25 lat z namiotami Marabut - rozmowa z Karolem Rostworowskim

Kto nie zna namiotów Marabuta? W czerwcu upływa 25 lat od uszycia pierwszego namiotu tej marki. Używa już ich obecnie drugie pokolenie turystów górskich i podróżników. Namioty z charakterystycznym ptasim logiem na boku można spotkać w każdym zakątku globu, wszędzie tam, gdzie są podróżnicy i alpiniści z Polski... Zapraszamy do przeczytania wywiadu z jednym założycieli firmy Marabut - Karolem Rostworowskim.


Kamila Gruszka: W tym roku w Polsce obchodzimy hucznie 25-lecie pierwszych wolnych wyborów i symbolicznego upadku komunizmu w 1989 roku. W tym samym roku Marabut zaczął oficjalnie produkować pierwsze namioty, więc również świętuje swój jubileusz. Można powiedzieć, że prowadzona przez Pana firma jest jedną z najstarszych rodzimych firm z branży outdoor. I tak jak kiedyś „maluchy" w PRL-u zmotoryzowały Polskę, tak Marabut w latach 90. dostarczał Polakom całkowicie nowe technologiczne namioty, zupełnie inne od znanych wcześniej brezentowych budek.

Karol Rostworowski: Można tak powiedzieć. Pierwszy namiot powstał już w roku 1988, na zasadzie "Polak potrafi". Wówczas wszystkiego brakowało, a co dopiero mówić o namiotach. Był to towar deficytowy. Coś takiego jak namiot „igloo” prawie w ogóle nie było znane. Pierwszy nasz model powstał na potrzeby własne i do głowy mi nie przyszło, że może być to początek działalności na większą skalę. Test pra przodek namiotu Marabuta przeszedł podczas wakacji w Bułgarii. Nie ukrywam, że wzbudził na kempingu sensację. Rzeczywiście, w porównaniu z ciężkimi brezentowymi modelami wyglądał jak UFO. To nasunęło myśl, aby z przygody zrobić biznes. Takie zresztą były początki wielu wówczas powstających firm.

Jak wyglądały zatem oficjalne początki biznesowe firmy Marabut?

Dzięki ministrowi Wilczkowi nastąpiła spora liberalizacja przepisów i założenie firmy nie było już działaniem na granicy prawa. Pierwsze namioty produkcyjne powstały już na sezon 1989. W te wakacje zatem mija 25 lat, jak je produkujemy i sprzedajemy. Natomiast aby je wyprodukować, musieliśmy zmierzyć się z całkowitym brakiem na polskim rynku właściwych materiałów do ich wykonania. I tak nasze początki to jakieś nędzne ortalioniki o niskiej wodoszczelności , toporne gumowane podłogi i pałąki ze słabej jakości włókna szklanego. Natomiast nasi klienci i tak byli zachwyceni, bo posiadali coś, czego inni nie mieli. Wiedzieliśmy jednak, że bez nowych technologii i właściwych materiałów zabawa ta zakończy się klapą. Dzięki całkowitemu przypadkowi (Internet wtedy jeszcze nie istniał) nawiązaliśmy kontakt z amerykańskim producentem rurek z włókna szklanego, a poprzez raczkującą koreańską Izbę Handlową w Warszawie z koreańskimi producentami tkanin i akcesoriów. I tak już w roku 1990 bazowaliśmy na właściwych materiałach i technologiach. Rynek polski wówczas ciągle był poza zasięgiem zglobalizowanej gospodarki i Marabut posiadał fantastyczną lukę rynkową do wypełnienia.

Jak ruszyła sprzedaż?

Ruszyła lawinowo. Pierwsza partia namiotów trafiła do sklepów w 1989 roku i zniknęła błyskawicznie, podobnie jak kolejne. Namioty sprzedawały się prawie same. W sezonie nasi odbiorcy niecierpliwie wyrywali jeszcze „ciepłe” namioty prosto z produkcji. Często spotykaliśmy się z próbami przekupstwa, aby dostawa odbyła się szybciej lub żeby otrzymać więcej towaru. Takie były czasy...

