Próg W.C.K. / Loteryjka M6

Loteryjka M6 / WI3 - Ciekawa droga mikstowa, z lodową końcówką (WI3) na Progu W.C.K.

Wycena: M6 / WI3

Długość:  120 m / 4 wyciągi

Czas przejścia: ?

Lokacja:  Kazalnica / Próg W.C.K.

Uroda:

Wystawa: N

Charakter: Mikst / lód

Zagrożenia obiektywne: ?

Pierwsze przejście zimowe:  2007, 2 stycznia. Zespół: Andrzej Sokołowski, Jarosław Woćko.

Dojście

Ze schroniska w Morskim Oku podchodzimy czerwonym szlakiem na próg Czarnego Stawu, skąd idziemy w prawo pod ścianę Kazalnicy Mięguszowieckiej i dalej. Czas podejścia to około 1 godzina.

Opis

Nikt jesze nie dodał opisu. Możesz być pierwszy!

Zejście

Sprzęt

Zestaw standardowy + kilka śrub do lodu

Historia zdobywania

Wypowiedź Jarosława Woćko dla GÓR (NR 214)

"Pierwszą próbę poprowadzenia tej drogi podjąłem w Sylwestra 2004 roku z kolegą Marcinem z KW Poznań. Niestety, zakończyła się ona lotem prowadzącego pierwszy wyciąg Marcina oraz interwencją TOPR-u. Kolejną, tym razem udaną próbę podjęliśmy wspólnie z Andrzejem Sokołowskim dwa lata później. Droga przecina główne spiętrzenie progu biegnącą skośnie w prawo załupą."

Nikt jeszcze nie dodał historii. Wrzuć w komentarzach!

Ciekawostki

Znasz ciekawostki o tej drodze? Podziel się nimi.

Cytaty

Znasz wypowiedzi ludzi o tej drodze? Podziel się nimi

Topo

Opracował: Jarosław Woćko

Masz topo? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Zdjęcia

Masz zdjęcia? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Filmy

Wyszperałeś w sieci filmy o tej drodze? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Plecak TNF Patrol 24 ABS

Jeszcze do niedawna rozwiązania techniczne oraz zasady postępowania związane z tematem bezpieczeństwa lawinowego dotyczyły jedynie oceny zagrożenia i sytuacji, w której konieczne jest już przeprowadzenie akcji ratunkowej.

Fot. The North Face

Wraz z rosnącą popularnością jazdy poza trasami na nartach i snowboardzie jedną z kluczowych kwestii stało się znalezienie rozwiązania, które pozwala uniknąć zasypania przez zwały śniegu. Od kilku lat coraz więcej freeriderów korzysta z systemu ABS składającego się z dwóch poduszek schowanych w plecaku, które po pociągnięciu zawleczki błyskawicznie wypełniają się sprężonym gazem.

W ten sposób objętość osoby porwanej przez lawinę zwiększa się bez zmiany jej wagi. Zgodnie z prawami fizyki taka „większa drobina” jest wypychana na powierzchnię poruszającego się śniegu. Użycie systemu ABS jest tak naprawdę jedyną czynnością jaką może wykonać osoba porwana przez lawinę, a skuteczność jego działania została potwierdzona w 97% z 262 przebadanych przypadków. 

W tym roku The North Face, producent od dawna związany ze środowiskiem freerideowym, przy współpracy z legendą snowboardu Xavierem de Le Rue, stworzył nowy plecak Patrol 24 wyposażony w system ABS. Połączenie nowatorskiej technologii i sprawdzonych rozwiązań konstrukcyjnych pozwoliło na zaprezentowanie najbardziej zaawansowanego plecaka freerideowego na rynku.

