"Fiala i 502, a sprawa polska"

Inicjatywa Środowisk Wspinaczkowych "Nasze Skały" informuje, że dyrektor operacyjny, Włodzimierz Porębski, na komisariacie Policji w Krzeszowicach oraz u dzielnicowego Jerzmanowic złożył zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa narażenia życia lub zdrowia ludzkiego poprzez zanieczyszczenie i dewastację punktów asekuracyjnych na skałach Fiala i 502.

Policja zdeklarowała, że zajmie się sprawą, tym niemniej konieczne są dalsze zawiadomienia o kolejnych ekscesach dewastacji punktów asekuracyjnych w Jerzmanowicach.

Dyrektor operacyjny będzie koordynował akcję - zbierał informacje i przekazywał podobne wypadki. W związku z tym uruchomiliśmy specjalny adres e`mailowy do obsługi niniejszej sprawy.

Prosimy wszystkich o przesyłanie informacji o zdarzeniach na adres Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript. (adres będzie działał od dnia 26.03.2013 r.). Możliwe jest także zgłaszanie telefoniczne lub osobiste. Osoby zgłaszające proszone są o podawanie danych personalnych - imię, nazwisko, kontakt (zgłoszenia anonimowe lub "z drugiej ręki" bez pewności potwierdzenia na nic nie zdadzą się policji).

Miejmy nadzieję, że doprowadzi to do zaniechania "nieczystej" działalności na Fiali i 502.

IŚW "Nasze Skały"
662 149 400 Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Rusza wyprawa unifikacyjna PZA na Dhaulagiri

1 kwietnia wyrusza z Polski 8. osobowa wiosenna wyprawa na siódmą górę świata Dhaulagiri pod kierownictwem Jerzego Natkańskiego.

Droga klasyczna na Dhaulagiri. Fot. polskihimalaizmzimowy.pl

Zadaniem unifikacyjnej wyprawy PZA jest zdobycie siódmej co do wysokości góry świata, bez wspomagania tlenem z butli. Polscy himalaiści będą zdobywać górę drogą uznawaną za normalną – pierwszych zdobywców, poprowadzoną północno - wschodnią granią - w stylu klasycznym. Celem wyprawy jest przygotowanie do wypraw zimowych w latach następnych. Zawodnikami unifikantami - są przede wszystkim Piotr Tomala, Jacek Żyłka Żebracki i Agnieszka Bielecka, kierownikiem Jerzy Natkański, a jego zastępcą Dariusz Załuski. Poza tym w skład wchodzą bardzo doświadczeni himalaiści i wspinacze jak Marcin Miotk czy Tamara Styś, którzy stanowią dodatkowe wzmocnienie zespołu. Robert Cholewa będzie wsparciem dla wyprawy w parze z jednym Szerpą.

Więcej o wyprawie:
http://
polskihimalaizmzimowy.pl/pages/aktualna-wyprawa/dhaulagiri-wiosna-2013/wyprawa.php

Baza wyprawy znajduje się na lodowcu na wysokości 4750 m n.p.m. Planowane jest założenie trzech obozów. Obóz pierwszy na wysokości 5850 m n.p.m. obóz drugi na wysokości 6600 m n.p.m. oraz obóz trzeci na wysokości 7400 m n.p.m. Droga prowadzi z bazy do obozu pierwszego uszczelinionym lodowcem i dalej od obozu pierwszego do obozu trzeciego północno – wschodnią śnieżną granią masywu, powyżej obozu trzeciego droga trawersuje w terenie śnieżno mikstowym pod wierzchołkiem na jego prawą stronę i dalej prowadzi do szczytu.

Dhaulagiri

Nazwa Dhaulagiri pochodzi z sanskrytu i oznacza olśniewającą /białą górę i odnosi się do masywu górskiego w którym znajduje się 13 wierzchołków najwyższy z nich wznosi się na wysokość 8167 m n.p.m. i jest siódmą górą w koronie Himalajów. Masyw jest położony w Himalajach środkowo- zachodnich pomiędzy dolinami Khali Gandaki i Bheri, ta pierwsza jest jednym z najgłębszych wąwozów świata i oddziela masyw Dhaulagiri od kolejnego potężnego masywu himalajskiego – Annapurny. W pierwszej połowie XIX wieku - aż do momentu odkrycia Kanczendzongi góra ta była uważana za najwyższą na świecie, jest to również najwyższy szczyt położony w całości na terytorium Nepalu.

Po raz pierwszy góra została zdobyta 13 maja 1960 roku przez szwajcarsko - austriacką wyprawę pod kierownictwem Maxa Eiselina, na wierzchołku stanęli: Kurt Diemberger, Peter Diener, Ernest Forrer, Albin Schelbert oraz Szerpowie Nawang Dorje i Nyima Dorje, ciekawostką jest to, że w wyprawie tej brali również udział Polacy: Adam Skoczylas, oraz lekarz wyprawy Grzegorz Hajdukiewicz. Pierwsze polskiego wejścia dokonali w 1980 roku Wojciech Kurtyka i Ludwik Wilczyński. W stylu alpejskim, nową drogą dotarli na wysokość 7500 m n.p.m. na grań, skąd po biwaku w załamaniu pogody zeszli na dół, po tygodniu zdobyli szczyt drogą normalną. Jako pierwsi zimą, na szczycie stanęli Andrzej Czok i Jerzy Kukuczka w 1985 roku. W sumie na szczycie góry stanęło do tej pory 12 Polaków i jedna Polka.