Pamiętam, że gdy byłam dzieckiem, namioty „igloo” na obozach harcerskich nazywaliśmy „marabutami”…

Tak właśnie było! Wtedy „Marabut” oznaczał nie tylko firmę, ale również produkt. Przez długi czas kolokwialnie nazywano jakikolwiek namiot igloo „marabutem”. Dla nas był to powód do dumy i świetny marketing. Byliśmy w Polsce pierwsi. Zadziałała zasada „marketingowego pierwszeństwa”, podobnie jak np. w przypadku „ksero”, nazwy pochodzącej od firmy Xerox.

Zdobywaliście rynek i serca polskich harcerzy i miłośników kempingowania. Firma dynamicznie zaczęła się rozwijać...

Tak. Zdobywaliśmy też nowe doświadczenia. Już wtedy odwiedzaliśmy targi outdoorowe we Friedrichshafen. Obecność na liczących się zagranicznych targach outdoorowych owocowała nowymi pomysłami, które potem wprowadzaliśmy do produkcji. Nasze namioty stawały się coraz lepsze. Staraliśmy się też poszukiwać optymalnych form dystrybucji. Sklep internetowy mieliśmy już w 2001 roku. Nie wiem czy nie był to pierwszy, a na pewno jeden z pierwszych sklepów on-line w polskiej branży outdoorowej. Od dwóch lat działa nowa wersja pod adresem www.namioty.marabut.com.

Kiedy firma zaczęła odczuwać dalekowschodnią konkurencję?

Pamiętam jak w połowie lat 90. na zagranicznych targach nasze produkty zaczęły być przedmiotem wnikliwych obserwacji milczących skośnookich panów. Ukryte fotografowanie i robienie odręcznych rysunków na początku mocno nas bawiło, ale jak nasze rozwiązania (opatentowane) zaczęły pojawiać się w chińskich namiotach z marketów sprawa stała się poważna. Parokrotnie natrafiliśmy nawet na przekopiowane fragmenty z naszych katalogów z namiotami umiejscowionymi w krajobrazie okolic Rybnej (miejscowość podkrakowska, gdzie produkowane są namioty Marabuta – przyp. red). Był to początek tego, co obecnie stało się rzeczywistością. Cały rynek namiotowy poza małymi wyjątkami jest zdominowany przez producentów dalekowschodnich. Zjawisko to jest bardzo niepokojące nie tylko z powodu eliminacji europejskich producentów, ale również poprzez wprowadzanie na nasze rynki wyrobów, których jakość po pierwszej próbie kempingowania zniechęca młodego człowieka do tej formy aktywności.

Jak więc radziliście sobie z konkurencją namiotów za „99 zł”?

Z namiotami z Dalekiego Wschodu sprzedawanymi w wielkich sklepach, czasem za mniej niż 100 zł, nasza oferta nie mogła wygrać. W drugiej połowie lat 90. postanowiliśmy zastosować strategie ucieczki do przodu, adresując swój produkt do bardzo wymagającego odbiorcy. Dobra jakość i stosunkowo niska cena sprawiły, że nasze namioty zaczął zabierać w Himalaje i Karakorum Andrzej Zawada. Dzisiaj to może wydawać się niesamowite, ale na zimowych wyprawach na Nanga Parbat w 1997 i 1998 roku używane były namioty Polinezja, dzisiaj raczej traktowane jako namioty typowo letnie. Z kolei pamiętna zimowa wyprawa na K2 Krzysztofa Wielickiego używała już przerobionych na warunki zimowe namiotów Gwinea. Tak zresztą powstał namiot K2 Expedition. Na zdjęciach z ekspedycji, publikowanych w branżowych czasopismach i w relacjach telewizyjnych, produkty Marabuta pojawiły się obok modeli renomowanych zachodnich i amerykańskich producentów. Do rzeszy turystów dotarł komunikat: skoro namiot Marabut sprawdza się w tak ekstremalnych warunkach jak himalajska zima, na polskie góry, w Alpy czy Kaukaz wystarczy w zupełności. Tym bardziej będzie pewny na letnim biwaku nad morzem czy na Mazurach. Rynek „zaawansowanych” turystów w Polsce nadal nie jest tak duży ,jak byśmy sobie tego życzyli, ale dzisiaj na pewno można stwierdzić, że dobrze ugruntowaliśmy swoją pozycje w tej niszy.

Podobno namioty Marabuta używane są też przez… hinduską armię?