The North Face Patrol 24 ABS

Rozmiary:
s/m, m/l
Waga:
2980 g
Materiał:
315D Cordura® Bombastic™, nylon balistyczny

  • Prosty, stabilny, przetestowany przez sportowców system nośny nart i deski snowboardowej
  • Duża kieszeń na sprzęt lawinowy z listą kontrolną
  • Wewnętrzne kieszenie ułatwiające ułożenie sprzętu
  • Podwójne kieszenie na pasie biodrowym
  • Wzmocnione strefy o wysokiej odporności na ścieranie na zewnątrz plecaka
Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Konferencja prasowa wyprawy Lhotse 2012

6 listopada w Centrum Olimpijskim w Warszawie odbyła się powyprawowa konferencja prasowa wyprawy Lhotse 2012 zorganizowanej w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy 2010-2015.

Członkowie wyprawie siedzą, kierownik stoi. Fot. Polskihimalaizmzimowy.pl

W konferencji udział wzięli członkowie wyprawy ( Artur Hajzer- kierownik, Agnieszka Bielecka, Andrzej Bargiel, Mateusz Grobel, Artur Małek, Mateusz Zabłocki ), Pani Angelica Głowienka z Departamentu Sportu Wyczynowego Ministerstwa Sportu i Turystyki, Pani Bogusława Skiba reprezentująca sponsora generalnego PKN ORLEN, Pan Marek Wierzbowski- sekretarz generalny Polskiego Związku Alpinizmu, znane postacie alpinistycznego świata, dziennikarze radiowi i prasowi, Polska Agencja Prasowa, TVP Warszawa, sympatycy polskiego himalaizmu.

Konferencję prowadził Artur Hajzer. Zaczął od wyjaśnienia dlaczego celem stała się Lhotse (8516m), a nie jak wcześniej planowano Cho Oyu (8201m). Potem relacjonował przebieg wyprawy, dłuższy czas poświęcając tragicznemu wypadkowi i śmierci Temby Szerpy. Jego wypowiedż uzupełniali pozostali członkowie wyprawy. Andrzej Bargiel opowiedział o swoich próbach bicia rekordu szybkości wejścia na szczyt Lhotse.

Na koniec, Artur Hajzer ocenił wyprawę. Stwierdził, że mimo śmiertelnego wypadku Temby Szerpy i niezdobycia szczytu, cele wyprawy zostały zrealizowane. Doświadczenie na dużych wysokościach (wyprawa osiągnęła wysokość 8250 m n.p.m.) zdobyła grupa młodych, utalentowanych alpinistów. W trudnych jesiennych warunkach cały zespół spisał się doskonale i wyprawę zakończył w dobrej formie fizycznej. Konferencję ilustrują załączone zdjęcia.

Andrzej Bargiel udziela wywiadu radiowej Trójce. Fot. polskihimalaizmzimowy.pl

Więcej zdjęć zobaczycie w naszej galerii zdjęć :)

  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: Mr. Lim
  • Autor: Agnieszka Bielecka
  • Autor: Agnieszka Bielecka
  • Autor: Fot. arch. polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: Fot. arch. polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: Fot. arch. polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: Fot. arch. polskihimalaizmzimowy.pl
  • Autor: Fot. arch. polskihimalaizmzimowy.pl

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

400 tysięcy złotych dla TOPR

 

400 tysięcy złotych ratownikom Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego przekazała Fundacja Ratownictwa Tatrzańskiego.

 

Kwota ta to dla ratowników tatrzańskich niemałe wsparcie. Aż 245 tysięcy złotych z tej kwoty to środki pozyskane dzięki akcji zbierania 1 procenta podatku przekazywanego dla organizacji pożytku publicznego. Pozostałą kwotę wypracowała Fundacja.

Fot. podhaleregion.pl

 

- Dzięki tej organizacji wsparcie TOPR jest możliwe - zaznacza Jan Krzysztof, naczelnik Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego. - Fundusze przekazywane przez Fundację są, trzeba przyznać, z roku na rok większe.

 

Jak dodaje naczelnik, ratownikom pomaga wiele osób z całego kraju.