Wyprawa organizowana jest w ramach programu Polski Himalaizm Zimowy, którego celem jest dokonanie pierwszych wejść zimowych na ośmiotysięczniki.

Uczestnicy

Jerzy Natkański - kierownik wyprawy, 58 lat. Klub Wysokogórski Warszawa. Wszedł na Gasherbrum II w 1997 i Broad Peak w 2007. Uczestnik wielu wypraw w góry wysokie m.in. na Dhaulagiri, zimowej na Nanga Parbat /1997/8 kier. A.Zawada/, zimowej na Makalu 2000/2001 i zimowej Netia-K2 w 2002/2003/ obie kier. K.Wielicki/. Dokonał pierwszego wejścia na Borondo Sar (6800 m) w Karakorum. Kierował wyprawą unifikacyjną PHZ PZA na Manaslu /2012/. Pochodzi z Sopotu, mieszka w Długiej Kościelnej pod Warszawą.
Ultramaratończyk.
Entre.PL.Team, STORAT.PL, Spartaniedzieciom.pl

Darek Załuski – zastępca kierownika wyprawy, 53 lata. KW Warszawa. Wszedł na: K2, dwukrotnie na Mt. Everest, Lhotse, dwukrotnie na Gasherbrum II, Cho Oyu. Uczestniczył w siedmiu wyprawach zimowych: K2, Makalu, 2 razy na Nanga Parbat i na Shisha Pangmę, Gasherbrum I. Dokonał pierwszego wejścia na Hagshu (6300 m) w Himalajach Zanskaru, oraz Borondo Sar (6800 m) w Karakorum. Jest filmowcem, autorem filmów górskich, nagradzanych na cenionych festiwalach zarówno w Polsce jak i na świecie. Mieszka w Warszawie.

Agnieszka Bielecka - 34 lata. KW Wrocław. Ma na swoim koncie wspinaczki letnie i zimowe w Tatrach i Alpach. W 2012 roku uczestniczyła w polskiej wyprawie na Gasherbrum I, która zakończyła się pierwszym w historii zimowym wejściem. W trakcie jesiennej wyprawy na Lhotse w 2012 roku osiągnęła wysokość około 8100 m. Żeglarka, podróżniczka. Z zawodu pilot wycieczek. Przepłynęła Atlantyk na ośmiometrowym jachcie. Jest fotografem i autorką artykułów podróżniczych. Pochodzi z Tychów, mieszka we Wrocławiu.

Robert Cholewa - 48 lat. Członek Klubów Wysokogórskich w Katowicach i Gliwicach. Wspina się od 30 lat. Przeszedł kilkaset letnich i zimowych dróg wspinaczkowych w Tatrach, Dolomitach i Alpach. Wspinał się także w Kaukazie, Pamirze, Andach i Himalajach. Wszedł m. in. na Pik Korżeniewskiej i w stylu alpejskim na Pik Somoni oraz na Ama Dablam. Był kierownikiem, zakończonej wejściem na szczyt, wyprawy na Cho-Oyu. Uczestniczył w wyprawie na Manaslu. Pochodzi z Bukowna. Mieszka w Malinowicach.

Marcin Miotk – 40 lat. KW Warszawa. W 2005 roku jako pierwszy Polak wszedł samotnie na Mt. Everest bez używania dodatkowego tlenu. W roku 2007 zdobył tytuł Śnieżnej Pantery - przyznawany za zdobycie wszystkich szczytów siedmiotysięcznych w byłym ZSRR tj. Chan Tengri, Pik Pobiedy, Pik Korżeniewskiej, Pik Komunizmu, Pik Lenina. W Himalajach wszedł na Shisha Pangma Middle i Cho Oyu. Brał udział w wyprawach na południową ścianę Annapurny, K2, Broad Peak oraz Nanda Devi East. Od 2008 roku jest prezesem KW Warszawa. Ultramaratończyk. Pochodzi z Wejherowa, mieszka w Warszawie.

Tamara Styś – 34 lata. KW Warszawa. Wspina się od 1997r w Tatrach, Alpach, Kaukazie, Pamirze, w górach Iranu, Maroka, w Himalajach i Karakorum. Weszła na Gasherbrum II, Ama Dablam, Pik Lenina. Uczestniczyła w letnich wyprawach na Gasherbrum I oraz K2. W 2012r podczas zimowej międzynarodowej wyprawy na Gasherbrum I dotarła do wys. 7200m, co stanowi kobiecy rekord wysokości zimą w Karakorum oraz w zespole z A.Txikonem dokonała pierwszego zimowego wejścia na Gasherbrum I South (7109m). Pochodzi z Pionek, mieszka w Warszawie.

