Pierwsze wrażenia z użytkowania śpiwora Never Winter firmy Marmot

Na początku maja otrzymałem do testów puchowy śpiwór Never Winter Long firmy Marmot. Śpiwór ten jest trzysezonowy. Wypełniony puchem kaczym 650 CUI. Dedykowany jest dla temperatur od  3,1 / -2,2 / -18 °C.

spiwor marmot never winter long

Śpiwór Marmot Never Winter w pokrowcu. Fot. Damian Granowski

Spędziłem w nim kilka nocy pod namiotem w Sokołach, trochę też był używany w podróży. Jest to jednak jeszcze za mało, abym mógł napisać o nim konkretniej, więc stąd forma „pierwsze wrażenia”. Opis producenta poniżej, a na końcu zamieszczam moje spostrzeżenia.

Opis producenta

Śpiwór puchowy Marmot Never Winter to idealny wybór na wyprawy, wspinaczki i trekking w obszary, w których temperatura nie wzrasta powyżej zera.

Komory w śpiworze Marmota Never Winter wykonane zostały z elastycznego trykotu - śpiwór można chować i wyciągać bez obaw o powstanie zaciągnięć po zewnętrznej stronie tkaniny. Ściągany na obwodzie kaptur chroni głowę przed szybkim wychłodzeniem i zapewnia wysoki komfort podczas snu.

spiwor marmot never winter long

Śpiwór został wyposażony w specjalny kołnierz wypełniony puchem. Występuje w dwóch konfiguracjach: lewy, prawy zamek co pozwala na ich łączenie. Śpiwór Marmota Never Winter jest przystosowany do ekstremalnych warunków pogodowych, wypełniony został puchem kaczym 650 Fill.

Właściwości:

Waga: Regular - 900 g, Long - 960 g
Waga wypełnienia: Regular - 360 g, Long - 420 g
Wzrost użytkownika: Regular - 183 cm, Long - 198 cm
Wypełnienie: Puch Kaczy 650+
Materiał: 100% Nylon Ripstop
Podszewka: 100% Nylon
Zamek: Lewostronny, Prawostronny
Zakres temperatur: 3,1 / -2,2 / -18 °C
Obwód: Regular - 160 cm, Long - 165 cm
Długość śpiwora: Regular - 216 cm, Long - 231 cm
Szerokość w biodrach: Regular - 145 cm, Long - 150 cm
Szerokość w stopach: Regular - 104 cm, Long - 109 cm
Wymiary po spakowaniu: Regular - 40 x 19 cm, Long - 40 x 19 cm
Dostępne kolory: zielony
Rodzaj: Kolekcja Męska
Gwarancja: 2 lata
Cena: 559 zł (w E-moko)

Opis:

• komory wykonane z elastycznego trykotu - śpiwór można chować i wyciągać bez obaw o powstanie zaciągnięć po zewnętrznej stronie tkaniny.
• sekcja stóp w kształcie trapezu - sekcja stóp śpiwora jest dopasowana do kształtu ludzkich stóp.
• kieszonka na grzałkę do stóp Foot Box Heater Pocket- mała kieszonka na ogniwa grzewcze.
• szwy na poziomie gruntu - Ground Level Seams - górne warstwy śpiwora w nieprzerwany sposób otaczają ciało, tworząc ciepłą warstwę izolacyjną puchu.
• kaptur Nautilus - wykorzystuje taką samą konstrukcję jak kaptur z kurtki 8000 m; trójwymiarowy kaptur, który szczelnie otacza głowę i zapobiega utracie ciepła.
• listwa kaptura Hood Muff - tworzy ciepły, puchowy kołnierz wokół twojej twarzy, utrzymując ściągacz z dala od twarzy.
• szeroka, wypełniona puchem listwa uszczelniająca suwak - eliminuje zimne punkty.
• listwa chroniąca suwak - zapobiega wcinaniu się w suwak materiału śpiwora.
• dwustronny zamek
• ściągacz przy kapturze łatwo dostępny
• worek kompresyjny w komplecie
• zamek na całej długości
• brak rzepów w okolicy twarzy - wyeliminowane ryzyko podrażnień

spiwor marmot never winter long

Informacja o materiale:

Puch kaczy - zapewnia najlepszą możliwą izolację termiczną na świecie spośród materiałów izolacyjnych używanych w turystyce. Odzież puchowa jest niezwykle lekka i da się skompresować przy pakowaniu do małych rozmiarów. Współczynnik rozprężania jest miarą zdolności puchu do magazynowania powietrza. Wskaźnik ten wykorzystywany jest do określenia zdolności izolacyjnych puchu oraz odporności na zbijanie.

Normy EN - skrót EN oznacza Normę Europejską (European Norm), a 13537 oznacza oficjalną normę dla testu śpiworów. Całość naszej kolekcji śpiworów posiada europejskie normy termiczne EN - dzięki czemu masz pewność, że parametry naszych produktów są obiektywne.

Zakres temperatur:

komfort - to temperatura, przy której przeciętna osoba (o standardowym wzroście, wadze, przy normalnym stopniu zmęczenia i po posiłku), prześpi komfortowo w śpiworze całą noc.
Limit - to najniższa temperatura, przy której przeciętna osoba, o standardowym wzroście, wadze, przy normalnym stopniu zmęczenia i po posiłku) prześpi całą noc.
Extrem - temperatura graniczna, przy której przeciętna osoba nie będzie mogła zasnąć, obszar ekstremalny nigdy nie powinien być brany pod uwagę.

Pierwsze wrażenia

Po wyciągnięcu go z pudełka od razu czuć go nowością… i to dosłownie. Do dziś po kilkunastu nocach użytkowania nadal czuję jeszcze specyficzny zapach. Zobaczymy kiedy to zniknie. Never Winter produkowany jest w miłym dla oka zielonym kolorze.