Tak, to prawda, choć brzmi kuriozalnie, bo to jakby wozić drzewo do lasu i sprzedawać leśnikom. Swego czasu zrobiliśmy dostawę 1,2 tys. namiotów Poligon 2 do Indii - kraju, który zalewa świat takimi produktami… Podobno nasze namioty służą w wojsku na zapalnym pograniczu hindusko-pakistańskim. Hinduscy generałowie szukali produktów najwyższej jakości, co kojarzyło im się wyłącznie z europejskimi produktami. Tak trafili do nas, bo obecnie jesteśmy już jednym z ostatnich producentów szyjących namioty w Europie, a nie zlecającym produkcję w krajach Dalekiego Wschodu.

Co obecnie jest dla Pana najważniejsze w strategii firmy?

Stawiamy na jakość produktu. Temu poświęca się w firmie najwięcej uwagi. Każdy prototyp przechodzi testy w terenie – mamy swoją drużynę testerów, którzy zabierają nasze namioty w możliwie najbardziej wymagające miejsca. Czasami są używane po kilka miesięcy w podróży lub na najbardziej wymagających wyprawach górskich. Z tych testów wyciągamy wnioski i ciągle poprawiamy nasze modele. Staramy się też uświadamiać naszym odbiorcom, że namiot Marabut nie jest „jednorazowy”. Zanim użytkownik podejmie decyzję o zakupie nowego namiotu, może go naprawić w naszym serwisie. Trafiają do nas często namioty po kilkunastu latach intensywnego użytkowania. Ich właściciele są tak do nich przywiązani, że nie chcą nowych. Wpisuje się to poniekąd w antykonsumpcyjne kampanie widoczne już bardzo wyraźnie na zachodzie Europy i w USA, również w naszej branży. Na przykład amerykańska firma Patagonia w kampanii „Nie kupuj tej kurtki” namawia, żeby dłużej nosić ubrania, nawet jeśli są już zużyte. Promuje siebie poprzez produkowanie użytecznej i bardzo trwałej odzieży, tak by nie było konieczne kupowanie nowych rzeczy zbyt często. Pod tym względem jesteśmy trochę podobni do Patagonii.

Jakie cele stawia sobie obecnie firma?

Ciągle podążać za jakością i być tam, gdzie jest przygoda. Swego czasu w naszym katalogu zwracaliśmy się do naszego użytkownika „Szanowny Poszukiwaczu Przygód”. I tak niech pozostanie: szanujemy naszych klientów i chcemy być tam, gdzie oni szukają przygód.

Życzę zatem wytrwałości i bardzo dziękuję za rozmowę.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

169 nazwanych szczytów i turni Głównej Grani Tatr Wysokich

W zeszłym tygodniu udało mi się stanąć na ostatnich 3 turniczkach, brakujących mi do skompletowania wejść na wszystkie 169 nazwanych punktów w Głównej Grani Tatr Wysokich. Ta osobliwa kolekcja tatrzańskich szczytów i turni, została wyszczególniona przez Włodka Cywińskiego w jego ostatnim dziele – 19 tomie  traktującym o Głównej Grani Tatr.

Widok z wyższego wierzchołka Biskupiej Czapki/Targanej Turni

Dzięki tej liście, w końcu będzie można się zmierzyć z prawdziwym przejściem GGTW lub wręcz GGT. Przejście ciągiem, przez wszystkie 169 szczyty GGTW, uważam obecnie za największe wyzwanie taternictwa XXI wieku. A jeszcze większe to przejście całej GGT, w której Włodek wyliczył aż 236 nazwanych obiektów.

Na nie nazwanych rogach, które zapewne były powodem nazwy dla Wyżniej Rogowej Szczerbiny. Fot Władek Vermessy

Włodek opisuje grań w sposób jaki chciałby aby była zrobiona i sądzę, że mało osób zdaje sobie sprawę, jakiego kalibru wyzwaniem logistyczno-wspinaczkowym jest przejście GGTW. Odpowiedź, że nikomu do tej pory nie udało się tego jeszcze dokonać powinno dać do myślenia.

Już samo przejście GGTW na pewno nie będzie łatwe, biorąc nawet pod uwagę wydolność wielu obecnie wspinających się maratończyków.