Piotr Tomala - 41 lat. KW Katowice. Wspina się od 23 lat. Organizator i lider kilkunastu wypraw w Alpy, Andy, Góry Alaski i Himalaje. Ma na swoim koncie kilkadziesiąt dróg w Tatrach i Alpach. Wszedł na Mt. McKinley, Aconcangua, Huascaran, Pisco, Alpamayo, Ama Dablam, Island Peak i Cho Oyu. Uczestnik wyprawy na Nanga Parbat 2010r. i kierownik wyprawy na Manaslu w 2012r. Mieszka w Lublinie, prowadzi firmę zajmującą się pracami wysokogórskimi.

Jacek Żyłka Żebracki – 36 lat. Klub Sportowy Kandahar, ratownik GOPR. Wspinał się w Tatrach, Alpach, Kaukazie, Pamirze i Tien Shan. Wszedł na Pik Korżeniewskiej (2007) i Chan Tengri (2010). Skialpinista: reprezentant Polski w MŚ w 2006 i 2008 r, oraz w Mistrzostwach Europy - 2007, 2009 r. Dwukrotny zdobywca Pucharu Polski - 2008 i 2010 r., wielokrotny medalista Mistrzostw Polski. W roku 2010 zajął 2 miejsce w Pucharze Europy Środkowej. Uczestnik prestiżowych zawodów w skialpiniźmie - Pierra Menta - 2008 i 2009 r. i Patrouille des Glaciers 2010 r. Trener kajakarstwa górskiego. Mieszka w Szczawnicy.

źródło: polskihimalaizmzimowy.pl

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Informacja prasowa o zakończonej wyprawie zimowej na Broad Peak

Wyprawa odbyła się w ramach programu sportowego „Polski Himalaizm Zimowy 2010 – 2015”. Wszystkie informacje o programie znajdują się na stronie www.polskihimalaizmzimowy.pl, a szczególnie w zakładce „informacje prasowe”.

Wyprawa dokonała pierwszego w historii zimowego wejścia na szczyt Broad Peak 8047 m w Karakorum, Pakistan w dniu 5 marca 2013 roku.

Droga klasyczna na Broad Peak. Fot. polskihimalaizmzimowy.pl


Do ataku na szczyt zespól himalaistów w składzie Maciej Berbeka, Adam Bielecki, Tomasz Kowalski i Artur Małek wyruszył z obozu IV na wys. 7400 m o świcie 5 marca (godz. 5:15). Na decyzję o godzinie wyjścia wpływ miały bardzo dobre panujące warunki i równie dobra prognoza pogody na najbliższe doby oraz klasyczna zasada mówiąca o tym, że zimą do ataku w nocy się nie wychodzi. Istotne było również to, że poprzedniego dnia himalaiści dotarli do obozu IV późno (wprost z obozu II) i potrzebowali odpowiednią ilość godzin na odpoczynek. W drodze na szczyt pokonano trzy szczeliny, z których najtrudniejszą ubezpieczono liną poręczową. Do przełęczy drogę prowadzili na zmianę Adam Bielecki i Maciej Berbeka. Na przełęcz i grań, na wys. około 7900 m himalaiści weszli o 12:30 w kolejności Bielecki, Berbeka, a potem razem Małek i Kowalski.

Himalaistów było czterech, ale z założenia wspinali się oni w dwóch zespołach: Bielecki-Małek, Berbeka-Kowalski. Od przełęczy w górę, z powodu trudności do przedwierzchołka Rocky Summit (8027 m) szli związani liną w dwóch osobnych zespołach. Pierwszy wspinał się zespół Bielecki-Małek.

Od przełęczy osiągniętej o 12:30 do zdobycia szczytu przez pierwszego alpinistę minęło więcej czasu niż zakładał pierwotny plan ataku szczytowego. Było to spowodowane nieprzewidzianymi trudnościami technicznymi przed przedwierzchołkiem Rocky Summit, które jak się okazało latem nie występują. Na przedwierzchołku Rocky Summit 8027 m wspinacze byli ok. godziny 16.00. Stąd Zarówno Adam Bielecki jak i Maciej Berbeka łączyli się z bazą, z kierownikiem Krzysztofem Wielickim. Podjęli decyzję o kontynuowaniu ataku.

Na szczycie stanęli (czasy zweryfikowane, wcześniej podawano inne):
- Adam Bielecki o godz. 17:20
- Artur Małek o godz. 17:50
- Maciej Berbeka i Tomasz Kowalski o godz. 18:00

Czwórka himalaistów rozłączyła się już w drodze na szczyt i pomiędzy pierwszym a ostatnim zdobywcą było 40 minut różnicy. Himalaiści schodzili ze szczytu kolejno, zaraz po jego zdobyciu, bez oczekiwania na pozostałych. Oczekiwanie w warunkach zimowych na tej wysokości nie jest możliwe – grozi wychłodzeniem, hipotermią i innymi następstwami zdrowotnymi. Czekanie powiększałoby niebezpieczeństwo dla całego zespołu. W drodze na szczyt żaden ze wspinaczy nie zgłaszał oznak słabości. Również cofnięcie się pod górę, po wolniejszych towarzyszy w warunkach zimy na wysokości, po kilkunastogodzinnym ataku szczytowym, jest bardzo trudne i niezwykle ryzykowne.