Do śpiwora dołączony jest duży siateczkowy worek do jego przechowywania, oraz worek kompresyjny umożliwiający jego spakowanie do mniejszych wymiarów.

spiwor marmot never winter long

Spakowany Never Winter w worek kompresyjny. Fot. Damian Granowski

Budowa

Śpiwór w wersji Long jest dość obszerny, co zapewnia wygodny nocleg i dość dobre ułożenie ciała w śpiworze.
Śpiwór posiada kaptur ze ściągaczem, który to znajduje się na zewnątrz śpiwora. Wystarczy sięgnąć ręką z boku i już możemy go wyregulować. Jest to dość wygodne, a sznurek nie przeszkadza podczas spania. W moich poprzednich śpiworach sznurek był na krawędzi kaptura i w nocy często lądował mi gdzieś na twarzy. Ogólnie prosty patent, ułatwiający życie.

Śpiwór posiada zamek firmy YKK, który przesuwa się dość sprawnie. Zabezpieczony jest listwą ocieplającą. Dodatkowo w środku mamy małą kieszonkę na komórkę, zamykaną na zamek.

spiwor marmot never winter long

Brakuje mi w nim wewnętrznej listwy, w okolicach szyi, która zapobiegałaby utracie ciepła. W sumie jest to drobny szczegół, a na pewno podniosłoby to komfort cieplny w zimne noce.

Zakres temperatur

Producent podaje zakres temperatur 3,1 / -2,2 / -18 °C. Co ciekawe na śpiworze dodane są znaczki dla płci – i tak 3,1 to raczej komfort dla kobiet, a -2,2 to dla mężczyzn . Wiadomo, że ostatnia wartość to raczej ma znikome znaczenie. Dla typowych użytkowników przyjmijmy, że śpiwór będzie zachowywał się komfortowo przy temperaturach 0-3 °C i wyżej. Wydaje mi się, że najniższa temperatura w jakiej w nim spałem to 5 °C i komfort cieplny był w zupełności wystarczający (spokojnie przespana noc).

spiwor marmot never winter long

W śpiworze zastosowano technologię Down Defender. Poniżej trochę informacji producenta:

Marmot Down Defender to sposób zabezpieczenia odzieży puchowej. Jest to puch pokryty powłoką odpierającą wodę, zapewniający ochronę odzieży puchowej przed wilgocią. Zapobiega zbijaniu się puchu w grudki i utracie wysokiego stosunku ciepła do masy w czasie kontaktu z wodą, w ten sposób zwiększając zdolność do utrzymania ciepła i komfortu.
 
Cechy Down Defender:
Pozostaje suchy 10 razy dłużej niż puch bez powłoki ochronnej
Zachowuje o 150% wyższy stosunek ciepła do wagi w wilgotnych warunkach niż zwykły puch
Schnie o 30% szybciej niż puch bez powłoki ochronnej
Technologia zatwierdzona przez Bluesign
 
Jak to działa?
Powłoka pokrywa poszczególne pióra zbitek puchu hydrofobowym wykończeniem DWR na poziomie molekularnym. Powłokę nanosi się podczas procesu czyszczenia puchu. Wykończenie jest bardzo trwałe, zapewniając odporność na wilgoć przez ponad 20 prań. Ponadto powłoka zwiększa integralność puchu oraz trwałość i długowieczność jego zbitek.

 spiwor never winter long marmot


Podsumowując, według mnie Marmot Never Winter to godny polecenia śpiwór dla osób, które chcą mieć trzysezonowy (wiosna, lato i jesień) śpiwór za rozsądne pieniądze, który będzie sprawdzał się w różnorakich warunkach i terenie. Campingi, schroniska, biwakowanie pod namiotem (lub gołym niebem), podróże to sytuacje w których sprawdzi się dobrze.

Gdyby w miarę użytkowania coś się zmieniło to dodam stosowne adnotacje do tego tekstu.

Damian Granowski

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

La Belle Helene na Grandes Jorasses dla KW Trójmiasto

Drogę La Belle Helene (TD+, WI5, M5 800 m) na Grandes Jorasses otworzył solo w 1999 roku słynny Andy Parkin. Kluczowy wyciąg WI5 w słabych warunkach (brak lodu) jest wyceniany wg różnych źródeł na A1-A2. Rzadko powtarzana, choć w przewodniku opisana jako nowoczesna, logiczna linia. Do ogólnej wyceny dodano znaczek X, widniejący również przy wielu innych propozycjach Grandes Jorasses – śmiertelnie niebezpieczna. Jak mieliśmy się przekonać – zasłużenie.

zachód słońca w scianie grandes jorasses

Zachód słońca w ścianie Grandes Jorasses

Obserwacja masywu Grandes Jorasses ze schroniska Leschaux potwierdziła nasze wcześniejsze przypuszczenia, że po zimnej, deszczowej wiośnie, warunki lodowe na tym północnym urwisku mogą być dość dobre i pozwolą nam wkosić Piękną Helenę w miarę komfortowo.

Przebieg drogi La Belle Helene

 

Przebieg La Belle Helene (TD+, WI5, M5 800m) na Grandes Jorasses

Wyruszyliśmy o 2:30 w nocy, obserwując (ze zdziwieniem – o tej porze roku Ściana Ścian zazwyczaj jest pusta) światełka czołówek innego zespołu, który już zbliżał się do szczeliny brzeżnej i zaatakował Kuluar Centralny (Colton-McIntyre) 3 godziny przed nami.

Podejście pod prawą część Jorassów wymagało wyszukania drogi pomiędzy szczelinami i torowania w stromym stożku śniegu, usypanego pod wejściem w drogę, o rozmiarach przekraczających zdrowy rozsądek i wszelki umiar.

poczatek kuluaru lodowego la belle helene grandes jorasses

Początek kuluaru lodowego

O 7 zaczęliśmy się wspinać. Rozległy kuluar o nachyleniu wg przewodnika 60-65 st. miejscami 70, którym posuwaliśmy się na lotnej asekuracji, wypełniał gruby, solidny i twardy lód. Asekuracja ze śrub wyśmienita, natomiast raki, opierając się jedynie na przednim zębie, zmuszały nasze łydki do katorżniczego wysiłku. W połączeniu z monotonnym waleniem dziabami w tę hartowaną taflę i wyrywaniem ich po chwili tylko po to, aby wrąbać je wyżej, nasza praca przypominała syberyjski łagier. Po 8 śrubach co 15 metrów, stanowisko z 2 pozostałych, zmiana na prowadzeniu i tak w kółko kilka razy. 500 m w górę, czyli jakieś 600 wspinaczki. Zaraz na początku przez nieuwagę upuściłem moją ulubioną kurtkę primaloft, więc ewentualny biwak zapowiadał się na chłodny.