Andrzej Marcisz na Żłobistej Turni. Fot. Damian Granowski

Dla miłośników zdobywania tatrzańskich grani i szczytów, mam jednak rozwiązanie prostsze – podzielić sobie GGTW na wiele odcinków i w ten sposób przejść tą grań, wchodząc na wszystkie 169 nazwanych obiektów. Daje to możliwość wolniejszego ale jednak dokładniejszego wspinania się ostrzem grani. Z pewnością będzie w tym więcej satysfakcji ze wspinania, niż z kombinowania jak i co obejść ścieżkami pod granią, aby tylko znaleźć się o kolejną turnię dalej. Przy posługiwaniu się przewodnikiem Włodka, radzę podejść z dużą dozą poprawki do czasów jakie podaje – są to czasy dla idącego bez asekuracji szybkiego solisty. Czasy podawane przez WHP i Janusza Kurczaba są znacznie dłuższe.

W liście tej najtrudniejsze do zdobycia nie są najwyższe szczyty, lecz małe turniczki, często wznoszące się nie więcej niż 10-20 ponad granią. Papirusowe Turnie, Śnieżny Mniszek, Zbójnickie Turnie, Krzesany Róg, Rówienkowa Turnia, Czerwony i Czarny Mnich, Bartkowa Turnia, Targana Turnia, Wielki Pazdur, Szpiglasowa Turniczka to te, na które wejście zabiera sporo czasu.

W przeciągu najbliższych tygodni opracuje duży materiał, który będzie małym uzupełnieniem, głównie fotograficznym, tego co możecie znaleźć w przewodniku Włodka Cywińskiego.

Andrzej Marcisz

Projekt Tatrzańskie granie jest realizowany przez Andrzeja Marcisza i Władka Vermessy przy wsparciu magazynu Góry, oraz sprzętowym: Salewa Wild Country i Trekn'eat/Peronin


bornholm08

bornholm01

bornholm07

SAL070905_logo

 

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Żabia Turnia Mięguszowiecka / Filar Grońskiego V-

Filar Grońskiego IV+/V- Żabiej Turni Mięguszowieckiej to droga – swego czasu bardzo popularna. Dziś jest rzadziej odwiedzana i stanowi raczej propozycję dla koneserów górskie przygody i delektowania się widokami, w rzadko odwiedzanym zakątku. Ostatnio miałem okazję ją zrobić i muszę przyznać, że nie jest tak strasznie jak to malują i warto czasem pokusić się o trochę dłuższe podejście i zejście :).

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

20. Mistrzostwa Polski w Technikach Jaskiniowych

31 maja 2014 r. w Wojcieszowie odbyły się 20. Mistrzostwa Polski w Technikach Jaskiniowych „Złoty Karabinek”. Zwyciężyli – Izabela Włosek ze Speleoklubu Dąbrowa Górnicza i Michał Macioszczyk z Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego.

Fot. Marian Bochynek

Jubileuszowe zawody odbyły się w nieczynnym kamieniołomie „Gruszka” w Wojcieszowie (Góry Kaczawskie, 25 km od Jeleniej Góry).

Zawodnicy mieli do pokonania podzieloną na trzy etapy trasę, w tym: odcinki linowe, tyrolki, kamienny meander, zjazdy, również przez podwieszoną oponę… Nowością w tym roku było autoratownictwo. Ci, którzy przeszli do finału, rywalizowali ze sobą w kolejnej konkurencji – sprincie na linie. Za błędy przyznawane były punkty karne, a za przekroczenie limitu czasowego i rażące uchybienia techniczne, które mogłyby zagrażać bezpieczeństwu zawodników, czekała dyskwalifikacja. Ci, którzy przeszli do finału (11 mężczyzn i 6 kobiet), zmierzyli się z kolejnym zadaniem – sprintem na linie. Kobiety miały do pokonania 30 m, mężczyźni – 60 m.

Zmagania zawodników oceniali sędziowie: Wit Dokupil (sędzia główny, Speleoklub Bobry Żagań), Marcin Bugała (Wałbrzyski Klub Górski i Jaskiniowy), Paweł Ramatowski (Sekcja Taternictwa Jaskiniowego KW Kraków), Arkadiusz Brzoza (Wielkopolski Klub Taternictwa Jaskiniowego), Franciszek Kramek (Speleoklub Bobry Żagań), Bartosz Sierota (Wałbrzyski Klub Górski i Jaskiniowy), Marcin Oleksy (Speleoklub Bobry Żagań).