Mimo wydawałoby się późnej pory i wejścia na szczyt przez pierwszego zdobywcę (cel wyprawy osiągnięty - szczyt zdobyty), atak kontynuowano, choć w imię zasady „trzymania się razem” mógłby zostać przerwany. Himalaiści mieli prawo do takiej decyzji – obiektywnie warunki i prognoza były bowiem wyjątkowo sprzyjające. Temperatura wynosiła od minus 29 do minus 35 (w nocy), było prawie bezwietrznie, całkowicie bezchmurnie, przy pełnej, niezakłóconej widoczności. W tak, jak na zimę, doskonałych warunkach do wspinaczki, szanse powodzenia były ogromne.

Niestety, po zdobyciu szczytu u Tomasza Kowalskiego nastąpiło najprawdopodobniej gwałtowne, niepoprzedzone żadnymi objawami wyczerpanie energetyczne i szybkie zmiany patologiczne związane z wysokością i niską temperaturą. Nie był w stanie schodzić. Normalnie godzinny odcinek drogi do przełęczy zajął mu 12 godzin, gdzie przypuszczalnie pozostał. Z Tomkiem parokrotnie została nawiązana łączność radiowa. Z Maciejem Berbeką od momentu zdobycia szczytu nie było żadnej łączności. Maciej i Tomasz nie schodzili razem, nie jest też jasne, czy choć przez moment przebywali obok siebie. Maciej schodził pierwszy, na odległość wzroku od Tomasza, parę razy był przez niego widziany. Również w przypadku Macieja Berbeki można przypuszczać, iż doszło do skrajnego wyczerpania energetycznego, w wyniku którego mógł on przy tak dużych trudnościach technicznych wpaść do szczeliny lub spaść w przepaść (w dniu 6 marca w godzinach porannych po ekstremalnie trudnej nocy spędzonej bez jakiegokolwiek sprzętu biwakowego na wysokości około 7700 m, gdzie był widziany ostatni raz).

Adam Bielecki powrócił ze szczytu do obozu IV o godzinie 22:10 (czas zweryfikowany, wcześniej podawano inną porę), a Artur Małek o 2:00 nad ranem. Oboje w czasie zejścia nie łączyli się radiotelefonicznie z powodów technicznych (przestawienie się częstotliwości w radiu Adama, trudności z uruchomieniem radia przez Artura).
Po odpoczynku, jeszcze tej samej nocy Adam Bielecki wyszedł z namiotu w górę naprzeciw Arturowi Małkowi i pozostałym schodzącym. Zdołał wspiąć się w górę zaledwie kilkadziesiąt metrów i musiał zawrócić z powodu wyczerpania fizycznego po zdobyciu szczytu. Rano Artur Małek, po odpoczynku, także podjął próbę wyjścia na poszukiwania pozostałej dwójki. Wyposażony w płyny w termosie itp. wyszedł w górę, w stronę przełęczy. Zdołał wspiąć się zaledwie kilkadziesiąt metrów i podobnie jak Adam Bielecki z powodu ogólnej słabości zszedł do obozu IV.

W dniu 6 marca wspinacz pakistański Karim Hayat wyszedł z obozu II w celu zlustrowania stoków pod przełęczą i kontynuacji poszukiwań. Doszedł aż do szczelin na wysokości około 7700 m. Pomimo bardzo dobrej widoczności nie dostrzegł żadnych śladów Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego. Następnego dnia Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki uznał szanse na przeżycie dwójki zaginionych po spędzeniu dwóch nocy bez sprzętu biwakowego w ekstremalnie trudnych warunkach za zerowe.

Wyprawę zakończono 8 marca po południu. Po symbolicznym pożegnaniu i modlitwie za zmarłych rozpoczęto zejście w doliny.

Kwestie medyczne zostały opisane osobno w formie opinii dra n. med. Roberta Szymczaka - specjalisty medycyny ratunkowej i wysokogórskiej, członka komisji medycznej PZA i wybitnego himalaisty.

Szanse użycia helikopterów lub innych środków wspomagających poszukiwania (satelitarny lokalizator GPS) opisano w osobnym materiale dostępnym na stronie programu Polski Himalaizm Zimowy.

Powyższy materiał ma charakter informacyjny, natomiast szczegółowymi analizami i ostateczną oceną całej wyprawy zajmie się specjalna komisja Polskiego Związku Alpinizmu.