 

- Do Fundacji trafiają groszowe wpłaty - mówi. - Ale ich ilość idzie w tysiące. Dlatego każda, nawet najmniejsza wpłata jest dla nas na wagę złota, jest ważnym wsparciem naszej pracy.

Źrodło: podhaleregion.pl

 

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Atak Rozpaczy Artura Hajzera - recenzja

Wychodząc z tegorocznych targów książki w Krakowie w plecaku miałem dwie książki "Atak Rozpaczy" Artura Hajzera i "GórFanka Moje ABC w skale i lodzie". Książka Anny Czerwińskiej będzie jeszcze musiała chwilę poczekać, w przeciwieństwie do "Ataku...", który mam przyjemność zrecenzować.

Recenzję postanowiłem podzielić na kilka części:

  • krótki opis o czym jest
  • wykonanie książki
  • subiektywna recenzja treści

Info od wydawcy

Atak rozpaczy" to książka, która opisuje barwny światek polskiego himalaizmu w latach 80. XX wieku – okresie największej chwały, gdy nasi wspinacze stanowili ścisłą czołówkę światową, niejednokrotnie wyznaczając nowe trendy. Jerzy Kukuczka, Krzysztof Wielicki czy Wojtek Kurtyka to tylko niektórzy partnerzy górscy Hajzera opisani w tej książce. Swobodna narracja, pogłębiona analiza trendów w himalaizmie oraz humor autora sprawiają, że książkę tę czyta się z wypiekami na twarzy. 

Atak Rozpaczy Artura Hajzera

Fragment przedmowy Artura Hajzera (udostępnione przez wydawcę)

Od napisania książki Atak rozpaczy minęły dwadzieścia trzy lata, a od jej wydania dziewiętnaście lat. Ostateczną wersję maszynopisu (już po korekcie
wydawnictwa „Sport i Turystyka”) wziąłem ze sobą do bazy wyprawy pod zachodnią granią Everestu wiosną 1989 roku. Zygmunt Andrzej Heinrich – zanim zginął na tej wyprawie w lawinie – zdążył książkę przeczytać i zapewniał mnie, że jest OK. Już wcześniej pozytywną recenzję dla wydawnictwa napisali Andrzej Paczkowski i Janusz Kurczab – pamiętam, że zalecali pisownię Kangchenjunga i tego trzymam się do dzisiaj. Książka miała mieć nakład 30 000 egzemplarzy, ale po 4 czerwca nowa sytuacja na rynku wydawniczym przerosła wyobrażenie i możliwości „Sportu i Turystyki”, które zanim przeszło w prywatne ręce i stało się częścią wydawnictwa „Muza”, było tak grzeczne, że odesłało mi egzemplarz maszynopisu, rozwiązało umowę, a zwrotu zaliczki nie chciało. Książkę Kukuczki sobie zostawili, a mojej nie chcieli – wcale im się nie dziwię. 

Rynek książki górskiej w Polsce był, jest i będzie trudny./.../ Jej fragmenty przypomniał mi po latach, cytując ją na sali sądowej podczas rozprawy  rozwodowej, adwokat mojej pierwszej żony. Ostatnio, w 2011 roku, kapituła Złotego Jaja, przyznając mi tę „zaszczytną” nagrodę, przywołała moją wyrażoną w książce opinię, że himalaizm zimowy może być łatwiejszy niż letni. Ten drugi przypadek jest o tyle ważny, bo oznacza, że Andrzej Machnik
zdecydował się sięgnąć po moje dzieło i wynotował fragmenty. 

Czyżby jego wartość odkryto po latach? Jest spora szansa na to, że nastąpi renesans zainteresowania tą pozycją literacką gremiów sądowniczych, kapituł, różnej maści komisji. Czytając teraz książkę – ku mojej wielkiej uciesze – natknąłem się na taki opis: „Byliśmy podekscytowani. Nikt z nas nie wspinał się wcześniej po czymś tak wielkim – trzy kilometry pionu”.