O 15 zaczęliśmy robić w kopule szczytowej pierwszy wyciąg na sztywno. W przewodniku opisany jako „thin ice 80 st.” był pięknie, grubo wylany i dawał nadzieję na dobre warunki lodowe w końcówce. Następny – „niewidoczna z dołu, wywieszona rampa 80 m –  cienki lód lub slaby” zastaliśmy w takim stanie, że można było wkręcić śrubę 22 cm. Wyszliśmy dodatkowo na słoneczko, nabraliśmy świetnego humoru i nadziei na szybkie dokończenie drogi jeszcze przed nocą. Zostało raptem 5 wyciągów.

Tymczasem M5, który zaatakowałem, okazał się kruchy, mokry i słabo asekurowalny. Bryły lodu i kamienie regularnie latały spod dziab w kuluar pod nami (dobrze, że poprzednie stanowisko założyliśmy po małym trawersie), a na koniec miałem problem z solidnym stanem. „Pancernie osadzone” dziaby odegrały tutaj jedną z głównych ról i tak już miało pozostać do końca. Na wyciągu znalazłem 2 haki pamiętające pierwsze przejście; jeden wypadł całkiem z kruszyzny i leżał w głębi szczeliny, a drugiego nawet nie próbowałem użyć.

Kolejne M4 jeszcze gorsze; solidnie dobiłem znaleziony stary hak, który trzymał się w rysce na słowo honoru, wytrawersowałem 5 m z linii drogi w prawo, gdzie znalazłem jako takie rysy na 2 friendy i to by było na tyle jeśli chodzi o asekurację w kruszynie i mokrym śniegu tego wyciągu. Tymczasem na miejsce naszego poprzedniego stanowiska ze ściany po prawej z wysokości około 50 m runęła jedna z kurtyn lodowych.

trawers grandes jorasses

Trawers w kierunku rampy

No dobra ale zostały tylko 3 wyciągi. Po łatwym podejściu (70 st. cienki lód bez asekuracji) przede mną kolejne spiętrzenie. Na stanowisku 3 krótkie słabe śruby i „pancerne” dziaby, rękawice mokre, kurtyna lodowa na wprost cieknie, a tymczasem słoneczko właśnie chowa się za grań. Od razu wionęło chłodem północnej ściany. Gosia 20 metrów niżej:

– Co robimy, masz jakąś półkę?
– Popatrz po twojej lewej ręce.
– To?
– To.
– Chyba jaja sobie robisz!

Zjechaliśmy ze stanowiska te 20 metrów i wisząc w uprzężach oparliśmy tyłki o wybrzuszenie w ścianie. Uratował nas dwuosobowy śpiwór ze zintegrowaną w swojej konstrukcji karimatą. O spaniu nie było mowy, ale jakoś dotrwaliśmy do rana. Pomimo dziwnego bólu kolan, o świcie Gosia zaatakowała lekko z prawej system lodowych półeczek ze zwisającymi soplami. Okazało się jednak, że lód jest słabo związany, a pod spodem kruszyzna – ani wspinania ani asekuracji. Zupełnie po lewej znajdowało się dość głębokie komino-zacięcie z nitką lodu, którym wiodła nasza droga, ale uznaliśmy je przez pomyłkę za końcówkę Polskich Wariantów, a chcieliśmy kontynuować naszą linię.

Spróbowałem środkiem uskoku. Po czujnym starcie doszedłem do pionującego się lodowego smarku. Odspojona polewa nie dawała żadnych szans na utrzymanie ciężaru ciała, więc używając czekana w charakterze kilofa, zacząłem ją pracowicie skuwać, dokopując się do parchu pod spodem. Przy okazji wysyłałem do podstawy ściany wiadra lodu i skały. Dramatycznie długo przedzierałem się przez te kilka metrów pionu, podhaczając na dziabach, tudzież różnej jakości przelotach. Kontrfifki zabrane „na wszelki wypadek” okazały się bezcenne. Wreszcie wszedłem w cienki ale solidny i połogi lód.  Późniejsza analiza zdjęć z innych przejść ujawniła, że w ten sposób prawdopodobnie zostaliśmy autorami nowego, 2-wyciągowego wariantu, osiągając grań Grandes Jorasses po prawej stronie wybitnego pipanta skalnego, podczas gdy oryginalnie droga kończy się po jego lewej. Mała rzecz, a cieszy.

Gosia dokończyła drogę łatwiejszym, ale równie ryzykownym terenem i znaleźliśmy się w innym, słonecznym świecie – po południowej stronie grani. Trawersem i pięcioma zjazdami ze skalnych pipantów dostaliśmy się na rozmiękły lodowiec. Na szczęście zespół z Coltona zszedł przed nami, więc poruszając się po jego śladach mieliśmy większą szansę uniknąć wpadnięcia do licznych szczelin.

na grani szczytowej grandes jorasses

Na grani szczytowej

Po kilku godzinach zejścia, które na szczęście znaliśmy z poprzedniej wspinaczki Kuluarem Centralnym, znaleźliśmy się w schronisku Boccalate. Tutaj okazało się, że ból kolan mojej partnerki jest spowodowany odmrożeniami. Odpoczywając na stanowiskach w dolnej części drogi, opierała je o lód. Następnego dnia rano zdecydowaliśmy się wezwać śmigłowiec. W dolinę prowadzi co prawda turystyczna ścieżka, ale obawialiśmy się pogorszenia stanu stawów kolanowych i uznaliśmy dalsze schodzenie za niepotrzebne kozakowanie, które może się źle skończyć dla zdrowia Małgosi.