Fot. Sławek Oboda

Na podium w tym roku stanęli:

KOBIETY:

I miejsce – Izabela Włosek (Speleoklub Dąbrowa Górnicza)

II miejsce – Agnieszka Włosek (Speleoklub Dąbrowa Górnicza)

III miejsce – Magdalena Rembecka (Speleoklub Dąbrowa Górnicza)

MĘŻCZYŹNI

I miejsce – Michał Macioszczyk (Wielkopolski Klub Taternictwa Jaskiniowego)

II miejsce – Paweł Tomaszewski (Sopocki Klub Taternictwa Jaskiniowego)

III miejsce – Krzysztof Zabłotny (Wrocławski Klub Wysokogórski)

- Trasa była wymagająca zarówno pod względem technicznym, jak i kondycyjnym. Natomiast autoratownictwo najlepiej pokazało poziom doświadczenia zawodników - mówi Michał Macioszczyk, który już trzeci raz z rzędu został Mistrzem Polski w Technikach Jaskiniowych, a w 2010 roku zajął trzecie miejsce. W zawodach startuje od 2008 roku.

Również Izabela Włosek to utytułowana zawodniczka, w tym Mistrzyni Europy z 2011 r. Wiele razy stawała na podium zawodów w Wojcieszowie, a Mistrzynią Polski jest po raz siódmy.

Warto dodać, że tegoroczni zwycięzcy są również mocno zaangażowani w społeczną działalność na rzecz środowiska grotołazów. Iza jest prezeską Speleoklubu Dąbrowa Górnicza, Michał – szefem Wielkopolskiego Klubu Taternictwa Jaskiniowego.

W zawodach udział wzięło 11 pań i 24 panów. W kamieniołomie ruch był spory, gdyż impreza co roku przyciąga liczne grono pasjonatów sportów górskich i okolicznych mieszkańców. Mistrzostwom bowiem towarzyszy zawsze wiele dodatkowych atrakcji. Już w piątek odbył się towarzyski mecz zakończony remisem (6:6) - grotołazi/taternicy kontra miejscowa drużyna. A w sobotę, w trakcie zawodów, można było wziąć udział w warsztatach artystycznych, konkursie „Pchnięcie Kulą” (7,26 kg), Otwartych Zawodach Wspinaczkowych na sztucznej ścianie, zjechać na tyrolce. Były też stoiska ze sprzętem i literaturą górską oraz jaskiniową i gastronomia. A wieczorem, podczas ogniska integracyjnego, pokaz tańca na rurze dał Tomasz Olczak ze Speleoklubu Łódzkiego. Ten punkt programu – z nauką tanecznych figur – cieszył się dużym powodzeniem. Warto dodać, że Tomek również wziął udział w mistrzostwach i zajął 10. miejsce.

Na zawody przyjechał również nestor polskiego taternictwa – Józef Klimas, współzałożyciel Speleoklubu Częstochowa, jak również prekursor grotołażenia na ziemiach żagańskich. Przeprowadził się z Częstochowy do Żagania i w 1961 r. utworzył tu, przy Technikum Włókienniczym, harcerską drużynę grotołazów, która później przekształciła się w Speleoklub „Bobry”. Obecnie jest członkiem honorowym żagańskiego klubu i Polskiego Związku Alpinizmu. W numerze 9. „Grotołajzy”, czyli „Bobrowego” pisma (http://bobry.com.pl/grotolajza9.htm) został opublikowany wywiad z J. Klimasem pt. „Uczyłem jaskiń”.

A podsumowując tegoroczną imprezę, trzeba podkreślić, że to jedyne tego typu zawody grotołazów w Polsce. Ich organizatorem jest Speleoklub „Bobry” Żagań, a partnerami: Polski Związek Alpinizmu, Komisja Taternictwa Jaskiniowego PZA, Urząd Miasta Wojcieszów, Wałbrzyski Klub Górski i Jaskiniowy, Speleoklub „Gawra” Gorzów, Grupa Karkonoska GOPR, Grupa Ratownictwa Specjalnego PCK Żary, Stowarzyszenie „Sobieradzik” Wojcieszów, Urząd Miasta Żagań.

