowania obozu drugiego i poręczowania do trójki, Jurek i Agna zamierzają wyjść do góry następnej nocy i wesprzeć poręczujący zespół.

Pozdrawiamy,

Członkowie Wyprawy PZA na Dhaulagiri

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Wyprawa na Makalu – Baza główna

21 kwietnia 2013 roku Kinga Baranowska i Rafał Fronia dotarli do bazy głównej pod Makalu, znajdującej się na wysokości 5600 m n.p.m. Jest to jedna z najwyżej położonych baz w całych Himalajach.

Makalu. Fot. Kinga Baranowska

Zespół dotarł do Katmandu 06 kwietnia br. Złe warunki pogodowe w Regionie Wschodnim sprawiły jednak, że stolica Nepalu zatrzymała himalaistów na trochę dłużej niż się tego spodziewali. Po tygodniu oczekiwania, w końcu wystartował pierwszy lot do Tumlingtar. Stamtąd zespół ruszył od razu do Khandbari i po krótkim odpoczynku rozpoczął trekking do bazy głównej przez Dolinę Barun. Kinga i Rafał na swojej drodze minęli wioski Tashigaon (2200 m n.p.m.), Dobato (3850 m n.p.m.) i Yangle Karka (3640 m n.p.m.), docierając w końcu do miejsca zwanego Bazą Hillary’ego na 4800 m n.p.m. Karawana biegła trasą pełną przewyższeń i długich podejść, a towarzyszyła jej kapryśna aura (mocne popołudniowe opady gradu, śniegu lub deszczu), sprawiająca, że cały trekking stał się bardzo wymagający. Zespół postanowił spędzić dwie doby w Bazie Hillary’ego, by odpowiednio zaaklimatyzować się do osiągniętej wysokości. Burza śnieżna wymusiła jednak odrobinę dłuższy postój. Ostatecznie, 21 kwietnia br. Kinga i Rafał dotarli do bazy głównej pod Makalu (5600 m n.p.m.). Oprócz nich znajdują się tam również dwie inne wyprawy. Swoją bazę Kinga i Rafał dzielą jeszcze z himalaistą włoskim i towarzyszącym mu Szerpą.

Na lotnisku w Katmandu. Fot. Kinga Baranowska

Jak mówi Kinga:

Trekking był bardzo ciężki fizycznie i niezwykle męczący. Do tej pory myślałam, że to karawana pod Kanczendzongę jest tą najbardziej wymagającą, ale w wyniku ostatnich tygodni zmieniłam zdanie i już rozumiem dlaczego większość wspinaczy decyduje się na wynajęcie helikoptera. Mimo to czujemy się dobrze i aklimatyzujemy do wysokości. Trzeba pamiętać, że baza pod Makalu to, obok tej pod Kanczendzongą, najwyżej położona baza w całych Himalajach i bardzo się to odczuwa. Czas upływa nam na organizowaniu i przygotowywaniu bazy. Mamy już messę, namioty, dzisiaj ma przyjechać namiot prysznicowy i solary. Oprócz nas znajdują się tu jeszcze dwie inne międzynarodowe wyprawy. My naszą rozpoczynamy oficjalnie jutro od tradycyjnej puji, czyli buddyjskiego rytuału religijnego za powodzenie wyprawy. Jednocześnie jutro planujemy pierwsze delikatne wyjście do góry, choć jeszcze nie do Obozu I. Trzymajcie za nas kciuki!”

Lot do Tumlingtar. Fot. Kinga Baranowska

***

Makalu (8481 m n.p.m.) to piąty co do wysokości szczyt świata, położony w Himalajach Wysokich. Mimo, że w linii prostej znajduje się jedynie 20 km od Everestu, to dostać się pod Makalu wcale nie jest prosto. Szczyt wznosi się bowiem w odległym, trudno dostępnym rejonie Nepalu, przy granicy z Chinami. Makalu zaliczane jest do tzw. wysokich ośmiotysięczników i jest silnie zlodowacone - granica wiecznego śniegu znajduje się na ok. 5700 m.

Choć geneza nazwy szczytu nie jest do końca znana, bardzo prawdopodobne jest, że wywodzi się ona od tybetańskiego maha-kala, oznaczającego również „Wielką Czerń”, co doskonale oddaje wygląd tej potężnej skalnej piramidy, kiedy wiatr oczyści ją ze śniegu. Maha-kala może również odnosić się między innymi do położenia góry – jest ona bowiem trudno dostępna i znajduje się w rejonie słynącym z bardzo silnych wiatrów.