Podsumowując: w dniach 25-26 czerwca przeszliśmy na Grandes Jorasses drogę La Belle Helene TD+, M5, A1+, X, 800 m, wytyczając prawdopodobnie nowy, 100-metrowy wariant na końcówce. Wspinanie zajęło nam około 16 godzin netto, warunki w dolnej części drogi były dobre, natomiast w górnej słabe i ryzykowne, co zmusiło nas do biwaku niedaleko grani. Było to prawdopodobnie 1. polskie przejście tej drogi.

Józek Soszyński
Gosia Jurewicz

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Akademia Górska TOPR: Zimowa, piesza turystyka wysokogórska

Niedawno w sieci ukazał się kolejny odcinek Akademi Górskiej TOPR. "Zimowa, piesza turystyka górska" to zbiór porad na temat zimowego poruszania się po górach, różnych porad sprzętowych i odzieżowych. W filmie występują: Maciej Ciesielski, Paweł Kopta, Jan Krzysztof i Adam Pieprzycki.

piesza turystyka wysokogorska

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Sprzęt asekuracyjny we wspinaniu tradycyjnym (firmy Camp i Rock Empire)

Obecnie można zaobserwować coraz większe zainteresowanie wspinaczką, jest to wspaniały, ogólnorozwojowy sport, który wyróżnia się bardzo dużym zróżnicowaniem.

emil na trawersie wroniej baszty dol kobylanska

Emil Madsen na trawersie Wroniej Baszty. Fot. Damian Granowski

W zależności od terenu, pory roku i własnych preferencji działalność wspinaczkową można podzielić na:

bouldering
wspinaczka skałkowa
wspinaczka górska:
taternictwo (letnie i zimowe)
alpinizm – w górach lodowcowych
wspinaczka lodowa
wspinaczka mikstowa
wspinaczka wielkościanowa (bigwall)
wspinaczka wysokościowa (himalaizm).

Biorąc pod uwagę sposób asekuracji, wspinanie można podzielić na:

bez asekuracji (w przypadku boulderingu)
z dolną asekuracją:
z własną asekuracją – wspinanie tradycyjne (tradowe)
z wykorzystaniem stałych punktów przelotowych, takich jak spity czy ringi – wspinanie sportowe.

Tak jak wspinanie sportowe wymaga dość prostego sprzętu – uprząż, lina, ekspresy, przyrząd asekuracyjny – i jest dość intuicyjne tak wspinaczka tradycyjna wymaga szerszej palet elementów wspomagających asekurację.

Główne kategorie sprzętu używanego w wspinaniu tradycyjnym to:
1. Rocksy – najpopularniejsze z kości. Składają się z metalowej (najczęściej wykonanej z duralu, mosiądzu lub stali) pryzmy, przez którą przewleczone jest (wykonane ze stalowej linki) cięgło, służące do wpięcia karabinka lub ekspresu. Rocksy zakłada się głównie w szczelinach pionowych. Kość można włożyć do szczeliny na dwa sposoby, co zwiększa jej uniwersalność.

set kosci rock empire

Rocksy Alu-Nuts firmy Rock Empire

Kształty kości jest zróżnicowany – mogą być one lekko wygięte by lepiej układać się w szczelinach, nierzadko mają wypukłe fragmenty przy krawędziach.

dobrze zatarta kostka asekuracyjna

Powyżej dobrze osadzona kość

2. Heksy – kości heksagonalne, o przekroju nieregularnego sześciokąta. Ze względu na swoją budowę heksy możemy osadzać na trzy różne sposoby, w tym również mimośrodowo. Zazwyczaj przy heksach nie stosuje się stalowych cięgieł, lecz bardziej giętkie pętle z repsznura lub taśmy.

dobrze osadzony heks

Heksy Carvex na dynemie firmy CAMP

Powyżej dobrze osadzony heks, widoczny efekt mimośrodu

3. Friendy – zwane „kośćmi mechanicznymi”. Zostały stworzone do asekuracji w równoległych rysach.

friendy axel rock empire

Friendy Axel firmy Rock Empire

Friend powinien być ustawiony w kierunku potencjalnego odpadnięcia, czyli w dół. Błędem jest osadzanie friendów skierowanych równolegle do powierzchni ziemi (nie zawsze tożsame ze skierowaniem frienda prostopadle do ściany), ponieważ w przypadku odpadnięcia wspinacza taki friend przekręci się w dół, co jest niekorzystne z punktu widzenia stabilności  frienda.

dobrze wpiety friend

Dobrze ustawiony friend, skierowany w stronę potencjalnego lotu, czyli w tej sytuacji na wyrywanie w dół

dobrze osadzony camalot

Dobrze dopasowany friend

4. Tricamy – kostka ze specyficznym „dzióbkiem” i taśmą zaczepioną w sposób umożliwiający jej mimośrodowe działanie. Dzięki temu tricamy można stosować zarówno w szczelinach pionowych, jak i poziomych, a także w charakterystycznych dla wapienia dziurkach pochodzenia krasowego. Ze względu na małą powierzchnię klinowania, świetnie spisują się w szczelinach o nierównych brzegach.

tricamy camp

Tricam Set firmy CAMP

            poziomo osadzony tricam

Przykładowe osadzenia Tricamów

5. Ballnuty - nazwa robocza firmy Trango, można je spotkać także pod nazwą slidery. W skrócie da się je opisać jako kości na podwójnym cięgle, gdzie drugie cięgno jest ruchome i zakończone metalową główką, służącą do  zacierania. Stosuje się je do hakodziur i bardzo wąskich, równoległych szczelin. W praktyce rzadko używane, jedynie na wybranych tzw.”gritowych” drogach, ze słabą asekuracją, gdzie nic innego nam nie siądzie. Ballnuty zdecydowanie wykraczają poza standardowy zestaw.

ballnuty camp

Ball Nuty firmy CAMP


***

Kości które zostały silnie obciążone mają tendencję do „zacierania się” w skale (ze względu na miękki metal z którego są wykonane) i często do ich wyjęcia niezbędny jest specjalny przyrząd, nazywany jebadełkiem.

jebadelko wspinaczkowe

Klucz do kości (jebadełko) Nut Key firmy CAMP

Więcej informacji na stronie:
www.rockice.pl

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Run Rabbit Run!