Gratulujemy zwycięzcom, dziękujemy partnerom, patronom medialnym, osobom zaangażowanym w organizację imprezy oraz wszystkim tym, którzy byli z nami duchem i ciałem. Dziękujemy sponsorom, których w tym roku było prawie 50! Zapraszamy do galerii zdjęć na naszej stronie: http://speleomistrzostwa.pl/.

(Ren)

Sponsorzy Mistrzostw Polski w Technikach Jaskiniowych 2014:

  • Polski Związek Alpinizmu – Komisja Taternictwa Jaskiniowego

  • Urząd Miasta Wojcieszów

  • Zakłady Wapiennicze Lhoist S.A.

  • Burmistrz Miasta Żagań

  • Rada Miasta Żagań

  • Pałac Książęcy Sp. z o.o. w Żaganiu

  • Lumen Technik

  • Wydawnictwo Stapis

  • Ratcheck

  • Centrum Stolarskie

  • HiMountain

  • AMC (Petzl, Beal)

  • Taternik

  • Góry

  • Jaskinie

  • Wydawnictwo Plan Jelenia Góra

  • PHU Warto

  • Ireneusz Danieliszyn

  • Skalnik Jelenia Góra

  • Skalnik Wrocław

  • Galasiak

  • Tandem

  • Explorer

  • Kotarba

  • Przedsiębiorstwo Usługowo- Produkcyjno-Handlowe Franciszek Kramek

  • Hurtownia Fatra

  • Węgier Glass

  • Małachowski

  • Colorlak

  • Aka

  • Pizzeria „O sole Mio” Żagań

  • Agmar

  • Instalcompact servis

  • Amper Żagań

  • Zwyż Dźwig Żagań

  • Himal Sport

  • Przedsiębiorstwo Zaopatrzenia Górniczego z Krakowa

  • Impuls

  • It Partner

  • Jopek

  • Keim

  • Lhoist

  • Mage

  • Optolith

  • Stapis

  • Zbiorniki Paliwowe Artur Kmiciński

  • Stanisław Sałabaj

  • Roman Krukowski – antykwariat

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Żłobisty Szczyt (2426 m n.p.m.)

Żłobisty Szczyt (słow. Zlobivá, niem. Martaspitze, węg. Márta-csúcs) - to ciekawy szczyt znajdujący się w Głównej Grani Tatr. Jest prawdopodobnie najtrudniejszym tatrzańskim szczytem dla zwykłego turysty, nie taternika. Znajduje się pomiędzy Rumanowym Szczytem, a Zachodnim Szczytem Żelaznych Wrót.

Żłobisty Szczyt od Doliny Złomisk. Fot. Damian Granowski

Z taternickiego punktu widzenia najciekawsza jest północno-wschodnia ściana Żłobistego. Razem z Rumanowym i Gankiem tworzą tak zwany Kaczy Mur, który jest jedną z najbardziej imponujących ścian tatrzańskich.

11 czerwca zrobiłem razem z Andrzejem Marciszem grań Żłobisty-Rumanowy (opisana poniżej). Jeśli się ją przedłuży o Zachodni Szczyt Żelaznych Wrót i Ganek, to może być to naprawdę ciekawa graniówka w sercu Tatr.

Wysokość:  2426 metrów n.p.m.

Lokacja: Tatry Słowackie

Pierwsze wejście: 1899, 29 lipca - Karol Jordán, Marthe Lavallé

Pierwsze wejście zimowe: 1909, 9 kwietnia - Zygmunt Klemensiewicz i Jerzy Maślanka

Szczegółowe opisy:

Przewodnik Szczegółowy WC. Tom 17 "Rumanowy i Żłobisty

WHP tom 10

Opis

Żłobisty Szczyt ma trzy wierzchołki (NW najwyższy, środkowy – Żłobista Turnia, SE – Żłobista Kopa. Od Rumanowego Szczytu oddzielają go Żłobiste Czuby, a od Zachodniego Szczytu Żelaznych Wrót Niżnia Żłobista Przełączka.