Wykonanie książki

Jako wielbiciel czytania, wiele czasu spędziłem szperając po publicznych bibliotekach w poszukiwaniu ciekawej literatury górskiej. Do tej pory pamiętam miłe chwile spędzone na lekturze książek Rutkiewicz, Kukuczki, Piotrowskiego i innych. Wspólną cechą było to, że oprawa graficzna i ilość zdjęć była raczej uboga. Oczywiście treścią się broniły, lecz z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że czegoś w nich brakowało. 

To coś odkryłem na początku tego roku gdy do rąk wziąłem "GórFanka powraca w Karakorum" wydawnictwa Annapurna. Duża ilość zdjęć i miła dla oka szata graficzna wzbogacała treść książki.

Podobne oczekiwania miałem co do "Ataku rozpaczy" i muszę powiedzieć, że nie zawiodłem się na Annapurnie :-)

II wydanie to 256 kolorowych stron w broszurowej okładce. Po wewnętrznych stronach okładki znajdziemy mapę z zaznaczonymi szczytami himalaiskimi opisanymi w książce, oraz topografię południowej ściany Lhotse.

Okładka I wydania. Fot. allegro.pl

Integralną częścią książki jest ponad dwieście fotografii umieszczonych niemal na każdej stronie. Wśród autorów zdjęć znajdziemy, Jerzego Kukuczkę, Janusza Majera, Krzysztofa Wielickiego, Artura Hajzera, oraz kilku innych.

Zdjęcia są oczywiście umieszczone adekwatnie do treści książki, więc możemy je oglądać "na gorąco". Względnie duża ilość fotografi z wyrysowanymi schematami jest tylko in plus :-)

Z początku trochę raził mnie fotomontaż na okładce (nałożenie dwóch kadrów z czego jeden to młody Artur Hajzer, a drugi - prawdopodobnie - południowa ściana Lhotse). Jednak jak wiadomo kwestia gustu. Wolałbym jedno całościowe zdjęcie na okładce.

Ciekawym elementem jest "żywa pagina" (jak ją nazwał Roman Gołędowski), czyli kolorowy pasek u góry strony, na którym jest podane miejsce akcji, lub (rzadziej) rozważania autora na temat stylu, taktyki, itp.. Jest to duże ułatwienie, zważywszy, że książka nie jest podzielona na rozdziały, a narracja nie jest chronologiczna.

W stosunku do pierwszego wydania nie poczyniono żadnych zmian w tekście, "niemniej przeszedł on pewną obróbkę redaktorsko-korektorską, choćby dlateog, że od czasu pierwszego wydania uległy zmianie zasady ortografii i interpunkcji". Osobiście znalazłem tylko dwie literówki ;)

Cena książki to 34,90 zł, co biorąc pod uwagę, że jeszcze niedawno na allegro niektóre egzemplarze chodziły po 150 zł, może się wydać promocyjna ;-)

Subiektywna recenzja

Osobiście jestem bardzo zadowolony z lektury. Ponownie użyłbym tutaj określenia "Himalaizm od kuchni". Wszystkie te wyprawy są opowiedziane z pozycji jednego z czynnych uczestników. Wydarzenia przedstawione w tej książce dzieją się od 1976, do 1987 roku, kiedy to została napisana.

Niejednokrotnie opowiedziane z humorem, niejednokrotnie autor snuje rozważania na temat etyki, stylu i taktyki. Przede wszystkim posiada jedną niezaprzeczalną cechę, która decyduje o moim odbiorze tej książki. Dobrze się ją czyta i czerpałem z niej zwykłą radość! Wszystkie historie opowiedziane w "Ataku rozpaczy" ponownie czytane nie dłużą się. Przykładowo fragment o zawodach wspinaczkowych w Rzędkowicach na Pokrzywce pomimo trzykrotnego przeczytania nadal bawi :-) Takich fragmentów znajdziemy kilkanaście.