Cóż trzeba przyznać, że eksperci od lawin mogą wiele się nauczyć od matki natury ;).

run rabbit run

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Letnie drogi wspinaczkowe w Tatrach dla średniozaawansowanych

Właściwie jest to już czwarta część cyklu*, w którym podaję ciekawe tatrzańskie propozycje wspinaczkowe. Tym razem zestawienie kilkunastu dróg nie dla leszczy, ale jednocześnie „dla ludzi”. Lista oczywiście nie wyczerpuje tego, co warte jest zrobienia w Tatrach w tych trudnościach. Zwłaszcza wspinanie w Tatrach słowackich daje większe możliwości wyboru celów :).

michalkrol chobrzanski mnich

Michał Król na kluczowym wyciągu Hobrzańskiego na Mnichu. Fot. Adam Kokot

Czynniki brane pod uwagę przy tworzeniu tej listy to - mniej więcej - wycena (V do VII+), powaga, skomplikowanie wejścia/zejścia, kruszyzna, itp. Oczywiście znajdą się drogi, które mając wycenę V, będą poważnym wyzwaniem. Wszystko to jest płynne i musicie brać pod uwagę własne doświadczenie.

Starałem się na tej liście uszeregować drogi od najłatwiejszych do najtrudniejszych w danym rejonie. Dlatego zwracajcie uwagę, żeby kompletować listę stopniowo i nie rzucać się na zbyt ambitne cele.

Wspinanie w Tatrach, nie jest banalne. Weźcie pod uwagę, że większości z tych dróg nie robiłem, więc sugerowałem się wyceną, źródłami i informacjami od znajomych. Może się okazać, że niektóre drogi będą łatwiejsze lub trudniejsze niż drogi będące „sąsiadami” w zestawieniu. Kilka ostatnich dróg z danego rejonu może okazać się "górną granicą" średniozaawansowania.

Jeśli macie sugestie dobrych dróg do tego zestawienia, to śmiało dodawajcie je w komentarzach na dole strony :)

Kolejność dróg w zestawieniu tak mniej więcej od najłatwiejszych w danej dolinie, do najtrudniejszych... ale to tak mnie więcej ;).


Ten artykuł jest jednym z szerszego cyklu, pt. "Szkoła wspinania" mającego na celu popularyzację bezpiecznych metod wspinania oraz usprawnienie, a co za tym idzie wzrost ogólnego poziomu wspinania. Celem tego "projektu" jest przekazanie/utrwalenie podstawowej wiedzy dla początkujących jak i również różnych patentów dla bardziej zaawansowanych.

Uprzedzam jednak, że nie jest to internetowy kurs wspinania, a jedynie uzupełnienie takich kursów + ewentualne przypomnienie. Jeśli myślisz o kursie/sekcjach wspinaczkowych i podoba ci się mój sposób przekazywania wiedzy to zapraszam do kontaktu.

Na portalu znajdziecie już sporo - mam nadzieję - ciekawych wpisów. W miarę czasu będą dodawane nowe artykuły i ew. usprawniane stare. Być może od czasu do czasu będę wrzucał film instruktażowy. Cykl nie ma ścisłego planu wydawniczego, więc dla zainteresowanych stworzyłem newsletter na który można się zapisać, aby otrzymywać powiadomienia o nowościach. Terminy mogą być różne. Dodatkowo artykuły w formie cyfrowej mogą być na bieżąco poprawiane i uzupełniane (plus nad drukiem), dlatego artykuł sprzed kilku lat, może już mieć nową formę i uaktualnioną treść.

Hala Gąsienicowa

Prawy Dziędzielewicz VI to jedna z najładniejszych propozycji na Zachodniej Kościelca w stopniu VI. Wytyczona w 1939 roku urzeka swoją śmiałością i dziś stanowi wyzwanie dla niejednego wspinacza.

Droga Kajki VI na zachodniej ścianie Kościelca to ładna linia. Kluczowe jest skośne zacięcie za VI, które dla jej urody warte jest zrobienia. Aktualnie jest dobite kilka punktów, więc jest bezpieczniej.

Lobby Instruktorskie VII- (VII?) na Kościelcu to czterowyciągowa, ospitowana droga. Może być dobrą propozycją dla wspinaczy posiadających „zapas”, a nie mających jeszcze doświadczenia na wielowyciągówkach na własnej w Tatrach.

Kombinacja Zachodnia VII+ na Kościelcu to cztery wyciągi rzetelnego wspinania VII-, VII+, VI, VI.

Dolina Pięciu Stawów Polskich

Jargiło-Paćkowski VI+ to piękna, lita droga na południowo-wschodniej ścianie Zamarłej Turni.

Prawy Heinrich VII- to jedna z ładniejszych dróg (w okolicach tego stopnia) na Zamarłej Turni. Klasyk wart zrobienia!

Morskie Oko

Zadni Mnich dla niektórych jest taką większą skałką. Faktem jest, że to ładny szczyt i znajdziecie tam krótkie drogi o średnich trudnościach i ładnej skale. Godne polecenie jest: Filarek Orłowskiego V+, Kompleks Stolicy VII+/VIII-, Droga Gromka VI+/VII-, Masowanie Kompleksów VII+/VIII-, Droga Mroza VII-, Droga Orłowskiego VI, Wakacje w Tybecie VII.

Diretissima VI na Mniszku to sześciowyciągowa linia z ładnym wspinaniem. Mniszek też ma sporo do zaoferowania, aczkolwiek podejście Mnichowym Żlebem może być nieco uciążliwe.

Szare Zacięcie VI+ na czołówce MSW to morskooczny klasyk, zarówno latem, jak i zimą. Oczywiście wszystko za sprawą 3 wyciągów wspinania w zacięciach. Na mój gust, to raczej tą drogę warto robić latem.