Na pierwszym planie Ganek, Rumanowy i Żłobisty. Widok z Wysokiej. Fot. dg

Obiekty w grani Żłobistego

Niżnia Żłobista Przełączka (2327 m)

Żłobista Kopka (ok. 2360 m)(Zlobná kôpka)

Pośrednia Żłobista Przełączka (ok. 2355 m) (Prostredná zlobná štrbina)

Żłobista Kopa (ok. 2420 m)

Niżnia Żłobista Ławka (ok. 2400 m) (Nižná zlobná lávka)

Żłobista Turnia (ok. 2420 m)

Andrzej Marcisz na Żłobistej Turni. Fot. dg

Wyżnia Żłobista Ławka (ok. 2410 m)(Vyšná zlobná lávka)

Żłobisty Szczyt (2426 m)

Żłobiste Wrótka ( 2395 m) (Zlobná bránka)

Żłobiste Czuby (ok. 2400 m) (Zlobné zuby)

Wyżnia Żłobista Przełączka (ok. 2375 m) (Vyšná Zlobná štrbina)

Historia zdobywania

Przed 1899 rokiem miało miejsce pierwsze wejście na Żłobistą Kopę (węgierski turysta o imieniu Károly i nieznanym nazwisku). Wejście na główny wierzchołek latem miało miejsce w 1899 roku (Károly Jordán i Marthe Lavallé). Zimą Żłobisty Szczyt został zdobyty w 1909 roku (Zygmunt Klemensiewicz i Jerzy Maślanka).

Widok ze Żłobistego na Rumany i Ganek. Fot. dg

Ważniejsze wejścia

Drogi

Granią z Niżniej Żłobistej Przełączki na Żłobisty Szczyt (I)

Podejście na Niżnią Żłobistą Przełączkę. Fot. dg

Z Rumanowej Dolinki idziemy prosto żlebem do góry na Niżnią Żłobistą Przełączkę (łatwo). Stamtąd idziemy granią (0+) Żłobistą Kopkę. Z niej na Pośrednią Żłobistą Przełączkę (okno skalne, oraz łatwe zejście do Dol Złomisk). Stamtąd na Żłobistą Kopę. Schodzimy na Niźniś Źłobistą Ławkę. Tutaj znajduje się ok. 10 metrowa Żłobista Turnia (wyjście I). Możemy obejść ją z lewej strony, lub po zdobyciu zjechać.

Okno skalne. Fot. dg

Idziemy na Wyżnią Żłobistą Ławkę i tutaj mamy dwie sensowne opcje do wyboru. Albo kominkiem prosto na szczyt Żłobistego (II, ale na Jurze pewnie miałoby IV :-), lub z lewej strony przejść wariantem za I (według WC, tom 19, str 95. Według Andrzeja Marcisza raczej więcej niż I).

Wspomniany wyżej kominek. Fot. dg

Granią z Żłobistego na Rumanowy (II)

Ze szczytu schodzimy eksponowaną granią (II) na Żłobiste Wrótka, a następnie przez Żłobiste Czuby (miejsca II) na Wyżnią Żłobistą Przełączkę, skąd już depresją SW ściany Rumanowego na przełączkę pomiędzy wierzchołkami. Można zaliczyć wierzchołek SE i wrócić na wspomnianą przełączkę.

Żłobiste Czuby. Fot. dg

Z Rumanowego schodzimy rynną na południową stroną, a następnie ścieżką w stronę żlebu Gankowej Przełęczy. Tutaj łatwo możemy zejść do Rumanowej Dolinki, lub iść dalej na Ganek.

Ciekawostki

Nazwa szczytu pochodzi od ludowej nazwy Żłoby, jaką określano żleby znajdujące się pod tym szczytem od strony Doliny Kaczej.

Obecną polską nazwę szczytu wprowadził Stanisław Eljasz-Radzikowski w 1907 r.

Cytaty

Zdjęcia

Panorama na Tatry Wysokie z Szerokiej Jaworzyńskiej. Fot. Damian Granowski

Panorama ze Żłobistego Szczytu
 
Panorama z Żłobistego Szczytu na południe. Fot. dg
 
Panorama ze Żłobistego Szczytu na Dol. Białej Wody
 
Panorama z Żłobistego Szczytu na północ. Fot. dg

 

Filmy

Napisz komentarz (1 Komentarz)

Montano LMW - jedynie 1,69 kg

Jeśli myślisz, że to reklama to masz rację :-). Zdecydowanie jednak lubię pisać o rzeczach, co do których jestem przekonany, że mogą nam pomóc w realizacji naszych celów górskich. Trochę uprzyjemnić życie i nie być zbędnym gadżetem, za który płacimy jak za zboże.