Szczyt po raz pierwszy został zdobyty w 1955 roku przez ekspedycję francuską. Pierwszego wejścia zimowego dokonali Simone Moro i Denis Urubko w 2009 roku. Pierwsze polskie wejście miało miejsce w 1981 roku, dokonane przez Jerzego Kukuczkę. Do końca XX w. na wierzchołku Makalu stanęło 180 wspinaczy. Do tej pory górę zdobyło dziesięcioro Polaków.

Uczestnicy wyprawy:

Kinga Baranowska

Polska himalaistka, członkini kadry narodowej Polskiego Związku Alpinizmu we wspinaczce wysokogórskiej oraz zarządu Klubu Wysokogórskiego Warszawa. Od 2012 roku
w międzynarodowym zespole SALEWA alpineXtreme Team. Zdobywczyni ośmiu ośmiotysięczników, na trzech stanęła jako pierwsza Polka – na Dhaulagiri (8167 m), Manaslu (8156 m) oraz Kanczendzondze (8598 m). Od kilku lat sukcesywnie realizuje swoje plany sportowe związane ze wspinaczką na ośmiotysięczniki należące do Korony Himalajów.

Rafał Fronia

Członek kadry narodowej Polskiego Związku Alpinizmu oraz członek Sudeckiego Klubu Wysokogórskiego. Kartograf, wieloletni zawodnik w biegach górskich, maratonach i zawodach cyklu adventure racing. Uczestnik siedmiu wypraw w Himalaje i Karakorum, w tym zimowej wyprawy na Broad Peak. Zdobywca Gasherbruma II (8035 m n.p.m.). Wspinał się także w Andach, Kaukazie, Alpach, Pamirze, górach Afryki.

Bieżące relacje: www.kingabaranowska.pl oraz www.facebook.com/KingaBaranowskaClimber

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Wyprawa PZA na Dhaulagiri - obóz I i 6200 m

17 kwietnia o godz. 4 w nocy, cały skład wyprawy wyruszył do góry z zamiarem założenia obozu pierwszego. Nasza wyprawa jako pierwsza w tym sezonie ma zaszczyt zaporęczowania i podprowadzania drogi do „jedynki”, która jest stosunkowo długa (5,5 km), usłana szczelinami oraz wznosi się prawie 1200 metrów powyżej bazy tj. na wysokość 5800m.

Uczestnicy na 6200 m. Fot. Jerzy Natkański

Zespół, który uprzednio zostawił depozyt na krańcu plateau wyruszył na lekko, a tak zwany, chwilowo, zespół drugi, wyszedł z bazy z depozytem niezbędnym do założenia obozu. Droga przez załamanie lodowca powyżej plateau wymagała dużej czujności ponieważ większość szczelin była przysypana dość głębokim śniegiem, co wymagało również uciążliwego torowania. Zespół pierwszy dotarł w dobrej formie do miejsca obozu pierwszego przy dobrej pogodzie, o godzinie 12 w południe to jest po niecałych ośmiu godzinach. Zespół drugi dotarł godzinę później.

Obóz pierwszy rozłożyliśmy pod wielkim serakiem, który częściowo daje nam osłonę od wiatru. Kolejnego dnia to jest 18 kwietnia po wschodzie słońca wyruszyliśmy na rekonesans w kierunku obozu drugiego i dotarliśmy w czasie około 2 godzin do wysokości 6200 m n.p.m. skąd widać już było całą drogę do „dwójki” położonej na wysokości około 6800 m n.p.m. Naszym celem tego dnia było rozpoznanie drogi i wyjście aklimatyzacyjne, więc zawróciliśmy z tej wysokości do obozu pierwszego.

Po kolejnej nocy w obozie pierwszym około 7 rano 19 kwietnia wyruiszyliśmy z jedynki w dół. Do bazy dotarliśmy po godzinie 9 rano i zajęliśmy się klasycznymi bazowymi rozrywkami: 1. Analizą treści książki podarowanej nam przez autora: Ryszarda Pawłowskiego pt. “Czterdzieści lat w górach” czytanej od tyłu do przodu i z powrotem, przez nas wszystkich. 2. Komentowaniem aktualnych wypowiedzi z majowych numerów polskiej prasy górskiej. 3. Cerowaniem, szyciem i łataniem butów termicznych. 4. Poszukiwaniem żółtych…. I tu konkurs – czego żółtego z uporem poszukujemy (podpowiedź: przedmiot ten jest na 8 liter”).

Szpejenie się pod Eigerem. Fot. Piotr Tomala

Pozdrawiamy

Uczestnicy wyprawy

Źródło: polskihimalaizmzimowy.pl

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.