Rysa Hobrzańskiego VI+/VII- na Mnichu – z cyklu: „Musisz zrobić!”. Kluczowa rysa uważana jest za jedną z najpiękniejszych w Tatrach. Dla komfortowej asekuracji zabierze ze sobą sporo mechaników A. Marcisz wspomina, żeby wziąć m.in. camy (1-4) nawet w podwójnej ilości.

Pachniesz Brzoskwinią VII- - na Czołówce Kopy Spadowej to tatrzański klasyk. Krótkie podejście, skałkowy charakter wspinania sprawiają, że jest bardzo popularna.

Sprężyna VII- na wschodniej ścianie Mnicha to absolutny klasyk. Wspaniałe wspinanie trzymające trudności do samego końca. Asekuracja na pierwszych wyciągach, dzięki spitom jest komfortowa. Ostatnie dwa pokonuje się już na własnej asekuracji, lecz są świetnie asekurowalne. Polecamy!

Fantazja VII- na Żabim Kapucynie oferuje piękne wspinanie płytowe, z kluczową płytką obitą nitami (pierwszy tak przygotowany wyciąg w Tatrach Polskich). Podejście jest dość długie, a droga krótka, więc zrobicie trochę więcej dróg w ciągu jednego dnia. Warto sieknąć również Wizje Śmierci VI+, Drogę Wilczkowskiego VI-.

Czarne Zacięcie VII-/VII i Greystone VII na Czołówce Mięgusza mogą być dobrą propozycją na wspinanie z krótkim podejściem. Greystone ma wyższą cyfrę, ale jest obity, więc powinien być nieco łatwiejszy niż Czarne Zacięcie.

Kant Hakowy VII jest rekomendowaną drogą na północnej ścianie Mnicha. Posiada chyba najpiękniejszy ciąg rys i sporo fajnego wspinania. Kant Hakowy spokojnie pokonacie bez używania haków, weźcie ze sobą oprócz kości i friendów kilka małych mechaników.

Autor na pierwszym wyciągu (od rampy) Wielkiego Zacięcia. Fot. Kacper Tekieli

Pająki VI A2  na Wołowej Turni. Ściana jest oddalona i posiada niezbyt korzystny stosunek podejścia do wspinania. Na Pająkach jest sporo dobrego wspinania, a ambitniejsi mogą pomyśleć o przejściu klasycznym (wycenione na VIII+).

Schody do Nieba VI+ to klasyk Kazalnicy zarówno latem (ładna góra) i zimą (ładny dół). Sporo stałych haków.

Warianty Małolata VI+/VII- - Absolutny klasyk i piękna linia pokonująca w logiczny sposób główne spiętrzenie Kazalnicy. Świadectwo wizjonerstwa Małolata. Trudności nie przekraczają VII-!

Filar Kazalnicy z obejściem VI+ – Niektórzy mówią, że Filar Kazalnicy to najpiękniejsza droga Tatr. Można trudności dziewiątkowe obejść trawersami z prawej strony. Z tego co wiem, to na trawersie nad okapem lepiej nie odpadać :-).

Kant Filara VII na Kazalnicy (jest też wariant za VII+/VIII-). Klasyk biegnący ładnym terenem i posiadającym efektowne wyciągi. W trudnościach VII+/VIII- asekuracja jest bardzo dobra.

Słowacja

Po lewej stronie potężnej ściany Batyżowieckiego Szczytu kryje się prawdziwa wspinaczkowa perełka – droga Ciernobiele Sokoliky VI+ W porównaniu z innymi klasykami Batyża, droga nie jest długa, mamy tylko cztery wyciągi wspinaczki, ale wspinanie na niej jest tak nietypowe, że zdecydowanie warto się na nią wybrać przy okazji wizyty w Dolinie Batyżowieckiej.

Filar Cihuli V+ to kolejna droga godna polecenia na południowej ścianie Batyżowieckiego Szczytu. Lita i dobrze asekurowalna droga. Granit dobrej jakości. Dominuje wspinanie płytowe.

Filar Cihuli - Michał Wiktor w trudnościach drugiego wyciągu. Fot. Marta Ziembla

Eštok-Janiga VII- na południowej ścianie Wołowej Turni to klasyk wspinaczkowy, który koniecznie trzeba zrobić będąc na tej ścianie. Nie łatwy w swoim stopniu. Rewelacyjna jest również Droga Puskasa VI+ na tej samej ścianie. Godna polecenia jest również Direttissima Belicy VI+.

Droga Dieška-Halás-Marek (Droga Dieski) VII- - to jedna z popularniejszych dróg na Osterwie. Doskonałej jakości granit, piękne 15 metrowe zacięcie sprawiają, że Dieskę można zaliczyć do najpiękniejszych dróg w Tatrach. Szkoda tylko, że nie ma 1000 metrów…

Trojkráľové limby VII to chyba najpiękniejsza "siódemka" na Galerii Osterwy. Warta polecenia jest również Via AliNina VII. Stosunkowo łatwa, bezpieczna droga wytyczona na Lewej Turnii.

Kluczowe zacięcie na Drodze Dieski. Fot. Damian Granowski

Droga Kurczaba (słow. Polska Cesta) VI- - na zachodniej ścianie Gerlacha to ciekawa, piękna, względnie łatwa droga na Gerlach. Asekuracja na drodze dobra, skała lita, aczkolwiek mało haków. Droga kończy się na Gerlachowej Strażnicy skąd mamy jeszcze 200 metrów łatwej graniówki, czyli łącznie około 500 metrów terenu.

Droga Orłowskiego VI- na Galerii Gankowej, uważana jest za czołowe osiągnięcie taternictwa przedwojennego. Piękne klasyczne wspinanie, logiczne pokonanie 300 metrowego urwiska Galerii Gankowej, droga otwartą ścianą, skrajnie trudna, lita skała. "Klasyk klasyków" - trzeba zrobić!

Stanisławski (Weberovka) V+ to klasyk! Ściana Małego Kieżmarskiego to ponad 900 metrów. Z czego większość to wspinanie. Wspaniała droga! Należy dodać, że zimą raczej przechodzi się Stanisławskiego do Niemieckiej Drabiny, a górę już inną drogą (np. Szczepańscy). Chodzą słuchy, że górna część – trudna orientacyjnie - może mieć VII-.