Kierownik wyprawy Krzysztof Wielicki
Adam Bielecki – uczestnik
Artur Małek – uczestnik

Artur Hajzer – koordynator krajowy, kierownik programu PHZ 2010-2015

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Test raczków z RKS - Spostrzeżenia u progu sezonu 2013/2014

Kilka osób pytało się mnie o rakobuty (co, jak, gdzi i czy w ogóle ma sens ta zabawa :-) ). Postanowiłem nieco odświeżyć zeszłoroczny test raczków RKS, o kilka nowych spostrzeżeń na temat rakobutów (zwłaszcza podklejenie dało wiele). Spostrzeżenia i kilka zdjęć na końcu tekstu.

Ciężkie jest życie wspinacza zimowego gdy już zajrzy do sklepu ze szpejem wspinaczkowym. Ceny sprzętu potrafią rzucić na kolana, lepiej niż niejedna droga wspinaczkowa. Z czasem zwiększając nasz poziom drajtulowy zapragniemy wspinać się w coraz bardziej przewieszonych drogach. Niestety przewieszenie/dach i ciężkie buty z rakami to duet który nie najlepiej współgra. Gdy do tego zobaczymy kolesi, którzy śmigają sobie w lekkich "rakobutach", to może być to dla nas zbyt wiele i zapragniemy sami takie mieć. Zimnym prysznicem będzie sprawdzenie ile takie kosztują... Ceny zaczynają się od około 800 zł.

Ściana Wiecznego Deszczu i raczki RKS w akcji. Fot. Marcin Nowogródzki

Alternatywą jest zakup samych raków i dokręcenie ich do butów (wspinaczkowych, hokejowych, itp). Tutaj też nie jest optymistycznie bo ceny zaczynają się od 500 zł (samych raczków)... Na szczęście od tej zimy mamy alternatywę w postaci produktów z Rzeszowskiej Kuźni Szpeju, gdzie możemy zakupić komplet raczków za 110 zł. To już cena przy której warto nieco pokombinować.

Dostępne są też ostrza do dziabek, o których więcej przeczytacie tutaj.

Rakobuty - przebieg 0 kilometrów. Fot. dg

Jak sam tytuł artykułu, będzie o małym teście raczków z RKS. Dorzucę do tego mały tekst o tym jak takie rakobuty zmontować, oraz zalety i wady takiego rozwiązania.

Fot. dg

Przepis na rakobuty

  • komplet raczków z RKS
  • odpowiednie buty hokejowe kupione (np. na allegro)
  • 8 śrubek z stożkowym łebkiem i tyleż samo nakrętek
  • wiertarka, wiertło 5 mm
  • Szlifierka kątowa
  • Opcjonalnie wysłanie rakobutów do dalszej modyfikacji do Michała Piątka

Start

Zamawiamy raczki w RKS. Do wyboru jest wersja zwykła (jeden raczek waży 185 gram), wersja light (165 gram).

Raczki zwykłe. Fot. RKS

Raczki wersja light. Fot. RKS

Zdecyduj sam :-). Fot. arch. Agnieszka Kostrzewa

Buty

Tutaj jest najwięcej zabawy. Generalnie nowoczesne łyżwy hokejowe nie sprawdzają się w dachu :-) Zdecydowanie najtańszym i najłatwiejszym rozwiązaniem jest wyszukanie na allegro łyżew "kanadyjek" starszego typu (czyt. ze skóry) i przykręcenie do nich rakobutów. Takie łyżwy można znaleźć za 25 zł :-). Nic tylko brać i testować.

Równie dobre (przynajmniej ze słyszenia wiem) są stare buty wspinaczkowe, które wzmocnimy włóknem węglowych (albo zrobią to za nas specjaliści. Np. z M5)

Płozy odcinamy szlifierką kątową, ładnie wyrównujemy i pozostawiamy część stalową z nitami, która będzie nam wzmacniać podeszwę (taki but waży 485 gram). Przykładamy Raczki i wiercimy otwory. Ja celowałem z zębem atakującym dokładnie na środku buta. Przykręcamy całość śrubami. Dokręcamy wszystko, w kolejności: najpierw śruby mocujące raczki z butem, a następnie dokręcamy imbusem śruby mocujące ząb atakujący. Ząb atakujący ustawiłem na środkowej pozycji. W miarę zużywania się ostrza, można pomyśleć o jego przesunięciu do przodu.

W sumie tyle. Dwie godziny roboty i mamy już rakobuty.

Fot. dg

Niestety po odcięciu płozy,  buty hokejowe nie będą zbyt sztywne. Można temu zaradzić przykręcając od wewnątrz np. łącznik od raków. Aczkolwiek podobno lepszym rozwiązaniem jest danie ich szewcowi, który usztywni spód.

 

Powyżej zintegrowany rak z butem wspinaczkowym, na wzmocnieniu włóknem węglowym i żywicą. Więcej info znajdziecie tutaj. Fot. arch. Agnieszka Kostrzewa

Tutaj pojawia się właśnie Michał Piątek z Krakowa, który podkleja buty wspinaczkowe większej części Krakowa, a i na koncie ma wielokrotne reperacje i modyfikacje rakobutów Triopa (kontakt).