Na Wysokiej. Fot. Damian Granowski

Nowotarska firma Montano od paru lat już doskonali swoją odzież. W tym roku w sprzedaży jest dostępny ciekawy zestaw ciuchów, których łączna waga zamyka się sporo poniżej dwóch kilogramów. Jeśli nie lubicie nosić zbyt dużo na grzbiecie, to być może propozycja dla was.

Jak pisze producent:

Letni zestaw LIGHT WEIGHT MOUNTAIN WEAPON (LMW) to sześć produktów: bluza Cortina, spodnie El Cap, kurtka Latok Minimalist, spodnie Latok Minimalist, podkoszulka Hybryda, plecak Torre – wszystkie przedstawione produkty, łącznie ważą dla rozmiaru L jedynie 1,69 kg!

Ideą produktów spod znaku LMW jest połączenie lekkości i funkcjonalności. To produkty przeznaczone dla tych, którzy nie chcą nosić w góry ciężkich plecaków i oczekują od swojego ubrania maksymalnej użyteczności: ochrony przed wiatrem i deszczem, przy jednoczesnym zapewnieniu komfortu termicznego.

Poniżej waga poszczególnych rzeczy:

bluza Cortina - 310 g. Jej test znajdziecie tutaj: Bluza Cortina Stretch Montano - wrażenia użytkownika

spodnie El Cap - 360 g

kurtka Latok Minimalist - 290 g

spodnie Latok Minimalist - 190 g

podkoszulka Hybryda - 110 g

plecak Torre - 370 g. Jego test znajdziecie tutaj: Wrażenia z używania Plecaka Torre Montano.

Według danych ze strony wyszło łącznie 1630 gram (może różne rozmiary?). Osobiście z tego zestawienia używam Cortiny, El Cap i Torre. W ciągu wakacji zamieszczę testy poszczególnych produktów. Już dziś mogę powiedzieć, że bluza Cortina jest zaj....a ;).

Sklep Montano

Fot. arch. Memoriał Skwira

Swoją drogą to niektóre firmy przygotowują podobne zestawy. Tutaj przykładowo kolekcja TNF:
http://drytooling.com.pl/serwis/outdoor/sprzet/6322-1-5-kilograma-the-north-face-verto-climb

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Kinti Polish Expedition Peru 2014

24 czerwca 2014 startuje wyprawa wysokogórska Kinti Polish Expedition Peru 2014. Dwóch alpinistów z Klubu Wysokogórskiego w Toruniu Jurek Czerniec i Piotr Waloszczyk przez miesiąc będą działać w rejonie Białej Kordyliery w Peru. Celem wyprawy jest zdobycie 5 gór w miesiąc.

Fot. arch. wyprawy

Kolejno alpiniści będą starali się zdobyć: Wallunarahu 5686 m, Artesonraju 6025 m, Alpamayo 5947m, Quitaraju 6036 m drogami o trudnościach od PD (peu difficile – dość trudno, UIAA od II) do D + (difficile – bardzo trudno +, UIAA od IV). Głównym celem wyprawy jest dokonanie pierwszego polskiego przejścia drogi El Escudo ( hiszp. tarcza) o trudności D+ (difficile – bardzo trudno) prowadzącą na najwyższy szczyt Peru –Huascarana nazywanym też Tronem Bogów.

Ponad 40 lat temu w rejonie Cordiliera Blanca działali alpiniści z KW Toruń. Dokonali oni wtedy, między innymi, pierwszego wejścia na dziewiczy pięciotysięcznik nazywając go: Nevado Toruń. Obecnie alpiniści chcą podtrzymać wspaniałe tradycje wspinaczkowe swoich starszych kolegów.

Od początku wyprawy towarzyszyć im będzie Kinti (w jęz. Quechua koliber), który symbolizuje niekończącą się radość oraz nektar życia. To symbol osiągania tego, co wydaje się niemożliwe. Zapraszamy do śledzenia losów wyprawy na facebookowym profilu wyprawy: Kinti Polish Expedition Peru 2014.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.