Hokejka VI+ na zachodniej ścianie Łomnicy to droga z kategorii "Musisz zrobić". Droga piękna, na jednej z najwspanialszych ścian Tatr. Kluczowe miejsce podobno bardziej zasługuje na VII-.

Kurtykówka VI/VI+  - należy do uznanych tatrzańskich klasyków. Pierwsze VI+ w Tatrach. Jednakże trudne podejście i zejście sprawiają, że rzadko jest przechodzona. Mimo tych "mankamentów", a może zwłaszcza dzięki nim, jej przejście będzie niezapomnianą przygodą. Obok niej znajduje się – warta zrobienia – Sprężyna.

Płyty Krissaka VI+ to klasyk południowej ściany Kieżmarskiego Szczytu. Jest to też dobra propozycja, jeśli Wielkie Zacięcie będzie zajęte, wtedy można wbić się tam (ew. vice versa).

Wielkie Zacięcie [Obrovský Kút] VI+ jest absolutnym klasykiem wśród dróg tatrzańskich. Przez wielu droga ta uważana jest za najpiękniejszą w Tatrach. Ciężko się z tym nie zgodzić. Jest to droga długa, ze sporą ilością wspinania w skale bardzo dobrej jakości, a uroda ruchów w kluczowym zacięciu jest bezdyskusyjna.

Przejście dróg na południowej ścianie Kieżmarskiego Szczytu można połączyć z przejściem Grani Wideł i wejściem na wierzchołek Łomnicy. Swego czasu Marcin Kacperek zrobił Wielkie Zacięcie, Grań Wideł i Hokejkę w ciągu paru godzin!

Direttissima Małego Kieżmarskiego Szczytu VI+/VII- - 900 metrów fantastycznego, nietrudnego wspinania. Powyżej Niemieckiej Drabiny można iść np. górą Stanisławskiego.

Červené Previsy (Czerwone Przewieszki) VII-/VII na południowo-zachodniej ścianie Jastrzębiej Turnii. Droga jest dość syta jak na swoją wycenę i oferuje - na kluczowych wyciągach - naprawdę kapitalne wspinanie w przewieszeniu po odciągach. W środkowej części sporo interesującej rzeźby skalnej. Zdecydowanie przewieszone wyciągi są dość trudne na onsajt (w swoim stopniu) – nie zdziw się jeśli to będzie mocna siódemka.

Niżej podpisany na kluczowym wyciągu Czerwonych Przewieszek - nad okapem za VII-/VII. Fot. Kacper Tekieli

Centralny Filar VII na Galerii Gankowej - podobno jedna z piękniejszych siódemek w Tatrach. Skała jest wyjątkowo lita, a do tego mamy wspaniałe, techniczne wspinanie przy dobrej asekuracji.

Damian Granowski

* artykuły w cyklu

Letnie tatrzańskie drogi wspinaczkowe dla początkujących

Zimowe tatrzańskie drogi wspinaczkowe dla początkujących

Zimowe tatrzańskie drogi wspinaczkowe dla średniozaawansowanych

Dziękuje za konsultacje merytoryczne Jakubowi Radziejowskiemu i Janowi Kuczerze (hardrock-wspinanie.pl).

Napisz komentarz (1 Komentarz)

Annapurna IV (7525 m n.p.m.)

Annapurna IV  po raz pierwszy została zdobyta od północy 30 maja 1955 r. przez niemieckich wspinaczy. W tym roku polski zespół w składzie Janusz Gołąb, Michał Król i Marcin Tomaszewski będą starali się zdobyć jej dziewiczy południowo-zachodni filar (zdjęcie poniżej). Trzymam kciuki za wyprawę, a tymczasem zapraszam do przeczytania opisu pierwszego zdobycia.

annapurna 4

Annapurna IV

Wysokość:  (7525 m n.p.m.)

Lokacja:  Nepal

Pierwsze wejście: 1955, 30 maja - Heinz Steinmetz, Harald Biller i Jürgen Wellenkamp

Pierwsze wejście zimowe: ?

Opis

Historia zdobywania

Opis pochodzi ze strony FB Polish Annapurna IV Expedition 2015

Trochę historii… czyli jak to było za pierwszym razem.

W skład wyprawy wchodziło czterech członków: Heinz Steinmetz, Fritz Lobbichler, Harald Biller i Jürgen Wellenkamp. Kierownikiem wyprawy był Heinz Steinmetz. Wyruszyli z Monachium 28 marca 1955 r., po ponad trzech latach przygotowań. Bagaż ekspedycji ważył przeszło trzy tony!

26 kwietnia, po dopełnieniu formalności w Katmandu, rozpoczęli podejście pod Annapurnę wraz ze 126 tragarzami. Podczas pierwszych dni marszu przez zachodnie pogórze okazało się, że nie będzie problemów ze strony tragarzy (żądań większego wynagrodzenia, strajków), co było bardzo ważne ze względu na dużą liczbę tragarzy w stosunku do europejskiego składu ekspedycji, a także dlatego, że Szerpowie jeszcze nie dołączyli do wyprawy.

Droga z Katmandu do Monangbhot zajęła 18 z 20 przewidywanych dni i minęła bez niespodzianek. Także wąwóz Marsyangdi udało się pokonać bez zbędnej zwłoki, mimo iż cześć drogi przez wąwóz była w bardzo złym stanie. Przejściowe problemy z tragarzami spowodowane ich strachem przed tą drogą udało się rozwiązać z pomocą Szerpów, którzy w międzyczasie dołączyli do karawany.

Po udanym przejściu wąwozem od północnej strony wyprawa dotarła do malej doliny Sabzi Chu, biegnącej od górnego biegu Marsyangdi do stóp Annapurna IV, gdzie 13 maja założyli bazę.