Raczki z RKS w akcji. Fot. Marcin Nowogródzki

Generalnie aby dopieścić takie rakobuty, należy przód i piętę obkleić gumą, tak aby haczenie było wygodniejsze. Poza tym buty będą się mniej niszczyć. Myślę, że Michał również będzie wstanie je usztywnić :-)

Można jeszcze pobawić się w odchudzanie, poprzez np. odpiłowanie wystających końcówek śrubek :-)

Rakobuty - przebieg około pół kilometra. Buty nie są obklejone gumą, więc przody i pięty dość mocno się zdarły. Fot. dg

Dla kogo?

Dla tych którzy chcą sieknąć cyfrę :-) Komfort wspinania i lekkość na drogach sportowych nie do przecenienia. Jeśli mamy zrobić 15 metrów dachu, lub przewieszenia to ciężar ma znaczenie. Jeden taki rakobut waży 675 gram. Biorąc pod uwagę, że but górski z rakiem waży około 2 kg, to jest już spora różnica.

Subiektywne odczucia z drajtulowania w raczkach z RKS

Jestem bardzo zadowolony z tych rakobutów. Szacunkowo przewspinałem w nich około pół kilometra, z czego większość w dachu. Po rakach nie widać prawie śladu zużycia (prawdopodobnie przez to wspinanie w dachu, gdzie raczej nie stoimy mocno na czubkach raków). Czubek ostrza atakującego "lekko" się zaokrąglił, lecz nie ma to żadnego wpływu na wspinanie.

W terenie gdzie będzie trzeba stawać czujniej na czubku raka (pion, przewieszenie, tatrzański mikst) to raki będę się zużywać szybciej, lecz to oczywistość. W sportowym drytoolingu taki wymienny ząb spokojnie na dwa sezony powinien wystarczyć.

Dokładniejszy widok na przody raków. Fot. dg

Tylne zęby z ich mini ząbkami, niejednokrotnie umożliwiły mi podhaczanie raków. Bardzo przydatny patent. Nie miałem okazji testować haczenia ząbkami w raczkach wersji light. Wygląda, że powinno być ok. Zawsze to 20 gram mniej na stopie ;)

Zbliżenie na zęby atakujące. Fot. dg

Generalnie montować i napierać :)

Zalety / wady

+ Cena: koszt tak zrobionych rakobutów to około 150 zł (raczki 110, buty około 25 + wysyłka, śrubki) + ew.  plus około 100 zł za usprawnienia u Michała Piątka

+ regulowany / wymienny ząb atakujący.

+/- waga raczków to 185 gram (wersja light 165 gram) za sztukę. Np. BD podaje, że jego raki Raptor ważą 560 gramów para (od tego trzeba odjąć tył raków). W każdym razie raczki z RKS wagę mają przyzwoitą.

+ materiał jest w miarę trwały, więc spokojnie powalczymy w nich kilka sezonów, jeśli nastawiamy się tylko na drytooling w mocnym przewieszeniu

Polecam pomyśleć już perspektywicznie o przyszłym sezonie drytoolowym i powoli zaopatrzyć się w potrzebne komponenty do rakobutów :-)

Super wejście w Sopel. Fot. Maciej Ostrowski

Spostrzeżenia u progu sezonu 2013/2014

W wakacje oddałem buty do podklejenia Michałowi Piątkowi. Poniżej kilka moich uwag:

- Generalnie dobrze to im zrobiło :-) Michał obkleił piętę, zrobił przody, usztywnił włóknem węglowych przez co są sztywniejsze i wspinanie w pionie już im nie straszne. Myślę, że również wytrzymają dłużej.

Rakobut po lekkim tuningu. Fot. dg

- przesunąłem ząb do przodu, przez co już rzadko są sytuację, że rak zeskakiwał ze stopni przy obrocie nogi (wyważanie monopointa, przez zielony boczny).

Agresywnie wysunięty monopoint, jest o wiele lepszy. Fot. dg

- włożyłem również do środka ocieplaną wkładkę filcową. Cieplej, oraz jest mniej miejsca w bucie.

Spód buta po przeróbkach. Fot. dg

Tydzień temu na zawodach w Bratysławie miałem okazję po raz pierwszy ostrzyć monopoint'a. To coś mówi o trwałości. Mam nadzieję, że następne ostrzenie to dopiero następny sezon ;)

Waga buta - tutaj niestety nie mogę powiedzieć ile dokładnie waży, bo nie mam wagi. Stawiam około 800 - 900 gram (raczej bliżej 800).

Jeśli macie pytanie, uwagi to piszcie je w komentarzach, a postaram się na nie odpowiedzieć - dzięki temu również inni czytelnicy być może znajdą odpowiedzi na swoje pytania :-)

Damian Granowski

Ps. rakobuty z tych łyżew hokejowych kojarzą mi się trochę z butami klaunów. Więc jeśli nie chcesz, żeby się z Ciebie śmiali to doładuj ;)

Napisz komentarz (2 Komentarze)

Nowy Taternik 4/2012-1/2013

Tego „Taternika” otwieramy wstępem o wydarzeniach na Broad Peak. Triumf i tragedia na tym ośmiotysięczniku zbiegły się akurat z zamykaniem numeru. Dlatego postanowiliśmy, że szerszą analizę i relację z wyprawy opublikujemy w kolejnym „Taterniku”, bo – cytując Mieczysława Jastruna – „pośpiech bywa ojcem powierzchowności”.