Zaletą książki jest zdecydowanie jej wymiar historyczny, co docenią osoby interesującą się historią wspinania. Duża część postaci w niej przedstawionych to postacie, które wniosły swój dorobek w polski himalaizm i światowy. Co ważne to niejednokrotnie możemy się dowiedzieć nieco więcej o tych ludziach, niż tylko przeczytać kolejny wykaz przejść i krótką notkę.

Oczywiście im lepiej sami znamy środowisko, tym więcej ciekawych "smaczków" znajdziemy.

Jeśli charakter książki wam na spasuje to ciężko będzie sobie tą lekturę dozować (jak w moim przypadku). Raczej dla wprawnego czytelnika to kilka godzin czytania, być może nawet w jeden wieczór przeczytacie całość. 

Podsumowująć: Polecam! Wartościowa książka, pieknie wydana, raczej ponadczasowa i last but not least wybornie się czyta.

O autorze

Artur Hajzer (ur. 1962), taternik i alpinista, należący do ścisłej czołówki polskiego himalaizmu; z wykształcenia kulturoznawca (absolwent Uniwersytetu Śląskiego w Katowicach). Był współzałożycielem i prezesem firmy Alpinus, która produkowała m.in. wyposażenie alpinistyczne i turystyczne. Obecnie prowadzi firmę HiMountain. 

Dalszą część biografii Artura znajdziecie pod tym linkiem: Artur Hajzer

Wydanie/rok: wydanie II, październik 2012
ISBN 978-83-61968-11-5
Liczba stron: 256 (kolor), oprawa broszurowa
Format: A5
cena det. 34,90 zł

Więcej o książce znajdziecie tutaj

Recenzja: Damian Granowski

Zachęcamy do podzielenia się własnymi wrażeniami w komentarzach, już po przeczytaniu książki. Możecie również ocenić książkę w pięciostopniowej skali u góry recenzji ;)

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Gerlach (2655 m.n.p.m) - najwyższy szczyt Tatr

Gerlach inaczej Wielki Gerlach to najwyższy szczyt Karpat, leżący w Tatr Słowackich. Położony w bocznej grani odchodzącej na Zadnim Gierlachu ku pd.-wsch. od grani głównej Tatr Wysokich. Wskutek wieloletnich problemów w ustaleniu nazwy, nie istnieje jedna poprawna nazwa w języku polskim. W powszechnym użyciu funkcjonują dwie: Gierlach oraz Gerlach, rzadziej występują też formy Gerlachowski Szczyt, Garłuch, Garłuchowski Szczyt, a także Kocioł i Kotłowy Szczyt.

Gerlach. Fot. horskyvodca.net

Wysokość:  2655 metrów n.p.m.

Lokalizacja: Słowacja, Tatry Wysokie

Pierwsze wejście: 1834 roku, Gelhof (szwagier Stilla), Martin Spitzkopf-Urban, Johan Still i jeszcze dwóch strzelców o nieznanych nazwiskach.

Pierwsze wejście zimowe: 15 stycznia 1905 roku, Janusz Chmielowski, Károly Jordán oraz przewodnicy Klemens Bachleda, Johann Franz (senior) i Paul Spitzkopf (senior).

Opis

Gerlach jest najwyższym szczytem w całych Karpat, ale także pomiędzy Alpami a Kaukazem. Masyw Gerlacha otaczony jest dolinami: Batyżowiecką, Kaczą i Wielicką. Masyw dzieli się na dwa główne ciągi gór : Zadni Gerlach (2637m n.p.m.) i Gerlach (2655m n.p.m.). Najwyższy szczyt Karpat nazywany jest również Wielkim Gerlachem. Cały masyw kieruje się w stronę południowego wschodu. Za granicę oraz początek masywu Gerlacha uznaje się Przełęcz Tetmajera (2590m n.p.m.). 