Jeszcze tego samego dnia dokonali rekonesansu, który pozwolił im poznać ukształtowanie terenu, drogę i ogólne warunki. Pogoda była bardzo dobra a lodowiec w doskonałym stanie, więc podjęli decyzję o natychmiastowej próbie podejścia. Wrócili do bazy i przygotowali rzeczy na 3 tygodnie ataku, a następnie zaangażowali lokalną ludność do przetransportowania ładunku w górę powyżej moren. 15 maja 4 członków wyprawy, dwóch Szerpów i dwóch tragarzy wyruszyło w górę.
Niestety lokalni porterzy, głównie kobiety i młodzi chłopcy okazali się mało niezawodni i wyprawa musiała zrezygnować z ich usług powyżej linii drzew. Pokonanie drogi z ładunkiem do krawędzi lodu i miejsca obozu szturmowego zajęło dwa dni.

Od tego obozu z pomocą dwóch Szerpów zaczęli podążać drogą Tilmana - przez lodowe żebro na tzw. Dome – śnieżny szczytu głównego grzebienia masywu Annapurny.

Harold William "Bill" Tilman (1898 - 1977) był angielskim podróżnikiem, eksploratorem, wspinaczem i żeglarzem. W 1950 r. był kierownikiem brytyjskiej wyprawy w rejon Annapurny, gdzie bez powodzenia atakował Annapurnę IV.

Tilman wybrał tę drogę jako najbezpieczniejszy wariant z kilku możliwych tras do ataku na Annapurnę IV i II.

19 maja, po pokonaniu stromych wąwozów narażonych na śnieżne i lodowe lawiny, niemiecka ekspedycja dotarła do obozu I na wysokości 5441 m.
Dalsza droga była zablokowana przez lodowe bryły, które zatrzymały także wyprawę Tilmana. Jednak w 1955 r. wybrzuszenia stanowiły nieco mniejszą przeszkodę, chociaż i tak przedarcie się przez lód zajęło dużo czasu.

Zanim wyruszyli z obozu I do obozu II na wysokości 6096 m złożyli depozyt. 24 maja o zmroku dotarli do dwójki po wyczerpującym dniu w śnieżycy.
Kolejnym celem było pokonać Dome i znaleźć się na głównym grzbiecie.

25 maja rozbili pierwszy namiot w obozie III na wysokości 6462 m u podnóża grani szczytowej – ostatni obóz przed atakiem szczytowym planowanym na następny dzień. Plany zostały pokrzyżowane przez burzę, która zatrzymała członków ekspedycji na dwa dni i dwie noce w namiotach, co oczywiście uniemożliwiało odpoczynek i przyczyniło się to ich słabej formy. Fritz Lobbichler z powodu złego stanu postanowił zaczekać na powrót pozostałej trójki, która wyruszyła z obozu III 29 maja.

Nie zdawali sobie oni sprawy z ogromnej różnicy w wysokości między obozem III a szczytem, która implikowała wspinaczkę około 1067 m i powrót tego samego dnia. Ale za wszelką cenę chcieli uniknąć rozbijania jeszcze jednego obozu.

Atak szczytowy rozpoczęli 30 maja zaopatrzeni w sprzęt i jedzenie na 3 dni. Droga okazała się być zdecydowanie trudniejsza technicznie, niż się spodziewali. Rocky summit dojrzeli koło południa i na wysokości 7102 m zrobili godzinną przerwę oraz pozostawili cały sprzęt, który ze sobą nieśli.

Dotarcie na grzbiet zajęło całe popołudnie. Decyzja o wejściu na szczyt była przesądzona.

Około 17:30 osiągnęli cel - Heinz Steinmetz, Harald Biller i Jürgen Wellenkamp stanęli na szczycie Annapurny IV jako pierwsi jej zdobywcy w historii. Zawiesili na czekanie flagę Nepalu i Niemiec a także pozostawili małą figurkę Madonny.

annapurna 4 peak

Zapadał wieczór, kiedy rozpoczęli powrót. Pod osłoną nocy wyprawa dotarła do miejsca, gdzie uprzednio pozostawili sprzęt i jedzenie. Czekał ich biwak na wysokości 7102 m w dotkliwym mrozie, po wyczerpującym dniu, ale świadomość sukcesy pomogła przetrwać gehennę. Likwidacja obozów i zejście zajęło 3 dni.

Źródło:

https://www.himalayanclub.org/hj/20/7/the-german-nepal-expedition-1955/
http://commons.wikimedia.org/wiki/File:Annapurna_IV_1955.jpg
http://publications.americanalpineclub.org/articles/12195614005/Asia-Nepal-Annapurna-IV
http://www.markhorrell.com/blog/2015/tilmans-expedition-to-the-annapurnas/
http://pl.wikipedia.org/wiki/Bill_Tilman
http://www.metric-conversions.org/pl/dlugosc/stopy-do-metry.htm

Ważniejsze wejścia

Wpisz ważniejsze wejścia na szczyt

Drogi

Znasz drogi na tej górze? Podziel się nimi.

Ciekawostki

Jakieś ciekawostki odnośnie góry

Cytaty

Cytaty o górze

Zdjęcia

Masz zdjęcia? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Filmy

Masz filmy? Podeślij linka w komentarzach, a chętnie zamieścimy!

Napisz komentarz (0 Komentarzy)

Damian Granowski instruktor taternictwa PZACześć! Jestem Damian – założyciel bloga drytooling.com.pl . Na mojej stronie znajdziesz opisy czy schematy dróg wspinaczkowych oraz artykuły poradnikowe. Teksty są tworzone z myślą o początkujących, jak i bardziej zaawansowanych wspinaczach. Mam nadzieję, że i Ty znajdziesz coś dla siebie.
Jeśli potrzebujesz dodatkowego szkolenia z operacji sprzętowych, technik wspinaczkowych czy umiejętności orientacji w górach, zapraszam na moje kursy.

Używamy ciasteczek

Na naszej stronie internetowej używamy plików cookie. Niektóre z nich są niezbędne dla funkcjonowania strony, inne pomagają nam w ulepszaniu tej strony i doświadczeń użytkownika (Tracking Cookies). Możesz sam zdecydować, czy chcesz zezwolić na pliki cookie. Należy pamiętać, że w przypadku odrzucenia, nie wszystkie funkcje strony mogą być dostępne.