A co w najnowszym „Taterniku”?

To numer pełen podsumowań roku 2012 w górach, skałach, jaskiniach…

To był również rok Marcina Tomaszewskiego – nowa droga Superbalance na Ziemi Baffina poprowadzona wspólnie z Markiem Raganowiczem, Patagonia z Jakubem Radziejowskim i pierwsze polskie przejście zachodniej ściany Cerro Torre Drogą Ferrariego, a jednocześnie pierwsze polskie wejście klasyczne na szczyt. Tej wyprawie poświęcamy okładkę „Taternika”, a J. Radziejowski napisał przewodnik dla tych, którym marzy się Patagonia…
Choć ostatnio głośno o świetnych przejściach M. Tomaszewskiego w zespole, ten szczeciński alpinista od lat znany jest z samotnych wybitnych wspinaczek. W wywiadzie mówi: „urodziłem się solistą” i dodaje: „wspinanie nie jest częścią mojego życia – jestem nim w całości, w każdej minucie…”. Opowiada też o górskich wyborach i dylematach, o początkach swojego wspinania i pierwszej solowej próbie w Tatrach – na Kazalnicy…
O Kazalnicy rozmawiamy również w tym numerze z Piotrem Xięskim, wiceprezesem PZA, członkiem KW Katowice. Dwa ostatnie sezony letnie poświęcił tej właśnie ścianie, a wszystko zaczęło się od pewnego zakładu… Teraz zarzeka się: „O nic nie będę się już zakładał”.
Polecamy również nowy dział „narciarze wysokogórscy o swojej pasji”, w którym znajdziecie opowieści Adama Maraska, Marka Głogoczowskiego, Adama Gomoli, Oli Dzik i Marcina Zwolińskiego.
Czy można pasję pogodzić z życiem rodzinnym – to temat od lat poruszany w mediach i rozmowach. To także wciąż dylemat dla wielu, którzy górom poświęcają większość swojego czasu. W tym numerze rozpoczynamy cykl artykułów na ten właśnie temat.
Poza tym – jak zwykle – wiele innych tekstów, relacji, porad, stałe rubryki, górskie ciekawostki i dyskusja o artykule Ludwika Wilczyńskiego „Z grani Kościelca na Everest: polski boom himalajski 1971-91”, który opublikowaliśmy w „Taterniku” 3/2012.
Zapraszam do lektury.

Z wielkanocnymi życzeniami, 
Renata Wcisło

Spis treści:

Urodziłem się solistą (wywiad z Marcinem Tomaszewskim)
To był świetny rok dla Polaków (wywiad z Arturem Hajzerem)
Podsumowania roku (P. Drożdż, B. Kowalski, M. Miotk, D. Granowski, G. Tucki, T. Mazur)
Rok 2012 w górach najwyższych (J. Kurczab)
Zdobywanie doświadczenia i selekcja kadry na Lhotse (A. Bielecka)
PZA Kongur Shan 2012 (M. Hennig)
Sandra przesyła kalesony, czyli po 30 latach o zachodniej ścianie Makalu (W. Grzesiok)
Pierwsze wejście na Forgotten Peak (M. Apollo, M. Żołądek)
Trzy drogi na Wielkim Kamieniu (M. Raganowicz)
Pierwsze polskie przejście zachodniej ściany Cerro Torre i najszybsze polskie wejście na Aguja Poincenot (J. Radziejowski)
Patagónicos Desesperados, czyli jak nie dać się zwariować patagońskim wiatrom (J. Radziejowski)
Wspinanie w Algierii (M. Wachowski)
Mali – wspinanie „w najbardziej twardym piaskowcu na świecie” (J. i W. Kwiatkowscy)
Sierpień w Chamonix (W. Ryczer)
Sześć dni w szczelinie lodowej (rj)
Masyw Vinson i przedostatni szczyt do Korony Ziemi (B. Wróblewski)
Tatry letnią porą – próba podsumowania 2012 r. (J. Kuczera)
O nic nie będę się już zakładał (wywiad z Piotrem Xięskim)
Wielka rocznica na plakacie topo (ŁH)
Tatry dla Warszawy (J. Witosiński)
Rozmaitości
Podsumowanie roku 2012 w podziemiach (J. Nowak)
Hagengebirge – 10 lat eksploracji w alpejskich jaskiniach (R. Paternoga)
Tennengebirge 2012 (R. Kondratowicz)
Narciarze wysokogórscy o swojej pasji (A. Marasek, M. Głogoczowski, A. Gomola, A. Dzik, M. Zwoliński)
Między pasją a rodziną – smak „podwójnego życia” (A. Radziejowska, K. Biernacka i M. Gala,
M. Konarski, S. Miernik)
Literatura
Listy do redakcji
Wspomnienia
Pożegnania