Panoramka z wierzchołka Gerlacha. Fot. dg

Historia zdobywania

Data oraz nazwiska pierwszych zdobywców szczytu budzą wiele wątpliwości. Przypuszczalnie w 1855 na szczyt dotarli dwaj polscy botanicy Zygmunt Bośniacki i ks. Wojciech Grzegorzek. Podobno w 1834 r. na szczycie stanęli Johann Still, Martin Spitzkopf-Urban, Gelhof i dwóch nieznanych koziarzy podczas polowania na kozice. Na pewno weszli na niego austriaccy inżynierowie prowadzący prace kartograficzne w 1868 r. W końcu lat 60. XIX wieku Still wprowadził pierwszego turystę. 22 września 1874 roku pierwszymi Polakami na szczycie byli ksiądz Józef Stolarczyk z przewodnikami Wojciechem Gąsienicą Kościelnym, Wojciechem Giewontem, Wojciechem Rojem i Szymonem Tatarem . Po 1876 roku zaczęto intensywnie zdobywać Gerlacha. W sezonie zimowym pierwszymi zdobywcami byli Janusz Chmielowski, Károly Jordán oraz przewodnicy Klemens Bachleda, Johann Franz (senior) i Paul Spitzkopf (senior) w dniu 15 stycznia 1905 roku.

Drogi turystyczne

Można wyróżnić cztery drogi turysyczne na szczyt: 

  • Droga wejściowa na szczyt z Doliny Wielickiej przez Wielicką Próbę. Skala trudności 0+. Czas przejścia 4 godz.
  • Droga zejściowa ze szczytu Batyżowieckim Żlebem i Doliną Batyżowiecką nad Batyżowiecki Staw. Skala trudności 0+. Czas zejścia ok. 2 godz. 30 min.   
  • Droga pierwszych zdobywców z Gierlachowskiego Kotła granią Urbanowych Turni. Skala trudności 0+. Czas przejścia od Wielickiego Stawu ok. 4 godz.
  • Droga między Zadnim Gierlachem a Gierlachem. Skala trudności II. Czas przejścia 45 min.

Drogi Turystyczne

Przez Wielicką Próbę

Przez Batyżowiecką Próbę

Drogi wspinaczkowe

W masywie Gerlacha znajdziemy kilkanaście dróg wspinaczkowych, w tym m. in.:

Wschodnia ściana Pośredniego Gerlacha i Gerlacha

Źleb Karczmarza II

Lewy Filar V

Żlebem wprost ze "Żlebu Karczmarza" II?

Żebrem ze "Żlebu Karczmarza" V 

Rynną VI

Droga Stanisławskiego Prawym Filarem IV

Kuchar-Svatos VI

Drlik-Orolin V+, A3

Prawa Depresja VI

Zachodnia ściana Gerlacha

Droga Galfy'ego V+/VI

Droga Kurczaba VI-

Komin Sawickiego IV -  to wybitna formacja o długości około 450 metrów biegnąca prawą częścią zachodniej ściany Gerlacha (2655m). To idealny cel na nietrudne technicznie wspinanie z długim podejściem i zejściem.

Pn-wsch ściana Ponad Kocioł Turni

Lewe żebro III

Prawa depresja VI, A2

Prawe żebro V

Ciekawostki

Cytaty

Zdjęcia

Filmy

Napisz komentarz (2 Komentarze)

Film z europejskiej premiery "The Dream Factory"

22 września miała miejsce premiera "The Dream Factory" w kinie Kijów w Krakowie.

Film opowiada o początkach freeridu na Alasce w latach 90-tych. „The Dream Factory to z pewnością nasz najbardziej dopracowany film. Poza samą akcją sportową, nakręciliśmy ponad 50 wywiadów, w których sięgamy do samych początków narciarskiej eksploracji Alaski.” – mówi Todd Jones, współzałożyciel TGR.

Poniżej film z premiery, oraz trailer:

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.