Zdjęcia na okładce:
Zachodnia ściana Cerro Torre oraz Jakub Radziejowski i Marcin Tomaszewski na samym wierzchołku tego szczytu.
Fot. Jakub Radziejowski

„Taternik” dostępny jest w EMPIKACH, wybranych sklepach górskich, zakupu można też dokonać przez stronę internetową: http://www.taternik.org/

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

100 tys. produktów outdoorowych i sportowych na Ceneria.pl

Polscy internauci lubią wyszukiwać najtańsze oferty, stąd też wielka u nas popularność serwisów porównujących ceny. Jeszcze kilka lat temu produkty sportowe i outdoorowe trudno było odnaleźć na ogólnych porównywarkach cen pośród pralek, lodówek i telewizorów. Powstanie Cenerii, specjalistycznej „outdoorowej” porównywarki cen, było odpowiedzią na ten problem. W założeniu jest to serwis skupiony wyłącznie na outdoorze i sporcie. Nie tylko porównujący ceny, jak ma to miejsce na ogólnych serwisach, ale również rzetelnie informujący o technologiach, nowościach rynkowych, promocjach w sklepach, a także prezentujący testy sprzętu. Po 5 latach funkcjonowania w sieci baza produktów Cenerii przekroczyła 100 000!

Można śmiało stwierdzić, że obecnie jest to miejsce prezentujące największą ilość produktów outdoorowych w polskiej sieci. Serwis dynamicznie się rozwija i jego redaktorzy zapowiadają, że na kolejne 100 000 będziemy czekać zdecydowanie krócej.

Znajdź coś dla siebie pośród 100 tys. produktów na www.ceneria.pl! Wyłącznie to, czego potrzebujesz:

Więcej informacji na:

ceneria.pl
facebook

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Kronika TOPR 25.03.2013

21 marca rozpoczęła się kalendarzowa wiosna. W Tatrach i na Podhalu nastała natomiast zima, zupełnie jak w lutym. Intensywne opady śniegu, mróz i wiatr wybiły z głów marzenia o wiośnie, cieple i krokusach. W dniach 21 i 22 marca, podczas ciągłego, intensywnego opadu, spadło w Tatrach około 80 cm śniegu. TOPR ogłosił IV stopień zagrożenia lawinowego. W wyniku obfitych opadów, schronisko w 5-ciu Stawach zostało odcięte od świata. Zarówno wszelkie wędrówki po Tatrach, jak i jazda na nartach w rejonie Kasprowego Wierchu, stały się praktycznie niemożliwe. Na szczęście, pod koniec tygodnia opady śniegu ustały i, mimo mrozu, ukazało się słońce. Pokazały się także pokryte grubą warstwą śniegu, widoczne z daleka, Tatry.  Takie warunki to raj dla freeraidowców, dlatego w sobotę i niedzielę, w wielu miejscach widać było ślady zjazdów w głębokim, puchatym śniegu. Na szczęście, mimo zagrożenia lawinowego, nie doszło do żadnego wypadku.

W Tatrach tydzień minął spokojnie. Jak zwykle, trochę pracy mieli ratownicy pełniący dyżury w stacjach narciarskich.
W czwartek, 20 marca, poszukiwano turysty, który miał wybrać się najpierw na Babią Górę, a potem dotrzeć do Morskiego Oka. Ponieważ mężczyzna nie dawał znaku życia, zaniepokojona żona zadzwoniła do TOPR, prosząc o rozpoczęcie poszukiwań. Sprawdzono tatrzańskie schroniska, próbowano się dodzwonić do zaginionego, sprawdzano nawet parkingi u wylotu dolin, by ewentualnie odnaleźć jego samochód. Wszystko na nic. Poproszono także policję o namierzenie telefonu komórkowego poszukiwanego. Okazało się, że aparat logował się do przekaźników w Rabce i w rejonie Mszany. Do działań włączyła się Grupa Podhalańska GOPR. Turystę namierzono w schronisku… na Turbaczu. A wystarczył przecież jeden telefon do domu, aby nie angażować policji, TOPR-u i GOPR-u do, jak się okazało, niepotrzebnych poszukiwań.

Na najbliższy Wielki Tydzień, w Tatrach przewidywane są opady śniegu, mróz i wiatr. Dopiero pod koniec tygodnia ma się nieco ocieplić, ale święta zapowiadają się raczej śnieżne.

W związku z opadami śniegu większość stacji narciarskich będzie funkcjonować w Święta Wielkanocne. Tak więc przyjeżdżając na Podhale na świąteczny wypoczynek warto zabrać ze sobą narty i skorzystać z dobrych zimowych warunków. W Tatrach aktualnie obowiązuje III stopień zagrożenia lawinowego. Szlaki są zasypane, a torowanie wymaga sporo sił.
Przed nami Święta Wielkanocne.

Wszystkim mieszkańcom Podhala, a także przybyłym na świąteczny wypoczynek gościom, ratownicy TOPR, mimo zalegających śniegów, życzą wiosny w sercach

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.